szerzej:
Nie wytrzymalem i wpadłem do lasu i
podgrzybków oczywiście jeszcze nie ma ale w wąwozie znalazlem w końcu kozaki babka bo zawsze znajdowałem tylko czerwone pojawiły się gołąbki ale raczej ich nie zbieram czekam może jeśli lato będzie deszczowe pojawia się maślaki żółte a do dwóch tygodni podgrzybki
szerzej:
Garstka taka bardziej damska, ale od początku... W lesie sucho i przy braku opadów, wypad był bardziej wycieczkowy, ale częściowo przez las, więc za grzybami też patrzyłem. Rano (jeszcze w polach) udało się sfotografować zająca, siedział i czekał na zdjęcie a potem spokojnie odkicał, pierwsze skojarzenie oczywiście z grzybami, więc poza kurkami szukałem zajączków i wtedy poszła plotka, że z braku grzybów chcę złapać zajączka, albo cokolwiek zobaczę. Wszystko co żyje uciekało na mój widok, udało się sfocić tylko sarnę z 2 młodymi i jakiegoś ptaka drapieżnego (z daleka). Były jeszcze 2 pary grzywaczy, bażant i kuropatwa, ale były za szybkie, nawet psy przede mną uciekały... co ten zając im nagadał. Ale nie wszystkie stworzenia wierzą w plotki, w polach można było liczyć na muchy końskie, "towarzyszyły" mi nieustannie, więc szybko rozgrzałem barki od wymachiwania, a w lesie "zajmowały się" mną niezawodne strzyżaki, chwilami zbierałem po 5-6 sztuk, dlatego palce też dziś "wyćwiczone". Mimo tego, że ręce wciąż miałem zajęte, kurkom nie odpuściłem... to moja rekompenstata, za pomówienia;-)))
szerzej:
Dzisiaj było wycieczkowo, ale że około 25 km przez las, więc uważnie przeglądałem ściółkę. Poza kilkoma muchomorami brązowymi nie rośnie nic. Ta rodzinka koźlarza grabowego rosła na obrzeżach mokradeł, na 2 metrach kawdratowych, "senior" rodu został w lesie, nawet ślimaki już mu odpuściły, reszta "poszła" (chociaż bez nóg) ze mną, a że jestem gorszy niż ślimaki, więc ich już nie ma;-D.
szerzej:
dojeżdżam w Bieszczady na grzyby 100 kilometrów głównie dla uroków wędrówki po tym wymagającym górzystym uroczym terenie głównie dla celów zdrowotnych ale największą radość sprawiają mi borowiki jeżeli rosną to frajda olbrzymia nie czuję zmęczenia pokonując zalany potem kolejne góry Polecam jeśli ktoś raz spróbuje wróci ponownie a wrażenia gwarantowane
szerzej:
Dzisiaj przekonałem się na własnej skórze jak się czuje pojedynczy ceglak w lesie, którego wszyscy pożądają;-). Z powodu suszy w lesie nie ma za wiele pożywienia a wilgoci to już nie ma wcale, więc jak się już jakiś "terminator" ceglastopory pokaże, zaraz jest koło niego stado chętnych, żeby "urwać" coś dla siebie. Od mnożących się w nich czerwi, przez ślimaki, wiewiórki, sarny dziki, jeże, a na końcu oczywiście człowiek, który go z lasu wynosi;-D. Ze mną było podobnie, zaraz po wejściu do lasu zostałem zaatakowany z powietrza, ale czapka do oganiana się sprawdziła, lecz tylko do czasu jak musiałem zrobić zdjęcie i dwie ręce miałem zajęte. Pomogło położenie się na ściółce, "lotnictwo" odpuściło, więc mogłem spokojnie fotografować i wtedy zaczął się atak z ziemi, mrówki leśne wraz z czerwonymi plus inne robactwo pełzające, musiałem wstać i to szybko:-). W prawdzie sarny mnie nie obgryzły, ale za to "obszczekały", brakowało tylko żeby mnie ktoś wyniósł z lasu... w domu okazało się, żę nie wyniósł, ale zabrał się ze mną - kleszcz. Drugi w tym roku i drugi "wędrujący" bo oglądam się dokładnie po powrocie. Jak widać, nie zawsze jest miło, być pożądanym przez wszystkich, dlatego trzeba uważać, żeby nie zostać grzybem... starym grzybem;-)))
szerzej:
Można powiedzieć, że nie wytrzymałem i przy temperaturze 30 stopni w cieniu pognałem do lasu. Długo nie wytrzymałem tylko godzinę. Po pierwsze komary się pojawiły i każde schylenie po grzybka to kilkanaście ugryzień. Po drugie upał dawał popali. Po trzecie nie zabrałem koszyka. Szkoda tylko, że o grzybkach dowiedziały się również robaczki i maślaki.
szerzej:
Skoro już w maju udało mi się odnaleźć kilka usiatków, nie mogłem się dziś powstrzymać, nawet przy temperaturze 29 stopni, aby dołożyć coś jeszcze z majowych usiatków;))) Do lasu przyjechałem dosłownie na godzinkę, późnym popołudniem. W ubiegłą sobotę była burza i dobrze polało, więc trzeba jeszcze spróbować w ostatni dzień maja. Las suchy jak pieprz po sobotniej ulewie, ani śladu. Kilka chwil i.... są w miarę dobrze widoczne, kapelusze popękane od upału, ale generalnie wyglądają na zdrowe. Maluszka i dwa kapciowate pozostawiłem w lesie, myślę, że się mi zrewanżują w przyszłości;) 4 prawdziwki rosły w obszarze około 1 metra cudny widok. Ogólnie mimo upału znalazłem 17 prawdziwków z czego 14 wziąłem ze sobą. Teraz czekać tylko na deszcz i znów las zaprasza.....