szerzej:
Padający od rana deszcz oraz porządkowanie bałaganu po wczorajszym wieczornym przyjeździe spowodowało, że do lasu mogliśmy pojechać dopiero około 14. Wczorajsza rozmowa z miejscowymi grzybiarzami niestety nie napawała nas optymizmem. Twierdzili, że ogólnie grzybów brak. Są jedynie kanie, kurki i trafiają się rydze. Cóż nie pozostało nam nic innego niż sprawdzić te pesymistyczne informacje w terenie. Jazda ze Złocieńca trwa kilka minut, widzimy kilka samochodów zaparkowanych przy szosie. Spotykamy kilka osób wracających z lasu. Mieli powiedzmy zakryte dna w koszykach ale to byli przyjezdni. Krótka wymiana uprzejmości, zakładamy sztormiaki na grzbiet, wiaderka w ręce i ruszamy. Nie trwa długo jak trafiam pierwszego boletusa a moja Lepsza Połowa "trafia" w tym czasie z 10 rydzy i dwie wyrośnięte kanie. Idziemy dalej wgłąb lasu nasypem nie ukończonej (na szczęście) autostrady Berlin-Królewiec. Znajduję jedyną zielonkę po krótkim czasie pojawiają się pierwsze podgrzybki. Ciekawostką jest to, że są jak wspomniałem "w różnym wieku" Od leciwych które musimy pozstawiać w lesie do młodzieży, która dopiero co wychala łby ze ściółki. Ponadto nie spotykamy w ogóle osobników zasiedlonych. Ale żeby nie było za dobrze pod tym względem to ślimaczki nie żałowały sobie. Niektóre owocniki są tak pogryzione, że muszą zostać w lesie. Nie mamy za wiele czasu dlatego bardziej przechodzimy niż dokładnie sprawdzamy nasze miejscówki. Jednak miejscami trzeba zostać na dłużej. Choćby w modrzewiach gdzie znajdujemy dużo maślaków złotych ale również jest tam sporo podgrzybków. Czas biegnie nieubłaganie i musimy wracać. Idziemy granicą starodrzewiu sosnowego z samosiejką świerkową i znacznie młodszego lasu brzozowo-sosnowego również z domieszką świerku. Znajdujemy jeszcze trzy prawdziwe a zbiór uzupełnia kilka kozaków - dwa czerwone i z dziesięć brązowych. Trzeba odnotawać kompletny brak kurek pomimo, że przechodziliśmy przez miejsca gdzie w innych latach było ich bardzo dużo a tymczasem nie znaleźliśmy ani jednej. Ale jak to się mówi nic to. Znajdziemy i kurki. A dzisiejszy w końcu tylko krótki wypad do lasu pozwala na optymistyczne spojrzenie w naszą grzybiarską przyszłość.
PS.
Jeszcze informacja formalna. Drzeńsko leżało kiedyś w gminie Ostrowice, która przestała istnieć i została podzielona pomiędzy gminy Złocieniec i Drawsko Pomorskie.
szerzej:
- za zaśmiecenie lasów odpowiada głównie grzybiarska hołota,
- ale robotnicy leśni też mają duży niechlubny wkład,
- każdy chyba natyka się na plastikowe opakowania po chemicznych środkach ochrony drzew porzucone w młodnikach tam, gdzie się
skończyły,
- napotykamy się na plastikowe kanistry po paliwie do pił motorowych porzucone przez drwali w najbliższym rowie ppoż.,
- po każdym przerzedzeniu młodników znajdujesz tam puszki i pet-y!,
- po każdym wyrębie, w miejscu biwakowania ekipy pozostaje sterta butelek, pet-ów i puszek. I to jest najbardziej oburzające! Bo odbiera
ich stamtąd ich szef, właściciel prywatnej firmy. Ba, ich robota odbierana jest przez pracownika lasów!
Jest pozytyw: nie ma już śmieci typu sprzęt agd czy gruz budowlany. To dzięki temu, że w każdej mieścinie mamy punkt odbioru i utylizacji odpadów, ale i dlatego, że monitoring przestraszył śmieciarzy. To jednak nie rozwiązuje problemu drobnych śmieci w głębi lasów. Dla mnie, estety, każda wyprawa do lasu to nadal mieszane przeżycie.
szerzej:
Najważniejsze, że był półtoragodzinny spacer.
Od razu lepiej się człowiek czuje 😜
szerzej:
Poszedłem późno i znaleźć choćby kawałek nie spenetrowanego lasu było nie sposób. Ale kto późno wstaje, temu... Muszek znowu pełno. Wystarczył jeden niemal sierpniowy dzień, a wokół, szczególnie muchomorów, krążą ich, gdzie nie gdzie, roje.