szerzej:
Tak jak na wstępie, miałem dziś nie jechać na grzyby. Jest 13-ty to już źle, w nocy było 0 stopni a do godziny 10 tej rano była taka mgła że ledwo było widać na 30 m. Zatem zimno, nic nie widać i 13-ty a do tego NIEDZIELA co oznacza tabun ludzi w moim rewirze. Poza tym mojego nieszczęścia ślubnego nie było w domu od rana co mnie dodatkowo motywowało do spania na fotelu. Liczyłem na spokojny dzień.
Niestety szybko się przeliczyłem i już od 14-tej usłyszałem w domu znowu ten sam "śpiew" rodzinny. Zatem pozostała mi tylko ucieczka do lasu, było już zbyt późno, bo 15-ta, jednak nie wytrzymałem ciśnienia i w auto! Liczyłem na 2 godziny spokoju, ale to błąd. Wyszła ledwo godzina. Zapomniałem o zmianie czasu, teraz o 16-tej jest u mnie już ciemna noc! Na dodatek chyba prze moje raporty miejscowe sępy zobaczyły, że grzyby są jeszcze i zrobiły nalot na moje miejscówki. Tak, wiem zaraz się pojawi znowu jakaś rozmarzona panienka i mnie zacznie pouczać jak to się powinno szanować innych, nie nazywać sępami.. Ja to wszystko znam, ale u mnie w przeciwieństwie do innych jest malutki las i jak wejdzie dwie, trzy osoby to już mocno uszczuplą zasoby grzybne w tym rejonie. Poza tym nie mnie tak nie wku... a jak rozwalanie grzybów niejadalnych i rozkopywanie ich po całym lesie. Dlatego nie lubię jak mi ktoś wejdzie w rewir i wykosi to co tam rośnie a dla mnie zostanie jedynie widoczek pobojowiska. Zatem wskoczyłem w zagajnik licząc na czerwonego a tu cienko, wszędzie pusto poza rozbitymi muchomorami, poleciałem cały trakt i ledwo 3 czerwone, ale jeden gigant i zdrowy, dwa dni temu go nie było na pewno. Już zaczęło być szaro, szybko przeleciałem na drugą stronę w krzaczory i ledwo jeden czerwony. Zatem do auta i na następne miejsce ale już na polanę bo noc prawie, tu jeden maślak i kozak brązowy. Niestety za ciemno! Muszę wracać do domu! Grzyby są młode, zatem rosną co dnia, mało ale rosną jeszcze. Jutro mam cały dzień robotę do nocy, potem mam furę drzewa do cięcia, nie wiem kiedy znowu odwiedzę las, bo u Nas zapowiadają śnieg za kilka dni. Jak spadnie śnieg to kaplica! Dziś będzie przymrozek w nocy na 100%. Nie wiem czy zdążę jeszcze jeden patrol wykonać. Może dziś był ostatni lot Czarnego Orła na Karpatami w tym sezonie.... K..... wypiłem muszkę owocówkę z piwem tak się rozczuliłem- brrr ledwo zdążyłem wypluć. Dobrze że w tym roku te owocówki jakieś duże tak samo jak grzyby. Pozdrawiam moich fanów, pozdrawiam też wielkich entuzjastów grzybowania, Gucia, Tazoka (Maćka J....), PUCKA, Chytrą Merry, Inę i każdego kto śledzi moje poczynania na tym portalu. Dziś nie daję Wam powodu do zachwytu, bo ledwo 5 grzybów w koszyku, ale dziękuję że jesteście, że coś zawsze dopiszecie, to bardzo motywuje do dalszej eksploracji terenowej i zdobywanie kolejnych szlifów w grzybiarstwie! Lasom Cześć!
szerzej:
Witajcie ludziska! Podpuszczony postami takich userów jak Dodzia i podobnie że niby takie grzyby jeszcze są ( w co nie wierzyłem) a jak siedzę w domu ruszyłem w las! W sumie nastawiony negatywnie, bo łyso wszędzie i tylko liście, pusto w lesie a nie mam za bardzo ochoty na wilka czy nieźwiedzia się napatoczyć, wlazłem w stary las. Oczywiście logicznie myśląc nastawiony na ceglaka lub czerwonego kozaka. Pierwszy sektor to porażka, ale dalej w las już trafiłem 4 kozaki czerwone i dwa zwyczajne. Już jest nieźle. Ale ciekawe czy prawdziwka znajdę? Obieram kurs na bardzo ciężki sektor, wręcz pionowa ściana. Ledwo już lezę bo lata swoje mam na karku ale na ostatniej półce trafiam na jednego prawdziwego. No to już jest! Po 20 minutach jestem z powrotem na szczycie góry, trafiam na miejsce a w nim 3 piękne ceglaki! Jak z obrazka, buławy, kapeluchy zdrowej i świeźe. No jest już pół koszyka. Wracam do auta i znowu podjazd pod następny sektor na ceglaki, tu porażka, ledwo 5 sztuk! Ale jakość prima sort, wszystko świeże! Poza tym o tej porze roku to ceglaki są duże jak cebule i aż skrzypią tak zdrowe. Warto je brać. Zatem jestem już happy, jednak jeszcze jedna myśl- skoro w lesie były czerwone to ciekawe czy na zagajniku będa?I tu strzał w dychę! Dwa na początku zadeptałem pod liściami, zgrzytam zębami ze złości. Dalej mi się jednak humor poprawia, co kawałek to czerwony lub brązowy, trafiam też prawdziwka! Na koniec podgrzybka zielonego i maślaka pod sosenką. Wracam do auta z koszem wyładowanym z kopcem. Mam ok5kg grzyba twardego. Norma wyczerpana. Muszę Wam też powiedzieć, że w tym roku po raz pierwszy znalazłem ogromnego grzybca purpurowozarodnikwego, jest on niejadalny ale wygląda ciekawie. podgrzybki były ale głównie stare i robaczywe. Kozaki brązowe trzy wywaliłem bo miękkie były. Generalnie grzyba jest sporo tylko trzeba cierpliwie szukać. Ja na razie nie składam sprzętu.
Oczywiście tradycyjnie pozdrawiam Gucia, PUCKA, i tazoka- tu wielkie ukłony tazok za ten hymn do swojego pupila, normalnie masz bracie pióro! Poza tym chcę wyrazić swój podziw jak bardzo pięknie i trafni ująłeś w swoim dopisku u mnie to "wyłuskiwanie" grzybów w lesie o tej porze. Nic dodać nic ująć! Tak jest dokładnie jak pisałeś. Powiem tak, nigdy nie byłem mocny fizycznie na tyle aby uprawiać sporty ekstremalne dlatego wybrałem grzybiarstwo! Co co targają o tej porze roku jeszcze szlachetnego grzyba to wiedzą o czym mówię. Każdy grzyb to jak Hattrick w meczu! Tutaj amator co podczas wysypu ciągnie po 200 prawdziwych nie poszaleje. Jeszcze raz dziękuję za dopiski, ludzie komentujcie, ja nie odpiszę, bo jestem gościem na tym portalu ale zawsze czytam wasze dopiski. Niebawem może jeszcze znowu ruszę w las, do ostatniego grzyba albo do pierwszego śniegu! Hej!
szerzej:
Trzy razy tyle prawdziwych zostało w lesie - albo zamieszkałe, albo spleśniałe i zgnite 😒. Kilka dni wcześniej zbiory pewnie byłyby lepsze 🤔. Nieważne. Liczy się to, że kolejna miejscówka znalazła się na mojej grzybowej mapce 🥰. I znowu zabrakło miejsca w suszarkach. Uruchomiłam piekarnik i tym razem przy uchylonych drzwiczkach zablokowałam przycisk termoobiegu drewnianą łyżką. Uff, wyszło☺ (a w instrukcji obsługi nie było o tym ani słowa!) - dziękuję za podpowiedzi😘💕. Potem ognisko i kiełbaska z dziczyzny 😍. I te widoki🥰
szerzej:
Dziś pomimo zimna i niesprzyjających warunków bo pochmurno i wiatr u mnie postanowiłem skoczyć na grzyby. Poza tym ogromhy wpływ miała na to moja kondycja fizyczna, wczoraj podczas pracy ( tak wiem niedziela ale, są zawody które w niedzielę muszą pełnić dyżury) rozbiłem sobie palec młotkiem i niestety to mnie załatwia fizycznie na kilka dni od roboty bo jedną ręką to wiele nie porobię w domu. Ale koszyk jedną ręką można trzymać, więc tylko mi zostało na grzyby jechać. Pierwszy kurs na las stary, liczyłem na czerwnego kozaka i borowika, no średnio- koazki 3 a borowiki też 3 w tym lesie. Do tego kilka kozaków brązowych i jeden ceglak. Chodziłem w miejsca gdzie ceglaki rosną ale rzadko. Zatem drugi kurs obrałem na zagajnik brzozowy, liczyłem na czerwonego kozaka, defekt to ledwo dwa czerwone i kola brązowych. Potem trzecie miejsce to polana z brzózkami, wchodzę i od razu kozaki czerwone aż trzy. Zawadziłem o szuwary w jodła w nadziei na "rydze" ale było tylko 5, po drodze jeszcze trzy ale nie wszystko się nadało do zabrania. Generalnie rydze biorę dla mamy bo Ona bardzo lubi smażone do jajka, ale za każdym razem przynoszę za dużo i wtedy je marynuje i nadal nie ma do jajka. Tym razem może wreszcie sobie usmaży? Marynowanych to ma już chyba ponad 10 słoików.
Zatem grzyby nadal są. Las wygląda marnie, bo bez liści to już tak smutno. Nie wiem, czy nie zakończę sezonu, bo mnie dopada depresja jesienna... Na razie latam na grzyby. Chcę od razu bardzo pozdrowić Gucia i "beskidzkiego wilka" tazoka oraz PUCKA. Dziękuję za dopiski pod moimi raportami. Do zobaczenia ponownie przy kolejnym raporcie, na razie dalej gramy (bo teraz grzyby to już sport przy takich warunkach) do ostatniego grzyba, albo do pierwszego śniegu!!