szerzej:
Tego pola nie trzeba wypełniać" brzmi zachęta admina;) ale muszę rozłożyć temat na czynniki pierwsze. Sztuki odfajkowane teraz krótko o ich stanie fizycznym lub jak kto woli cielesnym. Jedynie podręczny, tazokowy kuferek do badania DNA pozwala określić gatunki napotkanych reliktów świata funghi w wislańsko / breńskich lasach. Wyprawa na "skoki" z Brennej do Wisły zajęła ładnych kilka godzin. Skoków Tazok nie obejrzał bo po primo: wiało i była lipa z drugiej serii, a po secundo z Czupla - skoczni w Malince nie widać;) ot taki zonk. Za to z Rubikiem przeprowadziliśmy szczegółową inwigilację szczytowych partii lasów na granicy Brennej i Wisły. Sprawa ma się tak. grzyby w beskidzkim lesie można określić jednym z kilku poniższych słów - do wyboru: antyk, tudzież lichota, marnota, ochłap, próchno, przeżytek, ruina, rupieć, rzęch, starzyzna, zabytek, relikt przeszłości. Co nie zmienia faktu, że ilość pra-pra-grzybów jest wieksza od zera, a to już jest powód do zadowolenia. W kolejnych fotkach przedstawiam serial "Mumia" w kilku odsłonach;). Na głównej mumia muchomorka. Korzystają z okazji chciałbym pozdrowić z nuta zazdrości nie danych nam jeszcze poznać "Piłkarzy" z Piłki. Saluto od Tazoka i Rubika dla widzianych na zdjęciach ambitnych białogłów i rycerzy ze scyzorykami w wiklinowych koszach :)
szerzej:
dał mi zaraz na początek dwa nieco dziabnięte wielkie ceglastopore, potem jeszcze kilka mniejszych, ale żaden nie był w stanie idealnym. Zważywszy na porę listopadówą, uznałam, że nie wypada wybrzydzać i zabrałam większość czyli 7, zostawiając chyba z 5 takich, którym jakiś zwierzak z krzywymi zębami zeskrobał skórkę. A potem... a potem pojawiły się one!!!!! tak, jeeeee, hurrrra... dwa wielgaśne prawdziwki. Aż mnie zatkało. Bo, że niby jak ? przecież byłam tu dokładnie dwa dni temu i nie widziałam ich ?? a przecież wielgaśne. Ani ja, ani jak widać inni, a przecież świeże ślady wskazywały na to, że ktoś wcześniej już tu nieźle poszurał. Serducho zabiło, dziobas roześmiany. Ależ to fajne uczucie. Mina zrzedła mi niestety po rozkrojeniu... ilość mieszkańców wskazywała na to, że zasiedlenie nastąpiło znacznie wcześniej niż dwa dni wstecz. No trudno. Poczłapałam dalej i trafiły się jeszcze 3 podgrzybki w stanie prawie nienagannym, a kilka brzydaków zostało w lesie.
No ale nie dało mi spokoju... wróciłam do miejsca, gdzie zostawiłam poćwiartowane prawuski. Pokrążyłam.... i tuuuu się schowałeś... ty....
Ten trzeci miał zdrowy cały kapelusz, ale nożysko prawie skruszyło się w rękach. Wiedziałam, że jeśli przekroczę magiczną linię, las wciągnie mnie na 2 kolejne godziny więc z żalem, ale zawróciłam. Na wszelki wypadek wróciłam jeszcze raz w miejsce znalezienia prawdziwków. I... i w rowie... maślak gigant. Zdrowiutki jak rydz. No to jeszcze raz wróciłam... ale tym razem pozbierałam tylko szczękę, która mi opadła w momencie gdy zobaczyłam te prawdziszony. Wracając do domu, zrobiłam pół godzinną rundkę po bargłówkowym lesie, ale już bezowocnie. W sumie 2,5 godz. z dojazdem w te i na zad. Miotła odstawiona na tydzień więc będę tylko podglądać znaleziska innych grzybozakręconych. No to pyrsk, ludkowie.
szerzej:
Rok temu 25 listopada miałem z pół kosz borowików i młodych boczniaków, ale w tym roku wysyp nastąpił szybciej więc też szybciej się skończył. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia w lesie już w scenerii tylko dla zimowych grzybów😀
szerzej:
Dzisiejszy spacer po osiedlowym lasku miał kilka odsłon. Na początku było tak sobie. Przez godzinę nie znalazłem nic godnego uwagi. Zawiodła mnie jedna miejscówką na zimówki. Humor poprawiło mi nowe stanowisko boczniaczka pomarańczowożółtego z ładniejszym i owocnikami niż ostatnio. Po kilkunastu minutach byłem już przy kłodzie gdzie zostawiłem w sobotę młode boczniaki ostrygowate. Tydzień to jednak za dużo. Sporo urosły. Niestety dopadły je też jakieś zwierzęta i robaki. Ale kilka udało się wziąć. Później sprawdziłem wiele miejscówek na zimówki ale bezskutecznie. Nazbierałem za to trochę uszaków i spotkałem dwa młode boczniaki na pewnym pniu. Myślę, że koło środy można będzie się po nie wybrać. W drodze powrotnej spotkałem młodego i zdrowego maślaka i kilka zieleniatek. Były też piestrzyce kędzierzawe. Trafiłem też w końcu na zimówki nadające się do zabrania. W lesie sporo jeszcze różnych blaszkowatych. Co do grzybów zimowych, które zbieram to szału nie ma. Pokazały się ale rosną tylko w pojedynczych miejscach. Poczekamy, zobaczymy co będzie dalej. Pozdrawiam ☺
szerzej:
Utartym szlakiem, niespiesznie i ku mojej radości coś tam co chwilkę do koszyczka wpadło 😃
Wszystkie grzybki zdrowiutkie, choć skórką z kapeluszy już się coś poczęstowało.
Prawdziwka nie trafiłam, natomiast ceglastoporych 10,3 zajączki, 1 kania i grubasek podgrzybek.
Kolory w lesie nadal cudne.