szerzej:
Rano wyspać się musiałam po nocnym po lesie buszowaniu, ryków jeleni słuchaniu, ich podglądaniu, w efekcie końcowym przed jednym z nich spierniczaniu - hormony mu chyba do łba uderzyły... w corridę zabawić się chciał 🐂 Moja to wina, bo go wywabiłam, ale co moje, to moje, takich wrażeń właśnie szukałam:- D Popołudniu za grzybami już stęskniona w podgrzybkową miejscówkę uderzyłam. Podwoić zeszłoniedzielny wynik, dwieście czarnych łbów w koszu ułożyć - taki plan był, ale po przejściu ok 3 km grzybowym szlakiem się zmył... ani jednego zasrańca w brązowym kapeluszu nie trafiłam. No tak, myślę sobie, ci na parkingu też pewnie plan taki mieli, pustymi wiadrami jednak świecili, a ty kretynko na co liczysz, żeś wybraniec jakiś? Nie, ja się nie poddam i z lasu wykurzyć się nie dam, trawiaste rowy i doły zaatakuję, przez suchetniki sosny i świerki, pojedyńczymi brzozami poprzecinane jeszcze przelecę i wtedy ewentualnie się poddam. I co?... opłaciło się! W trawach starsze osobniki, podgrzybki, tłuste i zdrowe, sitaków multum startych i świeżych, w wysokich świerkach, na igliwiu, to co lubię, brązowe grubasy, po trzy, pięć młode i jędrne... jejku, ale fajne! Koszyk ładuje się, miejscówka posprzątana, powrót trawiastą dróżką, a tam maślaczki, rodzina jak się patrzy 35 sztuk, towar najwyższej jakości... gdzie ci ludzie oczy mieli, że tyle dobra przeoczyli, przecież to droga na parking, w dodatku niezbyt daleko od niego :) Siedząc już na ławeczce, przy kawie odjeżdżających i przyjeżdżających obserwowaliśmy, rotacja jak na Centralnym, jedni drugim miejsca ustępowali, dosyć szybko i sprawnie to szło. Jedno pytanie na myśl mi się nasuwa... jak ktoś chce w przyparkingowej strefie, w 15 minut obiwiadro grzybami napełnić... puk, puk... kto tam?... głupota😂😂
szerzej:
hmm... może następnym razem pozbieram strzyżaki i zrobie z nich zupę albo pieczeń :):) :)
Pozdrawiam Grzybobiorców
szerzej:
... wyrobiliśmy już w tym sezonie normę tak ilościową jak i jakościową, nie jesteśmy chomikami żeby robić zapasy na czas wojny. Wystarczy że dołożyłem już dwie półki w spiżarni na słoiczki z marynatami. Będzie to trzeba do przyszłego sezonu po części rozdać a po części zjeść. Dobrze, że mamy wokół siebie smakoszy grzybów bo przynajmniej mamy co zrobić z nadwyżkami. Każdy chętnie weźmie - I niech Wam wyjdzie na zdrowie. Prawdę mówiąc wygląda na to, że pomału, po kolejnej mroźnej nocy ruch w górskiej ściółce zwalnia tempa. Mimo, że nasze "oko lata" cały czas po zagajnikach, to jest jakby więcej czasu na to by chłonąć urodę gór, lasów i strumieni. Zwłaszcza w taką genialną pogodę jak dzisiaj u progu jesieni - "nasz las" był cichy, pusty i pachnący. I czysty. Bo to "nasz las", "nasze góry" i "nasze strumienie". Bo dbamy ze Sznupokiem o nasz mikroświat i będziemy o niego dbać - tak w dzień powszedni - jak i od święta, nie dalej jak w piątek kolejny raz w tym roku poświęciłem kilka godzin na sprzątnięcie "po sezonie" naszego leśnego sanktuarium. Zamiast klepać ozorem że syf, że flaszki, że puszki po piwie - trzeba wziąć sprawę w swoje ręce, bo od samego biadolenia - lasy i strumienie nie będą czyściejsze. Kolejny raz, proszę Was weźcie ze sobą na wycieczkę do lasu oprócz kosza - choćby najmniejszą foliową torbę i sprzątnijcie choć jedną wyrzuconą butelkę zaśmiecającą "WASZ LAS". Dobro zawsze do Was wróci - tak jak wraca dawno nie widziana życie do górskich strumieni - daję temu dowód w pierwszym tazokowym dopisku. Kliknijcie w link - zobaczycie jesienną urodę górskiego strumieni i jego starych / nowych mieszkańców. Pozdrawiamy duet S&T
szerzej:
Piękna pogoda, do meczu cały dzień no to co tu robić ? Oczywiście można iść do lasu. Ale gdzie, na jakie grzyby ? Dzisiaj cel był jeden. Sprawdzić czy rosną zieleniatki. Po doniesieniu młodego Wertera byłem pewien, że spotkam chociaż kilka. Ale jeszcze ich nie ma. Może to i dobrze bo wolę jak są późno bo wtedy sezon jest dłuższy. Te które rosną u mnie to odmiana topolowa więc może ona rośnie w innym czasie niż ta rosnąca w lasach sosnowych. Ale dopisały inne grzyby. Zaczęło się od dwóch czerwonych na skarpie, która miała wreszcie swój debiut w tym roku. Potem znajdywałem na przemian kozaki babka, czerwone, maślaki zwyczajne i ziarniste. Na koniec poszedłem do wysokiego lasu poszukać podgrzybków. I trafiłem kilkanaście praktycznie w jednym miejscu. Były i młode czarne łebki i średniaki i dorosłe z kapeluszami jak tależyki. Ale później przeszedłem z dwa kilometry i nic. Spotkałem natomiast dwie kobiety, które spytały o drogę. Miały o wiele więcej ode mnie fajnych grubych podgrzybków. I teraz nie wiem czy mnie uprzedziły czy w tym lesie są jakieś specjalne miejsca na nie, których na razie nie znam. I znówu znalazł się powód, żeby się tam wybrać w najbliższym czasie 😀
szerzej:
Załączam zdjęcie, bo mam wrażenie, że nie prędko będę miał pełny kosz, wszystko wygląda jakby już tendencja spadkowa, oprócz zieleniatek😊😊 te przyspieszają, ale strasznie robaczywe. Nazbierałem tyle, bo odrazu pojechałem na miejscówkę i mimo, że na początku wyglądało to słabo to potem seriami rydze po 15 sztuk naraz. Widziałem wielu grzybiarzy, każdy raczej miał taką reklamóweczkę, względnie pół kosza, a na koniec pana z pełnym koszem kozaków w tym dużo czerwonych. Zapełniłem kosz w 2,5 godziny i podkusiło mnie, żeby sprawdzić lasy na podgrzybki w kierunku z Bukowna na Sierszę, ale tam wielkie rozczarowanie, sucho i żadnych oznak zbiżającego się wysypu, no ale nigdy nie wiadomo może źle trafiłem. W sumie to nie żałuję bo znalazłem pierwsze w życiu borowiki purpurowe, trafił się mały prawdziwek i drugi starszy, trzy stare prawdziwki nie do wzięcia, 1 podgrzybek, kania i rydz i tyle. Widać, że chyba tylko rydze, kozaki, maślaki i zieleniatki na piaskowni, a w dużym sosnowym dalej nic. Pozdrawiam, może stanie się jakiś cud i wysypią jeszcze podgrzybki😊, choć nadzieja na to maleje.
szerzej:
Weekend, dlatego skoro świt mały duathlon (42,6 km). 25 km jazdy na rowerze w obie strony, pozostałe 17 km stateczny spacer :). Pływanie to 2 golden retrievery w stawie uprawiały. Pogoda piękna, słoneczko, na luzie szmat lasu przeczesany i tylko 5 żółtych maślaków, 5 zajączków (choć drogę przebiegło całe stado, czy ja wiem, z 15 w trawie siedziało, zdjęcie nr. 3). Reszta ok. 30 podgrzybka brunatnego. Zbierałem co lepsze, bom wybredny :). W suchych miejscach wokół pni niewiele grzybów, w bardziej mokrych i zacienionych młode i zdrowe okazy. Do tego wiewiórka, zając, parę saren, 2 żołędzie miast prawdziwka :) i 1 orzech. Chyba włoski hehe, eksperci się wypowiedzą :). Pozdrawiam i aby jak najszybciej był ponowny wysyp!!!
szerzej:
Czy trzeba zebrać kosz prawdziwków, żeby grzybobranie było udane ? Czy trzeba jechać ponad 100 km żeby trafić na grzyby. Odpowiedź na te pytania brzmi - niekoniecznie. Dzisiaj rano szykowałem się na grzyby i wtedy moja siedmioletnia córka zapytała czy może ze mną jechać. Jakże mógłbym odmówić. Wybraliśmy się na piechotę do pobliskiego lasu. Pierwszy trafił się młody podgrzybek a później już poszło. Młode podgrzybki brunatne i złotawe wywoływały u nas wielką radość. U mnie największą kiedy córka znalazła grzyby, które przegapiłem. Ale nie tylko. Ogromną frajdę miałem jak mogłem pokazać kanię i jej charakterystyczne cechy, wytłumaczyć jak postępuje się w lesie z grzybami niejadalnymi i przypomnieć o nie śmieceniu w lesie. Mieliśmy też okazję zobaczyć kilka małych żab. Dwie godziny fajnego spaceru, z kimś, kto mam nadzieję przejmie po mnie zamiłowanie do grzybobrania.
szerzej:
Chyba ostatnia wycieczka do lasu trwająca 5 godz. Aby coś nazbierać trzeba było przejść chyba z 3 km. ostępami leśnymi pokonując wiele jarów. Ale mimo wszystko spacer się opłacił, jak widać na załączonym zdjęciu. Po mimo, że przebyłem taką odległość to nie spotkałem żywej duszy w lesie, widać, że jest to końcówka grzybów. I o dziwo na taką ilość trafiły mi się chyba z 5 szt. z lokatorami.
szerzej:
Witam wieczorową porą :) Króciutko, żeby nie zanudzać... Jest bardzo, bardzo sucho i jeśli solidnie nie popada to nie chcę tego pisać, ale grzybki nie dadzą rady: (Niby dzisiaj prawie pełny koszyk, ale bardzo lekki, prawie wszystkie grzyby wysuszone jak pieprz. Tylko kozaki czerwone rosnące w wysokiej trawie ładne, pięknie wybarwione, na grubych nogach cieszą :) Prawdziwki wychodzą ze ściółki i bardzo chcą rosnąć, ale bez wilgoci ciężko... Mam nadzieję, że prognozy pogody się nie sprawdzą...;-) Pozdrawiam :)
szerzej:
Ale i tak las mnie zaskoczył ilością rosnących grzybów. No i cały las był mój żadnej konkurencji. Tylko te piły które przeszkadzają w radości zbierania. Ale to takie nowe zwierzęta które zamiast śpiewać to hałasuja. Czekam na deszcz i znowu ruszam na łowy. Pozdrawiam wszystkich.
szerzej:
Na początku chciałem sprawdzić miejsca z wcześniejszych lat gdzie rosły kozaki czerwone i faktycznie było kilka sztuk, potem stare miejsce na rydze i też były, ale to miejsce było małe, a potem lasy nie do przejścia. Więc pojechałem tam gdzie zbierałem ostatnio. Na początku pojedynczo, ale jak przeszedłem przez miejsca, które wcześniej sam przebrałem, to zaczęło się prawdziwe zbieranie, rodzina 5-7 sztuk kilka metrów przerwy i kolejna rodzinka. Jak widać rydze rosną w różnych miejscach, bo "Maślak" pisł, że w gęstych sadzonkach, a ja dla odmiany zbierałem raczej już w trochę podrośniętych sosenkach z większym prześwitem! Pozdrawiam😊😊 Mam nadzieję, że to była tylko rozgrzewka przed weekendem😊
szerzej:
Dziś nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy, ot takie wyjście do lasu z przekonaniem że może coś tam sie uzbiera. I tak było przez pierwsze 45 min- w koszu 2 podgrzybki. Aż tu nagle zza brzozy patrzy na nas czerwony kapelusz, potem następny, po kolei dołączały sie babki i podgrzybki. Na nasypie niespodzianka- banda rydzy bezkarnie koczuje wśród igliwia, a po niżej w powalonych konarach drzew piękne borowiki. Przecieram oczy z wrażenia... Ahhh cóż to był za dzień...
szerzej:
Jak już tylko weszłam do lasu, czułam, że będzie kiepsko. W lesie sucho, królują wysuszone trujaki. Tylko deszcz może uratować sytuacje, niestety jak patrzę na prognozę pogody nie ma co na niego liczyć:-/ Wyprawy na grzyby póki co zawieszam, nie ma co się dobijać widokiem braku grzyba.
szerzej:
Fotka z cyklu "united colors", nie lubię zdjęć koszykowych, ale skoro mam Was zaprosić na grzybobranie w weekend to trzeba jakiegoś mocnego argumentu :). Tak więc zapraszam do lektury czwartkowego - przed weekendowego wydania "Beskidzkiego Kuriera Grzybowego" - Tazokiem pisane - a w nim czytamy: Po pierwsze primo: mroźna noc z wtorku na środę poczyniła niewielkie spustoszenie w królestwie grzybów, najbardziej, oberwały "minusowym celsjuszem" królowie beskidzkich borów - prawdziwki. Po drugie primo: nie jest tak, że w ciemno wejdziecie do lasu i z punktu będzie kosz na godzinę, trzeba się postarać i nachodzić. Po trzecie primo: na żywiecczyźnie rządzą rydze, i jeszcze trochę porządzą - w ostatecznym rozrachunku - duży koszyk rudzielców w rozmiarze "premium" da się uzbierać. Po czwarte primo: znając potencjał lasów w dolinie Soły mogłoby być znacznie lepiej. Po piąte primo: patrząc na nasze koszyki "damski" i "męski" - męski to ten z prawej - dla niewtajemniczonych;) pisać, że mogło by być lepiej to narazić się na bunt i kontestację tych, którym natura skąpi leśnych kapeluszników. Po szóste - już secundo - możecie śmiało planować wypad w śląskie góry - nie zapomnijcie koszyka - nie zawiedziecie - gdziekolwiek traficie. O czym zapewniamy - życząc sukcesów Sznupok&Tazok
szerzej:
Super spacer gdyby nie kleszcze. W lesie sucho.
Wszystkie grzybki zdrowe.
Z wrażenia, że tyle aż znalazłam zapomniałam zrobić zdjęcia.
szerzej:
Bida ci u nas w tym roku. W nietypowych lasach kozaki i ceglasie, ale nie dużo. podgrzybka, niestety wokół Krupy brak. Przynajmniej tam, gdzie chodziłem, a przelazłem dużo. Nawet z "trujokami" bieda. Czy można jeszcze liczyć na październik ?
szerzej:
Borowiki ceglastopore panoszą się wszędzie... na polankach, skraju i w głębi lasu. Rosną w liściach, mchu, trawie. Duże, średnie i małe, więc jeśli zbieracie ceglasie to kierunek las-uczta dla ciała i ducha. Jest wysyp :) Ja dzisiaj szukałam prawdziwków, sprawdziłam prawie wszystkie miejscówki i dopiero w drodze powrotnej znalazłam dwa średnie takie kilkudniowe, zdrowe przystojniaki;-) Myślę, że to "dobra wróżba. Pozdrawiam :)
szerzej:
Nie rozpisuje się bo muszę marynować, generalnie pełno ludzi, na rowerach i skuterkach szukających grzybów na terenie po piaskowni. Grzyby są, lecz w większości lasu raczej mało, oprócz maślaków bo tych można zbierać do oporu. Miejscami jednak trafiają się stada, ale nie tak łatwo na takie stado trafić. Zebrałem pierwsze w życiu pękate i młode gąski, w tamtym roku już miałem ale stare. Patrząc na te młode faktycznie widzę, że raczej ciężko je z czymś pomylić, a teraz koniec tego chaosu idę dalej czyścić😊😊
szerzej:
Rano gdy wstałam patrzę przez okno i stwierdzam " przymrozek, odpuszczam, nie idę na grzyby, pewnie nic nie znajdę". Godzina 10 przerwa na kawę i myśl, a może tylko się przejdę na chwilkę w swoje miejsca, słońce ślicznie świeci, będzie się przyjemnie chodzić, jak nic nie znajdę to przynajmniej sie dotlenie i dla zdrowia rozruszam kości. Wchodzę w swoją miejscówke i stwierdzam, oj grzybiarze już tu byli. Idę dalej, wchodzę w gąszcz na brzegu bagna i bingo: koźlarze, starsze i młodsze, pochodziłam i nazbierałam pół kosza, duże wpadły to koszyk sie zapełnił. Pod koniec obchodzenia miejscówki wpadły dwa podgrzybki w tym cudny maluszek. Gdy już zamierzałam do domu na chwilę wpadłam do lasu gdzie rosną maślaki i prawdziwki, jeden żółty maślak wpadł. Spotkałam grzybiarza, który po krótkiej rozmowie pochwalił sie swoim zbiorem, miał 8 dużych prawdziwków, jak on to stwierdził, są ale się pochowały:-) niestety mnie już czas naglił i nie mogłam sobie pozwolić na poszukiwanie ukrytych prawych. Spacer uważam za udany, grzybki okazały się wszystkie zdrowe. Jutro wsiadam w auto i ruszam z rana dalej, na miejscówke gdzie zawsze rosły prawdziwki, oby dały się jutro znaleźć. Pozdrawiam grzybiarze i życzę udanych łowów:-)
szerzej:
Mój lasek kontrolny zmienia po tygodniu wystrój z maślakowego na kozakowy. Ta krótka godzina pomiędzy zakupami, a pracą w ogródku pomaga mi dotrwać do piątku, czyli całoweekendowego wyjazdu w okolice Iwkowej. Mam tam napięty program, ale jest w nim miejce na krótki piątkowy wypad na kanie i dłuższy niedzielny na ceglasie i prawdziwki. Jest też wyjazd na Święto Rydza do Wysowej, ale bez wejścia do lasu.
szerzej:
W niedzielę żona powiedziała mi, że jak chodziła w lesie z kijami to widziała kobietę zbierającą grzyby. Pomyślałem sobie, że pewnie zaczęły się podgrzybki bo nic więcej tam nie rośnie. No i trzeba było to zweryfikować. Ale na początku poszedłem do części lasu w której zbieram kozaki i maślaki. Dość szybko trafiły się babki i czerwone. Jeden z tych ostatnich w panice schował się pod pniem drzewa ale i tak go dopadłem. Potem poszedłem do wysokiego lasu poszukać tych podgrzybków. Szedłem sobie leśną ścieżką i nagle widzę tego przystojniaka że zdjęcia. Obok niego, w trawie jeszcze dwa większe i jeden mniejszy. Później trafiłem jeszcze kilka kolejnych i dwa złotawe. Te podgrzybki mi się bardzo spodobały tak że może wybiorę się do lasu typowego na nie. Pozdrawiam i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Za 100 metrów skręć w prawo. Rozglądam się wokół siebie, w aucie nie ma nikogo. Przyszło mi do głowy że chyba mam jakieś omamy. Podpowiadacz wyłączony więc co u licha. - No co, głuchy jesteś. - odezwał się ten sam głos. Zdębiałem. I nagle samochód zaczął zwalniać, poczem skręcił w prawo przez przejazd kolejowy wprost do lasu z lasokrzaczkami. Zatrzymałem się przy znanym mi młodniaku, wysiadam rozglądam się niezdecydowanie po co ja tu przyjechałem. Byłem tu zaledwie kilka dni temu i żadnego grzyba nie widziałem, a głos - no rusz swój tłusty tyłek, grzyby czekają. - Jak mam iść do lasu skoro jestem w pantoflach w których brałem ślub. Szkoda żeby się zniszczyły. Na to głos - nic się nie martw, jak umrzesz to rodzinka się zrzuci na nowe czarne lakierki. - Tak więc, z pewną dozą nieśmiałości, ostrożnie stąpając wszedłem między sosny. Zastała mnie pustka i głucha cisza. W miejscach gdzie w ubiegłym roku zbierałem przepięknej urody prawdziwki, teraz zionęło pustką. Tylko sitarze rozpanoszyły się jak zaraza. Pomyślałem sobie - nic tu po mnie, ale zajrzę jeszcze w mokradła. I to był "dobry kierunek zmian". Kozaki nie zawiodły. Pierwszy, dorodny, już miałem ciąć a tu upsss nie mam kozika. No trudno, będę wykręcał. Schylam się by go wyrwać, gdy nagle czuję że coś mnie łapie za gardło i rękę. - Gdzie z tymi łapami, mało żeś się nachapał w zeszłym roku - Odezwał się głos. Racja. Przecież mam ich jeszcze sporo. Nie wziąłem ani jednego, tylko chodziłem i oglądałem cudownie kształtne łebki smukłe nóżki i ciesząc się ich widokiem. Niech się łączą w pary i rozmnażają na potęgę i chwałę lasu. E.
szerzej:
Nie jest to tak atrakcyjny grzyb jak borowik, ceglaś lub kozak czerwony, ale smakiem przebija te grzybki na "łeb"Najlepszy na maśle lub bezpośrednio na blasze! Uwielbiam!!!
szerzej:
Brr jak zrobiło się zimno. Wiosny w tym roku nie było i jesieni chyba też nie będzie. Spacer po lesie w ekstremalnych warunkach wiatr, deszcz, słońce-pogoda jak w listopadzie. kozaki Czerwone znowu powoli wychodzą. Ceglasie rosną rodzinkami od maluszków do seniorów. Byłam dzisiaj wybredna i zbierałam tylko małe i średnie do marynaty. Prawdziwki duże, ale bez robali-już się suszą :) Dwa średnie szmaciaki zabrałam do koszyka jak zobaczyłam w innym miejscu skopane i pocięte duże okazy... brak słów. Pozdrawiam :)
szerzej:
Dzisiaj pierwsze dwie godziny istna masakra, nachodziliśmy się i nic, zero grzyba - już mnie smutek ogarniał, że w koszyku pustka tylko nożyk leżał i czekał w gotowości. Na drugiej miejscówce już troszkę lepiej, wpadły małe podgrzybki i maślak. Deszcz nastał humory mu wtórowały i postanowienie wracamy do domu na kawę, w aucie podążając do domu wzdłuż lasu, nagle w ostatniej nitce nadzieji wpada hasło "spróbujemy jeszcze tu". Wchodzimy i zaledwie przeszliśmy 5 metrów i naszym oczom ukazały się dwa duże prawdziwki. Oczywiście znów wpadł bakcyl i łazikowaliśmy dalej, niestety wpadły tylkp dwa małe prawdziwki cudnie przyrośnięte ze sobą. Finał jest taki: jeden malusi słoiczek podgrzybków i dwa pełne poziomy w suszarce. Najbardziej dobił widok robaczywych nóg prawych nóżek (wielkich nogali), a małe całe prześrutowane przez lokatorów. No cóż dzisiejszy dzień nie zaliczony do udanych połowów, ale deszcz napawa nadzieją, że jutro może będzie lepiej. Pozdrawiam grzbozakręconych, wręcz chorych na grzyby:-)