(7/h) Mimo wpisów o wysypie podgrzybka - na mojej miejscówce (ładny wysoki las) znalazłam 4 sztuki! Prócz tego 3 koźlarki, 2 krawce, kilka kurek, prawdziwka piaskowego oraz zwykłego (ten był robaczywy). Było sporo opieniek, jak ktoś zbiera, spokojnie zebrałby pół koszyka samych łebków. Pewnie w sobotę zbiory byłyby dwa razy większe...
(50/h) Dziś tylko niecała godzina w lesie, tym samym co (prawie) zawsze. Już w niedzielę do lasu nie pojadę. Najpierw obszczekała mnie pies, którego właściciel zabrał na rowerowy spacer, a pies bardzo był chyba z tego niezadowolony, bo szarpał się smyczy okrutnie i ujadał nieustannie, potem pani z reklamówką, w którą zbierała opieńki, była niezadowolona, że jej zwracam uwagę, zeby nie łaziła po nowych nasadzeniach leśnych i swoje niezadowolenie wyraziła w dosadnych słowach. Do rzeczy. Las mieszany, świerk, sosna, dąb z domieszką topoli i brzozy. Pieprzniki trąbkowe trzymają się nieźle, opieńki jakby przyhamowały, zaczerwionych mnóstwo. Z wycinanych wiązek, jedna dwie lub trzy nadawały się do zabrania. Za to niejadalne "kwitną. Coraz to więcej maślanki, muchomory cytrynowe (chyba), mnóstwo żagwi zimowej na połamanych gałęziach i totalny wysyp lisówki pomarańczowej, która cudnie ozdabia las. Przeczytałam wpis z Wronek i szlag mnie trafi, że w Notecką pojadę dopiero za 2 tygodnie zamknąć działkę, a wtedy to będzie po ptakach. Pozdrawiam leśne ludki.
(40/h) Darz grzyb!!!!! :) Ponownie zgodnie z obietnicą daną sobie i Wam, popędziłyśmy w sobotę do lasu. I ponownie nie wyszłyśmy z niego rozczarowane – wręcz przeciwnie, wszystko w nas się uśmiechało :) Pogoda raczej kiepska: zimno, wietrznie i słońce skryte za grubą pierzyną szarych chmur. My wyposażone w czapki i rękawiczki, a razem z nami w plecaku wędrowała gorąca herbata i kanapki. Jednak ukazujące się naszym oczom co kilka metrów okazy rozgrzewały nas od wewnątrz. A były to sztuki ojjjj bardzo wyjątkowe, co udało nam się uchwycić w obiektywie. Miejscówki bez zmian: mchowo-wrzosowo-borówkowy las sosnowy uraczył nas cudownymi podgrzybkami brunatnymi (rozmiary od S do L) i większość zdrowa; obrzeża tegoż lasu przy leśnej wycince obfitowały również w podgrzybki brunatne, kilka podgrzybków zajączków i kilkanaście maślaków zwyczajnych, jednak tutaj zdecydowanie dominował ogromny wysyp opieńki miodowej (rozmiary i ilości dowolne, natomiast nadal większość z lokatorami); przecinka brzozowa okazała się strzałem w dziesiątkę – śliczne borowiki szlachetne (mniejsze i większe, tylko jeden z farszem mięsnym) oraz wspaniałe koźlarzebabki i dwa szarozielone (ten jeden, największy – nadziewany). W jednym zdaniu – wypad jak zawsze udany. Ostateczna ilość zbioru może nie jakaś powalająca, ale jak najbardziej ciesząca oko i duszę :) Po drodze napotkanych również wiele grzybów niejadalnych, bądź trujących, jak: lisówka pomarańczowa, która w miejscach po wycięciu drzew przypominała niemalże jaskrawe dywany; krowiak podwinięty, którego jest cała masa, niezależnie od rodzaju lasu (około miesiąca temu spotkałyśmy Pana, który opuszczał las z dwiema wielkimi torbami tego grzyba… Wyrażamy nadzieję, iż nie uraczył nim jednak nikogo!!!); cudowne, cieszące oko muchomory czerwone, od maleńkich, dopiero ledwo wyglądających z ziemi, do tych ogromnych rozmiarów, z dumnie rozpostartymi kapeluszami oraz wiele wiele innych. Zgodnie z prognozami temperatury mają się ku wzrostowi, a więc nadal wierzymy, że to jeszcze nie ostatnie nasze grzybiarskie słowo w tym sezonie, tym bardziej, że do pełni jeszcze półtora tygodnia :) Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i do usłyszenia :) PS. do admina p. Marka – mamy nadzieję, że nasze rozległe wpisy i zdjęcia nie zaśmiecają zbytnio serwera, jednakże po takich wspaniałych wypadach ciężko jest pohamować ilość wylewanych pozytywnych emocji :) Pozdrawiamy Pana serdecznie!!! :) [admin - dziękuję za pozdrowienia; proszę pisać bez zahamowani; każdy ma swój styl, Wasz jest bardzo sympatyczny]
(120/h) Już miałam nie pisać, bo w kółko to samo, ale poczucie obowiązku zwyciężyło:-) Las mieszany, najpierw z przewagą świerka, potem dąb, świerk, sosna z domieszką grabu i buka. Znów pieprznik trąbkowy na zmianę z opieńką żółtą. Kosz zapełniłam w 45 minut. Całkiem nieprofesjonalnie zaczęłam zbierać do reklamówek:- ( i nazbierałam dwie, takie z Piotra i Pawła. Potem mnie pognało, żeby sprawdzić miejscówki podgrzybkowe i gąsówki nagiej. podgrzybków raptem 8, pamiętających lepsze czasy, jeden borowik, na którym pewnie z 10 ślimaków żerowało, a w miejscówce gąsówki wywożono właśnie wycięte pewnie rano świerki i buki, więc nawet tam nie podchodziłam. Z obserwowanych, chrząstki, które zaczynają nabierać brązowawych barw z wiekiem i chłodem, mnóstwo młodych hub cieszących cudnymi kształtami i kolorami, świeże wiązki maślanki, pełno drobniutkich blaszkowców, których nie rozpoznaję, kilka gołąbków, jakieś chylące się ku upadkowi kanie, kilka krowiaków podwiniętych, monetnica maślana w dużych ilościach, jakieś zasłonaki z buraczkowymi blaszkami. Widziałam też kraskę zbierającą żołędzie, wystraszyłam zająca z legowiska. W lesie nikogo prócz mnie, no i drwali, jak się okazało. Nie ma lepszego czasu, niż ten. Pozdrawiam leśne ludki.
(50/h) Darz grzyb!!!!!! :) „Zimno… grzybów nie ma… to już koniec sezonu!!!” Niestraszne nam takie doniesienia :) Czekałyśmy cierpliwie cały tydzień, aż wzrośnie ku wyżynom dostrzegalnym dla oka to, co wzrosnąć powinno i dziś z samego rana zaatakowałyśmy najpierw naszą stałą miejscówkę (standardowo wysoki las sosnowy o podłożu mchowo-wrzosowo-borówkowym). Nic nas tu nie zaskoczyło, ponieważ jak zawsze co kilka metrów trzeba było się schylać. Okazy piękne i większość zdrowa – przeważały średniaki, wyrośnięte spotykałyśmy sporadycznie, za to wiele też było cudownych, małych podgrzybków brunatnych. Na obrzeżach lasu wspaniałe borowiki szlachetne o długich i głęboko osadzonych w ziemi grubych trzonach – większość również zdrowa, 2 z nich były kompletnie zjedzone, mimo że na takie z początku nie wyglądały. Przy wycince leśnej pojawiło się znacznie więcej, niż ostatnio, stanowisk opieńki miodowej. Momentami była bardzo wyrośnięta o twardych, grubych trzonach. Lokatorzy natomiast pojawiali się kompletnie losowo i ich obecność nie była zależna od dojrzałości owocników, a więc trzeba było się porządnie nakosić, aby wybrać te zdrowe. Na koniec, mieniąca się tysiącami jesiennych barw, brzozowa przecinka, która uraczyła nas dwoma koźlarzami szarozielonymi – jeden duży i dostojny, nieco zasmakowany już przez ślimaki, drugi mniejszy, jednak oba bez „wyglądających oczek” w gratisie :) Gdyby się jeszcze pokręcić, to pewnie znalazłoby się więcej pięknych okazów, jednak czas dzisiaj już na to nie pozwolił. Natomiast nie ma tego złego – potygodniowy rekonesans zrobiony, a więc jutro pobudka rano, czapki i rękawiczki na wyposażeniu, gorąca herbata z cytryną w termos i lecimy dalej w las na cały dzień :) Grzyby jeszcze są i do nowiu przekonana jestem osobiście, że nadal będą, tym bardziej, że temperatury nocne znowu mają wzrosnąć. Pozdrawiamy serdecznie wszystkich nietrącących nadziei grzybiarzy!!! Dla nas to jeszcze nie koniec sezonu :) Więc do usłyszenia już jutro :)
(20/h) Pomimo tego, ze pojawiły się opieńki, nie warto już jeżdzić na grzyby. opieńki, podgrzybki, maślaki, na pierwszy rzut oka piekne i błyszczące, wszystkie zarobaczywione do granic możliwości. Badzo dziwne zjawisko, ponieważ w sierpniu zbieralismy głównie zdrowe grzybki, a tutaj na jesieni taka niespodzianka.. Powinno być raczej odwrotnie. Zostało kilka sztuk opieniek i podgrzybków na zupę... Pozostaje się cieszyć pieknymi nierobaczywymi czernidłakami kołpakowatymi, ale także sztuką jest znależć nie zdewastowanego grzybka. Chamów nie brakuje, przynajmniej u nas w mieście.
(100/h) Godzina z okładem w lesie mieszanym z przewagą świerka. Najpierw pieprznik trąbkowy w ilościach dowolnych. Zebrałam jedną czwartą koszyka żeby ususzyć, bo marynowanych już mam dość. Potem opieńki w ilościach dowolnych. Dopełniłam nimi spory kosz. Z opieńkami było sporo pracy, bo w zrywanych wiązkach tylko część nadawała się do zerwania z powodu zarobaczenia. Ale było tego tyle, że było z czego wybierać. Wyszłam z lasu po godzinie oddaliwszy się od auta zaledwie na jakieś 300 metrów, więc nie miałam okazji podziwiać innych grzybów. Spotkałam kilka chrząstek, jakieś gołąbki, ale niewiele kilka czernidłaków, jakieś grzybówki, ale królowały opieńki i trąbki. Jutro i pojutrze nie pojadę, bo pracuję cały dzień, ale w piątek sprawdzę, jak sytuacja wygląda, niewątpliwie. Podobno od weekendu znów nieco cieplej, może się wysyp nie zastopuje przez jutrzejsze zimno? Trzeba mieć nadzieję:-) Pozdrawiam leśne ludki.