szerzej:
podgrzybek 12, kura 32,. Dodatkowo niewliczane 3 grabowe na działce po powrocie z grzybów. Wczoraj było tak fajnie pomimo suszy i braku czasu na drugiej zmianie kosz grzybów - no to pewnie dziś będzie dużo lepiej. Wczorajszy początek 3 szybko znalezione babki, potem 3 pomarańczowe i kolejne 3 borowiki sosnowe przy samej drodze leśnej. Wytężam wzrok a tu za bardzo nic nie widać - dopiero na grzybni pomarańczowych jest jeden maluszek czyli grzybki nie odrastają z dnia na dzień - to na miejscówkę której wczoraj nie odwiedziłem i jest żle 3 świeżo cięte korzenie borowika i 4-ry pomarańczowego i słyszę ludzkie głosy 2 młodych tubylców i 2 panienki z koszami buszują na bardzo fajnym miejscu - co prawda narzekają mocno, ale po pół kosza ma każdy. Na szczęście znajduję 2 pomarańczowe, które opuścili i we wrzosach borowika, którego o mały włos panna nie rozdeptała. Zmiana planu w brzozy i chaszcze, które ratują mi dzień. Susza wszystko na maksa wypalone, a tam powolutku grabowe, potem kilka stanowisko pomarańczowych pojedyncze borowiki i kilka małych stanowisk kurki. Potem jeszcze w lasku sosnowym 4-ry grupki po 3 podgrzybki i na brzegu lasu w omszonych dołkach 2 borowiki i widząc, że możliwości się skończyły wracam na chatę, ale jednak zjeżdżam na doły a miejscówka od tyłu dołów nie jest za bardzo znana a wczoraj na niej super poszło, dziś przeszukałem przekląłem i do samochodu, a tu piękniś w miejscu gdzie już ze 3 lata ich nie było to jeszcze w krzaczorki jakieś 10 metrów dalej i są bliżniaki i to by było prawie wszystko, bo w lesie tam gdzie wczoraj spotkałem młodego liska dziś biegały 2, ale potrąciłem gałązkę i tyle ich widziałem. W dzisiejszych relacjach ktoś pisze, że na parkingu stało ze 20 samochodów i wszyscy wychodzili z pełnymi koszami. Ja w chili obecnej przy istniejącej suszy oceniam, że z całego lasu da się dziennie wynieś 3 - 5 koszy czyli 3 do 5 osób po jednym koszu. Dwa lata temu w czasie jesiennego wysypu w lesie bywało jednocześnie do 30 osób dla wszystkich starczało a najlepsi wynosili po 4-ry kosze borowika Widać, że obecnie grzyby chętnie by rosły, ale konieczne są kilkudniowe opady.
szerzej:
aparatu i nie było czym robić zdjęć. A w lesie sytuacja rozwijała się pięknie. Idąc drogą na skraju lasu po 3 - 4 grzyby a to pomarańczowe, borowiki po 2 -3 oraz podgrzybki i maślaczki. Przeszedłem 30 m w głąb lasu na miejsca kurkowe, a tam wszystkie kurkowiska wyczyszczone - ktoś z rana wyciął kurki a nie chciało mu się przejść drogą. Potem jeszcze parę fajnych miejscówek - wszędzie gdzie było choć trochę wilgoci coś rosło. Aż tu coś czmychnęło w krzaki - wypatruję i widzę młodego liska jak się schował i wielkimi oczami przygląda się na mnie, idealnie ustawiony do fotki - tylko czym. Popatrzyłem na niego i powolutku odszedłem. Popatrzyłem na zegarek i biegiem do samochodu, bo w domu może być zadymka, ale jadąc koło dołów kończących las zaryzykowałem i zajechałem na doły od tyłu /przód całkowicie wypalony przez słońce. Zawsze jest tan trochę wilgoci - dużo mchów, kilka wrzosów trochę brzózek, trochę młodych sosen i wszelkiego rodzaju krzaczory i super trafienie w 15 minut 16 borowików. Ilości grzybów podałem po umyciu i sprawdzeniu, że wszystkie są zdrowiutkie. O dziwo w dniu dzisiejszym bardzo mało robaczywych, tylko 9 borowików i 2 podgrzybki zostało w lesie, dodatkowo 7 borowików miało amputowane nogi. Biorąc pod uwagę suszę jaka panuje, porę zbierania jestem bardzo zadowolony, a po powrocie do domu też wszystko było o. k. Szkoda, że nie miałem telefonu bo wydłużyłbym pobyt w lesie do wieczora, a tak byłem dokładnie 1.5 h
szerzej:
W lesie byłem o 5.40 a wyjechałem o 14.40 przy czym 2 razy po godzinie robiłem przerwy na kawkę, czyszczenie i przeglądanie grzybów czy aby wszystkie się nadają. Z samego rana las mnie zaskoczył, ani kropli rosy i myślałem, że nici z całej wyprawy, a jak raz zaczynałem od najwyżej położonej części lasu z wieloma polanami najbardziej narażonej na przesychanie, a miło byłem zaskoczony bo okazał się najlepszym ze wszystkich dziś przeglądanych. Najgorzej było na miejscówce najniżej położonej brzoza, sosna, dąb gdzie w ubiegłym roku podczas suszy uratowałem swój cały sezon znoszą potężne ilości grzybów, gdy w innych miejscach była bida. W lesie spotkałem tylko 3 zbierające osoby. Miejscówka na czerwone i borowiki wypalona słońcem i gałęziami po podcinaniu młodnika. Najlepsza miejscówka kurkowa oczyszczona do gołej ziemi, miejsca borowika sosnowego w jagodzinach powysychały /choć Leo dawał sygnał, że jagodzina trochę trzyma wilgoć/. Potem przejazd na Mariankę. Młodniak w którym rośnie dużo rydza dał trochę maślaka, byłoby sporo więcej ale pozbierałem tylko z brzegu, bo nie lubię na klęczkach łazić między choinkami i jeszcze igliwie wybierać zza kołnierza. Tu z kolei w najniższej części lasu trochę borowika kozaka czerwonego i pomarańczowego, wszystkie podgrzybki i inne kozaczki, a najlepsze miejscówki w jagodzinach wypalone przez słońce i nic nie rośnie. Ogólnie przy tak ekstremalnych warunkach jestem bardzo zadowolony i nareszcie piękny przebieg na moje oko ponad 25 km