szerzej:
Na miniony weekend zaplanowaliśmy turystyczny wypad w Dolinę Baryczy. Wyjazd w piątek, powrót w niedzielę. Wiadomo jak okolice Sułowa i Milicza to i piękne lasy. W sobotę po spływie kajakowym siadłem więc na rower i pojechałem sprawdzić co rośnie w lesie w okolicy Sułowa. Niestety grzybów brak. I to jakichkolwiek. No oprócz wspomnianych zajączków, które pomimo suszy rosły sobie przy ścieżce rowerowej, nie liczę ich bo oczywiście pozostawiłem je na miejscu. W niedzielę postanowiłem dla odmiany pospacerować w lesie w okolicy Milicza. Posprawdzałem las w nieco zróżnicowanych miejscach. Aleje brzozowe, młodnik, starszy las sosnowy, nawet dębina. Wszędzie rezultat jednakowy, czyli zero. Zresztą i sam las jakby zastygł w panującej duchocie. Nie słychać było nawet ptaków a jedynym objawem życia w lesie były komary i strzyżaki. Tych to nie brakowało. Na szczęście ta atrakcja była wliczona w cenę biletu :) Jeśli ktoś ma cierpliwość to jest jeszcze sporo jagód i zaczyna dojrzewać borówka czerwona. Natomiast co do grzybów bez solidnych opadów deszczu nie ma na co liczyć. Chyba siano w stodole jest w tej chwili bardziej wilgotne niż ściółka w lesie :) Po prostu musimy czekać. Pozostają póki co spacery po lesie i chyba wspomnienia z lepszych czasów.
Serdecznie pozdrawiam Leśne Bractwo
szerzej:
Generalnie w lesie jest bardzo mało grzybów, las jest już lekko wyschnięty. Aby zebrać grzyby, trzeba trafić na miejscówkę, w której nikt nie był. A z tym jest trudno. Pogoda niestety nie dopisało, ciągle padał deszcz, ale zbiory wynagrodziły niepogodę.
szerzej:
Darz Grzyb!;-) Sobota, 24 lipca 2021 roku. Późny lipiec wkroczył na tereny Bukowiny, w jej lasy, pola i łąki. Miejscami rozpoczęły się żniwa. Ponad 2 tygodnie temu przeszły nad tymi terenami ostanie porządne opady i chociaż moim głównym celem, jeżeli chodzi o zbiory były jagody, trzeba było zajrzeć w kilka leśnych zakątków i zakamarków, aby wypowiedzieć w grzybowym pokerze “sprawdzam”. Sprawdzam grzyby oczywiście, chociaż może bardziej adekwatnie by było wypowiedzieć “nie łudź się”. Sucha i gorąca pogoda w ostatnich kilkunastych dniach, pozbawiła mnie grzybowych złudzeń, nawet gdy znacznie pomyślniejsze wieści napływają od grzybiarzy górskich. Niziny rządzą się swoimi prawami, a wraz z nimi grzyby rosnące na tych nizinach. Wyruszyłem na bukowińską wyprawę, zmierzając ku najbardziej renomowanym kiedyś lasom jagodowym, po starej trasie, która obejmuje dróżki i ścieżki w kierunku Goli Wielkiej, ale częściowo też Drołtowic. Lipcowe wyprawy jagodowe w latach 90-tych były dla mnie bardzo ważną nauką w szlifowaniu wytrzymałości w zbieraniu jagód, ale też w zwracaniu uwagi na to, jakie zmiany zachodzą w leśnym świecie w przeciągu kilkunastu godzin pobytu. Minąłem m. in. pierwszą tegoroczną perełkę dendroflory opisaną w cyklu, którą jest dąb bezszypułkowy “Gajowy”. Jego kopulasta, szeroka korona dominuje w okolicznym drzewostanie. Po kilkudziesięciu minutach znalazłem się w pełni bukowińskich lasów. Dosłownie i w przenośni, bowiem na 24 lipca przypadła lipcowa pełnia Księżyca. Niestety, nasz naturalny Satelita poszedł spać wcześnie rano, po godz. 4 i miał zamiar wstać dopiero po 21. To oznaczało, że w pełni bukowińskich lasów, jednak nie ujrzę pełni Księżyca. Szkoda, że tak to się ułożyło, ale w sumie najważniejsze, że mogłem ujrzeć pełnię lasów w późno-lipcowej odsłonie. Ujrzałem też koziołka, który i mnie zobaczył. Przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, a ja dzięki temu mogłem pstryknąć mu kilka zdjęć. Kiedy bardziej się poruszyłem, wykonał manewr “w tył zwrot” i wydobywając z siebie dźwięki przypominające szczekanie psa, umknął szybko do lasu. Marzyła mi się włóczęga po starych, dobrych, kultowych bukowińskich borach. Byłem pozytywnie zaskoczony, że duża część lasów, które znałem z dzieciństwa jeszcze przetrwała i nie poległa w gospodarczym planie urządzenia lasu. Część młodników z lat 90-tych wyrosła, a obecnie po trzebieżach jest idealna do włóczenia się. Już miałem się zabrać za jagody, ale chciałem zajrzeć jeszcze to tu, to tam. Poszedłem na jedną z moich ulubionych górek. Jak staniemy na jej niewielkim szczycie to po horyzont widać zarośniętą ścieżkę i głębię lasu. Gdy miałem 9-10 lat też tu stawałem z otwartą buzią i po prostu gapiłem się w dal, jakby działy się tam niesłychane, leśne dziwy. Ileż to razy ja tu się wywłóczyłem, wytarzałem wręcz i ciągle mi było mało. Cały dzień siedziało się na jagodach, a pod koniec zbierania, mieliśmy jeszcze godzinkę z hakiem na szukanie grzybów. Kiedy ojciec mi mówił, że teraz pochodzimy trochę za grzybami, całe zmęczenie odchodziło jakby przy pomocy czarodziejskiej różdżki. Chwytałem niewielki koszyk i przechodziłem las wzdłuż i wszerz, aby wypatrzyć jakiegoś grzyba. Czasami oddaliśmy się do pobliskich miejsc kozakowych i radości nie było końca, kiedy udało się znaleźć kilka sztuk pomarańczowożółtych kapeluszy. Z tego co pamiętam oraz mam zapisane w swoich notatkach, często wracaliśmy z jagód z kilkoma lub kilkunastoma krawcami na dokładkę. Włączyły mi się sentymenty, marzenia i tęsknota za dawnymi czasami, które przecież wcale nie są takie dawne z punktu widzenia upływu czasu, jednak dla mnie to cała epoka, która przypomina obecnie mgłę unoszącą się nad lasami. Tak, jak ponad 30 lat temu, tak i teraz rozejrzałem się za grzybami. Głównie pojawiają się nieliczne gołąbki, tęgoskóry, ponurniki i goryczaki. Największą niespodzianką były dwa borowiki ceglastopore, które – po zmianie nazewnictwa stały się obecnie krasnoborowikami ceglastoporymi. Najbardziej zachwycił mnie mniejszy grzybek, któremu poświęciłem kilka fotek. Niestety okazał się mocno robaczywy i pozostał w lesie. Większy owocnik był zdrowy i poległ w jajecznicy z masłem i cebulą oraz garstką kurek mrożonych z zeszłego roku. Wysypy borowików usiatkowanych, o których informują grzybiarze z różnych regionów Dolnego Śląska nie dotyczą bukowińskich lasów. Tutaj jednak króluje bezgrzybie i przesuszona ściółka. Przez następnych wiele godzin siedziałem nad jagodowymi krzakami i zbierałem jagody. Oficjalnie pożegnałem na ten rok sezon jagodowy, ale wciąż pozostawiłem otwartą furtkę do krainy jagód, gdyż niewykluczone, że być może jeszcze raz skuszę się na ich zbiór. Większość kałuż w lesie już wyschła, ale jeszcze ostały się nieliczne zacienione zastoiny/koleiny, w których wciąż stoi woda i z której korzysta wiele leśnych stworzeń. Za to las zaoferował mi do obejrzenia wyjątkowe kadry z kruszczycą złotawką (‘Cetonia aurata’) w roli głównej. Mówi się o nim, że to “klejnot wśród chrząszczy”. Byłem świadkiem niezwykłej zgodności przy posilaniu się pyłkiem i nektarem z jednego kwiatu aż 4 różnych gatunków owadów – 2 motyli, kruszczycy i pszczoły. Owady były tak zapracowane, że nie spłoszyła ich nawet moja bardzo bliska obecność. Największym stopniem zaufania do innego gatunku okazał się biało-żółty motyl, który postanowił odpocząć po posiłku na grzbiecie kruszczycy. Jeszcze takiego czegoś nie spotkałem i tradycyjnie stwierdzam, że las ZAWSZE zaskakuje. Tylko należy zwracać uwagę na takie niby drobnostki, które dzieją się w lesie. Odwiedziłem też kilka miejsc na grzyby, do których raczej rzadko zaglądam, w tym jedną super-miejscówkę koźlarzowo-kurkowo-prawdziwkową. Także i ona świeciła pustkami, nawet goryczaka czy gołąbka w niej nie było. Za to jagodniki błyszczały kryształowym światłem słonecznym i zielenią wydobywającą się z ich listków. Ponad 11 godzin w lesie zleciało bardzo szybko, zawsze tak jest, chociaż przy wejściu wydaje się człowiekowi, że dysponuje ogromem czasu. Przy zbieraniu jagód mam wrażenie, że czas ucieka mi jeszcze szybciej. Cała wyprawa była ubarwiona w sosnowo-świerkowym klimacie, sporadycznie modrzewiowym, dębowym, bukowym, brzozowym i grabowym. Czyli postawiłem na klasykę lasów Bukowiny. Przed południem zrobiło się bardzo gorąco i duszno i tak pozostało już do zachodu Słońca. Czy to już ostatni zbiór jagód w tym sezonie? Ciągle się waham, ponieważ korci człowieka jeszcze raz zanurzyć się na wiele godzin w zielono-fioletowym oceanie jagodowym. Na dniach podejmę decyzję. Jeżeli pojadę to będzie to już na 100% ostatni jagodowy trans 2021. Pozdrawiam.;-) Cała relacja pod linkiem: https://www. lenartpawel. pl/w-pelni-bukowiny. html
szerzej:
Las ciągle żywozielony, cichy i przyjazny. W czasie tych ok. 2 godzin spędzonych w lesie mija mnie zaledwie kilku rowerzystów.
Pozdrawiam serdecznie :)
szerzej:
I jeszcze jedna refleksja. Przez jeden rok wycięto tyle drzew, że nie poznałem niektórych miejsc. Zarówno po polskiej jaki po czeskiej stronie
szerzej:
Niestety w tym lesie też latają chmary strzyżaków, co znacznie zmniejsza przyjemność chodzenia po lesie. Las wilgotny, dużo wody. Mam nadzieję, że grzybki jeszcze ruszą.
szerzej:
Gdyby nie robale byłby pełny kosz. Znalazłam także grabowego w agonalnym stanie. Poza tym pojedyncze gołąbki i pojedyncze muchomory. Pozdrawiam 😁