szerzej:
Niestety nasz pobyt w przepięknych lasach Pomorza Zachodniego dobiegł końca. Na pożegnanie postanowiłem jeszcze trochę powędkować a w czasie przerwy w wędkowaniu wyskoczyć na godzinkę do lasu. podgrzybków w dalszym ciągu brak. Nad jeziorem pokazuje się coraz więcej młodych kozaków szarych, nieco dalej od brzegu jeziora spotkałem sporo wyrośniętych i o dziwo zdrowych maślaków zwyczajnych oraz kań. Obserwowaliśmy odlatujące stada gęsi czyli chyba i nam czas do domu. Ech kręci sie w oku łza, cóż pozostaną wspomnienia, zdjęcia i nadzieja na szybki powrót w te przepiękne okolice. Dziękuję Leśnym Ludkom z Pomorza Zachodniego za konwersację, za wspólne grzybobranie. Postaram się wyskoczyć jeszcze do lasu koło siebie ale to już będzie wpis w woj. dolnośląskim. Gdyby ktoś z Was był zainteresowany konwersacją to proszę o informację w dopiskach. Podam swojego e-maila.
Serdecznie pozdrawiam i do szybkiego zobaczenia.
szerzej:
Z każdej strony doniesienia o ogromnych ilościach podgrzybków. Po raz kolejny nie udało mi się o tym przekonać, czy zawitały i do moich lasów. Powód jest prozaiczny. Z powodu braku miejsca w koszu, które to zajęły prawdziwki :) Trudno, mogą być prawdziwki;)) Na zdj. widać nas 2 borowych. A ilu nas tam było? Dla ułatwienia, między 5 a 7.
szerzej:
Po podgrzybkowych szaleństwach w drawieńskich lasach, wyprawa zwiadowcza po okolicznych terenach. Poniewaz wciąż słyszę, że u nas grzybów nie ma, tym razem mniejszy kosz, kalosze, bo w nocy coś tam posiąpiło a ranek przywitał gęstą mgłą i hajda w las. W jednym miejscu1 biedny zajączek i mnóstwo małych czubajek. Wzięłam tylko 15 dla znajomego, resztą niech raczą się inni smakosze. Druga miejscówka przywitała mnie zaledwie kilkoma wyrośniętymi podgrzybkami. Już myślałam, że na tym skończy się zabawa w szukanie grzybów, gdyby nie to, że w pogoni za skubańcami zapędziłam się w nieznane mi rejony. Oczywiście, wracając, musiałam posiłkować się GPS, ale za to dopadłam je 😁 Dopiero wychylają czarne łebki ze ściółki, rosną towarzysko stadkami. Może nie jest to jakiś super wysyp, ale są i rosną. Jeszcze je odwiedzę w nadchodzącym tygodniu 😊
szerzej:
W sobotę, w lesie o godz. 15.30. Na trasie pomiędzy Dobieszczynem a Nowym Warpnem. Jeżdżę w te same miejscówki co tydzień. W lesie sucho, ale w porównaniu z poprzednimi tygodniami coś drgnęło. 3 tygodnie temu 4 szt. podgrzybka, tydzień temu 2, wczoraj 15 szt i 4 maślanki. Grzybki młode, bez intruzów. Mimo tak późnej pory dnia na parkingach stały samochody. Jadąc widziałam zbierających grzybiarzy. Co prawda nie były to pełne kosze, ale wypełnione do połowy reklamówki. Daję lasom na lewobrzeżu jeszcze trochę czasu. Myślę że zapowiadane opady zacznie poprawią statystyki i wreszcie sypkie grzybem.
szerzej:
W końcu doczekałam się wysypu. Grzyby rozmieszczone grupowo po kilka, kilkanaście w jednym miejscu. Fajnie się zbiera, nie trzeba daleko chodzić. W lesie ludzi masa, co kawałek ktoś, a mimo to każdy zebrał coś dla siebie.
szerzej:
Kolejna wyprawa z koleżanką na grzyby w okolicach Brzezin. Wczorajszą opisze pewnie @wojek, kiedy wygrzebie się z góry grzybów, które nakosił wraz ze swoją przemiłą żoną😊 Ranek powitał nas gęstą mgłą i srebrzystą rosą na przedlesnych łąkach. Natomiast w samym lesie mchy ledwo wilgotne, obuwie pozostało suche. Ciepło, słonecznie i bezwietrznie. Grzybów wciąż dużo pomimo tłumów zbieraczy. Sporo jeszcze małych, dopiero wychylających kapelusze ze ściółki, dużo również już pleśniejących. Robaczywe trafiają się niezwykle rzadko. Grzyby nie liczone, nie dałabym chyba rady przeliczyć takiej masy😊 mogę jedynie powiedzieć, że zbiór zajął nam 3,5 godziny, a większy koszyk mieści przeszło 5 kg. Dawno nie zbierałam takich ilości dzień po dniu w tej samej miejscówce. Jakby las rodził je w przyspieszonym tempie w przeczuciu szybkiej i srogiej zimy. Opuszczałyśmy las przy wtórze wiatru, rosnącym zachmurzeniu i zdecydowanie niższej temperaturze. Na zdjęciu patent mojego małżonka na suszenie grzybów na kaloryferze - schną pięknie i grzejniki pozostają czyste. A przy takiej ilości grzybów jak znalazł 😊
szerzej:
Uczestniczka naszego forum urocza Marta (Grzybi@ra) chyba wyczuła bijącą z moich wpisów irytację spowodowaną niedostatkiem kapeluszników wokół Złocieńca. Była tak miła, że zaprosiła nas na wspólne grzybobranie w okolice Drawna. Krótka narada z Lepszą Połową i oczywista decyzja jedziemy. Nasz "Dziadek" troszkę się buntował bo to i prawie 70 km w jedną stronę i pogoda jakaś mglista to ale kiedy się dowiedział, że na parkingu niewątpliwie znajdzie się toyota albo skoda nagle odmłodniał i trzeba było nieco powściągnąć jego zapędy żeby nie otrzymać bonusa od Policji. Pomimo to dotarliśmy na miejsce zbiórki nieco spóźnieni. Krótkie przedstawienie się i jedziemy na miejscówkę niezbyt już odległą. Wiadomo parkujemy samochody kosze w garść nożyki w kieszeń i w las. Las przywitał nas pochmurną pogodą, jakby lekką mgłą na szczęście wytrzymało bez deszczu. Chociaż z drugiej strony przy tej suszy.... Chwilę po wejściu do lasu "trafiam" pierwszego brunatnego za chwilę następnego. Jednak na początku znajdowaliśmy raczej pojedyńcze owocniki. Postanowiliśmy odejść dalej od szosy i el dorado. Piękne młode pogrzybki rosnące "paczkami" po kilka a nawet kilkanaście sztuk. Naczynia szybko się napełniały i trzeba było odtrąbić strategiczy odwrót. O to wcale nie takie proste, grzyby wręcz nie pozwalały wyjść z lasu :) Ale w końcu dotarliśmy na parking. Marta mało, że zaprosiła nas na wspaniałe grzybobranie to jeszcze obdarowała całym koszem podgrzybków, argumentując tym, że zajmujący się czyszczeniem kapeluszników mąż otrzymał na dzień dzisiejszy dyspensę od tej czynności. Zjedliśmy drugie śniadanie troszkę pogadaliśmy i Marta wraz z Koleżanką postanowiły zakończyć już zbiór i wrócić do domu. Natomiast ja z Lepszą Połową postanowiliśmy wykorzystać ostatnie godziny urlopu i raz jeszcze udaliśmy się na miejscówkę. Według katalogu chorób grzybowych Pawła Lenarta jest to osłupienie grzybowe w wariancie samochodowym w wersji łagodnej. W końcu nie pakowaliśmy grzybów we wszystko co się dało jak to się dzieje w wersji ostrej. Dodatkowo zaczęła wystepować u nas halucynoza podgrzybkowa. Ale najgorszym nieszczęściem było to, że krótki październikowy dzień nieubłaganie zbliżał się do końca i chcąc nie chcąc też musieliśmy wracać. Około godzinna jazda "Dziadkiem" i meldujemy się w Złocieńcu i przystępujemy do czyszczenia zbiorów. No ale to już temat na osobną opowieść :)
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśne Bractwo a szczególne pozdrowienia i podziękowania kieruję do Marty Grzybi@ry.
szerzej:
Nie sądziłem, że w połowie października powiem, że w Zachodniopomorskim rozpoczął się sezon grzybowy. Ba!! Sezon prawdziwkowy! W lasku, zagajniku, bo lasem tego nazwać nie można, grzyb na grzybie. W młodych dębach prawdziwki w rodzinkach po 5-10 szt. Kozaki po kilkanaście szt. wybierane tylko najmniejsze. 2 reklamówki nazbierane szybciej niż Bolt kończy setkę. Tak, reklamówki. Bo obrażony na cały świat za brak grzybów i zniechęcony przestałem zabierać ze sobą koszyk do lasu. Nadmienię jeszcze, że wszystkie grzybki kipiały zdrowiem, jak NRD-owskie pływaczki.
szerzej:
Korzystając z niemal letniej pogody i niestety szybko upływającego urlopu postanowiłem udać się nad pobliskie Złocieńca jezioro i próbować wędkować. (bliżej jest do Cieszyna Drawskiego stąd lokalizacja). Tradycyjnie dla rozprostowania kości poszedłem na krótki spacer po lesie. Ten krótki zamienił się w nieco dłuższy dopiero telefon od pozostawionej na pomoście Lepszej Połowy przywołał mnie do rzeczywistości. Powód był oczywisty - grzyby. Sporo kań, kilka maślaków a nad brzegiem jeziora kozaki czerwone i brązowe. Powiem Wam, że jest to jakiś ewenement. W lesie jest sucho jak cholera a grzyby rosną, niekoniecznie jadalne, ale gdyby dało się zbierać lisówkę pomarańczową to można by szybko nazbierać chyba taczkę :)
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśne Bractwo.
szerzej:
PS. Powyższa analiza może nie dotyczyć izolowanych, pojedynczych miejscówek na opieńki w zagłębieniach i podmokłych terenach, których nie sprawdzałem.
szerzej:
W dniu dzisiejszym korzystając podobno z ostatnich tak ciepłych dni udaliśmy się na przejażdżkę rowerową ze Złocieńca do Połczyna Zdroju. Tutaj ważna informacja. Ścieżka jest strzeżona przez służbowego tygrysa i biada takim co nie potrafią się zachować, śmiecą etc. Tygrys ma zrobione służbowe mieszkanko, za służbę otrzymuje wikt; turystom nie łamiącym norm i dobrych obyczajów chętnie pozuje do zdjęć. Wycieczka miała na celu spenetrowanie wspomnianych powyżej zarośli brzozych pod względem obecności kozaków, szczególnie w pobliżu dość licznych przy trasie mokradeł. Nic z tego zwiali wszyscy z wyjątkiem jednego w podeszłym wieku na Sicz :) a te pięć sztuk na godzinę to "dyżurne" kanie zebrane na łące gdzieś po drodze. Ponadto mokradła w tej chwili są mokradłami jedynie z nazwy, wody w nich brak. Pozostało nam delektować się przepięknym październikowym dniem i barwami złotej polskiej jesiemi.
Serdecznie pozdrawiam Admina i wszystkich Pozytywnie Zagrzybionych/
szerzej:
Dzisiaj kolejna objazdówka, tym razem w kierunku na Wygon. I tak jak poprzednio - ładny kawałek lasu, wchodzimy i sprawdzamy. Nie było różowo, grzyby tylko na obrzeżach, głównie małe podgrzybki (kań tym razem nie zbierałam), pewnie przegapione po dość licznych zbieraczach. Szosą co chwilę przejeżdżali miejscowi grzybiarze obładowani wiadrami, koszami, reklamówkami pełnymi grzybów. A u nas ledwo zakryte dna. Tak to jest, kiedy nie zna się lasów. I pewnie wróciłybyśmy z tą garstką maleńtasów, gdyby nie przemili Państwo, którzy wracali już z grzybobrania z pełnymi koszami przepięknych podgrzybków. Na nasze pytanie, gdzie można nazbierać takich piękności, uslyszałysmy nie standardowe:w lesie, lecz zostałyśmy dokładnie nakierowane na miejscówkę! 😁 I tam właśnie było to średnie 50 na godzinę 😊 Bajka! Mimo wielu zbierających, koszyki szybko zaczęły zapełniać się rosnącymi w trawie i mchu podgrzybasami. Jeżeli ci przemili Państwo zaglądają na ten portal, niech się odezwą - zasłużyli na butelczynę dobrej nalewki 😊
szerzej:
Zachęceni kaniowymi sukcesami w dniu wczorajszym postanowiliśmy spenetrować nasze miejscówki w dwóch - trzech miejscach tym razem bez wędkowania. Na początek miejsce nad jeziorem Leśniówek niedaleko Złocieńca i dwoma mniejszymi jeziorkami o nieznanej mi nazwie. Las: rzadki starodrzew sosnowy z domieszką brzozy i buku. Grzybów w zasadzie zero. Kilka kań i jeden podgrzybek brunatny, w miejscu gdzie w zeszłym roku nie zajmowało dużo czasu zebranie dużego wiadra. No tak ale to było rok temu :) Zaliczalismy kolejne kilometry bez żadnego rezultatu przynajmniej grzybowego. Brak grzybów rekopensuje przynajmniej w jakiś sposób widok jesiennego lasu. Drzewa liściaste mieniące się w słońcu złotej polskiej jesieni wszelkimi odcieniami żółci, czerwieni i brązu. Cisza, brak innych grzybiarzy. Jest to "coś" co pozwala ładować akumulatory przed powrotem do obowiązków. Nieważne, że jest susza i brak grzybów, nieistotne że po któryms tam kilometrze zaczęły boleć nogi. Szło by się dalej i dalej.... Ale jednak trzeba zejść na ziemię. Decyzja zmiana miejsca. Jedziemy kawałek dalej na jezioro Klestyno. Miejsce obfitujące swojego czasu w podgrzybki a i trafiały się tam boletusy. Tym razem ponownie nic z tego. Trzy czy cztery kanie i żadnych jadalnych kapeluszników więcej. Marku z kronikarskiego obowiązku wspominam też o grzybach trujących. W umiarkowanych ilościach spotykałem olszówki, jest bardzo dużo lisówki pomarańczowej, trafiają się muchomory zielonawe (sromotnikowe) w jednym miejscu znalazłem ich całą paczkę około 25 sztuk. Spotkałem dwa czy trzy muchomory czerwone. Jeszcze jakieś dość licznie rosnące drobne grzybki nie zidentyfikowane przeze mnie. Zaczęło się robić dość późno, mieliśmy w planie sprawdzić jeszcze jedno miejsce też starodrzew sosnowy, ale po dotychczasowym niepowodzeniu zmieniliśmy plan. Podjechaliśmy jeszcze kawałek dalej w kierunku Ostrowic nad jezioro Siecino. Miejscami rośnie tutaj samosiejka sosnowo-brzozowa. I to jeśli chodzi o grzyby był strzał w dziesiątkę. w jednym miejscu bardzo liczne maślaki zwyczajne a ponadto osiem rydzy i kilka kozaków brunatnych oraz kawałek dalej na mocno zarośniętej leśnej drodze ( z jednej strony drogi rośnie młodniak modrzewiowy) natrafiłem na eldorao w postaci dużej ilości maślaków żółtych przeze mnie nazywanymi modrzewiowymi. I niestety krótki dzień październikowy dobiegł końca. Trzeba było wracać i czyścić łupy. Pomimo panującej suszy można jednak coś zebrać, tylko trzeba dobrze znać las i mieć sporo grzybowego szczęścia, którego wszystkim Wam życzę.
Serdecznie pozdrawiam Admina i Grzybomaniaków.
szerzej:
podgrzybek ciągle w hurtowych ilościach, w 2 godziny ponad 250 szt, prawie wszystkie małe i zdrowe.