szerzej:
Wczoraj to była taka wyprawa ze znajomymi w nasze miejsca, gdzie w ubiegłym roku 27 2018 przywiozłam pełen kosz pięknych podgrzybków. Wcześniej jeszcze były tam obfitsze grzybobrania. Każdziutki grzybek- wzorcowy- gruba noga i pięknie wybarwiony kapelusz brązowy. Wczoraj natomiast całą ekipą, w piękną jesienną pogodę chcieliśmy sprawdzić co z grzybkami- rosną, trwają, czy też może puściuteńkie lasy. Nie, żeby nic nie było. Sama napotkałam ok 20-30 podgrzybków, ale stan ich nieciekawy- ujmując oględnie. Aż takiej biedy u nas nie było, żeby po to co zostało w lesie się schylać. Spacer natomiast był przeuroczy. Piękna słoneczna pogoda, choć z rana przeraźliwie zimno. Poodwiedzaliśmy wszystkie nasze miejscówki, i wszędzie prawie tak samo. Choć i takie miejsca były, które ziały grzybowymi pustkami. Dzisiaj natomiast pogoda jak dla mnie idealna. Co prawda słoneczka brakowało na niebie, ale za to cieplutko i bezwietrznie. Wiem gdzie one w lesie się podziewają, ale zawsze mogą znienacka zmieniać swą lokalizację. Na ten teren mam swój sposób. Obchodzę las etapami. Dzisiaj z powodu braku czasu etapy na etapiki zmienić ja musiałam. Najpierw mała górka igliwiem i szyszkami cała spowita. Tutaj znajdowałam malutkie i wyrośnięte grubaski. Były, ale się zmyły- nie urosły. Rekompensatą za tą stratę był skrzętnie zagrzebany w igliwiu, zupełnie niewidoczny- górka go zdradziła- poskręcany jak jakiś reumatyk dorodny borowik. Nawet foto wyszło słabo, tak był zagrzebany. Następnie - były, a jakże po jednym, a to pod listkiem, nawet po dwa się czasem trafiły- dorodne wyrośnięte podgrzybki. Że dość dorodne były to osobniki- świadczy tylko o jednym- a mianowicie- przychodzi ten moment, gdzie one wzrastać na nowo przestają. Las- cichuteńki, przyjazny, pod stopami mokre podłoże, świecące deszczem jeszcze kolorowe liście, powietrze chłodnawe, choć już dziś nie tak zimne- sama przyjemność w jego znaleźć się ramionach i pobyć sam na sam choćby tę godzinkę...………….. Grzybki trafiały się od pięknych grubo nożnych okazów, po te i na nieco skromniejszej nóżce. Wszystkie piękne- jeszcze można po nie się skłonić, zebrać i oko nimi nacieszyć- takie myślę grzybowe ostatki. Spacer i ten sobotni jak i ten dzisiejszy przepiękny, jeden bez, a drugi z grzybem. I tak się nimi jeszcze mogłam nacieszyć, i za to mym dziękuję lasom...……… Z nizinnych rejonów wszystkich serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)
szerzej:
Ostatnie dni tej takiej z sercem jesieni, gdzie, jeszcze i listko gdzie nie gdzie na drzewie, a pod stopami dywan z jeszcze kolorowych liści się mieni. Dzisiaj dzień jak na jesień przystało- ranek ciepławy, bo na + 10 stopni, a to chmury, a to jakaś delikatna na niebie przecinka, i coś tam jaśniej majaczy- słonko, czy nie słonko? Było nie było i dzisiaj też lasy. Cudów się nie spodziewałam- wiadomo wszystko przetrzebione, po przymrozkach takie jakieś przymulone. Grzybki jakby przystopowały, albo już na prawdę ochotę pochować i ułożyć do zimowego snu się miały. Początek taki sobie. Tu brak, tam też nie ma niczego. I zastanowienie- będą czy też nie, a jeśli to gdzie? Pochodziłam, popatrzyłam- jest pierwszy czarny - całkiem przystojny- czarny łebek. Za kawałek w mchu się do podłoża tuli drugi...……….. i tak szło. Bywały też w duecie. Lasy przemierzone w spokoju i ciszy. Żadnej dwunożnej konkurencji, ptaszki wzięły wolne- albo już do snu się poukładały, nawet dzięcioły dzisiaj miały wychodne. W pewnej chwili- prawie zeza bym dostała- na środeczku czapki daszka na delikatnej niteczce kołysze się w rytm mych kroków- zawieszone podwójne igliwie. Tak sobie do przodu podążałam, a ono od prawej do lewej, a czasami w przód i w tył. Miałam już nieraz podobne przygody z pająkami, ale igiełki igliwia- wyglądały jak piękne wahadełko. W pewnej chwili sama z siebie śmiać się zaczęłam; myślę sobie: czy ja kiedyś dorosnę? Mach ucięłam delikatną niteczkę- igliwie tam gdzie jego miejsce wylądowało. I tak idąc i do przodu, a i szlaczkiem dozbierałam moich dzisiejszych podgrzybków. Muszę przyznać, że dobre czasy się skończyły- w niektórych nóżkach zagościł robaczek. Dwa całkiem zeżarte piękne kapelusze. W pewnej chwili- patrzę- jest- i dzisiaj spotkany- nieco mniej okazalszy niż te z wczoraj- ale Pan Borowik, we własnej osobie. Jeden grzybek, a jak cieszy...….. Jeśli o podgrzybki zaś chodzi, to te na grubych nóżkach zamszaki co w igliwiu sobie moszczą gniazdka- tak były w tym igliwiu zagrzebane, że wystawały im najczęściej jedynie czubki pięknych brązowych kapeluszy. Było pięknie, jeszcze grzybnie, oby tak to dalej było. Serdecznie wszystkich portalowców z jesiennych, sennych pozdrawiam ja nizin :)