szerzej:
Znowu narzekam na brak czasu, sytuacja wczoraj była komiczna, bo pisałem doniesienie i nad nim zasnąłem. Po obudzeniu oczywiście stwierdziłem brak doniesienia, dlatego wrzucam z opóźnieniem. Miałem jechać do Świbia, ale w ostatniej chwili okazało się, że muszę wrócić przed obiadem, więc pojechałem tam, gdzie byliśmy ostatnio z Dzidkiem. Świbie wymaga całego dnia, bo połowa czasu idzie na tranzyt między miejscówkami. Poza tym dostałem zlecenie na grzyby, więc zaliczyłem grzybobranie parazawodowe, 6 godzin przyjemnego z pożytecznym. A żeby nie iść na łatwiznę, wybrałem opcję "skrajną", czyli bez zagłębiania w las. O dziwo, drugie kilkaset metrów obdarowało mnie fajnymi prawusami. Rzadko, ale regularnie schylałem się po kolejne. aż doszedłem do miejsca, gdzie Arturo miał bliskie spotkanie z dzikiem. To prawie koniec lasu, więc zawróciłem i już przez środek powoli szedłem do auta. Po drodze sporadycznie prawdziwki i ceglasie, widać nie wszędzie jest tak fajnie, jak było w czwartek, w końcu to niedziela, czyli po nawale długowekendowych grzybiarzy. Ale 4/5 kosza nazbierałem, jak by nie było - wyjazd komercyjny. W tym momencie dostałem cynk, że mogę jednak połazić dłużej, więc poszedłem na drugą stronę drogi, specjalnie dla Dzidka. Tam las inny, bardziej mieszany. Zaraz na początku znalazłem trzy małe czerwone kozaczki, ale nic więcej. Potem parę prawdziwków w jeżynach (!?). W końcu trafiłem na miejsce dziwne i jednocześnie fascynujące i zaskakujące. Na skraju lasu (jakżeby inaczej) buki, wysokie trawy, paprocie, koryto wyschniętego strumyka i w tym wszystkim śliczne kanie, prawusy-grubasy i... nic więcej. Może 200 m2. Najważniejsze, że wiem gdzie. Poza grzybami w lesie kuny, jeżyny i strzyżaki. Wszystko mocno absorbujące 😟 Reszta fotek w dopiskach.
szerzej:
gdyby nie były obrośnięte pleśnią jak camemberek po tygodniu leżenia w wilgotnej piwnicy. Duch grzyboświrka nie pozwolił mi jednak zwątpić, wygłosiłem krótką tyradę na temat wypalonej żarem tropików grzybni, a w resume zawarłem krótki, ale treściwy wniosek - jeśli tu w parku wysypały się jak... grzyby po deszczu, to w lesie natrzaskamy pół wiadra. Więc postanowione - jedziemy do Mikołowa, na naszą czubajkową miejscówkę. I zaraz po zakończeniu przemowy zobaczyłem piękny brązowy łebek. Gdy się schyliłem - drugi, trzeci itd. Tu akurat zrobiłem odstępstwo od własnych zasad - niby park, ale rosną na zboczu prawie 50 st. nachylenia, więc tam
pies nie wejdzie. W minutę nazbierałem kopiastą garść malutkich zajączków. 13 szt. Trochę dziwnie się zachowywały - wychodziły z ziemi same, jakby nie były przyrośnięte do podłoża. To może z powodu bardzo słabej, zniszczonej upałami grzybni. Jadąc na miejscówkę już sobie wyobrażałem ten wynik 13/min to przecież 780 grzybów na godzinę! W prawdziwym lesie po pierwszych dziesięciu krokach znowu brązowy łebek (na zdjęciu zaraz przy kozaku, lekko popękany), wygląda jak skrzyżowanie zajączka ze
złotoporym. Zaraz za nim ukazały się tysiące grzybów, no bardziej grzybków, chyba czernidłak gromadny. Trujący nie jest, ale do statystyki nie bardzo się nadaje bo wynik byłby już powyżej 1000 grzybków na godzinę, ale na co komu liczyć takie maleństwa, to by było jak liczenie opieniek na sztuki... Godzina w lesie, okazała się tylko przyjemnym spacerkiem na świeżym powietrzu. Dalej było już zero komletne i totalne. Ani psioka, ani trujoka. Wreszcie gdy pogodziłem się z myślą, że jednak w tym sezonie będzie kicha, a grzyby rosną tylko lokalnie małymi plackami na pustych hektarach, przypomniałem sobie niespodziewany tryumf w postaci wielkiej garści zajączków. W duchu więc złożyłem modły dziękczynne za niespodziwany zbiór, skierowałem kroki swe z powrotem i... zobaczyłem na dole kamieniołomu wielki brązowy kapelusz. Tym razem kozaczysko, jak się patrzy. Choć ślimaki dowiedziały się o nim wcześniej. Z mieszanymi uczuciami wróciłem do domu, a tam owe "mieszane" zmieniły się w ambiwalentne, gdy okazało się że wszystkie katowickie były zasiedlone i to dość mocno bo lokatorzy zajmowali już poddasze. Został kozak i zajączko-złotopór.
Darz grzyb! Oby mama natura zdołała jakoś się odrodzić.
szerzej:
To miała być tylko rekreacja, przyjaciel chciał ze mną jechać na grzyby, ja miałem tylko wskazać miejsce i nastawiałem się na bycie tam bardziej dla towarzystwa. Jeszcze wczoraj do 22.00 byłem pewien, że pojedziemy do Żywca, ale dwa wpisy sprawiły ( w tym Lawendowej😘, której dziękuje, że dodała wpis tak, że zobaczyłem go jeszcze o 6 rano😃🌷), że pojechałem w całkowicie nowe dla mnie miejsce. To był strzał w dziesiątkę, od samego początku trafiały się po prostu idealne okazy borowików, nawet ślimaki nie zdążyły dotknąć ich swoimi nienasyconymi pyskami😀😀. Borowiki rosły raczej pojedynczo, ale dość regularnie, potem zaczęły trafiać się piękne podgrzybki. Ja w niebo wzięty, przyjaciel jeszcze bardziej, dodatkowo cudowne miejsca dla oka, mógłbym przyjechać tu praktycznie dla samych widoków. Niestety po jakimś czasie przegonił nas stamtąd tłum ludzi. Po zminie miejscówki, było dużo gorzej, może kilka grzybów przez 1,5 godziny, aż wreszcie zapadła decyzja, że musimy zmienić las. Po zmianie lasu na mieszany, trafiliśmy na eldorado podgrzybków, co chwilę trafiały się cudaki jakich mało. Dawno nie pamiętam tak dobrego zbierania co chwilę po pięć pięknych tęgich podgrzybków🥰🥰. Grzybobranie jak z bajki, zapamiętam je na długo. Wszystko było jak trzeba i jakby tego było mało to jeszcze cudowna pogoda🥰. Pozdrawiam wszystkich DARZ GRZYB!!
szerzej:
W lesie byłem dopiero po 10 tej. Konkurencja już była w lesie. Sami miejscowi - widać że informacje o grzybach szybko się roznoszą. Ale swoje znalazłem. Głównie młode i średnie prawdziwki. Najczęściej rosły grupach po 3- 5 sztuk także zbieranie dało mi wiele radości. Ponieważ miałem mało czasu postanowiłem ich nie obierać na bieżąco i dlatego uzbierał się koszyczek. Niestety przy obieraniu prawie wszystkie trzony odeszły. W lesie sucho ale ma padać w tym tygodniu więc za tydzień powinno być jeszcze lepiej. Pozdrowienia ☺
szerzej:
Coraz mniej grzybów...
szerzej:
Przejechałam 220 km - Pradła - 0, Bystrzanowice - 0, Góry Gorzkowskie 0, Apolonka - 0, dopiero w Suliszowicach coś się pokazało, ale dużo robaczywych. Pozdrawiam
szerzej:
Złatna. Kolega na rowerze, a dla mnie miało to być pierwsze typowo górskie grzybobranie. Ale jak to będąc w górach i nigdzie się nie wspiąć 🤔...? Telefon wyliczył trasę na 2h20min, ale przy schronisku zameldowałem się po 55 minutach dając sobie więcej czasu na właściwą część wyprawy 😜.
A teraz do sedna. W okolicach 1000 m. n. p. m. kilka robaczywych podgrzybków złotawych. Dopiero w 1/3 drogi w dół trafiłem gniazdo prawdziwków i ceglasi. Ale była to taka stromizna i chaszcze (Tazok byłby ze mnie dumny), że wszystko mnie dzisiaj boli 😂. Niżej trafiały się jeszcze pojedyncze malutkie ceglastopore.
Rezultatem grzybobrania ostatecznie zostało 7 prawdziwków jakieś 2 razy tyle ceglasi i trochę wynalazków zebranych głównie w celach grzybowego dokształcania się w domu z atlasami w rękach i żywymi eksponatami przed oczami 😉
Zwieńczeniem wycieczki była wizyta w Bacówce na Bukowinie w Żabnicy połączona z degustacją grillowanych oscypków oraz pysznej zimnej żentycy.
szerzej:
Zrobiłam rekonesans okolicznych lasów. O dziwo te mokre byly puste dopiero w mojej starej miejscówce, ktora nie miala deszczu przez trzy miesiące (dopiero ostatnio) takie oto znalezisko 😁
szerzej:
Moje motto na dzisiejszy dzień - "tylko spokój może mnie uratować" - pomogło! 😁 Nie było nachalnego biegania między drzewami, przesadnego tempa, ani pełzania pod każdy krzak 😁 Tempo było powolne, bardziej takie leniwe pociąganie nogami, skupienie i medy... nie medytacji nie było 😁 Nie było też rzucania się na każdego znalezionego prawdziwka, ale piszczenie z radości a jakże 😊 Była też godzina nerwów i poszukiwania... telefonu 😨 Koniec końców grzybobranie szczęśliwie zakończone, koszyk pełen, grzyby 99% zdrowe, w większości młodzież.... nareszcie!😊
szerzej:
Dzisiaj na spokojnie po pracy o 14 wraz ze sznupką wylądowaliśmy na Przegibku, szlak niebieski kierunek na Gaiki, potem na Straconkę i na Lipnik i powrót. Las najwyraźniej czeka na drugi oddech bo grzybów zdecydowanie mniej niż ostatnio, czuję, że koło środy się zacznie na nowo... czego i Wam życzymy :)
szerzej:
Lawendowa sąsiadko - miałaś oczywiście rację. Zjechali się i puszek po piwie w lesie mnóstwo. Jak wchodzą do lasu to w koszykach puszki z piwem a jak wracają to koszyk pusty ewentualnie z grzybami. A gdzie puszki???? Na polach pieczarki ale nikt ich nie zbiera mimo że urodziwe takie. Poczekam na dobry grzybowy dzień w tygodniu. Pozdrawiam serdecznie
szerzej:
mi_1 - pytanie było dość zasadne, zresztą, czy ja Ciebie pytał :)? Chciałbyś zbierać po Maćku? Noga by się nie ostała :). O Suchej przeczytałem.. zastanawiałem się z którego kierunku zaczynał. Teraz już wiadomo, że nazbierał na koniec. Rozsądne od B-B jest taka trasa.
szerzej:
W lasach liściastych rośnie dużo podgrzybków złotawych. Nie zbieram ich, przeważnie są robaczywe ( pro forma jednego sprawdziłem ).
Znalazłem też jednego borowika co daje nadzieję na przyszły tydzień. W lesie czuć grzybami:-). Pozdrawiam.
szerzej:
Ale było fajne zbieranie. Prawie pełny kosz w trzy godziny. A grzyby pierwsza klasa - ceglaki młode, grube i zdrowe. Mirek znalazł więcej ale moje chyba były ładniejsze bo nie obgryzione przez ślimaki. Można powiedzieć, że zaczął się wysyp pod Gliwicami ( wbrew mapie potencjału 🤔) Prawdziwki dopiero starują. Wcześniej ich w tym lesie nie widziałem więc się cieszę jaki fajny las odkryłem sobie na wiosnę. Pozdrowienia ☺
szerzej:
Tradycyjnie wręcz o 6 rano już w lesie. Mokro, mokro, mokro :) coraz więcej grzybów się pojawia :)
szerzej:
Grzyby jak widać na zdjęciu młodziutkie😍, ale i tak w dużej części robaczywe, dlatego do ilości grzybów na godzinę wynik podzieliłem na pół. To i tak nie zmienia jednego: radość, radość, radość ze zbierania była duża😁. W lesie wilgotno, dużo różnych grzybów blaszkowych, dużo małych prawdziwków zostało w lesie. Zwiedziłem kilka innych miejsc, aż do Suchej Beskidzkiej, jednak podobnego miejsca już nie spotkałem. Widziałem wielu grzybiarzy, nawet dziadka przeprawiającego się przez rwącą rzekę, z koszem pełnym grzybów i szaleńczym błyskiem w oku😁, jak widać pęd do grzyba jest wielki😁😁. Teraz czytając wpisy widzę, że grzyby pojawiają się w wielu miejscach i to różne, podgrzybki, maślaki, kozaki, prawdziwki, aż nie wiadomo gdzie tu jechać następnym razem. Pozdrawiam! Darz grzyb😁
szerzej:
Dość podobnie jak Grażyna, wybraliśmy się z Dzidkiem w mniej nam znany las, z tym że krócej czekaliśmy na pierwsze efekty. Ceglasie ogólnie zdrowe, tradycyjnie podgryzione przez ślimaki. Prawdziwków mało i raczej z robakami, z moich 7 sztuk 3 zdrowe, reszta z dziurawymi nogami, kapelusze na szczęście jeszcze dobre. Spodobał mi się ten las, jest czysty, wygodny i nie trzeba tyle biegać, co w moim Świbiu. Ludzi jeszcze mało.
szerzej:
Objazd rowerem po znanych miejscówkach. W lasach iglastych pustki, w dębinach takoż. Dopiero na końcu objazdu w wilgotnym zagajniku topolowym-osikowym znalazłem ww. grzyby. Były tam także różnego autoramentu "bedki" i inne nie znane mi grzybki.
Pozdrawiam.
szerzej:
Po dzisiejszej burzowej nocy w przerwie pracy zrobiłem jednogodzinny rekonesans, bardzo mokro w lesie, pachnie grzybnią ale o dziwo oprócz paru muchomorków brak innych grzybów. Za to ceglasie szaleją..... dobry znak :)