szerzej:
Witajcie. Kontynuacja piątkowej historyjki: Piątkowe koźlarze czerwone już wygrzewające się na sztucznym słoneczku (300 W) poprosiły mnie, abym jeszcze raz dokładnie przejrzał leśne knieje, ponieważ wydawało im się, że gdzieś w oddali w leśnych ostępach słyszeli jakieś kwilenie niemowlęcia i aby na pewno wszyscy z rodu czerwonych kapeluszy nie skończyli samotnie w ciemnym zimnym lesie. Tak wiec postawiłem sobie za punkt honoru odnaleźć tego ostatniego, zwłaszcza, że faktycznie już drugą noc temperatura spadła do -5 stopni przy -2 w dzień. Pomyślałem, nie ma co kombinować trzeba działać, ubrałem ciepłą kurtkę, kaptur na głowę (wiatr trochę zelżał ale cały czas daje popalić) i wyruszyłem w ostatnią misje ratunkową. Biegałem jak oszalały po lesie, co chwilę przystając i nasłuchując wspomnianego dziecięcego kwilenia. Po 2 godzinnych bezskutecznych poszukiwaniach nie odpuszczałem, zostało mi ostatnie ze znanych miejsc, co prawda musiałem się trochę do niego cofnąć ale jak już miałby się gdzieś schować to właśnie tam, gdzie w tym roku nie raz dochodziło do naszych gromadnych spotkań. I właśnie tam, gdzie 15 października doszło do najliczniejszego spotkania (pamiętacie całe stado pięknych młodych z pomarańczowymi główkami pod malutkim świerkiem?) odnalazłem zgubę. Pod przewróconą skorodowaną brzozą, w mysiej norce skrył się przed mrozem i wietrzyskiem ostatni mohikanin z rodu czerwonogłowych. Co prawda głowę miał już oblodzoną, ale cała reszta skryta była głęboko w mysiej norce co pozwoliło mu przetrwać skrajne jak na grzyby warunki. Akcja wydobywania trwała chyba ze 2 minuty, nie łatwo było wydobyć poskręcanej długiej nóżki z równie krętej mysiej norki. Tak więc teraz już mogę spać spokojnie z myślą, że wszyscy moi czerwoni przyjaciele są już bezpieczni. Ale jak tylko pogoda pozwoli będę próbował cały czas dalej, może już nie w misji ratunkowej grzybów ale na pewno z misją ratunkową innych mieszkańców lasu - tych biegających (co roku zdejmuję jakieś śmiercionośne wnyki). Pozdrawiam i do usłyszenia.
szerzej:
Mroźne arktyczne powietrzne, które dotarło do wschodniej Polski po obrzeżach wyżu rosyjskiego, zmroziło to, co wyrosło i raczej odebrało nadzieję, że coś jeszcze wyrośnie. Dziwi brak gąsek (żadnej zielonej), natomiast maślaków o tej porze roku to chyba nigdy nie zbierałem. Ale chyba już czas odstawić koszyk i zacząć korzystać z zapasów, które zgromadziliśmy tej jesieni.
szerzej:
Witajcie. Tak jak obiecałem sprawdziłem co w lesie piszczy. Tak więc niemiłosiernie piszczą i skrzypią drzewa targane wręcz "halnym" wiatrem i do tego tylko 2 stopnie - warunki spartańskie no ale cóż twardym trzeba być, co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Sprawdzam fotopułapkę nastawioną na bobry - brak plików, sprawdzam swoje miejscówki grzybowe - brak plików. Pomyślałem trudno nie zawsze jest maj. No i po 1,5 godzinnej syberyjskiej tułaczce na mojej dróżce pojawia się ON - piękny dojrzały aczkolwiek skulony od zimna koźlarz czerwony. Jaki on był wzruszony i szczęśliwy, płakał jak dziecko, myślał, że już tu zostanie sam w ciemnym zimnym lesie na pastwę mrozu i wilków (ja też ukradkiem obtarłem łezkę). Poprosił mnie o ostatnią przysługę - marzy mu się ostatni raz (świadomy upływającego czasu) wygrzać / wysmażyć się na słoneczku - wygrzanie / wysmażenie mu obiecałem ale z tym słoneczkiem to już nie da rady. W dalszej drodze spotkaliśmy jeszcze 2 maślaczki - znów wzruszenie czerwonego, że dopełni swe dni wśród pobratymców. Natomiast jak już na ostatniej ścieżce w drodze do domu spotkaliśmy 2 czerwonego wszyscy już płakali ze szczęścia jak bobry (i ja już też nie kryłem łez). Jak już wszyscy ochłonęli ruszyliśmy objęci w podskokach do domu. Do naszej wesołej drużyny na skraju lasu dołączyła kolejna drużyna maślaków. Uściskom, całusom i zabawom nie było końca. Taką oto wesołą historyjką przyszło mi się pożegnać z czerwonymi i sezonem 2019. Niestety już chyba więcej nie dam rady - od dzisiejszej nocy do już skrajnej pogody maja jeszcze dołączyć minusowe temperatury. Pozdrawiam.
szerzej:
Jako, że w temacie grzybów zimowych jestem całkowitym świeżakiem, to może ktoś z bardziej doświadczonych grzybiarzy mógłby udzielić mi kilku wskazówek gdzie szukać płomiennicy i boczniaków? W jakim lesie, na jakich drzewach, czy już pora? Wszelkie porady przyjmę z wdzięcznością. :)
szerzej:
Był to spacer pożegnalny więc miło, że cokolwiek jeszcze się trafia.
Są to raczej końcówki ale i tak się cieszę że zakończyłam ten sezon pięknym borowikiem mimo że został na rozsiew ale i tak się cieszę 🙃
Pozdrawiam wszystkich. Darz grzyb!