szerzej:
Zaraz na początku zgubiłem nożyk, co mnie wkurzyło, bo przetrwał ze mną całą jesień, zimę, wiosnę i początek lata:-/. Nastroju nie polepszały upał i wszechobecne strzyżaki (te chyba nie mają wolnego w niedzielę...). Sam się sobie dziwię, że w tych warunkach wytrwałem 3 godziny, zwłaszcza że rurkowców, na które się dzisiaj nastawiałem, było jak na lekarstwo...
szerzej:
Uwaga 1: liczniej niż gołąbki występowały dzisiaj tylko strzyżaki - żadnych much, jeden komar, a tych wrednych stworzeń całe chmary:-/
Uwaga 2: ze zbieranych w tym roku gołąbków prawie wszystkie, poza pojedynczymi, łagodne w smaku. Hm.
szerzej:
Podsumowując, nie spodziewałem się tylu fajnych grzybków w lipcu. Ale to moim zdaniem zasługa b. dużych opadów i braku upałów. No i wygląda na dobry rok grzybowy. Teraz czekamy na szlachetne, ale potrzebne znowu duuuże deszcze i temperatura dla białych ludzi.
szerzej:
Cieszy duża ilość dobrych gołąbków (zielonawych zebrałem dziś pierwszy raz na tyle dużo, żeby zrobić z nich osobną potrawkę i wypróbować, czy faktycznie takie dobre, jak podają źródła), w tym sporo młodziutkich, jeszcze z zamkniętymi kapeluszami. Trochę szkoda, że nie widać żadnych rurkowych, ale dla mnie to nie problem, bo lubię gołąbki. Pozdrawiam :).
szerzej:
po przekrojeniu okazał się jednym wielkim czarnym sitem od korzonka aż po czubek kapelusza! Dodatkowo trafiłem nad bagienkiem pod brzózkami/osikami z 10-20 koźlarzy babek (chyba, na pewno koźlaki, ale jako "znafca" nie potrafię dookreślić podgatunku;-)), ale wszystkie tak nieapetycznie przesiąknięte wodą, że też zostały w lesie. Kilka pierwszych w tym roku maślaczków zwyczajnych na drodze leśnej, ale jeden bardziej podziurawiony przez robaki od drugiego... tylko znowu po raz kolejny i jak zawsze wierny jak rzeka, twardy jak skała, nieugięty jak Tommy Lee Jones w Ściganym, pieprznik jadalny bohatersko trwał na stanowisku! I choć dalej nie nazwałbym tego w żadnym wypadku wysypem kurkowym, to będąc cierpliwym, można nadłubać w sprawdzonych miejscach- powiedzmy taką kopiastą łubiankę przez 2 h. Generalnie las aż kapie wodą i wilgocią, wszędzie stoją kałuże, jest parno i duszno, można się poczuć trochę jak Tony Halik czy Bear Grylls w jakiejś dżungli (chyba, bo w sumie nigdy nie byłem w Ameryce Środkowej czy Południowej;-)), ciuchy można wyżymać parokrotnie w czasie grzybobrania, dodatkowo komary i strzyżaki jakby się szaleju najadły, a pomiędzy nimi pojedyncze wielgachne końskie gzy jak bombowce Luftwaffe złowrogo zataczają koła wokół głowy! Nic to, taki mamy klimat, takie uroki lipcowego lasu warmińskiego, zawsze jest coś za coś! Osobiście czekam z utęsknieniem na koniec sierpnia/początek września i zdrowe, jędrne polany prawdziwków królewskich opruszonych poranną rosą i owianych późnoletnim przyjemnym wiaterkiem! Howgh!
szerzej:
Tego było mi trzeba. W lesie mokro, bez upału i mało robactwa. Chce się żyć!!! Usiatki całymi rodzinkami, po 3-5 w miejscu. Chwilo, trwaj....