szerzej:
podgrzybków, świeżutkich, czarniutkich braki wielkie w lesie, to trzeba było jakiś plan awaryjny wymyślić. I tak ostatnimi dniami ganiam po zagajnikach za rydzami i maślakami. Są i Rydze piękne wyrośnięte i co najważniejsze, co niektóre zdrowe. Te z farszem w lasku zostawione. Pojawiają się także młodziutkie maślaki- te z kolei zdrowiutkie jak Rydze. I przy tej okazji takich zbiorów niezbędna dogłębna gimnastyka. Rydze bowiem sobie bardzo upodobały rosnąć pod opuszczonymi do podłoża sosen spódnicami. Trzeba kukać i za kukiwać. Chociaż przyznać muszę szczerze, że i na otwartym terenie potrafią ni z gruszki ni z pietruszki wyrosnąć. Niektóre widoczna z daleka jak na dłoni, inne szczelnie okryte trawami. Dzisiaj w lesie sporo ich niestety zostało. Jednak co najbardziej mnie od dłuższego już czasu wzrusza, to te wcześniej wspomniane muchomory czerwone. Las mini usiany. Rosną i w pojedynkę i też w wielkich grupach. Potężne kapelusze na solidnych nogach. One mi wyrównują podczas w lesie pobytu niedosyt w zbieraniu rurkowców. Dzisiaj to się na nie dopiero napatrzyłam. Piękne i dostojne- cuda nad cudami- mogę dla samego ich widoku przedzierać się przez chaszcze, moknąć i doznawać wszelkich innych niewygód. W czwartek- niestety- w tym sezonie pierwszy i oby ostatni- do domu ze mną przyjechał kleszcz, w rękę już wczepiony. Mam zajęcie- miejsce obserwować. Spacery po lasach grzybniętych czy też może mniej troszkę stanowią i tak rewelację. I powietrze cudne, zagrzybione w lesie, czasami parę kropelek zabłąkanego ni to opadu spadnie i zadziwi: skąd te krople- chmurek przecież prawie nie ma. Mam wreszcie o tej pięknej jesiennej porze czas na las - dla samego lasu. A grzybki- to 4 Rydze- w tym trzy wielkie, oraz maślaczki w ilości 20 sztuk. Mnie i tak ten wynik bardzo cieszy. W domciu co dzień pachną jednak grzyby. Serdecznie Was Wszystkich z mych pozdrawiam nizin :)
szerzej:
W lesie miałam cudowne spotkania z cudownymi ludźmi. Po raz pierwszy udało mi się poznać kogoś, kto sadził "mój" las. Dowiedziałam się, że w 1963 i że wcześniej były to pola uprawne, a za nimi wielkie gospodarstwo. Niesamowite. A potem obdarowałam swoimi grzybami ze "swojego" lasu napotkanego pana, przemiłego, który na widok moich gołąbków zakrzyknął, że "cudowne", a nie - jak reagują ludzie zazwyczaj - żebym wyrzuciła te "muchomory". Muchomory czerwieniejące też napotkałam, całe stado. Trochę jeszcze boję się je zbierać. Uprzejmie więc proszę o podpowiedź, czy to czerwieniejące, czy też nie.
szerzej:
Wnioski wysnute na podstawie owocowania innych grzybów. Pojawia się młoda maślanka, nieliczne gołąbki. Po wszystkich zebranych grzybach (poza szmaciakiem) widać, że długo stały w lesie. Kanie - w stanie agonalnym, bardzo dużo młodych muchomorów (ale czerwonych, a nie czerwieniejących, a więc mamy już leśną jesień).