szerzej:
Z zazdrością czytam Wasze doniesienia, ja w ostatnim okresie nie mam czasu na leśne wycieczki. Anita z litości kazała mi po pracy pojechać do lasu, więc musiałem. I tak musiałem, bo cała rodzina czeka na syrop i nalewkę z młodych pędów sosny. A co przy okazji zobaczyłem, to uwieczniłem na fotach, oprócz zwierząt, które tym razem okazały się zupełnie niechętne do pozowania. Zające, bażant i kruki bezczelnie uciekły mi sprzed obiektywu. Za to zostałem zupełnie zaskoczony przez inne zwierzę, homo silvanus, którego wprawdzie nie widziałem, ale który sprzątnął wszystkie moje śmieci zostawione na przedwiośniu na skraju lasu. Z takim trudem je zbierałem, usypałem hałdę na cztery duże worki, potem tłukłem się autem dwa kilometry polną drogą, żeby to zabrać, a tu czysto! Skubany nawet jednej małej buteleczki mi nie zostawił, co widać na jednym ze zdjęć. A więc hałda śmieci na skraju lasu w końcu kogoś poruszyła... Niestety, po pozyskaniu surowca na przetwory leśne musiałem wracać, bo już nade mną wisiała jak widmo, wizyta u dentysty. Jeszcze wracając, już w mieście, odkryłem pierwsze żółciaki siarkowe na przydrożnym drzewie. Nie zrobiłem fotki, bo nie ma tam gdzie postawić auta, ale przecież nie uciekną, zrobię w środę. Pozdrawiam!
szerzej:
Uparłam się na te cholerne smardze, ale tych za pierona ani jasnego, ani ciemnego trafić nie mogę;-D Chyba sobie i im odpuszczę,... no chyba żeby...;-) Mimo braku powyższych, niezadowolona lasu jednak dzisiaj nie opuściłam.. Moje oczy pocieszyły się widokiem paru gatunków grzybków :) Nie jest to może taka różnorodność jak u Młodego, ale zawsze coś... żagiew zimowa, boczniaczki topolowe, gęśnica wiosenna (chyba), czernidłaczki pospolite i błyszczące. Zamiast Pawła spotkałam natomiast zaskrońca giganta - tak grubego i długiego do tej pory nie było dane mi widzieć :) Pozwolił się obserwować, pamiątkową fotkę zrobić, choć trochę niespokojny musiał być, bo bezustannie " językiem mięlił";) W końcu nerwy mu puściły i z prędkością światła popełzał do pobliskiego bajorka :) W lesie wszystko wiosną pachnie, kosy i zięby darmowe koncerty dają, żaby im akompaniują... no pięknie,.... tylko żeby jeszcze tak sucho nie było!... :)
szerzej:
Największe jednak szczęście miałem, bo w lesie spotkałem mojego ulubionego grzybiarza, którego znam z filmików na YT😀, i to On pokazał mi, w którym miejscu rosną majówki i błyskoporek. Także to nie moja zasługa i znalezienie tych nowych dla mnie grzybów zawdzięczam Pawłowi, którego serdecznie pozdrawiam!😀 Teraz trochę z innej beczki, w lesie niestety cały czas straszna susza, a prognozy deszczowe znowu zamieniły się na słońce i 25-27 stopni, także ciężko. O majówce ciężko nazwać mi jej zapach mącznym, dla mnie momentami przeplatał się zapach jakby lekko rozgniecionej trawy, nawet momentami wydawał mi się trochę owocowy, co mówią o sobowtórach majówki także, każdy ten zapach jakoś troche inaczej odczuwa, moja mama stwierdziła nawet, że jest lekko chemiczny, chociaż chyba przesadziła. Ja raczej nie kierowałbym się zapachem przy rozróżnianiu tego grzyba. Pozdrawiam wszystkich!
szerzej:
.... papugę:- D🤔 Chciałam z nią pogadać, ale nic z tego nie wyszło. Z łąbedziem też próbowałam, lecz z racji tego że niemy jest, szans na pogaduszki nie było. Z grzybów jedynie trąbka otrębiasta na pocieszenie. Za to wiosna na całego. W powietrzu, wodzie i na ziemi wszystko aż kipi w szale odrodzenia, żądzy życia i użycia. Nimfa z pewnością to wyczuła:- D
szerzej:
Z ciekawszych znalezisk, warto odnotować płetwy do nurkowania i winyle z muzyką Krzysztofa Krawczyka. Trafiło się też kilka smardzów, ale nie zamieszczam zdjęć bo były już stare, nie daję też zdjęć śmieci ani worków, bo śmieci ohydne, a workom zdjęcia nie zrobiłem, ale za to zamieszczam kolaż ze zdjęć zrobionych przedwczoraj, których wcześniej nie zamieszczałem. Pozdrawiam, dbających o przyrodę:-)
szerzej:
Myślałem, że będzie gorzej, wzdłuż Wilczego potoku, naszego salamandrowego sanktuarium wyzbierałem trzy wielkie worki śmieci. Nie dla lajków, nie dla przypadkowych gości, nawet nie dla siebie, choć czuję się z tym co dzisiaj zrobiłem – wyśmienicie. Spełniony. To robota Syzyfa, i tak przyjdą leśnicy, przyjadą letnicy i z powrotem zamienią ławeczkę przy trzech strumieniach w stajnie Augiasza. Edukacja konsumpcyjnego społeczeństwa ? W XXI wieku ? Bez jaj. Groch o ścianę. Po mnie choćby potop – to współczesne credo większości ( niestety ) Robię to z potrzeby serca, dla niczemu niewinnych roślin, grzybów, ssaków i ryb zasiedlających tę okolicę. Po to by powracały, tarły się i odnawiały w tych ostępach głowacze białopłetwe ( na foto z dzisiaj, zobaczcie ta ryba pływa w wodzie! a wody nie widać ) - ryby świadczące o niesamowitej czystości wody w strumieniach. Nic dawno tak mnie nie ucieszyło, jak spotkanie głowacza - zwanego u nas "klapoczem". Te wodne stworki, to ryby wskaźnikowe tzw. bioindykatory, a głowacze są jednymi z nielicznych zwierząt skrajnie wyczulonych na zanieczyszczenia. O minimalnej wręcz tolerancji na wszelkie skażenia. Ich spotkanie oznacza: pij wodę wprost z rzeki - nic Ci nie grozi - jest lepszej jakości niż butelkowana w sklepie!. Robię to dla salamandrzych niemowląt ( na zdjęciu w poprzednim raporcie ) żeby te maluchy wydoroślały i mogły cieszyć oczy nielicznych szczęśliwców, którzy zawitają do źródeł w beskidzkich dolinach. Wynoszę śmieci dla jodeł, buków, dla ceglasiowych i borowikowych polanek by nie rosły wśród opon do traktorów, by ptaki nie zadławiły się foliowymi reklamówkami. Nie dla lajków, nie dla "innych", pewnie samolubnie - trochę dla siebie. A tak na prawdę to z przyzwoitości i szacunku dla natury. Czego wszystkim życzę Tazok
szerzej:
Hejka smardzojady! Poznajmy się. Jestem malutką salamandrą plamistą i mam nie więcej niż cztery dni, do tego aż!! centymetr długości, i urodziłam się już z takimi piórkami na głowie. Brzydkie kaczątko jestem, Co nie ??. Siedziałam sobie razem z moim rodzeństwem w źródełku Wilczego Potoku, w lodowatej i krystalicznie czystej, górskiej wodzie, aż tu nagle patrzę idzie wielki King Kong, targa ze sobą jeszcze wiekszy wór ze śmieciami, nachyla się nad naszym wodnym żłobkiem…. I usłyszałam pierwsze ludzkie słowa w życiu, a brzmiały tak: „ witaj mała księżniczko - najpiękniejsza na bożym świecie „ Miłe, Co nie ? No jak nie jak tak. Próbowałam dygnąć z wdzięczności, ale mi się nie udało więc popatrzyłam tylko na niego swoimi wielkimi oczami, które nie mogą kłamać i zabulgotałam pod wodą: Thanks Tazok :)
szerzej:
Za to jak wszędzie, nie brakuje wszechobecnych śmieci, więc na spacer ustrońską doliną zabraliśmy stulitrowy worek. Zapełnił się w mniej niż 10 minut. Przerażająca statystyka. Odstawiliśmy go zapełniony w drodze do źródeł, co ciekawsze wracając już został uprzątnięty. Taka tylko pociecha, że komuś to paskudztwo też przeszkadza. A jak nam się udał spacer do źródeł w upalną sobotę ? Tu przeczytacie o stanie urody beskidzkich lasów i strumieni w kwietniu: https://beskidzkasalamandra. wordpress. com/2018/04/21/woda-to-zycie-do-zrodel-potok-gosciradowiec/
szerzej:
. A że nie ma nic ciekawszego w pobliżu mojego domu niż leśne ścieżki to tam chodzę najczęściej. Kilka razy w tygodniu wypatruje smardzy i nie tylko. W moich okolicach SUSZA!!!! SUSZA!!!! Miejsca które w ubiegłym roku były smardzowymi plantacjami są puste, może po deszczu coś się zmieni.. Ale.... dzisiaj jeszcze jedno miejsce do sprawdzenia. Miejsce okazało się małą hurtownią różnej wielkości małych, średnich i dużych grzybków, których nie liczyłam ale myślę, że było 30 -40 szt. To było ŚLICZNE!!! Małe dzieci się cieszą, ale duże i troszeczkę starsze też się cieszą jak małe. Pozdrawiam Wszystkich szczęśliwych leśnych ludzi. lawendowa.
szerzej:
Co ja mogę jeszcze dodać ? Dwie nowe miejscówki sprawdzone. Mam przeczucie, że jesienią też będzie można tam znaleźć fajne grzyby. Wiosna buchnęła obfitością zieleni i rozmaitych stworzeń. A to zając a to bażant a to jaszczurka. Trafiły się też kolejne śluzówce czyli rulik nadrzewny przypominający różowe tic-taki. Niestety pierwsze też w tym roku kleszcze. Chłopaki dzięki za doborowe towarzystwo ☺. Do następnego razu.
szerzej:
Las o tej porze roku niezwykle urokliwy. Temperatury praktycznie letnie, zieleń zieleńsza niż zwykle, słowem widoki prześliczne. Chodziło mi po głowie, żeby kolejny las popluskać się błotnym strumyczku, a Arturo już czekał z aparatem, ale może przy innej okazji😀. Znaleźliśmy też kępę świeżych żagwi zimowych, wyglądały z góry tak, że swobodnie mógłbym udawać, że to jakieś jadalne kapeluszniki, a Dzidek znowu nie mógł odpuścić śluzowcom😀 i wyfocił jakieś pomarańczowe landryneczki drzewne, one chyba po prostu za nim chodzą😀. Dzięki za wspólne smardzowanie, ciągle jestem pod wrażeniem zielonego lasu łęgowego. Pozdrawiam! Dziś może wrzucę jeszcze jakieś fotki, mam już kolaż z wczoraj haha, a myślę jeszcze o flaczkach z żagwi łuskowatej😀. Do następnego razu.
szerzej:
Witam wiosennie i bardzo ciepło. Miałam nic nie pisać, bo jeden smardz to nic w porównaniu ze zbiorami fotograficznymi Dzidka, Młodego i Grazki, ale dopisek Tazoka pod doniesieniem mojej koleżanki trochę mnie ośmielił:- P. Podczas środowej wycieczki w moje ukochane lasy bukowo-dębowe szukałam smardzy... i zero! Zdesperowana zaczęłam rozglądać sie za ceglasiami, prawdziwkami i kozakami:- P Przy okazji odwiedziłam moje kochane buki i nawet bez grzybów są cudowne a ptaki dają takie koncerty, że nic więcej do pełni szczęścia nie trzeba... może tylko deszczu, bo bardzo sucho i... 1 małego smardza:-) Znalazłam tego pomarszczonego skrzata w drodze powrotnej i w tym momencie rozpoczęłam sezon leśno-grzybowy 2018:- D. Pozdrawiam :)
szerzej:
Wrywania włosów z głowy nie będzie i seppuku też nie;-) Widmo psychozy maniakalno-depresyjnej, w którą na upartego chcieli wprowadzić mnie Młody Werter wraz z Dzidkiem przegnane, z doła, do którego Ci Dwaj bezlitośnie mnie wpędzili wyszłam o własnych siłach;-) Znalazłam w końcu to za czym od co najmniej dwóch tygodni przeczesywałam podmiejskie krzaki i chaszcze:-) Widząc pierwszego osobnika, powietrze zeszło ze mnie jak z przebitej na gwoździu opony, a uśmiech krążył dookoła głowy przez uszy przeskakując;-) Na początek były dwa, potem dosyć długo nic, ale to mi już wystarczyło, by uspokoić moje zszargane nerwy. Wreszcie trafiłam na miejsce, gdzie stały jak w przysłowiowym wojsku, chyba ze trzydzieści, różnych kolorów i kształtów, zakamuflowane w gęstych, ciemnych krzakach jak na prawdziwych żołnierzy przystało. A ja, jak ten rekrut na ćwiczeniach, musiałam na kuckach chodzić, nieomalże czołgać, by aparatem w nie strzelić;-) Dzisiaj też pójdę je podglądać, bo apetyt na patrzenie jak rosną jeszcze nie zaspokojony :)😊
szerzej:
Te były wyjątkowo wyrośnięte jak na obecny suchy sezon. W miejscu, w którym widziałem wcześniej piestrzenice tym razem nie było już nic. Braknie mi czasu, żeby zwiedzić te wszystkie miejsca. Nie wiem czy te piestrzenice to kasztanowate, czy olbrzymie, ale chyba te pierwsze. Nie będę próbował jeść😀. Pozdrawiam grzybniętych😀
szerzej:
Tylko że muszę sprostować, iż podałem Gliwice czyli moją miejscowość, po to byście mogli powiększyć zdjęcie☺ bo te piękne znalezisko, znajduje się zaraz obok miejscowości Kisielin ☺dla tych którzy nie wiedzą, ta miejscowość znajduje się w obwodzie Wołyńskim, na Ukrainie☺ Po prostu robiąc postój dla ludzi, zerknąłem na pobocze i nie mogłem uwierzyć :) jak tylko zawiozłem ludzi na miejsce, odrazu poszedłem półtora km by wrócić w to miejsce i zrobić zdjęcia😀prywatnie mam zdjęcia na tle paczki papierosów, ale nie wypada takiego mi tu wstawić, ale uwierzcie, że niektóre osobniki są wielkości pięści😀 jutro powrót do Polski, więc i tu trzeba będzie czegoś poszukać :) pozdrawiam wszystkich☺
szerzej:
Popadało trochę, ładna pogoda więc trzeba było się przejść. Poszedłem w trochę inne rejony niż zwykle licząc na jakąś niespodziankę. Na początku trafił się ciekawy kwiatek. Mirek mam nadzieję, że go rozpoznasz. A później właśnie ta niespodzianka - na małej górce pokrytej mchem wyrosła sobie piestrzenica (dolne zdjęcie) Przypuszczam że to kasztanowata i była by to moja pierwsza w życiu. Niedaleko niej wyrosła sobie samotna Smardzówka. Później poszedłem sprawdzić moją smardzową miejscówkę. Niestety nie jest tylko moja. Jest jakiś amator smardzy który je wycina. Ale kilka przegapił. A potem, w miejscu w którym w tamtym roku znalazłem piestrzenicę olbrzymią, też ją znalazłem chociaż małą bo młodą 😉. W międzyczasie odezwał się do mnie Arturo pokazując swoje dzisiejsze zdobycze. Nie będę nic pisał - niech ma przyjemność ze swej relacji. I to by było na tyle na dzisiaj. Aha w lesie straszna susza. Nic ostatnie opady nie pomogły. Pozdrawiam,
szerzej:
Każdy z Was patrzy na otaczającą nas przyrodę jak na swój własny dom. Czysty, zadbany, pachnący; pełen dobrej energii kochających nas bliskich, dający nam bezpieczeństwo, ciepło, odpoczynek, nasze schronienie. Dom dający ukojenie, równowagę, dodający otuchy tak, jak chwile spędzone w domu matki natury. Dlatego nie przechodźmy obojętnie i na skróty obok dzikich wysypisk, wylewanych ścieków, samochodów w lasach, quadów, kłusowników, zwyrodnialców kaleczących zwierzęta i zwykłych głupców. Tak było w Sznuplandii, w ubiegłym roku https://beskidzkasalamandra. wordpress. com/2017/04/19/22-kwietnia-dzien-ziemi/ Będzie miło jak podzielicie się na forum efektami Waszych niedzielnych spacerów.
szerzej:
Co się konkretnie zdarzyło, to już Maciek opisał, a ja tylko uzupełnię o moje wrażenia. Mam nadzieję, że z tych moich "tajnych" miejsc niewiele zapamiętał i będę mógł się w sezonie popisywać gadkami typu "przeskocz rów, skręć w lewo i pod tym krzakiem znajdź prawego" (rym zamierzony). Tak wstępnie uzgodniliśmy, póki Maciek nie zbliży się do poziomu mojej 38-letniej znajomości lasów w Świbiu :)
No to teraz do rzeczy: już na samym początku młody Werter zaskoczył mnie swoim hardkorowym podejściem, wykonując pół salta w bok na dno rzeczki Świbska Woda. Na szczęście od zimy poziom wody opadł, zalane zostały buty i spodnie do kolan, co tylko w minimalnym stopniu wpłynęło ujemnie na dalszy przebieg wycieczki. W lesie oprócz nas żadnych świadków, więc widoki podczas wykręcania spodni zachowam tylko dla siebie. Za to z innej strony pewnie byłem trochę uciążliwy, komentując prawie każdy fragment lasu, gęba mi się nie zamykała. Chociaż, Maciek chyba lubi słuchać i jemu też gadka idzie gładko, więc zbilansowaliśmy się. Spotkaliśmy po drodze trochę żywych istot, jedną sarnę, jastrzębie, czajki, dzięcioły, żurawia, stado małych rybek, ropuchę, mrówki i motyle, a na koniec jakiegoś gościa na mopliku. Widzieliśmy też jedną martwą istotę, padalca. Ciekawe, one najmniej winne, a najczęściej zabijane. Chyba za wolno się ruszają. Przy stawie Poręba znaleźliśmy na buku wyciętego kiedyś nożem jakiegoś ludka, jest na zdjęciu w doniesieniu Maćka. A na tym samym drzewie niezbędnik grzybiarza w postaci kielonka schowanego w sprytnym schowku, naturalnie wyrośniętym z drzewa i potem nienaturalnie wyciętym piłą przez jakiegoś sprytnego człowieka. Zamieściłem jeszcze zdjęcia rozkwitających nad stawem traw, wspomnianej przez Maćka półdzikiej kury, znalezionych grzybków, jakiejś rzadkiej odmiany borówki czy czegoś podobnego o niespotykanych "ogrodowych" liściach (według mojej znajomości botaniki to odmiana argentea variegata) i czarcią miotłę na świerku, to jest takie wynaturzenie spowodowane chorobą grzybową. Ogrodnicy wykorzystują to do tworzenia nowych odmian ozdobnych. W sumie wycieczka bardzo ciekawa, zacieśniająca nasze stosunki z lasem, szczególnie w przypadku Maćka, który długo nie zapomni kąpieli w Świbskiej Wodzie. Ale dzielnie sobie poradził i mój szacun.
szerzej:
Na początku wycieczki postanowiłem zażyć błotnych kąpieli😄, Mirek przeszedł przez kładkę, ja też prawie przeszedłem😁, do momenty kiedy usłyszałem trzask, a potem to już naturalne spa i borowina😀. Niestety cała zabawa poszła na marne, bo Mirek się zgapił i zaaferowany nie zrobił żadnego zdjęcia. Potem padła propozycja, czy mogę to powtórzyć do fotki😀, ale wiadomo, że zdjęcia inscenizowane to już nie to samo. Woda jednak nie jest dla mnie taka straszna, jestem w końcu wodnikiem😀. Po wykręceniu ciuszków byłem gotowy do dalszej podróży. Niespodziewanie grzyby też się trafiły, nie wiem jakie, ale były takie małe coś między szyszkówką, pieniążkiem i grzybówką. Chcę zaznaczyć tu bardzo stanowczo, że ktokolwiek wejdzie do świbskiego lasu i nie tylko, do każdego lasu niech się nie waży wyrzucać śmieci. Mirek uporczywie zbiera wszelkie butelkowce i puszkowce, na uwagę zasługują przedziwne leśne butelki napełnione chyba sokiem z gumijagód, oraz sok z żuka jego smród jest naprawdę niezrównany. Nazbieraliśmy dwie pełne torby śmieci, prawie jak na niedzielnych zakupach w supermarkecie. Kończę już, wycieczka była naprawdę bardzo fajna, wspomnę jeszcze tylko, o dzikiej kurze, która miała dość życia w zagrodzie i zbiegła do lasu, kiedy ja zakrzyknąłem patrz kuropatwa😀, Mirek zaczął się śmiać i uświadomił mnie, że to najprawdziwsza jedyna i niepowtarzalna kura😀. Pozdrawiam WAS wszystkich serdecznie i do usłyszenia!!
szerzej:
Smardze w tym stadium przypominają małe rowkowane kuleczki. Skoro są przechodzę na drugą stronę zbocz i bach są Smardze i to całkiem spore i już ciemniejsze, cała zabawa zaczyna się rozkręcać chodzę do góry i na duł i ciągle znajduję następne, po 3 po 5 obok siebie. Okazuje się również, że przy ścieżce, którą szedłem jest pełno małych i średnich stożków, które ledwo widać, których za pierwszym razem w ogóle nie dostrzegłem. Grzyby jednak rosną mimo strasznej suszy. Pomyślałem, że przesiądę się do motorówki i zapoluję na mitrówki😁😁... trafiły się 4 sztuki na skraju zbocza. Pełen sukces. Przyjadę tam za jakiś czas zobaczyć jak sobie rosną. Sprawdziłem jeszcze 3 miejsca. W dwóch nie było nic, ale w trzecim pomyślałem, że musi coś być nigdy tam nie byłem, ale miejsce było identyczne jak to pierwsze i rzeczywiście po pewnym czasie również tam trafiłem na małe Smardze rosnące w kępkach mchu😁. Świetna wycieczka na rowerze, piękna budząca się do życia zieleń i słońce. Ten okres kocham najbardziej. Jest pięknie😁 Pozdrawiam!!
szerzej:
Witam wszystkich, i z góry przepraszam że mało aktywny teraz byłem, ale kto wie to wie, że jeszcze jedną kategorię mam do zaliczenia C+E, i połączenie pracy, kursu, i przyjemności graniczy z cudem☺ ale mogę potwierdzić że cuda się zdarzają☺ dziś, a w sumie wczoraj, miałem kurs do Ustronia, i tam spotkałem się z naszym Tazokiem😀 powiem tak, to mistrzostwo świata🥇 takie miejsca które mi pokazał, i pod względem grzybowym i od tak turystycznym, ? W życiu bym nie pomyślał, że mogą być tak piękne miejsca, i to raptem taki większy rzut beretem od nas😊 do tego nikomu chyba nie muszę mówić, że wiedza Tazoka, jest imponująca, i z takim kolegą spacer wśród gór jest naprawdę przyjemnością☺ na zdjęciu niestety nie ma grzybków jak u Dzidka,
Wita, Młodego Wertera, Janusza, i Was wszystkich, chociaż jakieś mumie zeszłoroczne, które nie nadawały się już do identyfikacji znaleźliśmy☺ pozdrawiam Was wszystkich ☺
szerzej:
Nie mogę iść jutro wobec czego poszedłem dzisiaj zobaczyć co u moich smardzowatych przyjaciół. Mają się dobrze i jest ich coraz więcej. Gdyby spadł deszcz to byłby niezły wysyp. W porównaniu do ubiegłego roku to mało jest smardzówki. Może jeszcze ruszą. Obok kilku które znalazłem spotkałem też takie wysokie grzybki. Nie wiem czy to mitrówki czy starsze, uschnięte smardzówki ? Może ktoś pomoże ? Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Tak jak wspomniałem grzybów świeżych, tegorocznych, jeszcze nie ma. Natomiast tych wielorocznych, inwazyjnych pasożytów co nie miara. Przeważają odmiany: workowców, puszkowców, gumowców, butelkowców, wraz z wszelkimi zamiennikami. Mnie zainteresowało stadko żołądkowców, a to z tego powodu że kiedyś je spróbowałem, ale ich gorzki smak skutecznie mnie zniechęcił do tego gatunku "grzyba". Gumowce, niezniszczalne. Wszelkich marek i na każdą porę roku. Puszkowców nie znoszę. Mam po nich zgagę. I tak sobie chodząc po lesie, zastanawiałem się co po nas zostanie, gdy nas już nie będzie. Same pasożyty.
szerzej:
Pozostaje mi zamieścić zdjęcia widoków z wycieczki, bardzo ładne miejsce, pewnie wszyscy z Jaworzna od razu wiedzą gdzie to jest:- D. Dla nie wtajemniczonych to rejon kamieniołomu:-). Ostatni powiedziałem znajomemu, że prędzej zobaczę w mieście stado 50 saren, niż znajdę czarkę i dużo się nie pomyliłem. Widziałem stado skaczące przez pole jak antylopy na sawannie, no nie było ich 50, ale około 15, także całkiem nieźle. Oprócz sarenek napotkałem wiewiórę i dzięcioła, ale oni też czarek nie wdzieli:- D. O wiele łatwiej znaleźć prawdziwka w sezonie niż takiego grzybka jak czarka, jakbym tak w końcu trafił, to radość będzie niesamowita. Pozdrawiam wszystkich!
szerzej:
Póki co święci się koszyczki dzisiaj, ale może za dwa miesiące wyświęcą się jakieś inne koszyczki wypełnione zamiast jajeczkiem i kiełbaską grzybkami i to tymi ulubionymi:-). Ok do rzeczy: trafiliśmy stada malutkich Szyszkówek Świerkowych-teraz mam już chyba pewność, że to one. Zresztą Arturo już zjadł:- D... Oprócz tego chyba Pieniążki Dębowe te małe jaśniejsze na zdjęciach, na zdjęciach Arturo coś ??? chyba Grzybówka Wiosenna ta co rośnie w takiej kępce, ale pewien nie jestem i jeszcze grzybek któremu zrobiłem zdjęcie od strony blaszek... Jednym słowem same wynalazki:- D. Generalnie było bardzo pozytywnie:-). Jeszcze raz życzę wszystkim Wesołych Świąt!
szerzej:
Do dzisiejszego wyjścia trochę skłonił mnie Arturo wysyłając mi co chwila zdjęcia szyszkówek i jakichś innych dziwaków. Poszedłem więc w moje chaszcze. Nic nie nazbierałem ale coś tam się rusza. Na początku jakieś brązowe blaszkowce. Później jakieś kwiatki i kilka stanowisk strasznie wysuszonych uszaków. Dzisiaj nie było zwierząt bo chyba skutecznie przepędzili je miłośnicy enduro. Mam nadzieję, że za tydzień będzie o czym pisać 😉. No to Wesołych Świąt!
szerzej:
W sezonie w te lasy raczej zawsze jeździłem po pracy, jak było nie wiele czasu, dlatego przeważnie przeszedłem parę kwartałów, które znałem i czas się kończył i trzeba było wracać☺ dziś zapuściliśmy się w głąb lasu, by poznać co tam ciekawego się kryje. Na wejściu królują raczej lasy sosnowe, więc szliśmy zdecydowanie dalej, warto było, bo okazało się że idąc w głąb trafiliśmy na ładny hektar lasu dębowego, zero iglaków, jedynie piękne dęby, dęby i jeszcze raz dęby☺ koniecznie ten teren trzeba będzie sprawdzić w sezonie :) okazało się, że jest też bardzo sporo młodników, zarówno dębowych, jak i bukowych, są brzózki, i tak idąc coraz dalej, okazało się, że las na prawdę robi się coraz ciekawszy, wręcz pojawiały się co raz to nowe miejsca na różne grzybki☺ nawet Maćkowi ten las przypadł do gustu :) żeby nie wracać tą samą drogą, poszliśmy troszkę w bok, i to był strzał w dziesiątkę bo za chwilę Maciek znalazł stado Szyszkówki Świerkowej, bardzo dużo jest młodych okazów, obydwoje wzięliśmy troszkę na spróbowanie, na masełku😊 powinna być pewność że to Szyszkówka, bo rósła na szyszkach lub w bliskim towarzystwie szyszek :) znaleźliśmy w dębowym lesie na pniu całe stado grzybków, lecz jeszcze nie są zidentyfikowane, tak jak kolejne które znaleźliśmy wracając, rosły wśród dębowych liści, ale mimo to na pozostałości drewna. Na dowód wiosny zaś, żółty kwiatuszek☺ spacer kilkugodzinny, ale owocny :) na sto procent się tam wybiorę w przyszłym miesiącu, i jeśli się uda to w maju również☺ A korzystając z okazji, chciałbym wszystkim życzyć Zdrowych, Pogodnych i Radosnych Świąt Wielkanocnych🐇🐣
szerzej:
... dzieląc się jajkiem święconym oddajmy sobie serca wtedy na obrusy lśniące bielą sfruną anioły z niebios nadstawią uszy baranki pokraśnieją pisanki zaszumi owies zielony uśmiechną się bazie w wazonie a wielkanocne stroiki zapłoną gorącym podziwem dla cudu tego że Jezus Chrystus zmartwychwstał dla każdego ( fragment wiersza Jadwigi Zgliszewskiej)
Ciepłych, pełnych radosnej nadziei Świąt Wielkanocnych, wiosennych nastrojów oraz kolorowych spotkań z budzącą się do życia przyrodą życzy Grażka
szerzej:
Korzystając z całkiem ładnej pogody wybrałem się do pobliskiego lasu żeby sprawdzić co z tą wiosną, której od kilku miesięcy wypatrujemy. Chyba nasza Marzanna nie utopiła się jeszcze porządnie bo oznak wiosny za bardzo nie widać. No może poza baziami ale one były już w grudniu i styczniu. Wszystko w lesie jakieś takie ospałe łącznie z sarnami i wiewiórką która pozwoliła mi się obserwować z kilku metrów przez chyba pięć minut. Co do grzybów to po cichu liczyłem na czarki ale w tym lesie jeszcze ich nie spotkałem także nawet nie wiem czy ich się mogę tu spodziewać. No i zimówki, które pokazywałem ostatnio. Może trochę urosły ale chyba jest ich mniej. Szczerze mówiąc to tracę nadzieję, że je jeszcze pozbieram. Swoje pięć minut miały w grudniu. Trzeba było zbierać jak rosły. Poza hubowatymi rozszczepkami nic ciekawego nie spotkałem. Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Ciekawy jestem co to za osobnik, do złudzenia przypomina patrząc z góry pięknego borowika lub wypasionego podgrzybka :) ktoś coś wie ?
szerzej:
Dzień Pański 25.03. 2018 roku. Wczesny, mroźny poranek. Z trzech kierunków Górnego Śląska, z południa, północy i wschodu w stronę Bruśka 8 samochodów gna. W każdym z nich grzyboświr, jeden albo dwa. Jadą na spotkanie. Po co, na co i dlaczego? Wspólny cel ich łączy. Czyn niecny, albo cny, jak kto woli. Jadą z zamiarem dokonania "mordu" na Pannie Marzannie. Tak Tradycja każe. Godzina 9.00 (po staremu 8.00). "Leśna grupa pod silnym wezwaniem" melduje się w wyznaczonym miejscu, jest gotowa do "zbrodni". Tylko Panny Marzanny jeszcze nie ma. W ruch idą kije, słoma, sznurek, bibuła, mech, gałązki świerku, sucha trawa, "zwędzone" z wazonu Emilowej żony zboże, szminka Lawendowej, korale i bransoletka Bazylii i... jest, pojawia się, Panna Marzanna. Młody Werter chwyta ją w swe objęcia, leśną ścieżką ku rzece ją niesie. Panna Marzanna ostatnią swą drogę w życiu odbywa, jedną, jedyną zresztą. Małą Panew już widać. " Giń, przepadnij maro nieczysta" - tymi i podobnymi słowy, rękoma Młodego Wertera komitet egzekucyjny wykonuje wyrok na Pannie Marzannie. Topielicą teraz jest. W wiosennym nastroju, wraca powoli ekipa na przyleśną polankę. Dzidek nie byłby sobą, gdyby worka z kieszeni nie wyciągnął i nie zaczął sprzątać lasu. Inni dołączają do niego. Mi_1 tropi bobry. Niczym Poirot zwraca uwagę na każdy szczegół nad brzegiem rzeki. Później do spóły z grazką mierzą pierśnicę potężnego wiązu?, pomnika przyrody. Wychodzi jakieś 550 cm! Wszyscy docierają z powrotem na miejsce postoju. "Weźcie aparaty"! - tak woła Emil do wszystkich. "Kopary" im opadły na widok tego co zobaczyli. Na polanę, spomiędzy zaparkowanych samochodów "wyjeżdża" grzybowy tort z fajerwerką! Po "obfotografowaniu" tego cukierniczego arcydzieła natychmiastowa jego konsumpcja następuje. Kuchnia polowa otwiera swe podwoje. Na trzech grillach skwierczą kiełbaski, krupnioki i karczek ala Bazylia. Ich zapach niesie się po lesie. Operator grilowy Arturo dba o jakość przyrządzanych potraw. W międzyczasie na rozgrzewkę ciepły żurek z grzybami spod ręki S. Marysi rozpieszcza podniebienia leśnych przyjaciół. Marynowane ceglasie Dzidka prześlizgują się przez ich przełyki. Dla wyrównania pH w brzuchach babka czekoladowa i kruche ciasteczka. Rozmowy, bynajmniej nie w tłoku się toczą. Tylko trochę zimno, trochę zęby szczękają, a chłodny wiatr na grzyboświrkowych kościach gra. Ale to nic. Radość ze spotkania łagodzi te dokuczliwości. Jest wesoło, jest rodzinnie i to się liczy. Po 14.00 grille dogasają, leśne ludki się żegnają, po kolei odjeżdżają. Przyleśna polana w Bruśku pustoszeje. Po grzybowej braci unosi się nad nią mnóstwo dobrych emocji i pozytywnej energii, krążą fluidy rodzącej się przyjaźni między ludźmi o wspólnej pasji. To co? Do zobaczenia w maju?! PS dziękuję Wam wszystkim "bruśkowym wariatom":-)
szerzej:
Topienie Marzanny AD 2018 udało się wspaniale, jak zresztą wszystkie nasze spotkania. Słoneczny, chociaż zimny dzień zainaugurowali Grażka i Zygmunt, zaliczając bliskie spotkanie III stopnia z łaniami i koziołkiem. Nie wiem, od której byli na miejscu, ale pewnie jeszcze w nocy. Ach, ta zmiana czasu... W normalnych dziennych godzinach przylaskowa polana zaczęła się zapełniać grzybiarską bracią, leśnymi ludźmi zdecydowanymi radykalnie zamknąć tegoroczną zimę. Przyjechali jeszcze lawendowa, bazylia, arturo, młody Werter, sierotka marysia z mężem, Emil, dzidek i ja. Chyba nie zapomniałem o nikim? Najlepsze wejście miał oczywiście Emil, którego tort grzybowy przebił wszystkie inne smakołyki. Dzięki wspólnej pracy i talentowi artystycznemu wszystkich grzyboświrków powstała nasza Marzanna, w której zaklęliśmy całą naszą tęsknotę za ciepłą porą roku i nowym sezonem. po krótkim spacerze stanęliśmy nad brzegiem Małej Panwi, która chętnie przyjęła naszą ofiarę i poniosła ją gdzieś na zachód. Oczywiście zaraz zaczęliśmy szukać grzybów, na zdjęciach marne, bo marne, ale jednak efekty. Nad rzeką bardzo ładny zakątek, ze śladami pracy bobrów i pomnikowym wiązem (podobno, muszę to sprawdzić) o obwodzie około 5,5 metra. A potem to już grillowaliśmy, rozmawialiśmy, grillowaliśmy, rozmawialiśmy itd. Kto nie był, niech żałuje, bo ma czego. Kiedy następny raz? Pozdrowienia dla wszystkich i zapraszam do podzielenia się Waszymi wrażeniami.
szerzej:
Dla znajomych przede wszystkim pozdrowienia, bo ostatnio się schowałem w prywatnych sprawach i długo nie wsadzałem nosa w grzyby. pl. Nadal jestem zajęty, ale takiej okazji jak w niedzielę, przepuścić nie mogłem i pognałem do lasu. Najpierw pomyślałem, że może przy okazji poszperam za porożami, ale ostatecznie porzuciłem ten zamiar z pożytkiem dla spokoju zwierzaków przyczajonych w ich ostojach i "niedostępach". W końcu jak mam znaleźć, to i tak prędzej czy później znajdę, a też specjalnie mi na tym nie zależy. Tak więc ostatecznie oddałem się w pełni bezinteresownemu spacerowi. Jak zwykle, poświęciłem sporo uwagi śmieciom, których dwie torby wylądowały w konsekwencji na moim osiedlowym śmietniku, a kilka kolejnych na skrzyżowaniach leśnych dróg w oczekiwaniu na następny raz. Miłym spostrzeżeniem jest fakt, że miejsca wysprzątane w zeszłym sezonie są nadal czyste, niestety leśnicy pracując na nowych wyrębach, zostawiają nowe flaszki i tak chyba będzie zawsze. No cóż, będę miał zawsze zajęcie....
Zrobiło się tak ciepło, że zima uciekając zgubiła buty, a ja zaliczyłem na odpoczynku krótki rękaw. Zwierzęta gubią zimową sierść, ptaki pióra (to makabryczny żarcik, bo przecież to pióra chyba jakiegoś zjedzonego gołębia). Parzystokopytne intensywnie obgryzają z kory sosenki i ułamane przez wiatr grubsze gałęzie. Obudziły się też szmaterloki rasy listkowiec cytrynek, z których jeden zechciał mi pozować. Udało mi się też złapać obiektywem dzięcioła i sarny przemykające daleko w polu. Wzorem aktywnych grzyboświrków znalazłem kilka żagwi zimowych i jakieś mikroskopijne (1 cm średnicy) psianki. Poza tym jako ciekawostkę wrzuciłem zdjęcie świerka 80-cm średnicy złamanego przez zeszłoroczne wichury i balonika wypuszczonego przez kogoś z naszych południowych sąsiadów, na doczepionej karteczce jest tekst, może Tazok go rozszyfruje? I jeszcze fotka flaszki o pojemności 20 ml, która była za wielka, żeby ją schować do kieszeni i wyrzucić w domu. Cały ten spacer dał mi tyle radości, że mogę teraz spokojnie planować następny. Pozdrawiam!
szerzej:
A więc wiosno przyjdź proszę bo czekam z utęsknieniem:- D. Pozdrawiam i do usłyszenia:- D
szerzej:
Dzisiejsze wyjście do pobliskiego lasu miało dać odpowiedź na trzy pytania. Po pierwsze primo czy po ostatnich manewrach jest jeszcze las. Po drugie primo czy zimówki się odrodziły i po trzecie primo czy buchnęła już wiosna. Dobra wiadomość jest taka że las stoi i śladów manewrów nie widać. Złe informacje są takie że nic nie buchnęło w lesie oprócz stada dzików z krzaków, które popsuły mi " zimówkowy plan nr 1". Niestety w innych miejscach nowych zdrowych zimówek nie stwierdziłem, oprócz kilku malutkich jak łebek szpilki. Trafiła mi się za to rodzinka całkiem ładnych żagwi. Rozglądałem się też za smardzowatymi ale jeszcze na nie za wcześnie. Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Cztery sarenki, a tylko jedno „lusterko”. Tazok hołdując zasadzie „Keep calm” bezszelestnie ufocił stado nieznajomych saren. Pewnie już trochę zmarzniętych aurą i spragnionych słonecznego ciepła. Błogo im było w tym słońcu, aż się miło na nie patrzyło. A one zamiast odwazjemnić tazokowe puszczanie do nich „oczka” obiektywem przypatrywały się komuś w oddali.…. ale komu one się tak przyglądały ? Powiodłem więc oczami za ich wzrokiem i chyba zauważyłem ledwo widoczną postać w śnieżno diamentowej sukni. Wydawało mi się, że była to Pani Zima lekko zatrwożona pierwszym od dawna, dniem z minimalnym plusem na termometrze. Także zamiast zdjęcia sarnich luster, dzisiaj profilowe, rodzinne foto. Co ciekawe, fotka ustrzelona kompletnie z nudów. Było tak: dzieci mi się spóźniły na kolejny przyjemny dla wszystkich, instruktaż narciarski. Zakończony gorącym basenem na świeżym powietrzu. Więc czas oczekiwania na kochanych kursantów, wykorzystałem na obejście dookoła góry Palenica w Ustroniu. Akurat godzinka. I tu masz, taki fart. Pozdrowienia S&T
szerzej:
Witam wszystkich, dziś sympatyczny spacer w towarzystwie Bożeny :) miło było mi poznać kolejną sympatyczną osobę z grona zapalonych grzybiarzy😊 wybraliśmy się pomimo 10 stopniowego mrozu w znane miejsce w Sosnowcu no i stadka uszaków znaleźliśmy, jedyny minus, że były tym mrozem wysuszone😊 znaleźliśmy też 3 zimówki z czego jedna w pełni nadawała się do smażenia :) dlatego czekam na relację Bożenki☺ dziś się nie rozpisuję bo mam gości, dlatego pozdrawiam wszystkich😀
szerzej:
Kolejny w tym roku wypad na hałdy. Zaczęło się ciekawie bo na wejściu do mojego lasku pod hałdami napotkałem kartkę z ostrzeżeniem o jakiś manewrach jutro. Po pierwsze primo jak to ? Na moim terenie ktoś sobie jakieś manewry urządza? Przecież mi tam zaraz smardze zaczną rosnąć. Jak mi ten teren zbombardują albo poleją jakimś napalmem to nogi z d.. y powyrywam. A później sobie myślę - dobrze, że przyszedłem tam dzisiaj bo jak bym jutro wszedł i nie zauważył kartki? Pewnikiem dostałbym jakimś rpg w środek brzucha. Podczas tych rozmyślań zrobiła się fajna śnieżyca, akurat przed moim zimowym wejściem na najwyższą górę na Sośnicy. Wchodząc smagany wichrem i śniegiem poczułem się jakbym wchodził na K2 chociaż pewnie nie doświadczyłem nawet jednej setnej tego co można tam spotkać. Dlatego mnie tam nie ciągnie. Wolę lasy, łąki, ptaszki i kwiatuszki a przede wszystkim... GRZYBY
A później uspokoiło się i z drugiej strony góry zobaczyłem mini kotlinę porośniętą sosnami i brzozami. Spod nóg czmychnął zając a w oddali stado saren. W porównaniu z surowym krajobrazem hałdy to miejsce było naprawdę bardzo ładne. Później doszedłem do rzeki Kłodnica i szedłem wzdłuż jej brzegu. chodziłem tam już wiele razy ale dopiero dzisiaj dostrzegłem pościnane młode drzewa. Pierw myślałem, że to efekt siekiery ale po chwili skojarzyłem tak ścięte drzewa z bobrami. Mam nadzieję, że mam słuszne przypuszczenia bo to by znaczyło, że woda nie jest aż tak bardzo zanieczyszczona. Może kiedyś doczekam się bulwarów w Gliwicach nad Kłodnicą. Oprócz kaczek i kormorana nic ciekawego mnie już nie spotkało. Pozdrowienia i do usłyszenia.
szerzej:
Mokre fakty. Luty stanowczo jest dobrym miesiącem na zjadanie grzybów. Miałem tę przyjemność spałaszować w trybie "lunch" sznitę z tustym i marynowanymi rydzami. W niezwykłych okolicznościach przyrody. Oj działo się, a ta pogoda!!!! Dopisała - że śmiem twierdzić lepiej jak po włoskiej stronie Matternhornu :) https://beskidzkasalamandra. wordpress. com/2018/02/21/korona-beskidu-slaskiego-szyndzielnia/
szerzej:
Po tygodniu spędzonym, głównie w dusznej sali szkoleniowej, lasu brakowało mi jak tlenu w tej sali. W sobotę były inne sprawy, w tym oglądanie skoków na olimpiadzie 🏅. Udało się dzisiaj z samego rana. Przeszedłem się swoją starą trasą pod moją hałdą. Niczego rewelacyjnego nie spotkałem. Dwa nowe, skromne stanowiska zimówek, które nie nadawały się do wzięcia. Trafił się też jelonek, którego nie udało się upolować aparatem. Niestety jacyś poszukiwacze skarbów zniszczyli mi miejscówkę na kanie. Trzeba będzie sobie poszukać nowej. Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Grzybów zimowych jest jednak jak na lekarstwo, chyba za sucho im jest, zimówek brak, uszaki nieliczne i podsuszone, a gwiazdosz to tak naprawdę teleportował się w czasie jeszcze z jesieni. Ja też chętnie teleportowałbym się już do wiosny😂.... co nie zmienia faktu, że teraz też fajnie się chodzi po lasach.... a raczej powinienem powiedzieć po chaszczach😂. Dzięki Arturo za wspólną wyprawę, pozdrawiam wszystkich i do następnego razu!!
szerzej:
Witam wszystkich :) dziś spiknęliśmy się z Młodym Werterem i na pierwszy strzał wyruszyliśmy na rekonesans do Zabrza, na drogę wylotową w kierunku Chudowa, znaliśmy te tereny jedynie z mapy, dlatego nie zabawiliśmy tam długo, ponieważ okazało się, że w większości to iglaki, co raczej nie pomogło by nam w polowaniu na zimowe zdobycze☺ także szybka ewaluacja i na cel poszła dzielnica Knurowa, Szczygłowice :) las w sumie bardzo ciekawy jeśli chodzi o możliwość znalezienia ciekawych eksponatów :) trafiliśmy na uszaki, ale z tygodnia na tydzień, są coraz bardziej suche i skurczone, czyli jednak za mało wilgoci niestety,... trafiliśmy też jedno gniazdko prawdopodobnie boczniaków, prawdopodobnie bo były bardzo wysoko i ciężko o konkretną ocenę, jedno jest pewne, były już stare, a że wysoko to też nie było sensu robić fotki. Na każdym kroku widać niby oznaki wiosny, a to kwiatuszki, a to zielone młode listki, a to powstające pączki, oby tak było☺ znaleźliśmy za to rzadki, ale pojawiający się jednak w naszych lasach gatunek "oponiaka okołodrzewnego" w ilości kilku sztuk obok siebie... po obejrzeniu okazów poszliśmy dalej w miejsce podobne do tego, gdzie czasem bywa Grazka☺ a więc nasze śląskie sztuczne góry :) oczywiście zdobyliśmy najwyższy szczyt w pobliżu☺ widok w niektórych miejscach, był istnie księżycowy :) szkoda że jednak utrzymywała się lekka mgła, bo widoki byłyby super :) no i w taki sposób parę godzin zleciało, do tego miła pogawędka, dzień zaliczony☺ także dzięki Maćku, że chciałeś potowarzyszyć☺ acha, bo bym zapomniał, po drodze do Knurowa nie mogłem nie zrobić zdjęcia kominowi, analizując widok trzeba stwierdzić że jest bardzo ekologiczny, a ukazujący się widok to jedynie złudzenie optyczne 👀😊 pozdrawiam wszystkich i czekam na Wasze doniesienia☺
szerzej:
Ledwo skończyliśmy narciarski urlop w Krynicy, a już niespodziewanie nadarzyła się okazja spotkania z grzybami. Syn zaprosił nas na niedzielny spacer, ja wybrałem miejsce: wschodni brzeg jeziora Pławniowice. Śnieg leży, ale jest go bardzo mało, na szczęście zimowe grzyby wolą drzewa niż ściółkę. Już mam odruch zadzierania głowy do góry, więc szybko namierzam pierwsze grzybki, huby, ale za chwilę widzę stare boczniaki, niewiele różnią się od odstającej kory. Na ścieżce sporo ludzi, pieszo i na rowerach aktywnie dbają o swoje zdrowie. Koło ośrodka harcerskiego znalazłem dość gęsto rosnące bzy, jednak na nich tylko nieliczne uszaki, za to bardzo ciekawe leśne kibelki, które oczywiście uwieczniłem. W powrotnej drodze wyczaiłem jeszcze trochę uszaków i "rzutem na taśmę" kilka zimowek. Przedziurawiony włoski orzech chyba każdy widział, a kto nie, to dla niego fotka. Na zdjęciu w tle dwa kormorany, które kołowały nad Kanałem Gliwickim specjalnie dla mnie. Serdeczne pozdrowienia dla "grzybniętych".
szerzej:
Jakby mnie diabełek nie podkusił - do zjeżdżania na biegówkach z 1117 m npm na pewno byłoby mniej gleb / wycieczkę - za to byłoby mniej radochy :)) Pozdrowienia dla Wszystkich: Tazok
szerzej:
Dzisiaj wybrałem się z Arturo szlakiem wielkich jezior gliwickich. Buszowaliśmy przy brzegu Dzierżna, przy różnych tamach, kanałach i wodospadach. Teren był obiecujący ale grzybów nie było. Trafiło się parę uschniętych uszaków i standardowo jakieś hubowate. Najciekawsze znalezisko, które mocno zadziałało na naszą wyobraźnię, znaleźliśmy na brzozie. Dziewczyny przyznać się. Której było za gorąco na grzybach ?😁
szerzej:
Witam wszystkich☺ ostatnimi czasy, weekend w weekend czas na szukanie naszego ulubionego żółtego grzybka :) zresztą kiedyś Dzidek napisał, że weekend bez wyskoku do lasu jest tygodniem straconym☺ no i za propozycją właśnie Dzidka, wybraliśmy się dzisiaj na łowy :) padło na rejon Dzierżna więc większość tu obecnych dobrze kojarzy to miejsce :) pobuszowaliśmy w rejonie odpływu jeziora, teren bardzo sympatyczny lecz prócz uszaków niestety nie było nic, ale kawałek dalej w innym kierunku, znaleźliśmy Panią brzozę, sądząc po ubiorze, i bardzo dzikiego schowanego węża :) z wężem nie chcieliśmy ryzykować bo nie wiedzieliśmy czy przypadkiem nie jest to jakiś gatunek jadowity😆🐍🐍🐍 także jedynie szybkie zdjęcie wchodziło w grę☺ później pojechaliśmy parę km dalej za Niewiesze, tam gdzie ostatnim razem skończyłem eskapadę. Teren bardzo klimatyczny, piękny wąwóz z dużą ilością różnych zwalonych drzew, tam również znaleźliśmy parę miejsc uszaczkowych, uszaki nieco zamarznięte przez co podsuszone, ogólnie bardzo sympatyczny spacer, niestety tym razem bez zimówki w tle☺ no ale nie można mieć wszystkiego :) Grazka ma zimówki :) także dzięki Dzidku za zaproszenie jak i towarzystwo☺ kiedyś myślę, że znajdziemy takie miejsce, gdzie nazbieramy zimówek do woli :) pozdrawiam wszystkich ☺ ps. Jeśli ktoś jutro się gdzieś wybiera to jak najbardziej można zostawić info☺
szerzej:
Ale jak tam dotarłam to mi się spodobało, takiej ilości uszaków jeszcze nie widziałam i tak dużych jak moje ucho. Fajnie było je zobaczyć, trochę były przysypane przez padający śnieg tak jak u Waltera bo dzieli nas jakieś 30 km. Spacer bardzo udany, teraz ruszę w miejsca które mniej przypominają piękny las tylko chaszcze na zimówki i może jeszcze coś co tam rośnie z grzybowatych. Pozdrawiam.
szerzej:
Najśmieszniejsze jest to, że u mnie śnieg i to w dodatku cały czas pada, a u Arturo po śniegu nie ma już ani śladu, a odległość Gliwic od Sosnowca przecież jest niewielka. Jeśli chodzi o uszaki to można je znaleźć bez problemu, rosną w różnych stadiach rozwoju w dość dużych ilościach. Zimówka w większości przestarzała. Boczniaków jak nie było tak niema. Jadąc autem chyba widziałem je na drzewie, może spróbuję się dostać w to miejsce i sprawdzić, czy to nie była fatamorgana:- D. Arturo dzięki za miłe towarzystwo i zwiedzanie okolicznych sosnowieckich chaszczy:- D. Pozdrawiam wszystkich, a w szczególności tych co dalej szwendają się po lesie i opisują swoje wycieczki na tej stronce:-)
szerzej:
Witam wszystkich ☺ dziś choć na chwileczkę wybrałem się z Młodym Werterem w jego okoliczne lasy :) od razu sprostuję, że chcieliśmy zabrać koleżankę Bożenę, ale niestety był ograniczony czas, a na ten pierwszy raz Maciek chciał zabrać koleżankę na takie bardziej konkretne grzybobranie zimowe :) nie tylko na chwileczkę :) także w imieniu Maćka i swoim pytam czy nie jest zła na nas? Troszkę zaskoczyła nas pogoda i znowu troszkę to utrudniło nam poszukiwania, choć te miejsca na uszaki o których czytaliśmy kiedyś to rzeczywiście "kopalnia uszaków" :) dlatego skupiliśmy się by poszukać zimówki, troszkę trzeba było pochodzić, ale udało się znaleźć parę stanowisk, ale nie da się ukryć że pod śniegiem nie tak łatwo je jednak dojrzeć :) ja to miałem szczęście do innych znalezisk, np para wiszących zardzewiałych już kluczy, jeśli ktoś zgubił kiedyś to są, wiszą dalej☺ a tak to czas zleciał na pogawędkach i o grzybach i o innych różnych różnościach :) liczę że może w następny weekend się uda spiknąć znowu, że może wtedy koleżanka Bożena będzie miała ochotę też wyskoczyć na łowy zimówki, uszu i boczniaków? że może i zima będzie bardziej łaskawa i nie będzie śniegu :) choć szczerze powiem że gdy wróciłem do Gliwic to okazało się że na pograniczu Zabrza i Gliwic śnieg był, a wjeżdżając dalej, tak choćby nikt o śniegu nie słyszał :) także dzięki Maćku za krótkie buszowanko tym razem w Twoich lasach☺ po drawiam wszystkich i czekam na Wasze doniesienia :) bo pewnie też dziś byliście?☺
szerzej:
Na słońce nie było już szans, w południe chmury je zastąpiły. Jednak do eksploracji podmiejskich krzaków i chaszczy przeszkoda to żadna. Tak więc lornetka na szyję i znów można robić to co tygryski lubią najbardziej - węszyć, szukać, tropić, słuchać, dotykać i podglądać PRZYRODĘ! :)) Sporo dziś atrakcji było. Nowe stanowiska zimówki, ucha i... boczniaków! Namierzone przez lornetkę, na stromiźnie, oblepione grzybami drzewo. Huby czy boczniaki? Wyglądały na te drugie. Ciężka wspinaczka, boczniaki, owszem, dużo, ale co z tego jak po terminie ważności... cholera, jakieś trzy tygodnie za późno i znowu nici!;-) no ale miejscówka to miejscówka, a co najważniejsze, grzyby w zasięgu ręki, bez włażenia na drzewo! :) Zapisano do obserwowanych. Z grzybów trafiony po raz pierwszy próchnilec maczugowaty, nowość do oględzin, na pierwszy rzut oka kawałki węgla drzewnego, bez zapachu, rozsypał się w ręku jak spróchniałe drzewo. Oprócz grzybów ptaszki, wszędobylskie bogatki i modraszki z ADHD, i uboga się trafiła, i rudzik, i mazurki, i pełzający po drzewie pełzacz i dzięcioły, pięć dużych i zielonosiwy. Jeden obserwowany podczas pracy z efektem w postaci sporego białego pędraka - wydziubany i porwany za młodu;-) Na stawie kilka par krzyżówek i łyski, płochliwe i bojaźliwe dały dyla w trzciny. Dyla, zygzakiem w krzaki dał też zając, któremu niechcący przerwałam pewnie drzemkę. Na koniec spotkanie z hałdzianym potworem i chęć zajrzenia do paszczy jego, jednak strach przed pożarciem okazał się silniejszy:- D I ja po takim dniu miałabym mieć depresję!?!?:- D
szerzej:
Chyba nie sądzicie że nagle objawię w Beskidach wysyp borowików :). Tym niemniej wycieczka na Kotarz i Halę Jaworową była cool. Cztery godziny z hakiem, w krainie Królowej Śniegu, od jesiennych klimatów w dolinach po zimowe spotkanie "oko w oko " z sarną na szlaku zapadną mi w pamięci na długo. Suche fakty są takie: śnieg ubarwia krajobrazy, choć jego ilość jest niewielka - niemal symboliczna 10 maksymalnie 15 cm świeżego puchu cieszy oko, ale na szaleństwa na deskach jest go stanowczo za mało. Tak więc jedynie z plecakiem i aparatem wybrałem się obadać co tam słychać w górach. Na szczytach Beskidu Śląskiego zima ma się dobrze, trzeba tylko wydrapać sie na +/- 1000 m nad morzem. Skoro zima ma sie dobrze, znaczy, że grzyby mają się źle, co przekłada się na to, że ani o zimówkach, ani o bzowych uchach nie poczytacie w moim zgłoszeniu. Za to poczytacie o najsłodszej i najbardziej urokliwej kapliczce w Brennej, o drewnianej rzeźbionej Bozi na samotnym buku - jedynym drzewie na jaworowej łące. Bozię wyrzeźbił ktoś z lipowego drewna, pomalował błękitnym lakierem, i posadził na bukowej gałęzi, tak, by miała w swojej opiece dolinę breńskiej Hołcyny. Mimo, że pogoda dopisała zaledwie na trójkę w skali na 10 i tak nie mogłem oprzeć się podziwianiu tej skromnej, choć niezwykle uroczej rzeźby na bukowym konarze. W tle Stary Groń, Równica i Czantoria. Z Hali Jaworowej na szczyt Kotarza tylko kilkaset metrów, więc co może jeszcze mnie spotkać ? Zwłaszcza, że to chetnie przez turystów odwiedzane miejsce ( spotkałem trzech ). Dobrze jest mieć aparat w pogotowiu, Bo ni z gruszki ni z pietruszki, na samym szczycie Kotarza, tuż pod szałasem ( schronem turystycznym ) wyszła mi na przeciw śliczna sarenka. Nie tylko wyszła ale i dała kilka sekund na uwiecznienie jej na kliszy - jest w miniaturce. Jak już kiedyś pisałem, powroty są dla mnie najmniej przyjemnym czasem wycieczki. Wracasz do realu, wracasz do cywilizacji, i tylko możliwość podzielenie się z Wami wrażeniami ze spaceru daje jeszcze małą cząstkę radości - którą starałem się Wam przekazać. 3 majcie się ciepło. Pozdrowienia z najpiękniejszych gór świata. Tazok
szerzej:
Patrząc na piękne zdjęcia grzybków Grazki, Dzidka, Arturo, Marysi, Bazyli, Młodego Waltera, Kazanskiego to sobie myślę że te moje lasy jakieś bezgrzybne. Gdzieś muszę znależć jakieś hałdy ale w pobliżu są tylko dolomitowe z bardzo młodymi drzewkami, muszę sprawdzić :) Chodząc dziś leśnymi dróżkami słychać było pracę dzięciołów w lesie stukały, pukały chociaż dziś sobota, dzień wolny od pracy i kruki prowadziły nas kracząc i krążąc nad lasem. Jutro też ładuję "akumulatory "chociaż są naładowane do pełna. Pozdrawiam.
szerzej:
Ostatnio często się tu pojawiało słowo depresja. U mnie ona nie występuje. Co najwyżej czasem trafi się chandra bo brakuje mi ciepła i zielonego lasu. Ale trzeba sobie z tym jakoś radzić. Ja znalazłem sposób i jest to poszukiwanie zimówek. Niektórzy może myślą że wystarczy wejść do pierwszego lepszego lasu i ciach mamy kępy zimówek. No nie jest to takie proste. Trzeba znaleźć odpowiedni teren, najlepiej pełen starych porośniętych mchem drzew liściastych. Ale to też nie wystarczy o czym się już kilka razy przekonałem. I to że nie jest je tak łatwo znaleźć najbardziej mi się podoba bo przypomina mi to zbieranie normalnych grzybów w sezonie. Dzisiaj zapuściłem się w rejony w które wcześniej nie zaglądałem bo po co chodzić po różnych dołach gdzie pełno chaszczy ale też i niestety śmieci. Z tych ostatnich to najciekawszą rzecz jaką mi się dzisiaj udało zobaczyć to dwa biurowe fotele na kółkach. Nie przymierzałem 😀. A oprócz zimówek i foteli były też zając i sikorki. A jak wróciłem do domu żona czekała z kawą i ciastkiem 🍰. Czy można lepiej zacząć dzień ? Pozdrowienia ☺
szerzej:
moje pierwsze w życiu znalezione uszaki, w nadmorskim lasku na Rozewiu. W swoich lasach zero, a na gościnnych występach... są. A że ładuję akumulatory na czas najbliższy, to i (chyba?) udało mi się dodać fotografię, którą udało mi sie wyłuskać z ok. półtora tysiąca zdjęć i innego badziewia telefonicznego, który zaimportowałam z aparatu- prawdziwa blondynka techniczna ze mnie. Pozdrawiam i do zoboczenia w swojskiej okolicy.
szerzej:
Hej :) Na początku wielkie brawa dla Grażki i chłopaków za fajne relacje z zimowych spacerów. Dzięki Wam ten portal a szczególnie nasz region nie zasypia, cały czas się coś dzieje i bardzo dobrze... Tak trzymać:- D. Grzybki, które znalazłam podczas moich spacerów były mało fotogeniczne, więc zamieszczm zdjęcie oczaru z ogrodu, który zakwitł w tym roku wyjątkowo szybko. Dla mnie to pierwszy ciepły sygnał, że wiosna tuż, tuż;-) Jeszcze tylko luty i zaczynamy sezon :) W marcu i kwietniu smardze, potem maślaki, ceglasie, kozaki czerwone i pierwsze borowiki;-D W piątek byłam na zwiadzie w moich ukochanych lasach bukowych. Pochodziłam w ciszy i pięknym słońcu, odwiedziłam dobrego duszka tych lasów (prawe dolne zdjęcie), który czuwa, żeby wszystkie drzewa rosły tam gdzie ich miejsce... Wprawdzie z oddali słyszałam odgłos pił, ale okazało się, że wycinane są tylko pojedyńcze stare, spróchniałe brzozy przy drogach i ścieżkach. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo ciepło i byle do wiosny... :)
szerzej:
Pozdrawiam Was wszystkich drodzy grzybiarze, ciekawe czy jesteście tak jak ja stęsknieni wiosny i pierwszych grzybów w nowym sezonie. Ja ciągle widzę oczyma wyobraźni soczystą zieleń wybijającą się spośród szarych listków, pierwsze smardze, maślaki, żółciaki i inne piękne grzybki, no a potem mam chrapkę na usiatki:- D
szerzej:
Pogoda na spacer z wnukami zawsze dobra, no może oprócz deszczu. Lasy w większości sosnowe tylko na drzewach można spotkać huby innych grzybów brak. Na śniegu można wypatrzeć tropy zwierząt, i to było dla chłopaków ciekawsze od moich wypatrywań jakichkolwiek grzybów na pniach. Widzę że co niektórym zapasy się skończyły i przeszukują parki i hałdy a nawet są organizowane grupki co szukają pod śniegiem czegoś grzybopodobnego z mizernym skutkiem bo koszyk widziałam pusty. Tym co chcą posmakować zimowych grzybków....... Życzę Wszystkim pełnych zimowych koszy, brązowych galaretek i tych daszków wysoko na drzewach co trzeba je zrywać z drabiny, no i tych pomarańczowych co je też widziałam rok temu. Fajni że tak dużo z nas chodzi po lesie cały rok a nie tylko po " grzyby" w tz. sezonie.. Dziękuję za Wasze doniesienia z wypadów do lasu i nie tylko, wszystkie z zaciekawieniem czytam. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.
szerzej:
Witam wszystkich☺ I ja dziś w domu nie mogłem usiedzieć, pojechałem na zakupy, a po zakupach nie mogło być inaczej, tylko trzeba było odwiedzić jakieś miejsca :) w planie miałem tak jak Dzidek Zabrze, tylko ja chciałem sprawdzić te lasy na wylocie w stronę Chudowa, za autostradą a jeszcze przed trasą Gliwice - Mikołów, chodził ktoś tam już? Ale jednak pojechałem w drugą stronę, najpierw okoliczne lasy, ale jakoś mnie ciągło by pojechać kawałek za Gliwice, i wybrałem miejscówkę między Byciną, a Niewieszem. Tam wśród dość młodego zagajnika są pozostawione stare korzenie, znalazłem tam grzybki ze zdjęcia, ale jeszcze nie sprawdzałem co to za miśki, no i parę kęp już starych zesuszonych już w martwym kolorze, ciężko jest stwierdzić czy mogły to być zimówki, trzonki długie, gęsto koło siebie, kto wie, może kiedyś były to zimówki, będę to miejsce miał na oku☺ klimat dzisiaj w lesie istny jak z planety o której pisał Dzidek👽 później spotkałem kolegę którego znają wszyscy z sezonowych wypraw :) chyba 15 minut męczyłem się, żeby zrobić mu fajne zdjęcie :) pytałem co tu robi? Czemu nie śpi, stwierdził że zgłodniał i miał ochotę na kisiel :) więc zajadał się kisielnicą w najlepsze :) tak myślę że to kisielnica :) na koniec jeszcze wybrałem się w lasek po prawej jadąc za Niewiesze jakieś 500 metrów od wjazdu na A4, troszkę mało czasu już miałem, ale ten lasek był najciekawszy i zostanie na "zaś " wydaje się idealny na zimowe grzybki, ale to trzeba kiedyś sprawdzić :) masę powalonych drzew, stare dęby i różne różności :) także dziś niestety bez efektów :) jedynie efekty wizualne, niepowtarzalne☺ pozdrawiam wszystkich
szerzej:
Po pierwszej konsumpcji zimówek grzyb ten mocno wszedł do mojego kręgu kulinarnych zainteresowań. Po raz kolejny tej niby-zimy wybrałem się w poszukiwaniu płomiennicy. Tym razem padło na Zabrze a dokładnie park leśny. Zapuściłem się w najniżej położone tereny parku gdzie licznie występowały powalone, omszałe pnie różnych drzew. Mgła, mżawka i krajobraz sprawiły, że poczułem się jak na planecie Dagobah. Kto lubi Gwiezdne Wojny ten wie o co chodzi. I chociaż to planeta z licznymi formami życia to w moim przypadku nie stwierdziłem tych najbardziej poszukiwanych. Znalazłem suche uszaki ale one mnie nie specjalnie dzisiaj interesowały. W związku z powyższym teleportowałem się w inną część parku - bliżej kopalni Makoszowy. Tam w swoich znajomych miejscach zerwałem kilka zimówek i trafiłem na kilka innych przedstawicieli rodziny fungi, w tym na rzadkie gwiazdosze. Przekonałem się po raz kolejny, że zimówka lubi ludzkie towarzystwo a po raz pierwszy, że pokrzywy zimą parzą tak samo jak latem. Pokłuty jeżynami, poparzony pokrzywami ale zadowolony bo z grzybami wróciłem do domu. Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Przede wszystkim bardzo się cieszę, że poznałem osobiście kolejnych grzyboświrków. Fajnie się chodzi po lesie z dzidkiem, arturo i młodym Werterem, mam nadzieję, że przed nami jeszcze wiele takich wypadów. Każdy z nas ma mnóstwo ciekawych miejsc do pokazania. Koledzy już opisali, co się działo, więc postaram się ograniczyć do skomentowania załączonych zdjęć. Przede wszystkim zaprosiliśmy na Śląsk Królową Śniegu, żeby pomalowała nasze lasy taką poważniejszą zimą, tzn. co najmniej 15 stopni mniej i 25 cm więcej śniegu. Zaproszenie napisano palcem na daszku paśnika, żeby było bardziej "po leśnemu". Spotkaliśmy w lesie sporo istot, poczynając od psiarzy i biegaczy, przez psy, zające, sarny, dzięcioły i kowaliki, a kończąc na jeleniach i słynnym już dziku. Zupełnie nie wiem czym go tak wystraszyłem, może to przez ten kosz na grzyby, który już pokazał w swoim doniesieniu młody Werter? Ja dałem fotkę koszyka jako świadectwo patologii, którą dzisiaj zespołowo szerzyliśmy w podgliwickich lasach. Ze spotkanych leśnych stworzeń jedynie kowalik był na tyle miły i zapozował do zdjęcia, ale za to grzyby cierpliwie czekały na swoją medialną szansę. Jak widać, w większości huby, pojedyncze podstarzałe purchawki, boczniaki, soplówka i kępka czegoś nie do końca zidentyfikowanego. W atlasie najbardziej podobna jest grzybówka dzwoneczkowata, ale nie mam pewności, bo chlorem nie pachniała. No i dwie brzozy, równie zakręcone, jak my. Dzięki jeszcze raz za pomysł i towarzystwo.
szerzej:
Dziękuję Arturo organizatorowi całego zamieszania😀 oraz Dzidkowi i mi_1 za wspólny wypad w poszukiwaniu boczniaków, zimówek i uszaczków:-). Miło było poznać pozytywnie zakręconych grzyboświrków😀. Zima jak widać przypomniała o sobie niespodziewanie i przykryła białą pierzynką wszystko. boczniaki znaleźliśmy wysoko na gałęzi oraz za sprawą Arturo w znanym mu już wcześniej miejscu. Były jednak już dość stare i w niewielkich ilościach. Gdyby nie znajomość tego miejsca to raczej nikt z nas nie znalazłby tych grzybków pod śniegiem. Nowe boczniaki niestety nie rosną, ale ja na pewno im nie odpuszczę:-). Jak nadarzy się okazja to jeszcze się na nie wybiorę. Pozdrawiam Was wszystkich, a w szczególności towarzyszy tej wyprawy:-)!!!
szerzej:
Witam wszystkich☺ na wstępie chciałem podziękować dzielnej ekipie, która zgodziła się towarzyszyć mi, czyli Dzidkowi, mi_1, oraz młodemu Werterowi☺ tak jak Dzidek już napisał, na wstępie postanowiliśmy spenetrować Las łabędzki :) zatoczyliśmy takie większe koło, ale tylko hubowate dało się zauważyć spod białego puchu, no i zwierzątka☺ później w trójkę jeszcze pojechaliśmy w okolice Rachowic, z myślą o boczniakach☺ niestety i tam huby i HUBY ☺ dlaczego wielką literą? Zobaczycie na fotkach :) jeszcze jakieś małe niezidentyfikowane, też są na fotce :) a jeśli chodzi o zwierzątka, to obchodziliśmy taki dość gęsty zagajnik, koledzy z prawej strony, a ja z lewej, no i wtedy prawie zawał murowany😨 słyszę rozmowę "zobacz - dzik"🐗 no i słyszę tupot w moją stronę :) oczy zrobiłem jak pięciozłotówki i z zarośli dosłownie dwa metry obok wyleciał :) dobrze że dwa metry obok, bo później się śmiałem, że jak bym był na jego linii to miałbym darmową przejażdżkę na rodeo😀 wtedy do śmiechu aż tak mi nie było☺ szkoda że nie fociłem akurat nic, bo zdjęcie byłoby przednie🐗☺ po tej sytuacji schowałem się pod hubą i byłem bezpieczny haha :) no a w drodze powrotnej do Gliwic, zajrzeliśmy w miejsce gdzie ja ostatnio znalazłem boczniaki, i były jeszcze resztki, bo drugie gniazdo znikło, ale dało nam odpowiedź, że być może i w lesie łabędzkim, i w Rachowicach być może i gdzieś są nasze grzybki, ale spod śniegu ciężko będzie je dojrzeć, bo dopiero tam, znając dokładne miejsce i drzewo, to nie było widać zupełnie nic, gdybyśmy nie wiedzieli że one tam są, nie byłoby szans znaleźć ich, dopiero zmiatając śnieg, ukazały się 3 sztuki ☺ także po części jesteśmy usprawiedliwieni, że wróciliśmy na pusto :) chociaż nie na pusto, bo przynajmniej dla mnie spacer w takim gronie to sama przyjemność :) cieszę się, że udało się od tak znaleźć termin i wybrać się razem, liczę że jeszcze się uda wyskoczyć razem kiedyś, a może nawet w większym składzie jeśli tylko ktoś będzie miał ochotę dołączyć do takich świrków :) pozdrawiam wszystkich☺
szerzej:
Za sprawą niezmordowanego w poszukiwaniu zimowych grzybów Arturo doszło dzisiaj do kolejnego spotkania integracyjnego grzyboświrków. Oprócz mnie i Arturo wzięli w nim udział Mi_1 i młody Werter. Umówiliśmy się w Gliwicach i postanowiliśmy spenetrować tzw. Lasek Łabędzki. Pogoda nam sprzyjała bo w nocy spadł śnieg więc dane nam było pochodzić po świeżym puchu wśród ośnieżonych drzew. Spacer bardzo przyjemny, spędzony głównie na pogaduszkach i obserwowaniu leśnych zwierzaków. Mieliśmy szczęście zobaczyć sarny, zająca i kilka różnych ptaków. Grzybów nie było - przynajmniej w pierwszej części wyprawy. W drugiej nie wziąłem już udziału bo niestety membrana w moich butach najlepsze ma już za sobą, a oprócz tego tak rzadkie warunki atmosferyczne jak dzisiaj, chciałbym też wykorzystać na wyjście z córką na sanki. Mam nadzieję, że chłopakom dopisało szczęście i nazbierali boczniaków i zimówek. Czekam na wasze relacje. Pozdrawiam i do usłyszenia.
szerzej:
Śniegu w dolinach tyle co kot napłakał, wyżej napłakały co najwyżej dwa koty. I też marnie sie spisały, góra 15 cm puchu. Jak to mówią - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, wczoraj Arturo – nieustraszony rycerz uszakowo-boczniakowy raczył zauważyć, że względem gliwickich lasów w Beskidach mamy nieco więcej wody w proszku. Fakt, ale do prawdziwej zimy – takiej z tazokowego marzenia niestety daleko. Nie zmienia to kwestii, że spacer po górach jak zawsze udany, momentami słoneczny, innym razem w prószącym śniegu. Cicho, pusto, spokojnie, harmonijnie i odprężająco. Luzik psychiczny i pogoda ducha nie upuszczała, towarzyszył mi leśny dzięciołek ( ten w miniaturce ), i to jego wypatrywanie naprowadziło mnie przypadkiem na hurtownię hubowatych. Pozdrawiam wszystkich zimowych łazików
szerzej:
Witam wszystkich☺ dziś połączenie pożytecznego z przyjemnym :) Dzisiaj moja praca zaprowadziła mnie do Istebnej :) kilka godzin postoju trzeba było jakoś wykorzystać, więc nogi za pas i w las☺ no a tak szczerze to pozostały mi jedynie drogi i dróżki, bo zupełnie inaczej niż w Gliwicach :) chodzi o wodę w proszku☺ śniegu było na tyle dużo, że nie byłem przygotowany, aż tak żeby tam pobuszować :) ale spacer przesuper :) zawaliłem, że wczoraj nie skontaktowałem się z Tazokiem, bo była okazja się spotkać☺ ale teraz będę mądrzejszy☺ pozdrawiam wszystkich :) kolejne doniesienie pewnie w weekend☺
szerzej:
Witam wszystkich ciepło w ten wyjątkowo chłodny dzień :) tak jak napisałem w dopisku u Młodego Wertera, udało mi się wyskoczyć do lasu, ale na dosłownie pół godzinki, to bardzo krótko, ale serio, każde 5 minut pośród przyrody to wielka przyjemność :) liczyłem że po przykładzie Młodego Wertera znajdę jakieś gniazdo zimówki, ale niestety nie znalazłem, pomimo że w lesie pod dostatkiem korzeni i powalonych drzew, ale widocznie nie zawsze to jest wyznacznikiem☺ tym bardziej, że jestem grzybiarzem zimowym początkującym☺ znalazłem uszaczki, ale chyba musiał je zaskoczyć mróz, bo nie zdążyły się skurczyć, ale były cienkie jak" papier" i dzięki temu zdjęcie pod słońce pokazuje ich strukturę ☺ zimówek nie znalazłem, ale na wyjściu z lasu na brzozie znalazłem coś takiego, zdaję sobie sprawę że może już być ciężkie do identyfikacji, ale mimo wszytko jeśli ktoś będzie wiedział co to takiego to proszę napisać☺ pozdrawiam wszystkich gorąco
szerzej:
Tymczasem na koniec chciałem sprawdzić wierzby płaczące. Znalazłem coś co myślałem, że jest idealną hodowlą boczniaków, ale okazało się idealną hodowlą zimówki. Stare grube pnie, pocięte przemieszane z drobniejszymi konarami, w stanie częściowego rozkładu porośnięte mchami obficie. W zasięgu wzroku zimówek z 300 sztuk. Wziąłem te najmłodsze, a większość była już podstarzała i oczywiście zamarznięta na kamień, ale dzięki temu łatwo odrywało się kapelusze. Pozdrawiam wszystkich:-)
szerzej:
Szaruga, mżawka, puste drogi. Niedzielny ranek przywitał mnie obcesowo, ale nie miałem wyjścia, to jedyne kilka godzin, które mogłem na początku roku przeznaczyć na wizytę w lesie. Po drodze wyglądało, jakby wszystko wymarło, w Świbiu pod sklepem żadnego miejscowego żula, zresztą sklep zamknięty, pod kościołem też nie było tłoku, gdzie zwykle o tej godzinie prawi obywatele stawiają kilkanaście aut, tym razem ledwie 3 piechurów. Tylko na wiejskim stawie w Wiśniczach tłum kaczek kwakał zadowolony z nieco wyższej temperatury, że im kupry do stawu nie przymarzają. Niezbyt to budujący początek, ale byłem pełen irracjonalnego optymizmu, któremu dałem wyraz w różowym tle dla załączonych zdjęć. Nie miałem ochoty szukać zimowych grzybów, jak to zrobili moi grzybowi przyjaciele w innych lasach Śląska i okolic. W tym miejscu pozdrowienia dla grazki, arturo, dzidka i młodego Wertera, jesteście niesamowici, na Saharze też nacięlibyście z pół kosza, jestem pewny. Chciałem się trochę "przelecieć" i przy okazji spenetrować dawno nie odwiedzany rejon lasu, który kiedyś był nudny, obsadzony sosną i jeszcze raz nudny. Po kilku dziesięcioleciach nadal jest nudny, ale na szczęście pojawiło się kilka mikrozagajników z bukami i dębami, które dają nadzieję na przyszłe sukcesy. Nie miałem takiego szczęścia, jak grazka i nie zaliczyłem bliskich spotkań trzeciego stopnia z leśną fauną, oprócz szaraka, którego wyrwałem z rozmyślań nad brakiem zimy. Biedak wyrwał z legowiska i zahaczył po drodze o gałązkę jeżyny, zostawiając kłębek sierści. Niedaleko znalazłem dwa zniszczone świerki. Jeden był złamany przez jelenia (poznałem po śladach racic), a drugi ładnie ucięty piłką, widać tradycja wśród ludu nie zamiera. Jak zwykle zebrałem dwie torby śmieci. Nie wiem, kiedy znowu odwiedzę las, bo mam sporo pracy przy remoncie mieszkania dla syna, mam nadzieję następnym razem poszukać jakichś grzybów. Pozdrowienia dla wszystkich!
szerzej:
Tak jak wczoraj pisałem, tak dziś zrobiłem☺ pojechałem na początek w okolice Rachowic, ale nie znalazłem nic, zupełnie nic, a miejsca po wycince czasem przejść, to trzeba być nie lada kaskaderem☺ może nie w ten kwartał lasu poszedłem☺ postanowiłem zmienić miejsce i pojechałem do Gliwic w okolice Brzezinki, i można powiedzieć, że ledwo w las wszedłem to nagle Wow😊 ale mam prośbę aby doświadczeni grzybiarze potwierdzili czy to jest grzybek którego szukałem😀 jeśli trzeba będzie to wstawię jeszcze zdjęcie zerwanego grzybka☺ z góry dzięki i pozdrawiam wszystkich gorąco☺
szerzej:
Ponadto kwitnące bazie, kaczor z małżonką na stawie, wypasiony bażant, na ziemi pięknie ubarwiony dzięcioł zielony!, kos z żółtym dzióbkiem i zasuwający pod ogromną, stromą, prawie w pionie, zarośniętą górę hałdzianą tazok, tfu, hazok, zając znaczy się:- D Do tego ciepło, słonecznie. Pierwsza sobota nowego roku pomyślnie "odfajkowana";-))
szerzej:
Od trzech tygodni próbowałem jakoś wyrwać się do lasu, ale brak czasu i dzień krótki sprawiły, że musiałem ciągle odkładać spacer na później. Dzisiaj plan wypalił, pojechałem do Jaworzna na wycieczkę wzdłuż Przemszy, las wydawał się idealny na zimówkę, ale niestety pozory myliły. Po ponad dwóch godzinach poszukiwania znalazłem tylko jedną małą kępkę zimówki. Okazało się że las liściasty i pełno powalonych drzew i starych gałęzi to nie wszystko. Może drzewostan nie taki?? Co też ta zimówka lubi?? Może ktoś ma jakiś pomysł? Zamiast zimówki znalazłem pełno poobgryzanych przez bobry drzew:-), wygląda na to, że gdzieś tam się zadomowiły:- D. Zmieniłem miejsce na lasy między Sosnowcem i Jaworznem, okolice Maczek i tu też raczej kiepsko, trafiły się trzy małe kępki zimówek. Stwierdziłem, że spróbuję jeszcze w jednym lasku w Sosnowcu, w którym ostatnio nazbierałem uszaków. Na dzień dobry znalazłem zimówki w miejscu, w którym rosły miesiąc temu, potem pomyślałem, że przy okazji sprawdzę jak tam uszaczki:- D i okazało się, że są ich setki!!!! dużo więcej niż miesiąc temu:-). Generalnie w 10 min zerwałem chyba ze sto sztuk, rosły praktycznie wszędzie, na każdym krzaku bzu. Można było chodzić i zbierać bez przerwy, ale w większości młode maluszki, przynajmniej były mięsiste:-). Tylko, że ciężko tym zapełnić koszyk. Po godzinie prawie nieustannego obrywania grzybków z gałązek, poszedłem dale szukać zimówek, chciałem w końcu trafić na jakąś wypasioną kępkę taki był cel tej wyprawy i przy okazji spacer w lesie. Udało się w 20 min trafiłem na 4 gniada zimówki, w tym jedno naprawdę duże:- D. Powrót do auta okazał się ciężki. Noga rozbolała mnie tak, że nie mogłem jej podnieść, powłóczą nią po ziemi musiałem wyglądać jak zombi:- D. Przy okazji z drogi widziałem dalsze uszaki i chyba było ich tak dużo, że zaczęły przeskakiwać z bzu na inne drzewa, bo po raz pierwszy znalazłem uszaka nie na bzie. Drzewo wyglądało jak osika?, ale chyba musiało to być coś innego. Fajne są grzybobrania zimowe bo nie ma żadnej konkurencji:- D, niektórzy pewnie się zastanawiali co też ja zbieram w tych krzakach:- D. Dzisiaj na obiad były mrożone prawdziwki z okolic Gliwic, takie prawie w całości albo krojone na pół, PYSZOTA:- D. Pozdrawiam w Nowym Roku darz grzyb!!
szerzej:
Witam wszystkich ☺ Pomimo, że wczoraj na wieczór pogoda nie koniecznie się sprawdzała, to decyzja o wypadzie do lasu pozostała dokonana :) Ale, że tak można by rzec po sąsiedzku, bo w jednym mieszkamy mieście, więc zapytałem Dzidka czy nie pojechałby ze mną☺ oczywiście się zgodził, więc rano pojechaliśmy w okolice Bargłówki, tam zrobiliśmy "małe" kółeczko, celem poznania lasu i oceny :) w pewnym momencie Dzidek zauważył gdzieś krzątające się dziki, ja akurat się skupiałem na obserwacji powalonych drzew, ale potwierdzam, że słyszałem później jak gdzieś tam szły, pewnie jak byłbym sam to serce bym miał w gardle, ale że we dwóch zawsze raźniej więc wyjąłem telefon by w razie czego uwiecznić nasze spotkanie we trójkę już☺ wiem że teraz to się pisze z humorem, a tak szczerze to pewnie ani ja, ani Dzidek nie chciałby bliskiego spotkania z nimi :) I w ten sposób obeszliśmy ładny kawałek lasu, w końcu natrafiając na uszaki😊 później miło sobie gawędząc wróciliśmy na parking :)🙂🚗 Dzidek zaproponował, że jeszcze możemy pojechać na jego miejscówkę i dokonać pełni grzybobrania i zebrać jeszcze Płomiennicy :) jak mógłbym się nie zgodzić☺ I rzeczywiście po paru chwilach, z uśmiechem na twarzy, odwiedziliśmy parę miejsc gdzie tego grzybka było pod dostatkiem :) No tam to Dzidek wiadomo, jak u siebie, bez trudu wskazywał miejsca gdzie są☺ także dziś dzień w pełni zaliczony "oczywiście na świeżym lufcie" :) dzięki Dzidku za towarzystwo dzisiaj :) pozdrawiam wszystkich i czekam na Wasze wpisy☺
szerzej:
Witam wszystkich ciepło☺ Tak jak poniżej Andre napisał, że nie miał kiedy się zebrać żeby napisać, tak ja nie miałem kiedy się zebrać żeby przywitać las w tym roku😊 dziś udało mi się pojechać :) pojechałem przy okazji poznać nowe miejscówki, wybrałem się parę km od Gliwic, do Bargłówki. Fakt, że potrzeba by paru dni żeby poznać wszystko, ale i tak bardzo zadowolony sobie maszerowałem😊 To uczucie jest rewelacyjne, parę km od miasta i ta cisza, spokój, dookoła natura :) Widać było dużą aktywność zwierzątek, sądząc po przekopanej ściółce, a im głębiej w las tym więcej takich śladów, a to dodaje troszkę adrenaliny na ewentualne, niespodziewane spotkanie oko w oko z twórcą tych śladów :) tym bardziej będąc samemu😊 no ale w mieście takich atrakcji nie ma :) w sobotę ma być ładnie, więc jeszcze raz pojadę pochodzić😊 dziś zdążyłem przed deszczem, także las nie dał mi zmoknąć :) ale nie da się ukryć, że jest tak jesiennie, że pochodziłoby się znowu z głową opuszczoną na ściółkę :) może poszukam w sobotę czy coś rośnie :) A powiedzcie mi, macie tak samo że póki co od nowego roku nie widać zdjęć, ale po wylogowaniu się pojawiają? Ja tak mam, że jak chcę oglądnąć zdjęcia Waszych doniesień to muszę się wylogować, a po zalogowaniu znowu znikają :) pozdrawiam wszystkich☺
szerzej:
Gdzie z pierwszą wizytą noworoczną, jak nie do lasu! Nie wyobrażam nawet sobie, żeby mogło być inaczej! Kogo przywitać w pierwszej kolejności, jak nie najlepszego, najwierniejszego przyjaciela, powiernika i pocieszyciela. Z grzybami, czy bez, z kleszczami, strzyżakami czy pająkami, z miękkimi dywanami mchu i traw, z kłującymi igłami czy delikatnymi listkami, z pachnącymi jagodami, poziomkami czy śmierdzącymi sromotnikami, z rowami, dołami czy bagnami, z chaszczami i drapieżnymi, ale jakże smacznymi jeżynami, ze śpiewem ptaków, szumem drzew czy wszechogarniającą ciszą, często z niespodzianką w postaci zwierzątka jakiegoś, w soczystej zieleni czy w szarej nagości, w słońcu i w deszczu, w dzień i w nocy, o każdej porze roku - kocham go przeogromnie, bezwarunkowo i bezinteresownie. I nawet, tak jak dzisiaj, unosząca się w powietrzu szarość, nie była w stanie odebrać mi radości, że znowu jestem w lesie. Przez nagie drzewa przedzierała się nostalgia, ze ściółki unosiła się refleksja. Myśli krążyły między koronami drzew. Wróciły wspomnienia zeszłorocznych wariacji grzybowych, nocnych pobytów i wszystkich cudownych chwil, spędzonych w jego objęciach. Oparta o wielkokoronną sosnę, na skraju lasu, na pagórku górującym nad otwartą okolicą łąk i pól, patrzyłam w dal przed siebie. Było jakoś tak niesamowicie uroczyście. Chwila, miejsce i czas na złożenie przyrzeczenia noworocznego pomyślałam, co też uczyniłam. W oddali, na pojedyńczej kepmie wysokich drzew na środku wyrębu, pozostawionych pewnie w celu naturalnego odnowienia i zachowania mikrosiedlisk, siedział czarny jak smoła kruk. Obserwowałam go przez lornetkę. Jego mądre oczy patrzyły w moim kierunku, a jego głośne, niskotonowe kra, kra odebrałam jako akceptację mojego przyrzeczenia. Do samochodu wróciłam jakaś lekka taka, pełna nadziei na dobry rok.