szerzej:
Ostatnie te piękne odsłony jesieni- chyba każdy z nas postanowił spędzić w lesie. Tam, gdzie grzyby w odwrocie- spacery, u mnie jeszcze- oby jak najdłużej- zbieranie. Ściółka coraz bardziej dywan kolorowy przypomina. Liście opadłe już w brązach ale jeszcze i w żółtym są odcieniu. Lekki wiaterek dodaje czarowi uroku. Jest pięknie- chwilo trwaj i trwaj...………... Uwielbiam opadłe pod stopami szeleszczące liście, i dzisiaj poszalałam po lesie w dębowych. One już brązowe, ale do mojego celu- suchutkie jak papier - nadawały się świetnie. Wchodząc do lasu zostałam tam pięknie przywitana- dorodny zamszowy podgrzybek na mnie czekał, a jego zbieranie umilił dzięcioł- zaciekle stukając. Dalej stwierdziłam, że mchy to to nie to podłoże. Dzisiaj ich tam prawie że nie było. Rosły za to małe, solo, ale i w duetach i kwartetach na igliwiu, niektóre przyrośnięte do szyszek. Małe cudne zamszowe łebki, na przepięknych nogach. Chwila mijała, zanim się schyliłam i z podłożem rozdzieliłam. Piękny spacer w lesie, piękne ich szukanie. Tak nie za często spotkane, nie żeby rosły co krok każdy. Ale jek wiadomo, co trudniej wypatrzone- bardziej cieszy. Trafiły się i brzózki, niewiele, takie sobie małe zgrupowanie, a tam kozaki porozstawiane. Podchodzę bliżej, schylam się i słyszę- one się między sobą najwyraźniej kłócą. Obeszłam całe towarzystwo, nożykiem rozłączyłam z podłożem. Cisza ma być w lesie. Znalazłam ich - dokładnie przeszukując teren - 14 szt w jednym miejscu. Pięknie wyglądały- młode na grubych nogach- mogą wywołać i zachwyt i na ustach uśmiech. Jednego koźlaka znalazłam zupełnie na skraju lasu- przy drodze niedaleko brzozy. Dawno takiej ilości w jednym dniu nie znalazłam. Czyżby szykował się u nas w naszych lasach jakiś nowy mini wysyp? podgrzybki również sama młodzież, świeżaki, suchutkie, cieszące oko. Wracając już w stronę samochodu, na niewielkim wzniesieniu, wśród kęp traw dookoła- patrzę i oczom nie wierzę- piękny atlasowy borowik- ten z głównego foto. Jeśli tak się sprawy mają, to teren, że tak powiem z impetem w głąb przewertowałam. Jest- hura- drugi- i stoi na środku jak świeca. Spacer, las, powietrze, grzyby- piękna, cudowna jesień - to wszystko dzisiaj miałam. Wrażenia i zdobycze ze spaceru- po prostu bezcenne. Serdecznie i cieplutko jesiennie z mych pozdrawiam nizin :)
szerzej:
Mgłłłłłłłłłłłłłłłlla tak z impetem w głąb dzisiaj nad miastem i lasami wisiała, ale jak na niebo się spojrzało, to jakby chmur ciemnych ono było pozbawione. Wejście w las, a tam przyjemny chłodek, bez wiatru, co z krzewów strąca na grzbiet liście, albo z sosen igliwie i szyszki. Mimo mgły, w lesie jakoś dość wyraźnie i jasno. Dzisiaj dużo- ku memu zdziwieniu rosło malutkich podgrzybków, niektóre na jak kulka nogach. Zdarzały się też większe wypasione. Wśród igliwia i szyszek dwa dorodne borowe. Jeden niedaleko drugiego. Kawałeczek dalej, dostojnie i samotnie, niemal na środku igłowego placu stał on - elegancki koźlaczek. Dalej tak zygzakiem i w kółko lasy okrążałam i coraz to nowe egzemplarze uroczych podgrzybków znajdowałam. Wpisu być nie miało- to miał być prawdziwy spacer jesienny pełen zadumy i takie jak by to powiedzieć jesienne pożegnanie z cudownym lasem. Zdanie jednak zmieniłam, gdy tego cudnego ślimaka- borowego- w lesie wypatrzyłam. Trzymał się on mocno swojego podłoża dosadnym pniem z nim zrośnięty. Siłowaliśmy się jakąś chwilę - i to ja wygrałam. Dodane w dopiskach także grzybki z wczoraj, też upstrzone borowymi i malutkimi młodymi i przecudnymi koźlaczkami. Wszystkiego dobrego wszystkim w lesie życzę- pełnych jeszcze koszy i zadowolenia z obcowania z lasem. Serdeczności z jeszcze grzybnych nizin :)
szerzej:
Ciepełko z rana, pochmurno i mgliście- jesień w swej cudnej odsłonie. Dzisiaj połączyłam obowiązek z wielką przyjemnością. Nie było parkingu, a więc na poboczu drogi sobie zaparkowałam i do lasu pognałam. Jak zwykle trafił mi się taki z krzewami, a pod nimi piękne jeszcze żółta liście. Weszłam w tę mgłą spowitą zaczarowaną krainę, i jak piesek zaczęłam za grzybkami węszyć. Nigdy tu nie byłam. Jedna wielka niewiadoma. Na początku spacerek, podziwianie lasu, i rozglądanie się baczne wszędzie naokoło. Na skraju brzózki sobie rosły. Obeszłam całe bractwo dookołą, a tam z kapeluszem pięknie zadartym czekał na mnie uroczy koźlaczek. Solista i tyle. Ale był i to się liczy- ucieszyłam się- myślę - może i tu rosną grzyby. Gdyby ich nie było, spacer trwałby może niespełna godzinę, ale jak w praniu się okazało- one i tutaj urosły. Najpierw pojedynczo na mej drodze bardzo krętej się pokazywały. Urocze, ale były też zgnite, rozmokłe. Ponieważ jednak lubię od czas do czasu wydać jakieś słowo, to i z nimi w krótką wdawałam się rozmowę. Tłumaczyłam grzecznie, jak tylko potrafię: ty kochany idziesz ze mną, a ty niestety zostajesz sobie w lesie. Nie będę ciebie na stare lata z otoczenie wyrywała. Grzybki rosły różne. Od małych i pięknych octówek, do dorodne egzemplarze w rozmiarach XXL. Jak więcej w knieje się zagłębiłam, to zdarzały się miejsca, że i po 6 szt mym oczom się ukazywało. Niektóre, w bardziej przejrzystej części lasu widoczne z daleka- piękne brązowe głowy na pokaźnych grubych nogach. Widok- aż oddech zapierał- a co najważniejsze co skłon, to robiło się coraz w eko- torbie ciężej. Cudowny znowu spacer, a i grzybobranie zaliczyłąm, nawdychałam się tego cudownego pełnego mgły powietrza, a po chwili już inne obowiązki na mnie czekały. Jeszcze tylko trzeba było butki i kurteczkę zmienić. A tak już na zakończenie chciałabym Panu Markowi serdecznie podziękować za obdarowanie nas wszystkich: "dopisek+". Ach Panie Marku, żeby tylko Pan to dobrze zabudżetował, bo jak każdy z nas ciągle będzie wpisy robił, to może Pan czasami- czego nie życzę- pójść z torbami. Jeszcze raz za wszelkie dla nas udogodnienie serdecznie dziękuję. Wszystkich po lasach latających, za grzybem, lub dla samej przyjemności z mych cudnych jesiennych nizin serdecznie i cieplutko pozdrawiam :)
szerzej:
Ponieważ wczoraj "areszt" domowy z musu miałam, to niestety o lasach tylko mogłam pomarzyć. Ale- pomimo, że nie lubi się z reguły poniedziałku, ja jak szalona na niego czekałam. Wczoraj za to analizą zajęłam się doniesień. Wynikało, że te oblegane, a i znane miejsca powolutku zaczynają być po prostu wyzbierane. Tłumnie tam w weekendy bywa, a dla mnie rozkrzyczane w lesie towarzystwo, nie zawsze jest halo. Postanowiłam, tak sobie jeździć w kratkę- tj robić jakieś odstępy w grzybobraniach na tych samych terenach. Daję już grzybkom czas na odrost i przyrost. Dzisiaj pojechałam w kierunek, gdzie byłam na początku zeszłego tygodnia. Ranek cudny wprost, za oknem +12 stopni, bezwietrznie. Wyjeżdżałam, prawie robiło się jasno i na wschodzie przebijało słoneczko. W lesie i jasno na górze, tak po skosie, i na podłożu, od opadłych jeszcze żółtych liści. Jak do lasu weszłam, to jakby z 10 lat mi nagle ubyło. Zachwycający i obiecujący widok. Teraz wypadało tylko sprawdzić czy w miejscach ostatnio grzybnych nic się nie zmieniło. A początek - jakby tu powiedzieć- w prostym jak stół lesie pod górkę. Trafiał się od czasu do czasu jakiś podgrzybek solista, ale stadnych zgromadzeń, brak. Obeszłam zachodnią- ostatnio grzybną- część lasu i tak ledwie 1/3 koszyka. Minęła już połowa mego czasu, a więc w stronę powrotną zaczynam się wybierać. Środeczkiem, a i szlaczkiem na wschód nieco zbaczając. Najpierw zobaczyłam małego prawdziwka. Gdy mu na kolanach foto robiłam- patrzę dość pokaźna jest górka z igliwia. Mam drugiego- i faktycznie był. Po fotkach i zachwytach ruszyłam sobie dalej. A tu niespodzianka, za niespodzianką. Pod jednym drzewem, najpierw jeden, a na końcu okazało się że sześć ich narosło. Tutaj rosły bardziej stadnie, po dwa, co kilka kroków. I tak dozbierałam do prawie pełnego kosza. Grzybki cudnie zamszowe, ciemno brązowe, kapelusze pięknie oświetlone ukośnie przez słońce- bajka. Znalazłam też sporo octówek, młodziutkich, na grubiutkich nogach. Spacer- mówię o samym lesie trwał półtorej godzinki. Cudowne chwile za pan brat z tą piękną jesienną odsłoną lasów. Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam, i sądzę, że w miejscach mniej obleganych one są i dalej pięknie rosną. Ach i jeszcze jedno- poranek- mgła, na niżej położonych trawach- uwielbiam- serdeczności :))))))))))))))