(5/h) Grzybów praktycznie ZERO. Jeśli trafi się na miejscówkę to można "naciąć" ok 20 maślaków. Trafiają się też prawdziwki, opieńki i kanie. Grzyby zdrowe i tylko młode osobniki. kanie nawet nie rozwinięte.
(20/h) Niedzielny poranek. Krajobraz po bitwie. Mnóstwo aut, chyba więcej niż grzybów.
Młode podgrzybki, pojedyncze rycerzyki, 1 gąska. Wszystko zdrowe. Trzeba się nabiegać - aby trafić na miejsca gdzie nikogo nie było. Wtedy w 10 m kręgu z 5 sztuk się trafi. Ale ogólnie ewidentnie już za zimno na grzyby. A może złe miejsce;-)
(20/h) Po tygodniu od ostatniego pobytu w tych samych miejscach można stwierdzić, że grzybów jest zauważalnie mniej (lub przez las przetoczyły się hordy grzybiarzy). Bywały miejsca, gdzie przez 30 minut marszu nie było ani jednego grzybka. Dominują podgrzybki (są też młode), kilka koźlarzy, dwa duże prawdziwki (jeden robaczywy) i kilkadziesiąt kań, które w tym okresie wyjątkowo obrodziły. Coraz więcej liści powoduje, że ciężko wypatrzeć grzyby.
(0/h) Las sosnowy duży o podłożu mchowym z jagodzinami. Podłoże wilgotne temperatura w miarę ciepło. Ludzi nawet sporo ale mało kto cokolwiek znalazł. Ja osobiście żadnego jadalnego nie natrafiłem, widziałem tylko gdzieniegdzie resztkę ogonka po grzybie ktoś mnie uprzedził. Z niejadalnych trochę muchomorów, maślanki wiązkowej, gdzieniegdzie gołąbki i inne drobne psie rosną. Po rozmowach zespotkanymi grzybiarzami stwierdzam że wysypu grzybów nie ma tylko sporadyczniekomuś uda się trafić góra trzy sztuki podgrzybków. Zostaje czekaćdo następnego sezonu.
(2/h) Las mieszany sosnowo, brzezinowo, dębowy o podłożu mchowo- iglastym z kępkami mchu i traw. W lesie wilgotno i w miarę ciepło. Ludzi nie widać wogule. Niejadalne grzybki rosną ale z jadalnymi gorzej, spotkałem raptem jednego koźlarka i jednego podgrzybka. W tym sezonie nie ma już co liczyć na grzyby w tym lesie.
(20/h) Rossoszyca, ok. 20 szt./h - praktycznie same małe podgrzybki; rosną miejscami; trzeba się nachodzić i wypatrywać we mchu; pojedyncze prawdziwki, czy kanie. Sporo opieńków, ale tych nie liczę. W lesie czuć zapach grzybów, jeśli nie będzie przymrozków jeszcze można w tym roku zbierać.
(35/h) Dziś niczego sobie. Las sosnowy, godzin 4 i pół, kilometrów w nogach z 6, podgrzybków ze 150. W rozmiarach od słoiczkowego po średnie (tych już nie za wiele). Głównie ze mchu, kilkanaście z igliwia, też podszytego mchem. Grzyby w małych grupkach, czasem pojedynczo – to w miejscach mocniej przetrzepanych. W większości zdrowe, jak kalifornijski japiszon po zupie z ekologicznej brukwi z kiełkami rzodkiewki. Ale, niestety, już całe połacie lasu jałowe, grzybnia nie nadąża produkować kolejnych owocników. To była chyba ostatnia (przynajmniej na czas jakiś) szansa na relaksowe zbieranie, łykend przetoczy się przez łaskie lasy walcem społecznego zapotrzebowania na susz wigilijny i słoiczki z marynatą. Ale ja nie o tym. Kiedy zdarza się spacer po jakimś lesie w porze wybitnie niegrzybowej, człek sobie myśli – "oczywiście, teraz się nic nie znajdzie, ale co tu się musi dziać z grzybami w porze wysypu!" Tylko że... no, wiadomo, piekielnie rzadko (czas, praca, obowiązki) ma się szansę na ten moment trafić. A mnie się udało. W środę. Mało, że Ldzań nie puszcza, że zero konkurencji i cisza, to jeszcze, po deszczu i cieplejszych nocach wstrzeliłem się idealnie w punkt. Bo wysypało. Najpierw zapuściłem się w gąszcz trawiasto-jagodzinowy. Coś pykało, wreszcie taka sytuacja: pod młodym dębczakiem leży zmurszała opona od ciężarówki, w środku – kilka niedużych podgrzybków. Rozglądam się wkoło, widzę następne, wycinam, ale ciągle pojawiają się nowe. Zaczynam chodzić po spirali. Po jakimś pół milionie okrążeń otrzeźwiałem, doszedłszy do wniosku, że siły szatańskie mnie napadły i będę tak krążył do końca swoich dni, w ramach kary za notoryczne odopuszczanie rodziny na korzyść leśnych rozrywek. Spasowałem. To była pierwsza siata grzybów. Droga do następnych miejscówek prowadziła jak raz przez feralną oponę i oczywiście ONE DALEJ TAM BYŁY! Wyrwałem się i uciekłem, już serio przestraszony:- P Poczem wlazłem w dwa rachityczne, sosnowe młodniki, kompletnie niepozorne i pomijane przez wszystkich. Dałbym się również nabrać, tyle, że przyzwyczajony jestem do chłopskich bieda-lasków i wiem, jakie cuda potrafią wyciąć. Jak na rozmiar areału, stan i zdrowotność zadrzewienia wyniki okazały się rewelacyjne. Na każdym kawałeczku zdatnym do grzybowej egzystencji panoszyły się brązowe łebki do tego stopnia, że trzeba było uważać, gdzie się stawia stopy. Druga siata. Po przerwie na śniadanko:-) zacząłem się włóczyć po górkach w bezpośrednim sąsiedztwie pojazdu. Tu i tam coś się pojawiało, jednak osłupiałem, zobaczywszy przy leśnej ścieżce pole 5 na 5 metrów dosłownie wysypane ciemnymi kapeluszami różnych rozmiarów. Całe szczęście, że nikogo w pobliżu nie było, bowiem rozgłośne jęki przetykane baaaardzo niecenzuralnym słownictwem prawdopodobnie wskazywały na całkiem inny rodzaju ekstazy. Normalnie cud i tajemnice przyrody. Nie zbierałem przepisowo, tylko czołgałem się od grupy do grupy, a urobek odnosiłem na jedną kupkę, a oczyszczenie zdobyczy zabrało mi dobry kwadrans. To była trzecia siata. Z uwagi na drżenie kolan i ogólne osłabienie mentalne (i to mimo kilku drugich śniadanek!) odpuściłem dalszy ciąg zbierania. W sumie wyszło jakieś osiem kilo grzybów, w oczywisty sposób wynik ten nie był wynikiem nadzwyczajnych uzdolnień, lecz raczej dzikiego fartu i niesamowitego zbiegu okoliczności. Dowód w załączniku foto. A wszystkim życzę podobnego przeżycia jeszcze tej jesieni. I powidoków przed zaśnięciem. PS. Pewnie dzisiaj przedefilowałem gdzieś w pobliżu Baci, zamiast na obwodnicę prawie udałem się do Warszawy:-) szczęśliwie znalazłem zjazd w pobliżu Pawlikowic. PS 2. Ktoś w ubiegłym tygodniu był uprzejmy podać w wątpliwość wiarygodność doniesień z południa wobec pustyni z drugiej strony miasta. Otóż ja nie łżę. Coś tam mogę podkolorować w relacji, ale na gruncie faktów i liczb nie posuwam się do fałszerstwa. Musieliby zresztą łgać wszyscy. Czcigodny Admin, na gruncie wiedzy przyrodniczej na pewno potrafi rzetelnie objaśnić tę, rzeczywiście dostrzegalną, anomalię.
(60/h) Las mieszany głównie bukowy. podgrzybek sporadycznie (ok. 30 przez 2 godz.) Za to opieńki i kanie naprawdę wynagradzają wszystko. Grzyby są zdrowe, tak więc odpadów było niewiele. Trzy osoby, 2 godz. w lesie i ponad 120 kani oraz ok. 3 kg opieniek. Uważam, że to sukces jak na biedę w tym lesie do tej pory.
(25/h) Las sosnowy wysoki o podłożu mchowo- jagodzinowym. W lesie wilgotno i w miarę ciepło. Grzybiarzy sporo lecz tylko najwytrwalsi wynosili coś z lasu. Trzeba się sporo nachodzić żeby coś uzbierać. podgrzybki rosną sporadycznie przeważnie pojedyńcze gdzieniegdzie można natrafić na gniazdko przeważnie zdrowe młodziutkie rosną. Trafiłem parę gąsek zielonek i niekształtnych, cztery koźlarki, jedną kanię i jednego zajączka. Udało mi się również trafić parę stadek opieniek co dało w sumie pół zrywki. Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy.
(15/h) Na wysokim lesie niewiele podgrzybka ale sredniego, to cieszy. Wokół zagajników trzy duże prawe i dwa koźlarki a w zagajniku duże maślaki Pozdrawiam wytrwałych grzybiarzy
(150/h) Lasem zaczęła rządzić jesień, że sparafrazuję tekst Magdy Czapińskiej do słynnego Remedium wykonywanego przez M. Rodowicz:-) I to późnawa, bo już mnie wkurzają żagwie zimowe na ukrytych we mchu gałązkach, które, ja, ślepok, biorę za podgrzybki:- ( Ale dzisiejszy zbiór wynagradza wszystkie niedostatki sezonu:-) Całe stada pieńków dębowych ozłoconych łuszczakiem zmiennym a drugie tyle opieniek. Do tego kilkanaście czubajek, kilka podgrzybków brunatnych i trochę więcej złotoporych. Dziś do lasu przyjechałam, jak do sklepu. miałam "naszykowane" wszystko. Niecałe dwie godziny, a zbiór na zdjęciu. Ponieważ w Noteckiej przemierzyłam koszyk, to wiem, że wchodzi standardowe 150 podgrzybków. Ale jeżeli grzybiarz "borowikowo-podgrzybkowy" wyłącznie, wybrałby się do tego lasu, powiedziałby, że nic nie rośnie;-):- D A tu rośnie, że aż miło:-) Na opieńki się jeszcze, niewątpliwie, wybiorę. Tymczasem kończę, załadowawszy 13 słoiczków grzybami do marynowania i suszarkę z większymi. Dodajmy, że większy koszyk oddałam matce:-) W lesie jest to, czego człowiek potrzebuje najbardziej. Cisza, która znosi nasze humory i niehumory. Pozdrawiam leśne ludki.
(0/h) Spacer po lesie super. Pogoda słoneczna, byłam w lesie 2 godz. Niestety nie trafiłam ani jednego grzybka. Nie tylko grzybów nie było ale i ludzi. Pojechałam wiec do innego lasu około 20 kilometrów dalej. Niestety tam też zero grzybów jadalnych. W TYCH OKOLICACH LAS ŚPI.
(50/h) Las tzw. Bratoszewski duży mieszany. W lesie mokro i mimo porannego przymrozku dość ciepło. Jako że dawno nie odwiedzałem swoich lasów postanowiłem zrobić spacer po lesie. Grzybiarzy sporadycznie można napotkać gdyż zapewne mało kto wie żepojawiły się opieńki. Na przecinkach całe stada opieniek rosną gorzej na dużym lesie gdyż sporadycznie występują. Sporo opieniek jest robaczywych ale i tak przy takich ilościach można się nieźle obłowić. Trafiają się również kanie, gąski niekształtne i maślaki ale sporadycznie. podgrzybki spotkałem trzy sztuki niestety robaczywe. Tak więc mogę stwierdzić że wkońcu coś drgneło w moim lesie po długotrwałej suszy. Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy. W sztukach grzybów na godzinę wliczam tylko opieńki.
(0/h) Z nadzieja wybralam sie do lasu w moje sprawdzone miejsca. Niestety ani jednego nawet popsutego nie udalo sie spotkac, mam wrazenie ze za chlodno jest. Przy drodze brak sprzedajacych.
(40/h) Las mieszany, głównie w mchu ale też w igliwiu i jagodzinach. Malutkie podgrzybki, słoikowce jak piszą niektórzy bracia w grzybiarstwie :) i 2 prawdziwe. W sumie ponad 300 szt w większości zdrowe.
(40/h) Las sosnowy o podłożu mchowo- jagodzinowym. W lesie mokro i dosyć ciepło. Ludzi pełno i każdy coś nosi. Sporo podgrzybków trafia się spleśniałych w miejscach najbardziej mokrych. podgrzybki rosły przeważnie po kilka w grupach sporadycznie pojedyńcze, większość zdrowa. Trafiły się 4 gąski zielonki i 4 sitarki. Różnych niejadalnych grzybów całe skupiska rosną.
(25/h) Zbierałam po raz pierwszy w tych okolicach. W pierwszym lesie po godzinie zebrałam kilka podgrzybków, w drugim -grzybów było więcej ale po kolejnych dwóch godzinach byłam tak przemoczona, że trzeba było wracać do domu. Zebrane grzyby to głównie małe podgrzybki i trochę gąsek.
(25/h) Mialo byc sloneczko... ale od poczatku grzybobrania zaczelo siapic, a potem bylo juz tylko gorzej. Ale nic to. Male piekne podgrzybki do marynowania w sumie ok 60 sztuk. Niby niewiele ale na" bezgrzybiu mazowieckim" i ta ilosc cieszy. Las sosnowy
(12/h) Grzybów brak, ale nieoczekiwanie w młodniaku w trawach na małej powierzchni 1 podgrzybek, 6 maślaków, 2 kurki, 2 szare gąski i (!) 1 rydz, wszystkie zdrowe. Poza tym absolutna pustynia grzybowa.
(10/h) Las sosnowy o podłożu mchowo- jagodzinowym. W lesie mokro w miarę ciepło lecz grzybów mało. Sporadycznie można spotkać podgrzybki pojedyńcze niekiedy gromadki. Trafiłem na pieńku opieńki lecz za małe do zbioru pozostały dla innego szczęśliwca jak podrosną. Trafiły się również jeden maślak, jeden koźlarek i jeden prawdziwek. Udało się również trafić kilkanaście gąsek zielonek i jedną gąske niekształtną. Ludzi w lesie o wiele mniej niż w ubiegłym tygodniuale nic dziwnego bdyż mało grzybków. Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy.
(3/h) Mokro, ciepło - 4 podgrzybki z czego jeden całkiem świeży. Ogólnie w lesie dobra wszelkiego dużo, ale tego nadającego się do zbierania - ciągle niewiele. Może najbliższe, ceipłe dni coś zmienią.