(60/h) Po pracy koło 16:00 pojechałem na mały rekonesans w znany mi las. Niestety w pierwszej miejscówce nie znalazłem ani jednego prawdziwka ani kozaka. Wyglądało na to że ktoś mnie niestety uprzedził. Wszedłem więc głębiej w zagajniki by nazbierać coś na obiad i wyszedłem z koszykiem podgrzybków i sitarzy. Potem podjechałem w drugie miejsce. Przez pół godziny trafiły się tylko 2 prawdziwki. Chciałem się już poddać ale wrodzony upór mi nie pozwolił. :) Poszedłem dalej w tym samym kierunku i po chwili trafiłem na wysyp prawdziwków. W 10 minut nazbierałem całe wiaderko (wszystkie duże osobniki).
(120/h) Witam wszystkich Leśnych Ludków :) Po powrocie z przepięknych lasów Zachodniego Pomorza przyszedł czas na powrót na nasz Dolny Śląsk. Jednakże na początek zamiast naszych Dolnośląskich Borów postanowiłem udać się na swoją znaną miejscówkę w okolicach Kobylej Góry. Jazda z Wrocka trasą S-8 nie zajmuje wiele czasu. Meldujemy się z rana w lesie. Pogoda idealna na jesienną wycieczkę, jest ciepło w powietrzu unosi się lekka mgła, gdzieś słychać nawet śpiew ptaków. Tak więc kosze w garść i naprzód. Na początku bojowy nastrój zaczął nas pomału opuszczać. Prawie zupełny brak grzybów a nieliczne podgrzybki były masakrycznie pogryzione przez ślimaczki (tych zarazów raczej nie brakuje w tym roku w całej Polsce). Postanowiliśmy sprawdzić miejscówkę kozakową, gdzie w zeszłym roku było bardzo dużo kozaków. Na miejscu zaniemówliśmy. Miejscówkę załatwili nam leśnicy-szkodnicy. Młode brzózki i sosenki zostały wycięte. Nie wiem dlaczego wszystkie drzewka zostały ścięte na wysokości około metra. tak czy inaczej na miejsce nie dało się nawet wejść i o kozakach można zapomnieć. Ruszyliśmy więc dalej. Starodrzew sosnowy miejscami dość mocno zarośnięty trawą z dodatkiem jeżyn. Również ze sporą ilością samosiejki świerkowej (bez jeżyn). I tutaj nareszcie zaczęła się odwracać karta. podgrzybki brunatne w ilościach hurtowych i o dziwo mało skonsumowane przez nasze ulubione ślimaczki. Tylko jeśli by ktoś szukał owocników do octu to by się rozczarował. Wszystkie podgrzybki były typowo egzemplarzami suszarkowymi a nie słoiczkowymi, ale jeśli by ktoś chciał grzybków na marynatę to nie brakuje młodych opieniek (nie takich jak na zdjęciu) - nie liczonych do statystyki. Nadeszło południe czyli czas na powrót do "Dziadka" i śniadanie. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się na powrót w podgrzybkową miejscówkę i spacer "do oporu" czyli na ile wystarczy dnia :) Nawet nie trwało długo jak napełniliśmy ponownie naczynia i trzeba było wracać. Krótki październikowy dzień nieubłaganie zbliżał się do końca. Z kronikarskiego obowiązku dodaję iż na zbiór oprócz podgrzybków i opieniek złożyło się kilka maślaków zwyczajnych, trzy młode kozaki szare i jeden rydz :) Serdeczne pozdrowienia dla Admina i Leśnych Ludków.
(10/h) Mój pierwszy w życiu wypad w te rejony. Most kolejowo-pieszy między Solcem a Chociczą pozwala na obchód po obu stronach Warty. Piękne widoki, różnorodne lasy, pola i łąki, lecz w dziedzinie grzybowej dziś mizeria: kanie/sowy, kilka sztuk w trawach, a w lasach nieliczne podgrzybki, w większości dość już stare, ale nie zarobaczone. Całkiem skapciałe zostały w lesie (nie wliczam do raportu), młodych brak. Sytuację ratuje szczaw, zupa już zrobiona:^) Ale jest ciepło, więc mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec sezonu 2017!
(30/h) Ach, co to był za dzień............... Cudowny. Cudowny, bo w pełni poświęcony włóczędze po przepięknych jesiennych lasach, w prawie letniej aurze. Hasło- "Na grzyby" i to na całe przedpołudnie rzucił brat wczoraj - znienacka. Mnie dwa razy powtarzać nie trzeba. Ranek, z podobną temperaturą jak wczorajszy wieczór: +14, do tego cisza za oknem, brak wiatru. Rosa. Marzenie grzyboświrniętych. Lasy wybraliśmy przepastne. Mieszane- średnia i duża sosna poprzetykana wszelakimi zagajnikami, obsadzone brzózkami. Takie bez początku i końca. Można było iść, iść i końca nie było widać. Po drodze- a wyjazd grubo przed 7 rano- mgła nad Nowo- Tomyskimi lasami. Przepiękne nad ziemią i polanami leśnymi białe obłoki wilgoci. Żartowaliśmy sobie z naszego wyjazdu, że to w razie czego będzie cudowna wędrówka po bez grzybnych już lasach. Po drodze parkingi leśne puściutkie. Gdzieś tam w dali widoczne jedno auto. Las- z poranną wilgocią, przepięknie pokolorowany. Liście na ściółce we wszystkich odcieniach brązów i żółci. Na mchu całe tabuny świeżo strąconych przez niedawny huragan igiełek sosnowych. Mocno puszysty, lekko wilgotny, aż miło było stopę postawić. Blaszkowce dopisały. No cóż- troszkę przydługawe powitanie z lasem i na rekonesans. Doniesienia czytałam, i z tego co sama zaobserwowałam podczas ostatniego krótkiego wypadu raczej na wysyp nie ma co liczyć. W wysokim lesie, nie powiem co jakiś czas jakiś tam podgrzybek lekko nadjedzony przez miniaturowego ślimaczka się trafił. Czyli coś tam ludzie na niedzielę zostawili. Później tak już szlaczkiem szliśmy- a to po obrzeżach, a to pod brzózki się zajrzało- a tam - skrzętnie pochowane, lub do liści upodobnione- przepiękne wyrośnięte kureczki - i to w całkiem sporych grupkach się trafiały. Koźlaczek, a to szary, a to w beżu lub pomarańczowy- też w koszu się znajdował. To już nie było grzybobranie, a grzyboszukanie. Naprawdę trzeba się było mocno napatrzeć i na rozglądać, aby coś nożykiem do kosza pozyskać. Maślaków zwyczajnych i pstrych nie powiem- można było nakosić i to sporo- nie zbierałam. Po godzinie pobytu niebo rozświetliło jesienne słoneczko. Zrobiło się po prostu nawet za ciepło. Cudnie las wyglądał w jego promieniach, ale w zbieraniu to niestety nie pomagało. Tak jakoś w lesie czas zupełnie inaczej płynie- wolniej, może pod prąd? Gdyby nie zegarek, to jego rachuba zupełnie by zawiodła. Te upojne chwile, przedeptanych wolniutko 9,5 km i przybywające w koszu całkiem ładne jesienne grzybki- to wszystko odbija się na rozpromienionej radością mojej i brata twarzy. Tak podsumowując- grzybów zdrowych, obranych ponad 4 kg. W tym- liczyłam- a co mi tam- do tylu jeszcze daję radę - razem wyszło mi 130 szt + 0,9 kg pięknych kurek. Koźlaków różnobarwnych- 54 szt, Koźlaków pomarańczowych -10 szt- w tym ogromne i całkiem malutkie, borowiki -2 szt, zielonki- 3 szt, podgrzybka- 61 szt. Na fotce w koszu brakuje podgrzybków- te do foto nie pozowały- zebrałam je w eko torbę. Faktycznie muszę przyznać, że grzyby nie rosną wszędzie. Trzeba znaleźć miejsce, lub je znać. My byliśmy w trzech miejscach i w pierwszym nazbieraliśmy najwięcej. Brat miał podobną do mnie ilość. Wyjeżdżając z lasu mijaliśmy na parkingach mnóstwo samochodów. Ludzie zamiast do marketów zrobili sobie na parkingach spotkania z bliskimi, z dziećmi, z głębokimi wózkami na spacerze też byli młodzi ludzie. Niedzielne przedpołudnie cudowne w doznania, wcale nie skąpe w grzybki, skończyło się. Jest wspomnienie, jest energia i może już ostatni tak piękny leśno-dzień. Będąc w zagajniku- tylko usłyszałam i kątem oka spostrzegłam gnającego na skraju tegoż zagajnika dzika. I to by z leśnych doznań było na tyle. Serdeczności do Wszystkich z Was i każdego z osobna dla Pana Marka oczywiście też z mojej jesiennej niziny :)
(20/h) podgrzybki - większość duża, niewiele młodych, sporadycznie kozaki. Pojawiły się opieńki. Część grzybów mocno namięknięta wodą, trochę obżarte przez ślimaki ale o dziwo bez robaków. Było też parę prawdziwków lecz nie nadawały się do kosza - mocno zarobaczone.
(26/h) Las liściasty. Wypad na czubajki. Jest sporo gwiaździstych, ale przestałem je zbierać kiedy trafiłem na pierwszą sowę... Grzybki jak z atlasu Marka, a nawet ładniejsze! Świeżutkie pulchne i pachnące, o dziwo nie tknięte przez ślimaki. Wziąłem tyle ile zjemy, niech inni też mają.
(30/h) Las Murzynowo - Wiosna grzybów mało przez ok 1,5 godz zebrzałem 2 prawdziwki, ok 20 podgrzybków kilkadziesiąt opieniek i UWAGA jednego Rydza co w tym lesie lesie jest rzadkość ( ok 5 lat temu trafiłem na 2 sztuki prawie w tym samym miejscu ) do tego kilka sów. Tydzień temu grzybów było o wiele więcej. Nie ma małych.
(20/h) Dziwne, ale dopiero teraz, po raz pierwszy byłem na regularnym grzybobraniu, wcześniej coś się zbierało ale to było przy okazji jakichś innych celów, przeważnie turystycznych. Więc tak - lasy wyłącznie sosnowe, przeważnie o mszystym podłożu. Wygląda to na schyłek sezonu. Z ciekawszych jadalnych 95% to podgrzybki brunatne w wieku średnim do podeszłego, tylko kilka sztuk młodych. Dreptało się 4 h i wydreptało się kosz. Poza tym pojedyncze podgrzybki zajączki, maślaki pstre i sporo (niezbierane - za wyjątkiem kilkunastu najmłodszych do eksperymentalnej marynaty) maślaki sitarze, cztery kurki. Z "wynalazków" kosz dopełniły: muchomory czerwieniejące, trochę sarniaka dachówkowatego, muchomora rdzawobrązowego, pojawiały się śliczne młode wodnichy późnojesienne, jedna klejówka różowa i klejek czerwonawy. Cztery słoiki dżemówki marynaty z najmłodszych brunatnych i masa suszu.
(30/h) Na razie kiepsko wysyp póki co się skończył. podgrzybki suche obledzone przez ślimaki niewiele małych, kilka prawdziwków z czego największy cały,, robaczywy". Za to bardzo ładne gąski zielonki ok. 40 szt. Szału nie ma!!!
(20/h) Piękna słoneczna pogoda, o godz. 10 podjęta decyzja - jedziemy do lasu. Dwie osoby (ja i mąż), uzbieraliśmy: 14 prawdziwków, 3 kozaki, 95 zielonek, 10 sów, około 20 dg kurek i około 3,5 kg podgrzybków. podgrzybki "nieciekawe", zielonki super - duże, jędrne, bez robali. Pozdrawiam wszystkich miłośników grzybobrania. ENZET
(35/h) byłem wszystkiego około 1/2 godz i zebrałem około 5-6 kg grzybów >7 duzych borowików piaskowych 15 duzych koźlarzy czerwonych, 12 koźlarzy babka i jeden podgrzybek :) grzyby bardzo dorodne nasączone wodą -cięzkie -teraz mam problemy z suszeniem w piecyku z termoobiegiem-było dużo maślaków, były opienki-ale tych nie zbierałem-chodziło mi o suszenie