szerzej:
Trzeba kupę szczęścia mieć i kupę cierpliwości, żeby coś konkretnego w koszyku zagościło. Grzyby na moich terenach totalnie lekceważą fakt, że wrzesień jest i należałoby trochę "popracować". Tak jak w tajemniczy sposób tydzień temu się pojawiły, tak równie tajemniczo zniknęły. Pozostało trochę przerośniętych, poszatkowanych przez żuczki, zarobaczonych gigantów czy skarłowaciałych niedoróbków, aczkolwiek kilka sztuk pięknych, świeżych i zdrowych się trafiło, ot choćby te ze zdjęcia, wyjątek od reguły jakiś. Grzybów mało, ludzi sporo, puste wiadra, puste kosze w rękach się huśtają, smętne miny, rozżalenie... a w Beskidach eldorado.... ech, nie ma sprawiedliwości na tym świecie, nie ma. Po nastym kilometrze wędrówki zaczęłam już grzyby olewać, kontemplować okoliczności przyrody zaczęłam. No i proszę.... tajemną przesiekę leśną przecięło stado jeleni, a dokładniej łań z młodymi. Stałam, patrzyłam i liczyłam jak zza krzaków kolejno wychyla się głowa, jeden, dwa.... siedem, w tym 2 byczki szpicaki. Pochód przeszedł nie zauważywszy mnie wcale. Nieczęsty to widok, toteż w jakiś sposób wyróżniona się poczułam. Jakby się tak dokładnie zastanowić bilans mej leśnej wyprawy poniekąd dodatni był :)
szerzej:
Dla tych co lubią (ja nie zbieram) ogromne ilości ceglastoporych, tzw "Gniewusów"
szerzej:
Lasy Dąbrowy Górniczej które wydawać by się mogło że znamy sprawiły nam niespodziankę w postaci niezliczonej ilość podgrzybków. W tajemne miejsce zabrał nas sąsiad. W rezultacie zrobiłam 19 słoików marynowanych grzybów.
szerzej:
Zawiodłem się dzisiaj na moim lesie, generalnie nie ma grzybów. Obleciałem 3/4 znanych mi miejscówek bezproduktywnie, tylko w jednej było parę grzybków. Gdybym miał liczyć efektywne zbieranie, to byłoby około 50 sztuk na godzinę, a reszta czasu to wycieczka krajoznawcza.
szerzej:
Witajcie.
Rok z okładem (a może i dwa) nie było mnie na portalu ale niniejszym naprawiam ten błąd. Doniesienie dotyczy dzisiejszego grzybobrania choć już od trzech dni odnawiam znajomośc z "moim" lasem na pograniczu Katowic - Kostuchny i Murcek... i oczywiście nie zawiodłem się;) Prawdziwki, podgrzybki, kozaki, maślaki, ceglasie - od żłobka przez młodzież po dojrzałe ale, co cieszy najbardziej, w świetnej kondycji. Z doniesień widzę że Śląsk ruszył się na całego więc najbliższe dni (oby i tygodnie) dostarczą w lasach mocy wrażeń - czego sobie i Wam życzę.... A w przyszłym tygodniu może dołączy Krupski Młyn;)... Do Brennej też postaram się wyskoczyć bo ostatnio zbierałem ceglaste na Starym Groniu rok albo dwa temu ale pamietam ze było to podczas biegu o breńskie kierpce :)
Pozdrawiam wszystkich grzybowo zakręconych.
szerzej:
Dziś wszystko na czerwono😃😃. Muszę się przyznać, żeby nie było, że po dwóch i pół godzinie zaliczyłem małą wtopę, bo pojechałem jeszcze do Olkusz zobaczyć co tam, a tam nic haha kilka sztuk. Ale w Dąbrowie było na bogato, przy okazji znajdowałem ogromne muchomory czerwone, nigdy nie widziałem tak wielkich, a młode które się wybijały były wyjątkowo masywne i krępe, rosły całymi stadami. Miałem jechać dziś do Beskidu Żywieckiego, ale znowu obowiązki mi nie pozwoliły, ale w sumie pod nosem nazbierałem więcej niż kosz także dzień udany😃. W lesie tym razem było dużo ludzi i każdy miał dużo. Pozdrawiam!
szerzej:
.... a tutaj ni mniej ni więcej tylko beskidzki "Zagnańsk", ilości nie do wyzbierania - tęgie prawdziwki na grubych nogach, kapelusze jak okrągłe góralskie chleby - wielkie jak patelnie, zdrowotność 75% czyli całkiem dobra, rosnące w rodzinkach po - miejscami nawet kilkanaście sztuk w młodych, gęstych jodłowo modrzewiowych lasach. Ceglasie - mutanty po kilka nóżek i kapeluszy z jednego punktu, dużo młodzieży. Zdrowotność 95%. podgrzybki brunatne młodziutkie okrąglutkie z zamszowymi łebkami. Ilości ? liczone w pierdylionach do kwadratu - niepoliczalne. Inwazja grzybowych potworów atakują z pod każdej jodełki - oczywiście poza uczęszczanymi szlakami, ( pozdrowienia dzidku :) Po zapełnieniu koszyka i dwóch plecaków pani Sznupok słowami sekretarza z Vabanku - podsumowała dzisiejsze grzybobranie w kontekście ich popołudniowej "obróbki"....." i po co nam to było ? Po co ????. A to kolejna inwazja jakiej doświadczyliśmy we wrześniu - kto z Was nie czytał o inwazji "amerykańców" ma okazję zerknąć w link w pierwszym tazokowym dopisku. Pozdrowienia
szerzej:
W piątek spadł długo oczekiwany deszcz i sypnęło ale tylko podgrzybki i prawdziwki. 0 psiaków i czegoś innego. Było super bo nie wszyscy uwierzyli że warto zajrzeć do naszego lasu. Serdecznie pozdrawiam
szerzej:
czuje jaki jestem zmęczony... Coś pięknego kolejny rok z rzędu no i chyba mogę sie nazwać prawdziwym grzyboświrem i takich tu na forum również pozdrawiam :)
szerzej:
... na własnym podwórku, na leżących co najmniej 3 lata "klockach" kominkowych (chyba dąb, albo buk).
Dwa siarczakowe wachlarze, ten jeszcze młodziutki to daje mu ze trzy dni. Drugi pójdzie pod nóż chyba jutro.
I robienie porannej kawy stało sie jednocześnie zaokiennym grzybobraniem, wczesniej nie dojrzałam bo jakoś nie po drodze do domu.
szerzej:
Szczerze nie widziałem jeszcze w życiu takiej ilości grzybów, a zbieram 25 lat, a w Beskidach 10. Od wejścia do lasu praktycznie nie wstawało się z kolan. W lesie tłum, każdy wynosił wiadra grzybów, a jednak nadal starczało. Ilość na osobogodzinę nie była ograniczona ilością grzybów, a mocami przerobowymi jednostki. Z drugiej strony szkoda, że 90% była robaczywa. Prawdziwki całe zjedzone, podgrzybki w większości też, koźlarze także. Jedynym wyjątkiem były grzyby tradycyjnie niepodatne na zaczerwienie - koźlarze czerwone czy kurki. Mimo to jednego dnia zebrałem więcej prawdziwków niż przez kilka ostatnich lat...
szerzej:
Zanim się ktoś podnieci, to od razu powiem, że wbrew pozorom grzybów nie ma. We dwie osoby, cztery godziny i z dziesięć kilometrów w nogach - jak nie więcej. podgrzybki praktycznie występowały w czterech punktach. Każdy mniej więcej średnicy 20-30 metrów. Pojedyncze trafiały się sporadycznie. Prawdziwki dwa po drodze, a cała reszta pod dwoma dębami. A nie, trzy były kawałek dalej pod trzecim dębem, ale można to też potraktować, że były w tym samym punkcie. Wszystkie duże i bardzo duże. Brak młodzieży. Większość robaczywych. Największych nie dało się zabrać - były tak przemielone, że trzymały się tylko na skórce.
To samo z podgrzybkami - w sensie, że mało młodych - za to niewiele było robaczywych, więc pierwszy raz w tym roku dało się coś ususzyć na zimę.
Szkoda, że padało tylko z piątku na sobotę, bo to, co zebraliśmy, to ewidentny efekt poprzedniego deszczu. Gdyby popadało kilka dni, to można by z kosą iść do lasu, a tu znów zapowiadają słoneczny tydzień z dość wysokimi temperaturami.
Jeśli jednak nie straszne Wam dłuuugie spacery, to jak widać da się coś zebrać - szczególnie po tym weekendowym deszczyku może pojawi się młodzież.
szerzej:
Wyrosły sobie purchawki na ogrodzie
szerzej:
Nie wiedziałem, czy w ogóle dzisiaj gdzieś pojadę. Czekało mnie mnóstwo rzeczy do zrobienia, żeby udowodnić pozostałym domownikom, że zajmuję się jeszcze czymkolwiek innym oprócz zbierania grzybów😃. Od razu jak tylko wstałem zacząłem robić wszystkie zaległe rzeczy jak szalony, bo pomyślałem, że jaz nadrobię zaległości to z czystym sumieniem będę mógł pojechać do lasu, ale że ostatni nie zajmuję się niczym innym tylko jeżdżeniem na grzyby miałem milion zaległych spraw do załatwienia. A więc: kosiłem, pieliłem, ciąłem, rąbałem, przycinałem, sadziłem, naprawiałem kupowałem,... jak się obrobiłem to była 15.30 mało czasu, dalszy wyjazd odpada, a więc pomyślałem nadszedł czas, żeby sprawdzić jak sprawy mają się w Gliwicach. Początkowo było raczej kiepsko, ale w potem sprawy miały się coraz lepiej. Nie jest tak jak rok temu, ale można nazbierać pięknych prawdziwków. Grzyby rosną w zupełnie innych miejscach niż rok temu zbierałem, bo większość tamtych miejsc zniszczyli leśnicy. O dziwo około 70% prawdziwków zdrowe, poza prawdziwkami zdrowe sto%. A i jedna sprawa, pierwszy raz w życiu znalazłem prawdziwą opieńkę miodową, jest urocza, to co wszyscy zbierają to zazwyczaj jest opieńka, ale ciemna, tą zresztą też dziś zebrałem. Pozdrówki😃😃😃 Darz grzyb!!
szerzej:
Miłe zaskoczenie, w planie spacer i szybka kontrola grzybodajnych w zeszłym roku miejsc żeby sprawdzić co piszczy w trawie bez nadziei na jakieś zbiory. A tymczasem 4 borowiki szlachetne, 15 kozaków, 6 maślaków (dużo bardzo małych zostało żeby podrosnąć). Jest nadzieja że wkrótce będzie więcej...
szerzej:
Witam wszystkich po kolejnej dłuższej nieobecności :) Wczoraj kilka telefonów odnośnie sytuacji grzybowej, szybka decyzja i dziś razem z Dzidkiem pojechaliśmy w okolice Połomii. Rzeczywiście na wstępie odrazu ceglasie, po chwili grupka podgrzybków, rosły raczej miejscowo po kilka, później cisza i kolejna grupka, później Dzidek zaczął walczyć z prawdziwkami, mi się trafiły 3 na Dzidka terenie☺ troszkę trzeba było pochodzić, ale przy okazji poznać las, sporadycznie Kanie się pojawiały... później wracając do Gliwic, stwierdziłem że pojadę sprawdzić okolice Leboszoszowic. Tam również nie chodziłem jeszcze, więc kolejny rekonesans😀 tam na wstępie kilka prawych, idąc głębiej w las kolejne, i kolonia ceglasi... po drugiej stronie drogi również sporo prawych, lecz do zabrania nadawało się niestety jakieś 1/3 z nich, aż szkoda było je zostawiać w lesie... do tego pomimo skrupulatnego sprawdzania w lesie, okazało się że w domu z całego zbioru jeszcze 1/4 odpadła niestety... nóżki zdrowe, a tu się okazuje, że im wyżej tym więcej dziurek, ale każdy z nas to przechodzi... dlatego nie podałem konkretnie sztuk, ponieważ z niektórych zostały tylko kawałki😀 i trzeba by składać z kilku jak puzzle i wtedy wpisać dokładną ilość☺ pojechałem później jeszcze na chwileczkę w okolice Bargłówki, i nie widzieć czemu miałem odczucie, że tam jednak tej wilgoci było zdecydowanie brak, może to przez słoneczko które zaczęło coraz mocniej grzać, a może poszedłem w nieodpowiednią stronę☺ ważne że jestem zadowolony z dnia☺ także dziś jeszcze czeka mnie smażenie kotletów i zrobienie dobrego sosu 😁 a jutro na spokojnie mogę pojechać na Włochy☺ miałem jeszcze jutro z Mirkiem pojechać, ale nie dam rady: ( ale mam nadzieję, że kolejnym razem się uda😀 pozdrawiam wszystkich 😃
szerzej:
Dzisiaj miało być spokojnie, spacer dla relaksu, ale koszyk awaryjnie w pogotowiu, ale nie dało się, gdzie człowiek wlazł tam rośnie, borowiki szaleją i widać, że dopiero teraz jest faktycznie wysyp grzybów wszelakich, chodziliśmy dosyć późno (11 godzina) i przed nami był tłum grzybiarzy ale i tak nazbieraliśmy 6 kilo grzybów wszelakich, rosną w oczach i wyłażą wszędzie, obłęd ale bardzo przyjemny, niestety zamrażalnik już pęka w szwach, a i słoiki się kończą... jak żyć ?;) co ciekawe masa podgrzybków tak zeżarta, że aż dziw, a wielkie prawdziwki i zero robala..... na borowikach masa skoczkonogów czy jak się to nazywa fachowo, ale na szczęście mokro i chłodno więc latające pająki dały na spokój, ale i tak sznupka zaliczyła kleszcza... przyssał się nomen omen do piersi;) wie co dobre hehehe...
szerzej:
Poszedłem w las mniej odwiedzany przez grzybiarzy, tam grzyby rosły często, grupami po 2 - 6 sztuk. Poźniej wracając, szedłem przez częściej uczęszczane miejsca, tam grzybów znacznie mniej, czasami pojedyncze okazy. Od rana wielu grzybiarzy przeszło przez te tereny. Pod brzozami duże, ale w większości zarobaczone, koźlarze. Na koniec jeden mały prawdziwek, dobrze schowany w wykrocie.
Niedługo powinien zacząć się prawdziwy wysyp, zwłaszcza, że zostawiłem kiilkanaście małych podgrzybków, które zaczęły się pokazywać ze ściółki.
szerzej:
Generalnie chodziłem 3 godziny, przez pierwszą godzinę nic nie zebrałem, dopiero gdy trafiłem na skupisko udało się przerwać złą passę. Porównując z poprzednimi sezonami, pierwszy raz tak się zdarzyło, że grzyby pojawiają się tylko w mocno skupionych grupach, a później długo nic. Oczywiście trzeba mieć dużo szczęścia, aby na takie grupy trafić. Same podgrzybki, nawet muchomora nie widziałem. W lesie mokro i nie ma ludzi;)
szerzej:
Wspólna wyprawa z Arturo. Ja chciałem do Połomii, Artur do Leboszowic. Padło na moje. Na początku było całkiem fajnie bo szybko znaleźliśmy po dwa ceglaki. Później pojawiły się prawdziwki a Arturo trafił na kilkanaście podgrzybków. Po pewnym czasie weszliśmy w las sosnowy gdzie prawie nic nie było. Po trzech godzinach wróciliśmy do Gliwic. Ponieważ Arturo był niedoozbierany pojechał do tych Leboszowic. Początek miał niezły a jaki koniec to pewnie sam napisze.
szerzej:
Coś mi spać nie dawało, jakieś koszmary o końcu bezgrzybnego sezonu. O nie! Nie może tak być. Bladym świtem, ubrany w kalosze, na rower i w las. Sam w lesie. Mokry byłem w ciągu 10 minut, jak dawno tego nie czułem, coś wspaniałego. Okazało się, że są, rosną. Nawet przyjechałem kilka dni za późno. Sztuki duże ( część nie zrywałem, niech sieją na przyszłość ), też robaczywe, ale Są.
Teraz czekam na pojawienie się podgrzybków.
Przepraszam za jakość zdjęcia, ale ciemnawo jeszcze było.
Pozdrawiam.
szerzej:
Nie pozdrawiam wszystkich pseudogrzybiarzy którzy rozdeptuja małe prawdziwki a wszystkie nie jadalne grzyby odwracają do góry nogami... co one komu przeszkadzaja? No i te nawoływania siebie nawzajem.. Halina!!... co... Gdzie jestes... tu... mosz coś... nie mom... to szukej... nie zgub sie... i tak cały czas.. czasem lepiej wyjść wyżej żeby nacieszyć sie ciszą :)
szerzej:
Witajcie grzybnięci, o jeden dzień spóźniony raport, to przez pracę, wraz ze sznupką wybraliśmy się na krótką przechadzkę do pobliskich nam zarośli zwanych lasami;) faktycznie wysyp borowików nam się kroi, ino trochę więcej deszczu a ciężarówką chyba te grzyby będziemy wywozić. Generalnie rośnie, rosną piękne borowiki, kanie, muchomory, kurki, nawet podgrzybki o dziwo bardzo zarobaczywione w tym sezonie, w lesie trafiły się nam takie okazy jak źółciak siarkowy- skonsumowany na próbę, faktycznie smakuje jak kurczak z pewnej sieciówki, siedzuń nam się trafił i pozostał tam gdzie był, bo nie byłem pewny czy jodłowy czy sosnowy, jeden pod ochroną drugi nie, ale kawałeczek malutki uciąłem i mikro kotleta zrobiłem w panierce, szczerze ?nie powalił mnie smakiem. za to żółciak Hmmm... słoiczki już się cieszą swoją zawartością, mam nadzieję że zalewa spasuje grzybkom. Pozdrowienia dla grzybniętych :)
szerzej:
Coś drgnęło, suszarkę opłacało się włączyć i chyba będzie tylko lepiej, część dorasta do zbiórki w lesie;). Czekam "z pełną cierpliwością" na jesienne podgrzybki. Pozdrawiam wszystkich pozytywnie zakręconych.
Darz Bór Grzyb :):)
szerzej:
Miałem już nie pisać, ale takie ładne zdjęcia, że szkoda nie pokazać😊. Nie jest jednak tak, że grzyby rosną wszędzie, wręcz przeciwnie, w większości lasu nie ma ich w ogóle, ale kto szuka to znajdzie😊. Ozbierałem się już kozaków czerwonych za wszystkie casy teraz będzie polowanie na prawdziwki znowu pozdrawiam!!
szerzej:
Nie wytrzymałem dziś tej presji, grzyby rosną na potęgę, a ja ostatnie dni przed urlopem mam tak zawalone robotą i prywatnymi obowiązkami, że musiałem wyskoczyć choć na godzinę. Wybrałem tzw. lasek kontrolny, koło M1, który już drugi rok czeka po wyroku na wycięcie. Pożegnałem się z nim kiedyś, ale drwale nie nadchodzą i trzeba z tego korzystać. Lasek zdeptany i trochę przetrzebiony, ale i tak znalazłem swoje. Oprócz tego, że miałem przyjść kilka dni wcześniej, niestety nie było żadnych czerwonych i pomarańczowych łebków. Wysyp maślaków, ale kto mi powie, jaki to gatunek? Po lekturze atlasu najbardziej podobny jest rdzawobrązowy, który podobno jest rzadki i potrzebuje sosen, a tam nie ma sosen.
szerzej:
Rano zapytałam moją wnuczkę Alicję czy pójdzie z dziadkiem i tatą na plac zabaw i lody a ja z Agatą pojedziemy do lasu na grzyby. Jak niunia zobaczyła koszyki to zrezygnowała ze słodkich przyjemności i wybrała las. Kochany dziadek chodził z dziewczynkami po ścieżkach a ja z córką pobiegałyśmy trochę po dębach i bukach :) Jako pierwsze do koszyków wpadły kozaki czerwone, rośnie ich mnóstwo w trawie, mchu na polankach i w rowach. Potem prawdziwki niesamowicie piękne rosnące nawet po 10,12 sztuk w jednym miejscu, ale niestety do koszyka nadawały się tylko kapelusze. Te z ciemnymi główkami z buków były zdrowe :) I na koniec cudowne ceglasie, których jest coraz więcej. Agata trafiła po raz pierwszy na taki wysyp grzybów i zachwycona moimi miejscówkami z uśmiechem na ustach nie mogła uwierzyć w to co widzi;-) Pozdrawiam :)
szerzej:
Witam wszystkich pierwszym wpisem! Postanowiłem dzisiaj wybrać się na szybki rekonesans po pracy. Poszedłem w moje pewne miejscówki i znalazłem tylko około 10 prawdziwków. Zniechęcony tak małą ilością postanowiłem wykosić kilka kozaków w młodniku. Otóż ku mojemu zdziwieniu znajdowałem kozaki, prawdziwki oraz podgrzybki. W pewnym momencie trafiłem na sporą rodzinkę ceglastoporych, około dwudziestu paru grzybów na kilku metrach kwadratowych. Czegoś takiego dawno nie widziałem. Zdjęcie przedstawia jedna rodzinkę (proszę się dokładnie przyjrzeć a znajdziemy również koźlarza). Druga rodzinka nie zmieściła się na jednym kadrze. Musiałem zakończyć zbieranie, gdyż grzyby nie mieściły się już w koszyku. Jutro ponownie spróbuję szczęścia. Pozdrawiam!
szerzej:
Chciałem pochodzić sobie trochę dłużej i spokojniej, ale nie wyszło i znowu brak czasu na zwiedzanie nowo poznanego lasu, ale miejsce tak, czy owak jest przednie😊. W ciągu tej godziny zdążyłem jeszcze zrobić zdjęcia, choć jak jest ciemno to słabo wychodzą i nagrać filmiki haha😊. Dodatkowo wszystkie grzyby jeszcze w lesie oczyszczone, tzn. już się nie bawię tylko odcinam końcówkę nóżki jednym cięciem. Na miejscu starych grzybów wyrosło pełno młodziaków, pięknych świeżych i jędrnych😍. Co tu dużo mówić po prostu bajka😍. Teraz w wielu miejscach tak sypnęło grzybkiem, że już sam nie wiem, gdzie tu jeszcze pojechać, chciałbym wszędzie haha😊 Darz grzyb wszystkim, zaczął się Nasz najlepszy czas korzystajmy😊
szerzej:
Po dwóch dniach wróciłem w to samo miejsce. Malutkie "popatrzone" w poniedziałek urosły do wielkości rębnej.
Następne malutkie zostawiłem. Tym razem poczekam do poniedziałku, ciekawe jakie będą duże.
Rosną w małym, osikowym, dość wilgotnym lasku.
Lasy "wzorcowe" w okolicy nadal bezgrzybne.
szerzej:
Wynik mógł być lepszy ale nie o wynik dzisiaj chodziło a o zaspokojenie ciekawości. Na początku nie zbierałem maślaków bo myślałem że znajdę więcej kozaków. Ale ich nie było tyle co się spodziewałem. W drugim miejscu grzybów nie było cały miesiąc więc po doniesieniu Bazylii musiałem sprawdzić czy w tym miejscu też się ruszyło. I faktycznie rosną prawdziwki ale prawie wszystkie robaczywe. O dziwo oprócz jeszcze jednego podgrzybka nie zauważyłem w tym lesie jakichkolwiek innych grzybów. Nie dziwi mnie to bo sucho, że asz trzeszczy pod nogami. Oprócz tego wycinka. Na zdjęciu zwiadowca który miał sprawdzić co u góry taki hałas. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Ja na grzyby jeździć kocham, przechadzać się w tych paprotkach, czuć świeże powietrze, słychać tylko śpiew ptaków i mojego teścia: " eee mosz co?" 😂
No ale przez ostatnie kilka wypraw zaledwie na jajecznice uzbierałem, tyle że ja zawzięty jestem. Jak posty widzę że grzyby rosną, że w górach to pełne kosze prawdziwków wynoszą to mnie nie ogarnia zazdrość, nieee. Mnie rządza zemsty ogarnia 😂 Tak więc dziś postanowiłem się znów wybrać nie jak zwykle kilkanaście kilometrów jechać w poszukiwaniu prawdziwków tylko tu u nas na miejscu jak za dzieciaka z mamą się szło i zbierało. No więc wstęp do lasu, trochę brzozy, trochę dęba, ziemia sucha jak by diabeł przysmażył, zryte przez dziki aż się zatrzymałem z myślą że może by nie iść dalej bo jeszcze spotkam jakąś lochę i dopiero będzie. Ale o dzikach zapomniałem jak w tej chwili zadumy pierwszego koźlarza ujrzałem. Niby nie mały, niby nie duży taki w sam raz. Aż się zdziwiłem bo sucho tak że jak go wyciągałem to aż wiewiórką w uszach trzeszczało. No ale idąc dalej tym tropem kilkanaście sztuk znalazłem no i się skończyło. Więc szybko w samochód i kawałek dalej podjechałem. Bo codziennie widze sąsiad mój wjeżdża do lasu i pełne dwa kosze wynosi. No to ja też wyniosę. Idę. Góry, doliny, krzaki, torowisko jakieś stare co odziwo jeszcze złomiarze nie znaleźli, bagienka jakieś no i nic. Tyle że jak wracałem to się trochę zgubiłem bo kanie ujrzałem i skręcilem. A potem następna i następna no i wróciłem inną drogą więc po drodze jeszcze dorwałem kilkanaście sztuk koźlarza. O maślakach nie pisze bo było ich tyle że by mi wiader brakło a i tak wszystkie robaczywe to w lesie zostały. No i w efekcie końcowym może tyle co sąsiad nie nazbierałem ale trochę jest 😂
Pozdrawiam wszystkich grzybiarzy 😁
szerzej:
Miałam napisać raport w piątek, potem w sobotę, ale brakuje mi czasu. Od tygodnia mam dwie ślicznoty i znowu jestem babcią na 2 etaty😉 Jak chcę jechać do lasu to wszyscy są gotowi, nawet zięć z chorym kręgosłupem i nie odpuszczą tylko jadą że mną i wtedy z grzybobrania robi się spacer po dróżkach, ale też jest fajnie🙂 Dzisiaj wyrwałam się sama na cztery godziny i prawie w każdej miejscówce rosną maluchy i średniaki. Najwięcej znalazłam kozaków czerwonych na polance i w zagajniku dębowym. Chodziłam, podziwiałam, robiłam fotki... i nie zdążyłam do buków 😉 Pozdrawiam.
szerzej:
Las był już z rana przechodzony, dla mnie po południu zostały tylko "resztki". Prawie wszystkie zebrane w 1 h. Potem ruszyłem poszwędać się po okolicznych lasach i potwierdzić, że na około nic nie rośnie (nie pierwszy to już raz). Prawie się udało, w jednym miejscu rosły jeszcze 4 sztuki. Nie wliczam tej wędrówki do statystyki, bo normalnie powinienem wyjść z lasu, ponieważ tylko w tym miejscu rosną prawdziwki i howgh.
Ale za to w drodze powrotnej wyskoczyłem sobie do lasu w Czechowicach, gdzie wczoraj zostawiłem sobie kilka czerwonych. 2 największych nie było, 4 poszły do kosza, reszta młodzieży rośnie dalej. Ponieważ ostatnio przyszło mi cwaniakować i doradzać jak to szukać czerwonych pod osikami, stwierdziłem, że jakżeś taki mądry to idź teraz do lasu i pokaż jak to łatwo znaleźć czerwone w miejscu w którym nigdy nie szukałeś. Podjeżdżając pod las rzuciłem okiem, że na lizjerze majaczą jakieś osiki, więc udałem się w ich kierunku licząc, że coś trafię. Coś tam jeszcze na skraju lasu było widać więc zrobiłem krótkie "rewiew" i co? Czerwonych ani śladu. Za to, ku mojemu zdumieniu, w jakichś kompletnych chaszczach zamajaczyły mi ciemne, cynobrowe kapelusze. Ledwie co kilka dni temu wkuwałem sobie nowe nieznane mi dotąd grzyby, typu koźlarz dębowy, a tu proszę, jak na zawołanie wyłonił się eksponat poglądowy. Wziąłem sobie tylko 8 szt., a reszta niech sobie rośnie. Nie jest to zbyt częsty grzyb, a za to równie piękny jak kozaki czerwone, więc też nie należy rabować całego stanowiska.
szerzej:
Po południu wyprawa rowerowa w inne lasy.
Jestem pełen "podziwu" dla naszej rasy, rasy ludzkiej.
Nr 1. Kilkanaście minut musiałem jechać leśnymi duktami, aby dojechać do "wodopoju". Że też komuś chciało tak daleko jechać, żeby to wyrzucić. Zagadką jest to, że wszystkie butelki były zamknięte, w każdej było ok. 1/4 cieczy.
Nr 2. Swoista mikoryza kani z kubełkiem z fast foodu. Przyroda potrafi zaskakiwać.
Nr 3. Clou wycieczki to szerokoekranowy telewizor LG, w dwóch częściach i w tyluż częściach monitor komputerowy starszego typu.
I straszno i śmieszno.
szerzej:
Szybki, ranny wypad do wilgotnego, osikowego lasku zaowocował małymi kozakami czerwonymi.
Drugie tyle, ok. 20 szt. wielkości paznokcia zostawiłem na jutro lub pojutrze ( ciekawe czy urosną jak już są "popatrzone:-) )
Na dodatek kilka sztuk babek.
Czyżby coś się u nas zaczynało ?