szerzej:
Poza sposobem szukania grzybów podanym gdzieś tu przez admina, żeby czasem zamiast chodzić, stanąć i rozglądać się po okolicy, odkryłem nowy - na obecne warunki: stanąć i rozglądać się w poszukiwaniu białego grzyba (widać z daleka), jeśli się znajdzie, jest spora szansa, że to spleśniały podgrzybek, w okolicach którego mogą być zdrowe :).
szerzej:
Do statystyk biorę godzinę, bo tyle było mniej więcej samego zbierania/szukania, mimo że w lesie byłem ok. 2,5 h... Z moją towarzyszką (która również nie zna miejsca) po ok. pół godziny zgubiliśmy się. Kolejne pół godziny to szukanie się - telefony, lokalizowania na mapach Google, co skończyło się bez sukcesu wyczerpaniem baterii w moim telefonie (mimo że był naładowany na 80% na początku). Więc zostałem w środku nieznanego lasu bez łączności ze światem i nawigacji. Trochę pokręciłem się za grzybami, a potem już najważniejsze było trafić do samochodu (przed utratą łączności umówiliśmy się, że spotykamy się o 15.30 przy nim). Okazało się to nie tak łatwe (dodam, że nie jestem bardzo dobry w orientacji w terenie bez GPS, a do tego było pełne zachmurzenie, co uniemożliwiało zlokalizowanie słońca). Po godzinie szukania, a potem już błądzenia po chaszczach, głębokich jarach (ach ta Wysoczyzna Elbląska...), odbijaniu się od ogrodzeń wreszcie trafiłem na jakąś leśną drogę, która doprowadziła mnie już do tej drogi właściwej, ale niepokój już się pojawił, bo nadciągał zmierzch... Ostatecznie spóźniłem się ponad 10 min., a towarzyszka już zastanawiała się nad wzywaniem policji. Wnioski na przyszłość: 1. wymienić baterię (czasem spada nagle z 40% do zera) albo telefon, 2. na wszelki wypadek zawsze lepiej mieć powerbank, 3. jak się chodzi z kimś, lepiej trzymać się na zasięg głosu.
szerzej:
Jako ciekawostkę - opowiastkę dodam, że w pewnym momencie musiałem zawiązać but i wbiłem nożyk do grzybów w glebę, a potem oczywiście o nim zapomniałem. Zauważyłem jego brak po kilkudziesięciu metrach, więc zacząłem się cofać, może nie po śladach, ale mniej więcej starałem się. I zanim znalazłem nożyk (na szczęście się udało, a zapadał już zmierzch), to znalazłem kolejne chyba 4-5 podgrzybków, które wcześniej ominąłem. Więc faktycznie było ich dużo, a przy tym miałem szczęście, że chyba nikt tu nie był od dobrych kilku-kilkunastu dni, co ostatnio raczej mi się nie zdarzało.