szerzej:
Wracam sobie z grzybobrania. Udanego jak fiks. Kolejny raz w czerwcu - udanego jak fiks. Widziałem przed chwilką zająca co patrzył smutnym wzrokiem na mój koszyk. Skulił się biedny na widok wilka z pełnym koszem, położył uszy po sobie i wyglądał nie przymierzając jak Robert Bez Łupieżu po wczorajszym meczu - a nie jak zając szarak. Nie chce mu robić przykrości. Więc zdjęcie plonów tylko w miniaturce. Wziąwszy pod uwagę, że to była niedziela i godzina 20 z hakiem, można by się spodziewać, że wszyscy siedzą i patrzą w szklane ekrany na naszych orłów, które okazały się być jedynie karmionymi GMO kurczakami. Ale nie wszyscy siedzą i wcinają chipsy z piwem. W lesie nie ma TV, może i to lepiej dla zwierząt. Tak więc wracam sobie do samochodu, mijam alejkę lipowo – bukową – dosłownie kilka drzew w dolinie Brennicy i czuję na sobie czyjś przeszywający wzrok. Aaa to kolejny amator borowików zapuszcza mi „żurawia „ do koszyka. Czy to ciekawska kuna, czy gronostaj – nie rozsądzę na 100%. Ale miło mi się zrobiło że nie jestem w lesie sam jak palec, więc w rewanżu puściłem „onemu” buziaczka na dłoni - a Ono mruknęło do mnie pod nosem: „ Noo! zaszalałeś! wilku „
szerzej:
W moim lesie nareszcie pachnie mchem i macierzanką. Kleszczy dużo, trzeba się sprawdzać. Grzyby blaszkowe wysuszone... ale są nadzieją. Serdecznie pozdrawiam po długiej przerwie. Darz Bór
szerzej:
Pada czy nie pada, do lasu iść wypada, szczególnie jeśli... niedziela wypada. Nie będę przed deszczem uciekać, sama go zapraszałam, nie wiem tylko dlaczego do kompaniji z zimnem przystąpił i przywlókł to paskudztwo ze sobą. Nikomu do szczęścia nie jest ono potrzebne, a już z pewnością nie grzybom, te wręcz alergię na niego mają. Wszystkim wiadomo, że grzyby, szczególnie prawdziwki, ciepłolubne są, do stania na zimnie z "gołymi nogami" woli nie mają. Stąd ogólne ich braki w leśnym magazynie odnotowałam. Udało mi się załapać na końcówkę serii jeszcze z poprzedniego rzutu, chociaż i parę sztuk "świeżyzny" się trafiło, pewnie egzemplarze testowe jakieś. Kurki natomiast bez względu na pogodę się rozmnażają i póki co prym w moim lesie wiodą. Tym razem ze względu na obniżoną ciepłotę rąk moich, wielu z nich odpuściłam, jedynie te najdorodniejsze za "udka" chwyciłam i w koszyczku obok boletusów i boletusików umieściłam;-) Za dni kilka kolejna inspekcja leśna :)
szerzej:
W lesie mokro, parno, ślisko... tym razem na celowniku Palenica, mnóstwo muchomorów w kolorach wszelakich, gąski, gołąbki, w każdym razie wysyp blaszkowatych. Gdybym je zbierał to miałbym za dwie godziny ze dwadzieścia kilo.... no tyle teściowych to nawet nie znam;-))) hehe... ceglasie dosyć niemrawo się budzą, to samo borowiki, ale grunt, że pada i pada i pada co chwila. Teraz ino ciepło i słoneczko. Pozdrowienia dla Tazoka i Sznupoka.
Ps. Na mej drodze w którymś momencie stanęła błękitno-oka skacząca istota, nieźle się "wystraszyłem";-)
szerzej:
Długo czekałem w tym roku na odwiedziny lasów w moich rodzinnych stronach. Wcześniej nie było okazji więc obecny weekend wydawał się idealny. Ale plany zaczęła krzyżować pogoda ponieważ od kilku dni przechodzą w tym rejonie przejściowe deszcze. Pierwsze podejście odbyło się dzisiaj o 6 rano. Byłem już po śniadaniu i w pełni przygotowany do wyjazdu a tu nagle ulewa. No więc wziąłem się rozebrałem i poszedłem spać. Obudziłem się o 9 i akurat nie lało wobec czego pojechałem. Wspaniałe jest zobaczyć lasy znane od dziecka, szczególnie stare buczyny i dębiny. Cieszyłem się że ciągle są i uchroniły się przed zakusami drwali. Na grzyby na razie za wcześnie. Na tym terenie pada dopiero od czwartku. Pewnie za niedługo pojawią się prawdziwki, kozaki dębowe i grabowe. Dzisiaj udało mi się trafić w jednym miejscu na kilkadziesiąt kurek. Cieszy mnie to znalezisko bo w ostatnich latach nie zbierałem zbyt wiele kurek. Do jajecznicy będą w sam raz. Pozdrawiam i do usłyszenia.
szerzej:
Wywołany do tablicy przez Lawendową😊 i Grażkę😊 zgłaszam swoją obecność😊. Miałem ostatnio strasznie dużo pracy w prac, a w domu jeszcze więcej. Oglądałem czasem wasze doniesienia, ale z reguły byłem tak padnięty, że ciężko było sklecić jakieś sensowne zdanie. Arturo mnie prosił, żebym wrzucił pomysł kolejnego spotkania grzyboświrków, a ja zamilkłem na dwa tygodnie, ale teraz może będzie trochę luźniej😊. Wracając do mojego wyjścia do lasu po raz pierwszy od dawna nie spodziewałem się za wiele, zresztą czasu dziś też za dużo nie miałem, ale na dzień dobry przywitał mnie piękny usiatek i to w dodatku calutki zdrowy. Widziałem, że miejscowi się przebudzili, ale coś tam dało się znaleźć. Grzybów nie za dużo głównie pojedyncze sztuki co jakiś czas. Za to trochę różnorodniej. Jak zobaczyłem żółciaka to na początku myślałem, że to coś innego, jak poznałem co to za jeden wiedziałem, że takiej okazji nie można zmarnować, także żółciak już zjedzony w formie kotletów panierowanych i kania też. Muszę powiedzieć, że naprawdę dobry, ale mimo wszystko kania wg mnie lepsza. Las taki jaki lubię chłodny i wilgotny. Nie jest to może powódź, ale susza chyba odpuści. Dajcie znać co myślicie o spotkaniu? Pozdrawiam wszystkich😊, żółciak nie zmieścił mi się na zdjęciach, ale w żołądku zmieścił się idealnie😃😃 do usłyszenia!
szerzej:
Pogoda jak dla mnie wymarzona. Lało jak z cebra, z przerwami na kawę. Tazok, oczywiście z rękoma w kieszeni. Chodził i rządził. Mnie to pasowało, więc mu w tym nie przeszkadzałem. Grzeczny byłem (chyba). A salamandrę to ja pierwszy dostrzegłem. Ale cudeńko. A jak się wdzięczyła. Właściwie to dla niej jednej warto było jechać do Brennej. Część grzybków już się suszy, a reszta się pekluje z koperkiem na jutro. Pozdrowienia dla schabowego.
szerzej:
Pogoda jak dla mnie wymarzona. Lało jak z cebra, z przerwami na kawę. Tazok, oczywiście z rękoma w kieszeni. Chodził i rządził. Mnie to pasowało, więc mu w tym nie przeszkadzałem. Grzeczny byłem (chyba). A salamandrę to ja pierwszy dostrzegłem. Ale cudeńko. A jak się wdzięczyła. Właściwie to dla niej jednej warto było jechać do Brennej. Część grzybków już się suszy, a reszta się pekluje z koperkiem na jutro. Pozdrowienia dla schabowego.
szerzej:
„ Ale uroczy letni dzień. Leje jak z cebra, zimnica – ledwo 11 stopni – mglisto, wilgotno, błota po kostki. Raj na ziemi. Żyć nie umierać. Cały las dzisiaj należy do nas. Łazimy sobie po mokrej jak gąbka ściółce, pod kapiącą z traw wodą, sycimy swoje zmysły tą uroczą, słotną i deszczową aurą. Tu smaczna, tłusta dżdżownica ( chyba od dżdżu tak ją nawali ludzie ), tam gruba larwa, gdzie indziej sushi z robaczka, a na deser creme brulee z prawdziwka. No powiem Wam siostry - Idylla. Żadnych nawiedzonych turystów, żadnych zagrożeń, beztroska, słodka rozkosz. Ale, ale przecież normalni ludzie nie łażą po lesie w taką ulewę, więc skąd te dźwięki ?? No kruca bomba lezą w moją stronę jakieś dwa gamonie na dwóch nogach. Jeden tacha pełny koszyk grzybowych salamandrzych smakołyków, drugi się wycwanił i co raz dokłada do koszyka temu pierwszemu ceglasie i borowiki. A koszyk widać - już mają pełny i ciężki. Ha ha wyglądają jak dwie zmokłe kury. I tak wszystkiego nie znajdą. Szkoda, że nie mam koloru ściółki bo było by mi łatwiej się ukryć przed ich wzrokiem. Jednego z nich kojarzę – to lokales Tazok. Uff odsapnęłam sobie – jak on jest w pobliżu – wiem że nic mi nie grozi. Tego drugiego nie kojarzę, ale jak ten pierwszy smyczy go za sobą - pewnie też jest niegroźny. Dla pewności i lepszego oglądu sytuacji - spadam jednak na drzewo. Na mokrego buka, mam tam swój punkt obserwacyjny. Ciau grzyboświrki!! Do następnego razu. Pozdrawiam Was: beskidzka salamandra
szerzej:
Borowiki troszkę tylko miały trzony przy podstawie zaczerwione, reszta zdrowa. Zapiekanka z borowikami zrobiła wczoraj furorę. Szkoda tylko, że las znika w oczach... Jeszcze kilka lat i nie będzie już do tartaków co wozić.
szerzej:
Dwa popołudnia, dwie bliźniacze doliny, dwa bliźniacze lasy, dwie strefy klimatyczne - tak więc od początku. Czwartek – upalny do imentu w ciągu dnia temperatura sięgała 33 stopni, popołudnie tylko nieco chłodniejsze. Wybraliśmy się z przewodnikiem w lasy „patrzące” na południowy zachód. Sucho, żar z nieba, trzaskająca ściółka. Ale mimo syndromu Sahary, i tak breńskie lasy dają radę. Kilkanaście w sumie „rurkowców” tak fifty-fifty borowiki szlachetne i ceglasie. Nad jednym prawdziwkiem zastanawialiśmy się dłużej, bo słońce, żar i sucha ściółka wybarwiła go nietypowo – wręcz w odcienie wrzosu. Wspaniałe towarzystwo, wizyta u królowej doliny – potężnej pomnikowej jodły - wodopój w strumieniu - kryształowa zimna źródlana woda ugasiła nasze – słońcem wspomożone pragnienie. Nowe pod względem grzybowym lasy i piękna dolina pewnie jeszcze nie raz nas zwabią. Dzisiaj – piątek po wieczorno / nocnych ulewach dzień zgoła odmienny. Po pierwsze ponad 20 stopni chłodniej wręcz zimno ( ok. 12 st ) uszy nam pomarzły, a nasze kroki skierowaliśmy tylko wzdłuż strumieni, na północne podmokłe stoki, dodatkowo bardzo mocno podlane z góry. Bliźniacza do czwartkowej dolina, bliźniaczy las, za to ilość tak prawdziwków jak i ceglasi - zgoła odmienna. Wyszło nam w rachunkach - kilkanaście prawdziwków, dwadzieścia kilka ceglasi, kilka podgrzybków no i kurek sporo, z tym że kurki zostały dla @boletusa. Mokro, świeżo, pachnąco – cudownie. Jak to w górskim lesie. Wszystkie znalezione dzisiaj grzyby zdrowe, jędrne, dużo młodzieży. Wszystkim, którzy wybiorą się w weekend na beskidzkie grzybobranie wskazówki następujące: po pierwsze wypad na grzyby w „ciemno” zakończy się klęską, bo naprawdę trzeba wiedzieć gdzie szukać. A jeśli klęska ma być mniejszych rozmiarów to posłuchajcie Sznupoka i Tazoka i zapuście się na północne stoki Beskidów. Powodzenia życzy duet S&T wspomagany pluszową salamandrą :)
szerzej:
Prawdziwki zdrowe, rozmiary- od XL do XS:-)) Natomiast ceglaczki malutkie, ale to oznacza, że rosną. Pomimo ogólnokrajowej suszy, lasy w górach dają radę, a dzisiejszej nocy ma mocno przylać.
Kto spragniony widoku grzybów, w Glince (jeśli zna trochę teren;-)) się nie zawiedzie. I ten cudowny brak komarów:-))))))
szerzej:
Wynik może na kolana nie powala, ale z pewnością mój honor grzybiarza ratuje :) Bo nie powiem, nie łatwo było takowy osiągnąć. Na upartego szwędać, pałętać po lesie się trzeba, po trzykroć każde drzewo okrążyć, pod każdy krzaczek nie krzaczek zaglądnąć, na jagodziny "z góry" patrzeć, oczy wcześniej oczywiście "naostrzyć", karku pochylić, garba na plecy wywalić i szukać szczęścia, które grzybem się zwie. Ale ja właśnie tak lubię, łatwizna dla każdego jest, choć i ja z niej często korzystam jak wysyp jest, to się wie, i wcale a wcale przeciwna jej nie jestem, poszlaleć też oczywiście uwielbiam. Różnica jedynie w satysfakcji jest. Nieskromnie dodam, że "behawior" grzybów w moim lesie mam rozpracownay na maxa, być może to jest mocna strona moich grzybowych wypraw. Najważniejszym czynnikiem jest jednak deszcz, bez którego moje tajne relacje z grzybami do skutku by nie doszły.... i tu pies jest pogrzebany;-)))
szerzej:
Witam po dłuższej przerwie 😉 Meldunki Grażki i Tazoka zrobiły swoje i rano pojechałem sprawdź co w gliwickich lasach. Szału nie ma ale jestem bardzo zadowolony. Szczególnie z urodziwych ceglastoporych, których uroda nie ustępuje tym górskim 😉. Trudno mówić o wysypie bo grzyby rosły pojedynczo w różnych rejonach lasu. W weekend będzie czas sprawdzić lasy częstochowskie. Pozdrawiam i życzę pozytywnych piłkarskich emocji ⚽🏅
szerzej:
..... zdjęcie które załączyłem w swoim narzeczu nazywam oblechem. Oblech też musi mieć swoje pięć minut. Bez oblecha nie ma raportu. Mogłem wziąć wiadro z OBI ale rączka obiwiadra odmówiła współpracy, może next time poeksperymentuję z plandeką, też będzie cool. Dobra koniec szyderstw - koszyk pełny pod dekiel, ponad czterdzieści piękności - co ważne - mimo czerwca - czerwi brak. Pojechały czerwie na urlop wykupiły pazerne chroboki wakacje first minute w tropikach i niech się smażą glizdy w zwrotnikowym słońcu. Zanim wrócą czarterem - w salamandrowej dolinie ruszyła pełną parą fabryka kapeluszy. Oj gdyby nie sesje zdjęciowe byłoby dwa, trzy razy tyle. I tak bym nie zmieścił bo zaopatrzyłem się tylko jeden mały zwiadowczy koszyk. Za to podglądnie jak powstają, rosną i cieszą oko wyroby zakładu kapeluszy - to była uczta dla zmysłów. I tak pomyślałem sobie nawiązując do ostatnich przekomarzań się Sarny z Matką Naturą. Może to - za te worki śmieci wynoszone z lasu - MN postanowiła mi odpłacić się taką podażą ??? Kto z Was chce obejrzeć stwórczą moc natury, niech wybierze się z beskidzkąsalamandrą do "fabryki kapeluszy". Bilet na zwiedzanie w pierwszym tazokowym dopisku.
szerzej:
Czy to zapowiedź większego cudu... się okaże za dni parę, kiedy wezmę koszyk swój i... i w las prysnę sprawdzić czy czegoś szlachetnego nie przybyło :) Kurki wiem, że na pewno będą, gdyż sporo pisklaków zostawiłam, a boletusiki mam nadzieję, że dołączą do nich. Wyobraźnia moja już na wysokie obroty wskoczyła, rzeczywistość może kopniaka mi dać;-) Z pustymi rękami z lasu z pewnością nie wyjdę, w ostateczności... jagód nazbieram. Wyjście awaryjne zawsze musi być;-)))
szerzej:
Tradycyjnie ze sznupką pognaliśmy zweryfikować co tam ślimaki donoszą w sprawie grzybów :) nasze ulubione miejsca w Straconce żeśmy z dziką przyjemnością obeszli. Cudowna pogoda, mało bezpośredniego słońca, 22 stopnie, lekki chłodny przyjemny wiatr we włosach... wspaniały spacer w wspaniałym towarzystwie :). Ceglasie powoli szaleją, borowiki się budzą, mimo ostatnich dosyć obfitych opadów w lesie szeleści pod stopami sucha ściółka, przydałyby się opady tak na przykład przez tydzień, to by się zaczęło dziać :) pozdrowienia dla wszystkich grzybniętych :)
szerzej:
Ceglasi było sporo, gdyby głębiej wejść w las byłoby tego bardzo dużo)))
Ale dla mnie dziś najważniejsze były cztery szyszkowce - piękne, dziwne i rzadkie grzyby!
szerzej:
Półspontaniczna wyprawa z głównodowodzącym mistrzem pióra portalu (trochę lans) czyli międzypokoleniowa podróż ścieżkami breńskich lasów. Wyprawa ta rozpoczęła się od napotkania przez nas gwiazdy popołudnia tj. pierwszego prawego sezonu! Zachęcił i nakręcił ale jednej sztuce się skończyło. Prócz niego przewijały się co jakiś czas ceglasie oraz pinezkowy wysyp kurek (niedługo będzie co kosić). Podsumowanie zgodne: prawdziwek był, ceglaś był, kurki były a i traszki górskie się pojawiły O_o. Fotka (c) Tazok.
szerzej:
Jak ja nie cierpię kurek zbierać! Tylko przykucnę, a tu całe chmary krwiożerczych komarów zaraz obsiada mnie i kąsa. Znajdą niepryskane miejsca i se na mnie używają. Punkt krwiodawstwa czy co? Do tego mrówka w palec uwali, skurcz pod kolanem czy w udzie chwyci, lędźwia się buntują, nogi cierpną, krople potu do oczu spływają, oczy potem potem szczypią, koszula i spodnie przylepione do ciała, a tu przez ręce przewinąć się musi 500 czy 600 małych, żółtych nieforemnych grzybów.... nie ma co, istne katusze na własne życzenie, łakomstwo, czy co tam jeszcze. No ale jak tu odpuścić i świadomie zrezygnować, kiedy przed oczami pyszny sosik się jawi, a ślinianki na sam widok kurek do pracy się biorą;-) Nie ma wyjścia... z nogi na nogę, klęczę, kucam, przysiadam, dziubię, niezadowolenie swoje wyrażając słowami, których szewc by się nie powstydził. Niełatwe jest życie kurkozbieracza;-D Za to później, w domu.... mmmm, pycha, zanik pamięci od razu przychodzi, jedyne co, to od czasu do czasu po jakimś bąblu podrapać się muszę;-D 😀
szerzej:
Standardowo sznupka wpadła w chaszcze i rozpoczęła sezon ceglasiami, już się duszą z cebulką i czosnkiem na masełku, w drodze śmietana i ryż oraz kurczak z rożna na obiad :) sezon rozpoczęty :):)
szerzej:
Dwa tygodnie przerwy w raportowaniu nie znaczy wcale dwa tygodnie przerwy w grzybobraniu. Kilka wypadów do lasu było, wprawdzie ani razu z pełnym koszykiem z niego nie wyszłam,... ale z pustym też nie:- P Kurki nie zawodzą, choć wyraźną tendencję spadkową mają, usiatki, ceglasie i szlachetne ten sam poziom utrzymują, po 2 - 3 sztuki limit, a więc minimum socjalne, rzec można, jest. Oko ma po czym "poskakać", gęba do czego uśmiechnąć, a i żołądka do kontaktu z muchomorami zmuszać nie ma potrzeby, chociaż młodziutkie rdzawobrąząwe i czerwieniejące chętne do takiegoż z pewnością by były. Oryginalną na pewno nie będę, pisząc, że w lesie sucho jest.... bo jest... jak w przełyku po mocno zakrapianej imprezie;-) Wydawałoby się, że po zeszłotygodniowych opadach atak boletusów nastąpi, a tu figa, do tego z makiem... słońce silnym przeciwnikiem jest w tej grze. Ja, wiadomo... kibicuję "naszym" i cierpliwie czekam na wielkie leśne emocje:-)
szerzej:
Widać, że pierwszy mini wysyp właśnie się kończy. W lesie nie widać młodych grzybów jadalnych ani nawet tych, których nie zbieram. Chyba się trzeba skupić na emocjach piłkarskich a grzybowe odłożyć do lepszej pogody. I jeszcze jedno odnośnie kleszczy. Dzisiaj zrobiłem sobie doświadczenie z jednym zauważonym na nogawce. Mianowicie posmarowałem wokół niego nogawkę Muggą w sztyfcie. Myślicie, że jakoś się wystraszył czy spanikował. Nie - przeszedł sobie do góry spodni przez posmarowany materiał. Wniosek wyciągnąłem taki że ten produkt jest przereklamowany i trzeba wypróbować naturalne środki. Myślę o czystku i olejku lawendowym. Co z tego wyjdzie zobaczymy ale na pewno warto spróbować. Do usłyszenia 🙂
szerzej:
..... cuda tym razem nie z królestwa grzybów. Mam na myśli perełki, świecidełka i klejnoty flory beskidzkiej flory. Wierzcie mi, po tym co od kilku dni obserwuję, a dzisiaj kolejny raz oglądałem na górskiej łące, tylko stado niedźwiedzi, łowiących pstrągi w leśnickim potoku będzie w stanie wprowadzić Tazoka w osłupienie. Co mam na myśli.... aaa, to już trzeba będzie kliknąć w link w pierwszym tazokowym dopisku. Miłego zaskoczenia i jeszcze milszej lektury na beskidzkiejsalamandrze. Pozdrowienia S&T
szerzej:
Brak relacji z okolic Gliwic świadczyć może o tym, że grzybów nie ma albo jest ich tyle, że nikt już nie ma siły i czasu, żeby pisać relacje:- P Ja dzisiaj sprawdziłam jak się sprawy mają i grzybów jak na lekarstwo. Praktycznie wszystkie znalazłam w młodych dębach głównie w rowach. Najwięcej kozaków dębowych-6,3 ceglasie, 2 usiatki, 1 podgrzybka i 3 goryczaki, które chciały mnie zmylić, że są prawdziwkami;-) W bukach cisza, pewna miejscówka ceglasiowa na skraju lasu pusto w młodnikach ściółka tragicznie sucha. Najwięcej przyjemności sprawiły mi 2 pięknie rosnące kozaki dębowe, które miały być na załączonej fotografii, ale mój kochany mąż przez przypadek usunął wszystkie zdjęcia z dzisiaj! Bez fotki nie ma relacji, więc zdjęcie z niedzieli młodego zdrowego usiatka z tej samej miejscówki... Pozdrawiam :)
szerzej:
No cóż, nie jest to grzybny las, tylko gdzieniegdzie można coś znaleźć. Miejscami rosną piękne buczyny, niestety puste, i na wiosnę, i w lecie i na jesień. Raz jedyny znalazłem usiatka. Generalnie w lesie grzybów nie widać, poza tymi 6 kozakami grabowymi może były ze dwa gołąbki modrożółte i pojedyncze muchomory plamiste, może jeden wiosenny lub jadowity. Ale, jak już wcześniej pisałem, i tak kozaczki wyskoczyły z miesiąc wcześniej niż zwykle. Ponieważ do wzięcia były trzy młodsze, zostały sobie wszystkie w lesie, na razie wystarczy sama przyjemność znalezienia czegokolwiek.
szerzej:
W końcu i ja się doczekałem!!!!!!!!😆
szerzej:
Wyjście do lasu na spacerek, choć nie ukrywam że miałem nadzieje na grzybki. Pod koniec chodzenia po miejscówkach ot to pojawiły się pomarańczowe grzybki, chyba kurki, oby czekam na opinie bo sosik byłby rewelacyjny.
szerzej:
Dotychczas, w czerwcu, nawet nie zaglądałem na forum. Sezon zaczynał się najwcześniej w lipcu, pod warunkiem odpowiedniej pogody i celowanymi wypadami, z różnym skutkiem. W tym roku wszystko jest wcześniej i w ogrodzie i w lesie. Co prawda to była zwykła wycieczka w góry, ale jak tu nie zaglądnąć co jakiś czas, w jakieś obiecujące miejsce. Generalnie prawie nie ma grzybów, poza tym jednym miejscem, gdzie wyskoczyła cała ceglasiowa rodzinka - kilkanaście sztuk, częściowo uwieczniona na zdjęciach. To informacja dla tych, co zbierają ceglasie - rosną. Ja nie zbieram, więc kto wie, może ktoś je znajdzie i rozpozna... Wpisuję 5 na godzinę, gdyż w innych miejscach nic nie widziałem i taka ilość wydaje mi się odpowiednia.
szerzej:
Nareszcie! Udało mi się znaleźć czas i wyrwać na te dwie szalone godzinki do lasu. Rasputin pokazał nową miejscówkę, gdzie udało mi się zebrać garść pieprzników ametystowych, oprócz tego jest tam moc małych, żółtych pinezek, które mam nadzieję zamienią się w "krokwioki":D Nakręcony tym, że w ogóle kurki są chciałem zobaczyć czy w innej części Brennej, gdzie w zeszłym roku je zbierałem też przypadkiem się nie wychyliły. Szybka zmiana lokalizacji ale niestety... Leśnica chyba nie jest jeszcze gotowa na ten sort grzyba. Udało mi się za to znaleźć dwa ceglastopore i dwa usiatkowane. Pojawiło się całkiem sporo jak mniemam grubotrzonowych. Spotkałem również kilka plamistych przyjaciół (jedna dama ewidentnie przy nadziei);) Wszystko wszystkim ale to co było najpiękniejszego w tym wypadzie to rześkość powietrza w poburzowym lesie! W końcu jest czym dychać. Jakby nadal tak padało jak pada aktualnie to może być ciekawie (^_^)
szerzej:
Po rozkrojeniu około 10 grzybów, przestałem je już później zrywać i zostawiłem w lesie większość, wziąłem tylko te najmłodsze. Te brązowe usiatki chyba są zdrowsze. Pozdrawiam😊
szerzej:
Mój Stasiu dzisiaj jechał do klienta i zaproponował mi dwie godzinki w lesie zawiezie i odbierze;-) Super, ale trochę mało czasu, więc w szybkim tempie w upale i burzy, która cały czas krążyła nad lasem i rześkim niewielkim deszczu pobiegałam trochę za grzybami. Na początku do koszyka wpadły moje ulubione kozaki czerwone-10 sztuk, które już rosną w różnych miejscach (sporo maluchów) potem niezawodne ceglaki na stałej miejscówce i... 2 borowiki usiatkowane w bukach piękne, ale niestety robaczywe: ( Pozdrawiam :)
szerzej:
... no to żeśmy w końcu Bohuna usiekli. Albo usiatkowali. Znaczy usiatki trafiły do siatki. Wykorzystując dyspensę poobiednią wybrałem Brenną i jej lasy na południowych stokach, dość przesuszone buczyny pod Czuplem. Ciepło jak w piekarniku, dobrze że dyżurna koszulka na zmianę czekała w plecaku. Zaczęło się niewinnie, kilka kurek, kilka ceglasi, jakieś psiary, muchomory, śmierdziele sromotnikowe. Przekrój towarzystwa jak pod koniec czerwca, a nie pierwszego. Najpierw nos, a potem oko Tazokowe wypatrzyło w pewnym momencie obcięte trzonki - nogi po usiatkach. To dla mnie jakbym zobaczył na bezludnej wyspie odcisk stopy na piasku, tak więc tylko kwestią czasu było znalezienie tego pierwszego. Nie kazał na siebie długo czekać, choć jego anemiczna cera i albinotyczny wygląd kwalifikowały go bliżej pieczarki niż borowika. Za to moje przyrządy celownicze w moment przestroiły się na kolor śmietankowy i to był klucz do sukcesu. Poleciało już z górki, drugi, trzeci, siódmy... w sumie po zawarciu układu z żarłocznymi robaczkami - bilans to - kilkanaście spękanych od gorąca usiatków. Jeszcze tylko w delikatesach w Spalonej, trzeba mi było upolować śmietanę "trzydziestkę ". Że ciężkostrawna kolacja ?? Nic to, za to jaka smaczna!!. Pozdrawiam wszystkich Tazok
szerzej:
Witam serdecznie, korzystając z okazji chciałem uprzejmie prosić o pomoc w zidentyfikowaniu grzyba widocznego na załączonym zdjęciu - gąbka mocno żółta, nie sinieje po przekrojeniu. Patrzyąc z góry na kapelusz przypomina troche zajączka. Z góry bardzo dziekuje.
szerzej:
Od kilkunastu dni szykowałem się do rozpoczęcia sezonu 2018. Kilka razy odkładałem na później z różnych przyczyn. Aż w końcu dopiąłem swego. Brenna, bo tam postanowiłem sobie że zacznę. Miejsce gdzie dwa lata temu Tazok wtajemniczał mnie w sztukę wypatrywania ceglasi. ( Dzięki Maćku. Nauka nie poszła w las.) Przygotowanie w pełni profesjonalne. Solidne buty, płaszcz p/d, scyzoryk nie byle jaki, coś na komary (nie było potrzebne) i najważniejsze - koszyk. Prezent od Iwonki. Jestem z niego dumny jak paw. Wyjazd wczesnym rankiem. Coś koło 10,00 jestem na miejscu. Piękna pogoda. Koszyk w rękę - i nagle: jak coś nie pizgnie. Jak coś nie dupnie. Burza nagle nie wiadomo skąd. Dobrze że miałem ze sobą płaszcz p/d. Spojrzałem do góry na czarną chmurę i sobie pomyślałem: teraz to ja ciebie olewam i poszedłem w las. Piękny las, wysoookie drzewa, bystry strumień, cud natury. Burza jak nagle się zaczęła, tak i nagle się skończyła. Jeszcze chwilę pomruczała i odeszła w siną dal. Trochę miałem kłopotów z utrzymaniem równowagi na stromych zboczach, ale tylko na początku. Ceglasie znalazłem głównie w pobliżu strumienia, tam gdzie było najwilgotniej. Ilość może nie jest imponująca, ale nie oto mi chodziło. Cel miałem jasno postawiony, i go zrealizowałem. Łącznie 18 ceglasi, minus 2. Na pewno część z nich urodą nie grzeszy, ale mnie ucieszył każdy znaleziony. Jutro przyjeżdżają wnuki, więc dostaną je na obiad. Za karę. Kończę i życzę wszystkim tyle radości, albo i więcej co ja miałem dzisiaj.
szerzej:
W rezultacie za dużo nie zwiedziłem i nie dotarłem w miejsce, które chciałem sprawdzić. Wcześniej przed kurkami pobuszowałem trochę w krainie usiatków😍, trafiło się 12 pięknych okazów😍. Dzień jak widać był niezwykle udany. Gdyby nie koszmarne chmary much, które atakowały nieustannie, było by wręcz idealnie, a tak nie mogłem nawet czyścić zrywanych kurek i robić lepszych zdjęć. Trochę fotek jednak napstrykałem😊. Chyba w końcu mam swoje miejsce na usiatki i kurki. Pozdrawiam!!
szerzej:
Moje zawieszenie trwało krócej niż myślałem. Ale co tu robić jak budzisz się o wpół do piątej i nie chce ci się spać. Tak więc o szóstej byłem już w lesie. A po kilku minutach miałem już swojego pierwszego prawdziwka. Później trafiły się jeszcze 3 i na zakończenie 3 ceglaki z tego 2 całkiem spore. Prawdziwki, za wyjątkiem jednego największego, w większości robaczywe. A co do kleszczy to tym razem zabezpieczyłem się trochę bardziej m. in. przez dwie gumki 😉 Oczywiście - recepturki ściągające nogawki od spodni na butach. Sporo też psikałem się po butach i spodniach. W sumie patent okazał się dobry bo w domu namierzyłem tylko jednego i co najważniejsze jeszcze nie wczepionego. Także sezon trwa 😊
szerzej:
... Te ostatnie (ponure ponuraki) masowo pojawiły się wzdłuż torów tramwajowych przy ulicy. Wszystkich odczuwających deficyt metali ciężkich zapraszam na degustacje 😉. Poza tym oprócz bliżej nierozpoznanych psiaków trafiła się żagiew oraz kilka podgrzybków złotawych
szerzej:
Pisałam raport z wczoraj o zawieszeniu grzybobrania z powodu suszy, bo strach i żal do lasu wchodzić a tu nagle burza i deszcz :) W poniedziałek chodziłam tylko po drogach i ścieżkach Szukałam zieleni i tylko tam gdzie było trochę trawy, mchu i paproci rosły ceglasie (15 sztuk) duże i małe, trochę objedzone i wysuszone, ale w nie najgorszej kondycji i co najważniejsze bez robali. Odwiedziłam też rowy porośnięte młodymi dębami i trafiły się 4 kozaki dębowe. Teraz już nie pada, ale burza krąży nad Gliwicami :) Pozdrawiam i życzę lasom i całej przyrodzie dużo, dużo deszczu!