szerzej:
No i to chwilowo koniec grzybobrania, bo przecież spacer miał być priorytetem 😟 Taaa... Spacer na prawdę super, rodzina zadowolona, ja też. W drodze powrotnej przeszukaliśmy bardzo pobieżnie tą samą miejscówkę, kolejne prawdziwki, podgrzybki i dwa maślaki pstre. Wnusia odniosła swój pierwszy leśny sukces, ale to w dopisku. Trudno było znaleźć zdrowego prawdziwka, większość zeżarta masakrycznie.
szerzej:
Dzisiaj nastąpiło pożegnanie lasów przyrowskich. Padło na las iglasty bo jakoś lubię w tym okresie chodzić do tego lasu. Jak się szykowałem to rodzice pukali się w czoło. W tygodniu były solidne przymrozki - podobno zeszło do minus osiem. Ale pojechałem bo co tam w domu będę siedział. W lesie już od początku widać było zniszczenia jakie poczyniły te przymrozki. Pierwsze dwa podgrzybki nie nadawały się nawet do zerwania. Ale za chwilę wielkie zaskoczenie i ogromną radość - znalazłem prawdziwka. Chociaż miał miękką nogę to poszedł w całości do koszyka, żebym mógł się w domu pochwalić. Później znalazłem kurki i pierwsze podgrzybki, które nadawały się do wzięcia. W lesie sporo grzybów robaczywych i przemrożonych. Głównie maślaki zwyczajne, sitarze i podgrzybki. Pod koniec grzybobrania na polance znalazłem 3 kanie kończące swój żywot. Przykry widok. Ale co zrobić. Taki mamy klimat 😉 Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Po odrobieniu planowanych robót budowlanych w garażu spakowałem się i podrzuciwszy po drodze żonę do M1 (każdy ma swój sposób na odreagowanie ciężkiego tygodnia) zameldowałem się w lesie o 11:40. Ładną pogodę szlag trafił, ale co mi tam, grzyboświr nie musi przecież przejmować się drobiazgami. Od razu wpadłem na parę prawdziwków, rosły na obrzeżu lasu i ledwo wystawiły łebki z liści i ziemi. Potem trafiłem fajnego czerwonego kozaka i skupiwszy się na nim, usłyszałem jakąś gadkę. Obróciłem się i zobaczyłem piękną leśną rusałkę, coś powiedziała do mnie, ale złośliwy wiatr świsnął mi w ucho i nic nie zrozumiałem. Powiedziałem więc grzecznie "dzień dobry", rusałka odpowiedziała mi tym samym i poszliśmy każde w swoją stronę. Pokręciłem się trochę i wróciłem do parkingu, żeby przejść trasę drugi raz. To oficjalna wersja, tak naprawdę chciałem mądrzej zagadać do rusałki, ale dała już dyla swoim czerwonym autem. Szkoda, mogło być tak pięknie... Za to znalazłem kolejnego ukrytego w ziemi prawdziwka, którego nie zobaczyłbym, gdyby go nie kopnęła rusałka, oczywiście przez nieuwagę. Tak sobie spacerowałem bez ciśnienia, czasem trafiając ceglasie i inne grzybki. W pewnym momencie wypłoszyłem spod zwalonego drzewa zajączka, bez pośpiechu odkicał za pagórek, mieląc pod wąsem taki tekst: " Co on sobie nie myśli, durny grzyboświr z zarośniętą gębą, listopad jest, to ma w domu w laciach siedzieć, a nie ganiać w deszczu po lesie". Zrobiło mi się głupio, bo w sumie miał rację... Ale już po chwili parę podgrzybków poprawiło mi humor, potem parę małych ceglasi, pojedyncze prawdziwki i tak dalej. Chodziłem sobie bardziej po skrajach lasu i na nos. Na przykład mając do wyboru prosto i w prawo, zdecydowałem po krótkim wahaniu, że kilkadziesiąt metrów w prawo, a potem wrócę. Las w tym miejscu suchy jak pieprz, zero nadziei, a tu po 10 krokach sterczy z tej suchości całkiem fajny prawdziwek. Taki dumny, że pomimo wszystko wyrósł, odniosłem nawet wrażenie, że jakiś taki falliczny i że ma do mnie pretensje, że to ja go znalazłem. Wyraźnie słyszałem, jak nadawał spod kapelusza:" Taki pech, ten durny grzyboświr z zarośniętą gębą przylazł i mnie zabrał, zamiast siedzieć na tyłku przed telewizorem. A taką miałem nadzieję, że mnie zabierze ta piękna rusałka i wywiezie swoją czerwoną bryką.." No cóż, młodszy, piękniejszy i mądrzejszy już nie będę, pakuj się do kosza i nie marudź, bo tu w lesie uschniesz i zgnijesz, tak mu dogadałem. A tymczasem deszczyk się odważył na dobre padać i chłodno trochę, naciągnąłem komin na uszy i trzeci raz przeszukałem miejsce spotkania z rusałką, znajdując kolejne podziemne prawdziwki. Ciekawe, że w większości były pozakręcane i rosnące w bok, pod skosem, a w dolnej części nóg prawie bez wyjątku miały robaki. Chyba zimno wstrzymało te robaki, bo kapelusze były zdrowe, a także wzrost grzybów, bo siedziały pod ziemią i dopiero teraz zaczęły nieśmiało wyłazić. Końcówkę grzybobrania zrobiłem po drugiej stronie drogi, tam zawsze są prawdziwki i ostatnio boczniaki na martwym buku. Dopakowałem koszy do pełna boczniakami i jeszcze w ostatniej chwili przy postępującej szarości znalazłem 3 spore prawdziwki, tylko dzięki temu, że błyszczały zmoczone deszczem. Z pobliskich krzaków wyskoczyła sarna i odbiegając marudziła pod nosem:" To musi być ten durny grzyboświr, o którym mi SMS-ował zając. Cały zielony, zarośnięta gęba, łazi jak głupi w deszczu po lesie, zamiast siedzieć w ciepłych laciach przed telewizorem. Lepiej się ewakuować". I tak to dowiedziałem się prawdy o sobie, a przecież żona mi to mówi za każdym razem, kiedy jadę do lasu w brzydką pogodę.. Tylko tej rusałki mi szkoda. A może to była Szprycha, ona ostatnio do lasu trafia spontanicznie bez koszyka i w zamszowych kozaczkach, a rusałka była jakoś tak właśnie nie po leśnemu ubrana i grzybki miała w bojtliku. Rozpisałem się, a tu spać iść trzeba, a jeszcze jakieś dopiski zmontować. Pozdrowienia dla wszystkich i pamiętajcie: celem jest zadowolenie i obcowanie z pięknem, a grzyby.... Same się znajdą.
szerzej:
Spacerek ok. 2 godzinny, w 3 częściach lasu.
W pierwszej same małe ceglasie, dwa podgrzybki, 1 maślak. Potem długo nic.
W drugiej... radość wielka w domu misia, szprycha znalazła prawuska- pięknisia. Dostał solidnego całusa w kapelusz.
W drodze powrotnej, jakoś zabrnęłam w miejsce, w którym wcześniej nigdy nie byłam.
Tam kilka sporych ceglasi i wielki prawdziwek, o dziwo zdrowy.
Kręcąc się w promieniu ok. 20 m było mnóstwo westchnień i ojej-ów na widok chyba z 10 olbrzymów prawych, które nie zdążyły dotrwać, aż ktoś znajdzie je i zapieje z zachwytu.
A no i natknęłam się po raz pierwszy na sromotnika bezwstydnego, niestety jego jadalnych jaj obok nie znalazłam. Piękny miał surducik w barwie zielonobrązowej, której niestety zdjęcie nie oddaje.
Za kilka dni jeszcze tam wrócę...
szerzej:
Ciepłko +9, choć na otwartych przestrzeniach wiatr. W lesie żywego ducha. Opadły prawie wszystkie liście. Warunki nie najlepsze, było sucho, jednak teraz już pada, będzie OK. Pozbieramy przynajmniej do połowy listopada.
PS. I żeby mi kto nie pisał, że raport daję, aby parę dni więcej abonamentu zdobyć.
szerzej:
Na marginesie dodam jeszcze, że widziałem kilka osób zbierających grzyby i kilka aut pod lasem stało. Wilgotność w lesie całkiem dobra. Przymrozek zostawił ślad tylko na grzybach blaszkowych, a po borowikach nie widać w ogóle, że były jakieś przymrozki. Znajomy wypatrzył okratka australijskiego, cieszę się bo jakoś nie miałem okazji wcześniej trafić na tego grzyba. Pozdrawiam wszystkich i do usłyszenia😃
szerzej:
Las mnie uspokaja więc nawet jak na krótko, nawet jak zimno jak pieron i nadal kuleję - podjechałam do lasu i poszłam na spacer.
Odwiedziłam 2 miejsca wypatrując raczej sporych ceglastoporych, ale las zrobił niespodziankę.
Podarował mi ku mojej radości: 10 małych ceglasi, 8 prawdziweczków różnej wielkości, 6 podgrzybków, 1 kozaka. kilka maślaków i małego siedzunia.
99 spraw zostało "na zaś". A co. Za to pies jak nowy:-), a w domu pachnie miło grzybkami.
Na poniedziałek zostawiłam pod liśćmi maleńkie ceglasiątka... jeszcze będzie ciepło w przyszłym tygodniu...
Hmmmm... ile takich się tam jeszcze kryje pod złotą kołderką...
szerzej:
Witam
Wiedząc że zbliżają się nocne przymrozki nawet do - 6 postanowiłem zakończyć mój sezon grzybobranie 2019. Nie liczyłem na zbyt wiele ale pojechałem do lasu z nadzieją na niespodziankę, co jeszcze w trawie "piszczy"
Moja radość była już po 10 min od miejsca parkowania. Nasloneczniony las olchowy pełen liści okazał się dla mnie radością. kapelusze prawdziwków wystawaly delikatnie będąc zamaskowane wśród tych liści.
Po 1 godz przemieszczalem się do miejscówki
gdzie na górce lasu brzoza i sosna rosły kozaki.
Okazało się że miałem nosa.
Piękne kozaki czerwone czekały na mnie
Nawet byłem zdziwiony że nikt ich nie zauważył?
Kosz pełny pięknych okazów!
Czas wracać do samochodu zbierając po drodze pojedyncze maślaki, podgrzybki i parę kani. Do zobaczenia 🙋♂️
szerzej:
Piękna słoneczna pogoda ale przeraźliwie zimno. W tej chwili dachy i szyby w samochodach są zaszronione, ciekawe co z tego wyniknie.
szerzej:
Nie wiem już co pisać, bo ciągle piszę to samo prawdziwki, czerwone, ceglasie.... i tak w kółko Macieju;-) Chodziłam dzisiaj po bukach i w myślach żegnałam się z tym niesamowitym sezonem. Grzybów jak na lekarstwo, pojedyncze borowiki, średnio jeden na 20 minut. Poszłam na skraj lasu-nasłoneczniona polanka i widzę dwa brązowe kapelusze, schylam się, żeby odgarnąć liście do zdjęcia i kolejne trzy a miedzy nogami plączą sie cztery ślicznoty jakby mówiły... Też chcemy zapozować;-) Totalny obłęd:- P Takich miejsc było kilka, gdzie prawdziwki rosły sobie rodzinkami jakby to był wrzesień a nie koniec października:- D Zobaczymy co przyniesie listopad... Pozdrawiam:-)
szerzej:
do lasu pomiędzy Koszęcinem a Bruśkiem. Ostatni raz byłem tam na grzybach w końcu października ub. roku. Słabo znam te lasy, więc staram się nie oddalać od szosy lub torów kolejowych. podgrzybki na wymarciu. Nieliczne dinozaury uroda nie powalaja. Po czterech godzinach wrocilem do domu. I to by bylo na tyle. Pozdrawiam, E.