szerzej:
dziś z samego rana skoro świt, jak ostatnio Mi_1 ruszyłem do lasu. Pojechałem sprawdzić moje siedzunie, jak i czy w końcu coś ruszyło☺ fakty są takie, że mojego dużego siedzunia ktoś zjadł, ale ten mały co był ostatnio urusł i jest na fotce☺ do tego znalazłem 3 inne, dlatego ten zakątek lasu nazwałem siedzuniowym :) tym razem zabrałem go "po ostatnich dopiskach" ☺teraz czekam na przepisy od Was :) po za znanymi już grzybkami, pomimo odpowiedniej wilgotności, i hektarów przeczesanych, niestety brak jeszcze tych wyczekiwanych, ale może to kwestia kilku dni ☺ na to liczę, bo wiele przeróżnej innej młodzieży wychodzi, także jest szansa🙄 pozdrawiam wszystkich ☺
szerzej:
Wraz ze sznupką już o 7 rano przeczesywaliśmy okolice Szundzielni, na Szyndzielnię dotarliśmy koło 13,6 godzin sznupania i szperania. w zasadzie obeszliśmy całą górę do około na różnych wysokościach. Niezależnie gdzie zaglądnęliśmy to grzybów jadalnych jak na lekarstwo. Ludzi na szlakach tłum, nieznośny upał, palące słońce, nie wiem skąd przyjechali, ale widok pań drepczących kamienistym szlakiem ubranych w klapki z rzemykami na cienkiej podeszwie, albo panów dzielnie wspinających się w sandałkach był dla nas co najmniej dziwny. Równie pewnie dziwnie myśmy wyglądali w ich oczach wspinając się nie po szlaku, tylko po stromych kamienistych zboczach pełnych zasadzek i niespodzianek. Tak czy siak spacer mimo mizeroty zbiorów wspaniały a smak piwa z sokiem na szczycie nie powtarzalny. Z pozdrowieniami dla "grzybnietych"
szerzej:
Podglądamy z dołu, z doliny – Pilsko - drugą beskidzką Fudżi-Jamę i przychodzi najpierw mnie, potem nam ( ech ta siła przekonywania :) ) do głowy na szybko wymyślony plan. Taki oto żeby zamiast standardowo, znakowanym szlakiem turystycznej pielgrzymki pójść trochę na skróty, trochę na kompas, lasami, ścieżkami do zwózki drzew, trasami ośrodka narciarskiego iść od doliny Kamiennego na Buczynkę i dalej na Hale Miziową. W końcu sezon na grzyby trwa w najlepsze. A nuż w lesie, czy choć na jego skraju trafi się jakiś wypasiony borowik ? Po krótkiej chwili okazuje się, że mój chytry z założenia i misterny plan nie był specjalnie epokowym odkryciem. Ładnych kilka grupek podąża tymi samymi słonecznymi polanami pod górkę, co więcej też łypią raz na prawo, raz na lewo wypatrując prawdziwków. Ale, ale – nie z nami te numery. W końcu w temacie borowików ani ja, ani tym bardziej Paweł nie wypadliśmy sroce z pod ogona. Znalezienie takich rumianych „chlebków” ( co ważne bez mięsnego nadzienia ) to dla nas „chlebek” powszedni i tylko kwestia czasu. Więcej..... w pierwszym tazokowym dopisku. Pozdrawiamy Tazok & Paweł Tarnów
szerzej:
Moja pobudka była ekstremalna, godzina 3:55, a we śnie wpadła na mnie kontrola biletów i oczywiście nie miałem. Na szczęście w realu te czasy już daleko za mną. Na osiedlu wszystkie okna czarne oprócz jednego, to moje. Wyglądam brzasku i się pakuję. Po drodze podziwiam wschód słońca, a na miejscu przy lesie piękne mgły, które dostały fuchę robiąc w moim doniesieniu za tło. Zdecydowałem się obejść zachodnią część lasu i sprawdzić wszystkie możliwe warianty i miejscówki. Szybko zorientowałem się, że chyba wyjdę na zero, nigdzie nic zjadliwego nie zobaczyłem, same dziwolągi, które zresztą są całkiem fotogeniczne. Poza tym żadnych zwierzątek i ptaszków, ani kociaków, zajączków, koźlaków, sarniaków, krowiaków, ani kurek, kani, sów, gołąbków, gąsek. Mój las, którego lubię personifikować, dał mi do zrozumienia, że zależy mu na moim zainteresowaniu bezinteresownym, czyli że mam go odwiedzać i podziwiać niezależnie od obfitości grzybów. W sumie to go rozumiem, ma podobne potrzeby jak kobieta, więc bez problemu się dogadujemy :)
Z wdzięczności za piękne widoki wyniosłem z lasu 3 torby syfu, z czego jeden potargany worek pełny pobitego szkła. Wybierałem to gołymi rękami ponad kwadrans, niech sraczka dopadnie tego debila, który to tam wyniósł, po jakiego targał to w środek lasu??
szerzej:
Siema, cześć i czołem;) W końcu udało mi się znaleźć trochę czasu coby wyskoczyć na leśne wojaże! Nastawienie mega - w głowie myśli jakie to nie są warunki - popadało parę dni, wilgoć, parno, ciepło... No na bank musi być mocne
szerzej:
Cel dzisiejszej (właściwie to wczorajszej) wycieczki umiejscowiony był blisko 850 metrów powyżej miejsca gdzie zaparkowałem samochód, na wysokości 1557 m npm, Pilsko. Oczywiście nie byłemsam tak daleko od domu, byłem w towarzystwie czcigodnego Pana Tazoka - Pierwszego Tego Imienia. "Kiedy wyszli na wyniosłość drogi, oczom ich ukazał się las". Ktoś powie "Idą na górę, to po... (co) im las? "Przewróć stronę";-)) O, kur... ki, ceglaki, prawdziwki, kozaki, bo gdzie dwóch grzyboświrków, tam każda droga prowadzi przez las. Już przy samochodzie okazało się, że na dwóch "prawdziwych" grzybiarzy, mamy tylko jedną papierową torebkę na zakupy i to dzięki Sznupokowi, która wrzuciła ją Tazokowi do bagażnika. Na szczęścia było to sobota przed wolną niedzielą, więc większość wracała z zakupami;-P. Jedno jest pewne, ale to już pewnie zauważyliście, zima się skończyła, bo nie ma zdjęcia bałwana;-D. Jednak nie wiem jak długo to potrwa, bo przerośnięte opieńki w lipcu, mogą nie wróżyć nic dobrego... sierpniowego bałwanka???:-)). Muchomor też musiał być jadalny, skoro jaszczurka broniła go tak zaciekle. Większość grzybów znalazł oczywiście "miejscowy", ale zbieraliśmy obaj dla mojego kolegi, więc nie zapisywałem kto ile znalazł. Maciek znalazł swojego pierwszego w życiu "alpejskiego" maślaka pstrego;-), na wysokości 1530 m npm. Za to poniżej 800 m npm zaczęło się "eldorado" kurkowo-kolczakowo-rydzowe, większość młodych. Kolo parkingu udało się jeszcze zrobić zakupy przed wolną niedzielą, górskie serki "skrzypiące" na zębach:-) i na próbę żurawinę w miodzie... lepsza od sklepowych słodyczy. Chcę podziękować Marzenie za słoiczek rydzów i za "przejęcie obowiązków Maćka w domu, dzięki czemu mogliśmy się spotkać i "pospacerować", oczywiście Maćkowi za super wycieczkę i extra 9 godzin. Na koniec jednak muszę przeprosić kontrahentów Maćka, za to, że przez tyle godzin "trzymałem" Go poza zasięgiem sieci komórkowej. Jako dowód, że to moja wina, a On robil wszystko żeby złapać zasięg, załączam zdjęcie Maćka na drzewie, szukającego zasięgu... i tak co kilkanaście metrów;-P.
szerzej:
5.30 w lesie. Przywitały mnie 2 małe sarenki. Niestety w lesie pusto (mam na myśli grzybki). Ale warto poświęcić trochę czasu na poranny spacer po lesie-wokół cisza przerywana śpiewem ptaków i stukaniem dzięciołów. Doskonale można się "zresetować". Pozdrawiam całą brać grzybomaniaków.👍
szerzej:
W niedzielę jedziemy w Beskidy. Po wpisach widzę że jest szansa.
szerzej:
Nie mogłem za bardzo robić zdjęć, bo osaczyli mnie miejscowi😊, ale kilka fotek na szybko udało się myknąć. Pokazują się pojedyncze maślaki w sosenkach, a usiatki zaskoczyły bardzo pozytywnie myślałem, że zrobiły sobie przerwę, miejscowi też mieli w reklamóweczkach, gdyby nie konkurencja może byłoby więcej, ale i tak było super😊. Darz grzyb!
szerzej:
Gdybym miała objętościowo określić ilość, to kolczaki zmieściły się w misce 2,5 l, natomiast kurek było 1,5 l. Tyle na litry, w kontekście nalewki z kociaków;-))
Poza tym 13 zdrowych prawych, kilka przerośniętych zostało w lesie. Zdrowe rydze 2, było ich kilkanaście, 2 ceglaki i 2 młode czerwone. Salamandra - sztuk jedna, została w lesie:-) Mimo deszczu sporo poszukiwaczy.
szerzej:
Jak na jeden dzień wolnego wybrałem się w niedaleki teren oczywiście grzybiarzy brak z powodu dużego deszczu ale się opłacało jestem znów zadowolony następnym razem uderzam w małopolskie pozdrawiam.
szerzej:
Wyjazd zaplanowaliśmy z kumplem dnia poprzedniego... Wszystko zaczęło się rano około 8. Założenia były takie, żeby sprawdzić jak najwięcej miejscówek i zobaczyć co rośnie w największych ilościach w tych warunkach / o tej porze.
Pierwsze miejsce niestety zawiodło - tylko 1 rydzyk i to robaczywy, ale nie zrażając się zmieniliśmy miejsce na inne. Drugie miejsce oślepiło nas kurkowym złotem po oczach a w piasku obok znaleźliśmy parę piaskowców sprytnie chowających się pomiędzy purchawkami :)
Kolejna miejscówka dostarczyła już znacznie mocniejszych wrażeń - 2 ćmy zabawiały się na spróchniałym drzewie, i to jeszcze w biały dzień :) Mam nadzieję, że nie zabrzmi to rasistowsko ale ciekaw jestem jakiego koloru będzie ich potomstwo:P
Kolejna garstka kurków i przerwa na porcję jagód zmotywowały nas do dalszych poszukiwań. Następne miejsce było urodzajem niemożliwym, szkoda tylko, że w tym urodzaju nie było nic jadalnego. Znaleźliśmy niemal wszystkie rodzaje grzybów niejadalnych i trujących jakie można zobaczyć w atlasach i encyklopediach. Znalazły się różnokolorowe muchomory, złociste pięknorogi, przeróżne zasłonaki, maślanki, łuszczaki, goryczaki, krowiaki aksamitne i tęgoskóry wielkie jak piłki do siatkówki. Ale nie największe jest najpiękniejsze - znaleźliśmy stanowisko pełne młodych tęgoskórów porośniętych..... podgrzybkami pasożytniczymi, a było ich tyle, że aż kusiło by nazbierać na mały słoiczek (dziesiątki, jak nie setki).
W sumie nie nazbieraliśmy wiele grzybów, ale widoki i różnorodność gatunków zrekompensowały nam poświęcony czas, oby więcej takich chwil :)
Pozdrowienia dla wszystkich Grzyboświrków.
szerzej:
Czas szybko ucieka, to niewiarygodne, że ostatni raz w jaworznickich lasach byłem ponad miesiąc temu. Uwięziony od ponad tygodnia w matni pracy poczułem, że jestem uzależniony od lasu. Wstając wcześnie, żeby iść do pracy wcześniej, wychodząc codziennie po 3 godziny później, co i tak jest za mało, cały czas myślałem, żeby sobie wyjść do lasu chociaż na chwilę i pooddychać leśnym powietrzem. Dziś stwierdziłem, że muszę i odwiedziłem lasek, do którego dawno nie zaglądałem, od paru lat chodzę w lepsze miejscówki, i choć czasem z sentymentu mam ochotę zerknąć to jakoś nie wychodziłem, aż do dzisiaj, a tam czas się zatrzymał😊. Kurki rosną tam gdzie rosły kilka lat temu, i tylko tam, w kępce kilku sosenek jak prawie zawsze przynajmniej jeden mały maślaczek, kozaków babka, którymi ten lasek stoi nie było. Gdzie się Ci kozacy podziewają? Cisza spokój, dużo wilgoci w lesie, słowem cudnie. Pozdrawiam😊