szerzej:
Z żadnej strony regionu dobrej podpowiedzi: czy coś jeszcze rośnie, i w jakim kolorze? Sama więc stwierdziłam, że w terenie osobiście zbadam sprawę. Pierwszą rzeczą było aury sprawdzenie- miałam ochotę na sympatyczny miły spacer, nie koniecznie w deszczu towarzystwie. Dobrze jest- w teorii jak się okazało. Co prawda deszczyk nie należał do obfitych, ale jednak, nie wiadomo z czego- sobie troszkę popadało. W samym lesie już nie zachwyca szuranie po duktach i słuchanie szeleszczących pod stopami liści. Te jakieś takieś po deszczach oklapnięte, do kaloszków, kurtki i włosów się przyklejają. A zatem w las. A tu na jego brzegach nikt mnie z brązowymi łebkami nie wita. Przeszłam ja spory kawałek lasu, a tu nic,- wszystkie zakamarki figę z makiem mi figlarnie pokazują. Ale jednak pod jakimś pierwszym lepszym krzaczkiem- jest brązowy- czy mnie wzrok nie myli? Nie to on- podgrzybowy. I tak szlaczkiem sobie chadzając- a tu jeden, a tam dwa sobie na nowo urosły. Przyznać jednak muszę szczerze, że dystanse między nimi coraz do dłuższych się zaliczają. Tłoku nie ma - nie rosną gromadami. Ale wszystko wynagradza ich jakże miły dla oka widok dłoni dotyk...…….. Tak sobie po lesie krążyłam, twarz spowita delikatnymi pajęczyn nitkami- pajace już chyba pochowane- na co by miały polować? Nie zauważyłam nic w lesie latającego. Krzewy terytoria swego ambitnie pilnowały, a mnie intruzowi co rusz ostre, bezlistne już gałązki do oka wpychały. Co tam- grzybiarz jednooczny nie stanowi już takiego zagrożenia. Między moimi rozmyślaniami, co rusz szuwary sprawdzam, a tam pochowane jak przed kataklizmem jakimś rośnie jeden, a za chwilę drugi koźlarz. Wydobycie ich- fotki szans nie miały- sporo poświęcenia mnie kosztowało. Ten drugi przede mną mocno chylił czoło, bo ślimaki mu podcięły jedyną jego nogę. Troszkę później - jest jaśniutki łepek- borowik- rósł sobie skrzętnie pod krzaczkiem schowany. Półtorej godzinki minęło jak jedna chwila. Czas wracać. Niby wracałam leśnym duktem, ale i tak na boki zbaczałam. I to mi się opłaciło- prawie na ścieżce w suchuteńkim piachu- piękny beżowy kapelusz. Fotkę robię, podziwiam, zadzieram głowę, a pół metra dalej- patrzę rośnie drugi. Oba przytuliłam, do torby schowałam. I tak oto cudownie czas w lesie spędziłam. Nie na dźwigałam się za bardzo, jak też w domu miałam od roboty odpoczynek-, Serdecznie Wszystkich pozdrawiam i pytam: czy ktoś ma jakieś wiadomości czy jeszcze będą grzyby? :)))))))))))) 0