szerzej:
Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, czy przyjechać do Celiny to mówię... Naprawdę warto:- D
szerzej:
A planowałem wyjazd z moją piękną połową na wycieczkę do Jeleśni, niestety pogoda nawaliła i w efekcie pojechałem sam w stronę przeciwpołożną. Wybrałem ten sam rejon, który przelecieliśmy "po łebkach" tydzień temu z rodziną. I słusznie, bo ledwo wszedłem do rowu (główne zdjęcie) prowadzącego do bukowej miejscówki, zacząłem znajdować prawdziwki i maślaki, w większości robaczywe 😕 Za to śmieci obrodziły, to jest masakra, nazbierałem 3 torby, ale na widok kilku prawdziwych wysypisk po prostu opadły mi ręce. I tak powoli doszedłem do buków, gdzie przywitał mnie beżowy i zdrowy młokos. Aha, zapaliła się czerwona lampka i włączył tryb powolnego szurania zintegrowanego z intensywnym wgapianiem. To dało konkretne efekty, wyszperałem trochę prawdziwków, z czego nawet kilka zdrowych. Potem podjechałem na drugą stronę lasu, ale tam oprócz śmieci i borówek tylko kilka podgrzybków. Dobre i to. Następnym razem będę już tylko spacerował. Pozdrawiam i do zobaczenia w poniedziałek.
szerzej:
Po trzech godzinach chodzenia powiedziałem bukom do zobaczenia w następnym sezonie i skierowałem się w stronę auta, a las jakby chciał mnie zatrzymać, i co rusz stawiał mi na drodze ceglasie, a nawet dorodne szlachetne😊. Borowików było więcej niż te 6 zabranych do domu, ale teraz są niemiłosiernie robaczywe, o dziwo te ostatnie znalezione już prawie po zmroku były całkowicie zdrowe. Zrobiło się już ciemno i deszcz padał coraz mocniej, noc nadchodziła nieubłaganie, podobnie jak koniec sezonu. Teraz już tylko amatorzy uszaków i zimówek, ewentualnie pojedyncze ostatnie grzybki. Ja też pewnie kilka razy wyskoczę pochodzić za zimówkami, pierwsze czarki rosną już w grudniu/styczniu, a smardzówki czeskie od początku marca, także przerwa nie będzie długa😊. Do zobaczenia niebawem😊
szerzej:
Pewnie wielu się zdenerwuję ale napiszę to. Zimowa trójca zaliczona 😀 Fajnie jest szurać w bukowym lesie i znajdować prawdziwki ale fajnie też poszukać czegoś nowego. Dzisiaj postanowiłem sprawdzić swoje pieńki boczniakowo- zimówkowe. Wymagało to wyprawy w taką mniej ciekawą część lasu. Na początku znalazłem "czarci krąg" z jasnych grzybów, których nie znam. Niedaleko była pierwsza kłoda na której spodziewałem się boczniaków. I były ale na razie za małe aby je pozyskać. Poszedłem szukać dalej. Jak przechodziłem koło " oka Saurona" (dla niewtajemniczonych to takie drzewo z otworem w środku) zaczęły się wydzierać jakieś ptaszyska. Nie wiem czy ostrzegały mnie czy kogoś innego. W każdym bądź razie nie powstrzymało to mnie przed wejściem do ponurej krainy połamanych drzew, butwiejących pni i gnijących liści. I tam na omszałym pieńku dostrzegłem pierwsze tej jesieni zimówki. Bardzo się ucieszyłem bo to smaczne i zdrowe grzyby. Niedaleko rosły uszaki bzowe. Zimowe trio zaliczone. W drodze powrotnej wstąpiłem do bardziej przyjemnej części lasu gdzie spotkałem zieleniatki i dwa koźlarze. Te pierwsze nawet licznie występujące ale przeważnie robaczywe. Do usłyszenia 🙂
szerzej:
Powiedzialy: młody człowieku, cieszymy się że ktoś przyszedl na nasze setne urodziny, więc zostawiłem jubilatki w lesie. Do torby poszlo 8 kani troszkę młodszych choc i tak zmęczonych dlugim zyciem, jedna gigapieczarka i pół podgrzybka. Plus malutki gołąbek fioletowy. A że na stare lata nie za dobrze widzę to wziąłem dwie pary mlodych oczu. W nagrodę zajechalismy jeszcze do Rud pojeździć drezyna i znowu chwilka w lesie i jeden sitarz. Obolały i zmęczony melduje że grzyby nic nie wiedzą o końcu sezonu i dalej sobie rosną.
szerzej:
Generalnie poszedłem sobie poszurać, bo w domu mi nie wolno, i obmyśleć plan działania na poniedziałek 11-11. Dzwoniłem do "Celiny", i uzyskałem zapewnienie że będziemy tam bardzo mile widziani. Osoby samotne, duety, tria, w dowolnej konfiguracji jak kto woli. Dyskrecja zapewniona. Obiadu starczy dla wszystkich. Ja postaram się tam być ok. 11,00. Więcej info w części "tajne/poufne".
szerzej:
A wiec kontynuujac od tej zwierzynki wracajac do autka droge przeskoczyla mi mala sarenka. Cos mnie tknelo ciekawy skad ja niesie spojrzalem w strone z ktorej wyskoczyla i zobaczylem drzewko a na nim o dziwo novebrusowe jabluszka. Pomyslalem w sumie w wiadereczku miejsca jest podejde zerwe sprobuje czy dobre. Okazalo sie ze sa przepyszne a na jednym drzewie sie nie konczy bo za nim rosnie jeszcze kilkanascie. Tym sposobem zaczalem zrywac dokad dosiegnalem i po chwili i wiadereczko i reklamowka byla pelna a jabluszek jeszcze tyle do zabrania. Zdjalem polarek zawiazalem i nazbieralem jeszcze i do niego. Droga powrotna do auta byla istnym spacerem farmera ale dalem rade 💪💪. Z czesci jabluszek zrobie ciacho czesc zostanie do jedzenia a reszte uszusze i zaleje jakimis procentami i bedzie pyszna jablkoweczka ☺🤩. Tak wiec jak widzicie las potafi zaskoczyc i obdarowac swoimi dobrociami noe tylko w postaci grzybkow ☺☺. Pozdrawiam wszystkich zakreconych😘🤗.
szerzej:
Po relacji Szprychy nie mogłem utrzymać swojej osoby w ryzach i wyrwałem się wcześniej z pracy, żeby zaliczyć chociaż te marne dwie godziny na szuraniu. Ze względu na ograniczenia czasowe pojechałem tam, gdzie blisko i przewidywalnie. Teraz, gdy nie ma ludzi w lesie, to nawet jest miło i ekscytująco, bo pojawiają się grzyby w różnym wieku, czyli nikt nie szura oprócz paru wtajemniczonych. Jestem bardzo zadowolony, bo grzyby są nadal, a pogoda też się udała. Główne zdjęcie ma za zadanie szokować listopadówych niedowiarków.
szerzej:
Jest propozycja aby spotkać się w szerokim gronie w dn. 11 11 2019 np. "U Celiny" w Piłce lub w innym miejscu, jeżeli ktoś ma ciekawy pomysł. Nic zobowiązującego. Osobiście mnie się tam podoba ze względu na śląski klimat i pyszną roladę z modrą kapustą i kluskami śląskimi. Zapraszam - y.
szerzej:
A las był różny. Pierwszy ulubiony zagajnik bukowy mokry bardzo z wielką ilością liści, zatem znów było szuranie. I tyle. Grzybów zero.
Zmiana kierunku, drzewa rzadziej rozstrzelone, sosny, trochę buka i dębów, to i mniej liści, więcej jagodzin, mniej mokro.
Tam, ku mej radości 2 duże Prawdziwki i mimo, że mocno dorosłe, to poza 1 nóżką, zdrowe.
Potem trochę jazdy rowerem... w sumie to nie lubię na grzyby rowerem, bo zawsze mam stres czy go potem znajdę, a i przejechać gdzieniegdzie ciężko. Na każdej leśnej krzyżówce dylemat, w którą stronę dalej. Stop i wracanie się pieszo po zauważone kątem oka podczas jazdy podgrzybki.
Jazda, spacer i tak na zmianę. Kilka razy widziałam stadka albo pojedyncze sarenki.
A potem był las, w którym poczułam się jakby dopiero jesień stała u progu, liści prawie wcale, zieloniutkie piękne leśne morze pokryte falami mchu.
Nawet nie zajrzałam tam za grzybami, tylko stałam i się gapiłam. Na koniec drugi zagajnik bukowy, który poza przyjemnością odwiedzenia go, nie miał dla mnie ani jednego grzybka. Prawdziwki pozostałe (6) znalezione w rowach a część na suchej polanie.
Kilka zdrowych podgrzybków, 1 podstarzały kozak i 2 maślaki.
szerzej:
Chciałabym się przywitać i pozdrowić wszystkich kochających las
szerzej:
Zachęcona efektami poprzedniego spaceru, wczoraj po 15 pojechałam z sąsiadką mniej więcej w to samo miejsce...
Szurałyśmy po liściach ok. 2 godziny, a wypatrzyłam zaledwie 1 małego ceglasia i 3 podgrzybki z czego 2 nadgryzione. Sąsiadka 5 młodych, ślicznych zamszowych. Wychodziłyśmy jak zmierzchało. Efekty zwalam oczywiście na kurzą ślepotę:-)
Wracałam ze spuszczoną głową powoli...
W domu usłyszałam, że trzeba być nieźle szurniętym, żeby po ćmoku łazić po lesie. No cóż...
Zważywszy, że 2 dwie godziny faktycznie szurałam w liściach, pokornie przyznałam rację uśmiechając się pod nosem... bo...
jutro znów sobie poszuram... nie żeby mus coś znaleźć, ale to szuranie fajnie jest:-))
A wrzucam zdjęcie, które cyknęłam w połowie spaceru, gnając na skraj lasu, żeby sobie popatrzeć i złapać ostatnie wczorajsze
promienie słońca.
A pozachwycam się bazyliowymi cudami. A co.
Pozdrawiam.