szerzej:
Pierwszy w tym roku, kilkakrotnie odkładany wypad na boczniaki W lesie sucho, i pusto. Pusto, bo nie ma grzybów, a jak nie ma grzybów to i ludzi. Cisza. Taka, że szum odległych samochodów, przynoszony podmuchami wiatru, zagłuszany bywa „łomotem” ostatnich spadających liści. Boczniaków nie ma, jak zwykle. Wbrew niektórym doniesieniom, jest w moim lesie na nie zbyt wcześnie. W tym roku, nie widziałem ich nawet na drzewach w mieście, a zatem… Nic nie szkodzi. Wędrówka po cichym, kładącym się do zimowego snu lesie była urocza. Grzybów tyle, co kot napłakał a ich stan, w większości, pozwala mi jedynie powiedzieć, że miały blaszki (niektóre prawdopodobnie). Niż z przeuroczych borowików schowanych wśród jesiennych liści, jakie pokazują Koleżanki i Koledzy z zachodu. Jeden podgrzybek „po przejściach” z zawadiacko wywiniętym kapeluszem – ot i wszystko. W lesie cicho, ale jakby i więcej miejsca. Trudno poznać miejsca, które kilka tygodni temu, pełne były roślin. Zero grzybów i zero ludzi – czy warto było? – oczywiście!! Wychodząc już z lasu spotkałem dzięcioła czarnego Pierwszy raz w tym roku i chyba pierwszy raz z tak małej odległości. Cztery?, może pięć metrów dzieliło nas na początki spotkania. Trudno mi osądzać, kto był bardziej zdumiony wzajemnym spotkaniem. Rozstaliśmy się z godnością, zmierzając w przeciwnych kierunkach;)
Pozdrawiam wszystkich grzybochodźców
PS w dokumentacji fotograficznej dodaję jedno z miejsc w których nie było boczniaków
szerzej:
Jak każdego roku, odwiedziliśmy z żonką groby żołnierzy AK.
Droga do tych grobów wiedzie przez las dębowy i stało się 😉
Piękne zdrowe, nie zmrożone (liście to super kołderka) borowiki szlachetne 😃
Grzybki znalezione przy leśnych dukach, nie wchodziliśmy głębiej do lasu, zanosi się na to że jutro będę penetrował tamte lasy😃
Mogę śmiało powiedzieć że mam Nowemberusy i to odrazu 8 szt. 😉
Pozdrawiamy