szerzej:
W końcu udało się nazbierać a nawet ponieść górskich grzybów. Zaczęło się od dwóch rydzy spotkanych w drodze z wąwozu Homole do Jaworek. Niestety były robaczywe ale tak narobiły mi ochoty, że postanowiłem użyć pewnego fortelu żeby nazbierać innych. Zaproponowałem żonie zwiedzenie wodospadu Zaskalnik i małego kościółka za nim. Nie wiedziała o tym że to tereny grzybowe. Jak już byliśmy na miejscu oczywiście wstąpiłem tylko na minutkę żeby się rozejrzeć. Po pięciu minutach wyszedłem z kilkoma grzybami. Uzgodniliśmy że żona z córką idą do pobliskiej karczmy a ja mogę sobie dalej szukać. Efekt szukania już opisałem. Pomimo trudnego terenu i zaliczonej gleby zbieranie w takich lasach to przyjemność. Praktycznie co chwila coś znalazłem. Były tam też kolczaki i chyba pieprzniki trąbkowate ale ich nie wziąłem. Ale i tak jestem zadowolony bo zbieranie nie zajęło mi nawet godziny. Fajnie by było spędzić tam kilka godzin. Może kiedyś. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Ostatnie doniesienia z suskiego napawały optymizmem. O ósmej trzydzieści pięć pani Vincentowa zamówiła kawę na stacji benzynowej w Chełmku. Półtorej godziny później, trzymając kciuki za Andrzeja Bargiela zjeżdżającego na nartach z "dachu Świata", sprawdziłem pierwszą, drugą i trzecią miejscówkę z widokiem na "dach Beskidów", lipa. Ale nie samymi grzybami Beskidy stoją. Ponad dwie godziny później zmęczony podróżowaniem w swoi plecaczku Alfik, chrapał wyciągnięty na ławce w "objęciach" rześkiego mikroklimatu przepięknego 8 metrowego wodospadu. Przy szlaku, trzy prawdziwki, zostały w lesie, dwa malutkie i jeden rozdeptany. W drodze powrotnej wodospad mieliśmy cały czas nad głową. Jednej rzeczy nie przewidziałem, Alfik nie ma kurtki z membraną, plecaczek też nie jest wodoodporny. Przekupiłem go kiełbaską z żurku w barze górnej stacji na Mosornym i chyba jest OK. Zamiast smażonych kani grillowany oscypek, nie jest źle :))
szerzej:
Wreszcie było mi dane przejść się po lesie. Od kilku dni poznaję uroki gór ale w zasadzie głównie poprzez podziwianie widoków. Nie sprzyjające warunki a w zasadzie nadmiar opadów i powódź uniemożliwiły mi zwiedzanie górskich szlaków i wyjście na normalne grzybobranie. Dzisiaj padło na szlak na Sokolicę - jędną z bardziej znanych gór w Pieninach, słynną z pięknych widoków na przełom Dunajca. Ale dla mnie piękne widoki zaczęły się już na początku szlaku od pięknego usiatka. Później spotkałem podgrzybki złotawe, ogromnego rycerzyka, rydze muchomory i wiele innych nieznanych mi gatunków. Przed samym szczytem pojawiły się ceglastopore w rodzinach, pojedyncze ponure i żółtopore. Niektóre z borowików tak młode, że trudno jednoznacznie je oznaczyć. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze wyjść do tutejszych lasów na normalne grzybobranie czym oczywiście się pochwalę. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Ale po kolei. W Wiśniowej grzybki przestały rosnąć. Ale ciekawość nie daje spokoju. Morze rydze?. Jadę w stronę Szczyrzyca na miejscówkę. I tu BINGO. Grzyby rosły po kilkanaście w jednym miejscu- ładne i zdrowe.
szerzej:
Ponad godzinny spacer nie zaowocował grzybkiem zreszta nie ma sie co dziwic po takiej suszy dopiero las namoczony to i grzybnia musi zaczac pracowac a na to potrzeba czasu to nie jest tak ze grzyby wychodza od razu po deszczu byc moze jak juz grzybnia jest gotowa to po deszczu sa grzyby ogolnie lasy puste zauwazone doslownie kilka blaszkowcow i jakies pojedyncze gołabki żółte a tak to pustka jeszcze trzeba bedzie poczekac i jak pogoda dopisze i nie przyjda mega upały i bedzie padac od czasu do czasu bedzie dobrze do nastepnego
szerzej:
W lesie straszna" parówka". Ogólnie nie najgorzej, las "wydeptany" i to raczej przez "niedzielnych" amatorów grzybków ( mnóstwo skopanych gołąbków, muchomorów i borowików ceglastoporych), zanosi się na żniwa kurkowe bo ilość kureczek wielkości główki od zapałki przyprawia o zawrót głowy. Zupełny brak małych borowików i kozaków. Pozdrawiam
szerzej:
Brak w lesie mokro ale grzyba brak trzeba bedzie poczekac pewnie z ok 2 tygodnie narazie szkoda chodzic po lesie chyba ze tylko rekreacyjnie
szerzej:
Serdecznie pozdrowienia z wakacji w Pieninach. Jestem tu dopiero drugi dzień ale śmiem twierdzić, że grzybów w tym rejonie nie brakuje 🙂 Nie byłem w lesie a co chwilę coś spotykam. A to ładną hubę na jabłonce, a to pieczarki na ulicy a to jakiegoś rurkowca i maślaka żółtego w parku. Na targu sporo kurek i prawdziwków. Najfajniejsze grzyby jakie dzisiaj znalazłem zlokalizowane są na Palenicy. Są naprawdę niezłych rozmiarów 😉 Grzybom służy pogoda. Codziennie jest jakaś burza albo normalny deszcz. Taka pogoda podoba się też niektórym zwierzątkom. Moja pierwsza w życiu salamandra została spotkana przy ławce nad Dunajcem. Także pomimo niepogody wakacje na razie udane. Mam nadzieję, że w kolejnej relację pochwalę się już zebranymi grzybkami. Do usłyszenia 🙂
szerzej:
5 rano. Leje jak cebra. Patrzę w kierunku gór, tam jakby jaśniej. A co tam! Jadę.
Po drodze ulewa ale tak jak się spodziewalem na miejscu już nie pada. Las paruje i zaprasza w swoje ostępy. Wchodzę od razu ostro pod górę. Pierwsza stała miejscówka i jest! 5 fajnych małych prawych. Wchodzę na właściwy grzbiet i skarpe i... masakra. 3 wielkie prawdziwki niczym wartownkcy na bramie pilnują wejścia do lasu. I tak co chwilę. Kilka dużych prawych w większości już trupów ale w okolicy pojawia się młodzież więc jest dobrze. Im wyżej na grzbiet tym więcej sedziwych prawdziwków. Na szczycie wręcz cmentarzysko grzybów. Naliczylem 30 sztuk w różnej formie rozkładu. Szkoda bo kilka dni temu musiało być tam eldorado.
Na zejściu myślałem że mi koszyk reke urwie. Dwie gleby i zbieranie grzybów z ziemi też zaliczone.
Ale wart było :)