szerzej:
Co 500 m parkingi leśne, a pełno samochodów parkuje sobie "byle gdzie" przy drodze. WSTYD!
szerzej:
Wilgoć tylko powierzchowna od mżawki i mgły. Pod spodem suchy piach, sucho sucho, jak w piosence. Niejadalne też pojedyncze sztuki, jedynie na pniakach dużo maślanek itp. Nawet starego złotoporego nie widziałem, że o zajączku nie wspomnę...
szerzej:
W 2 osoby przez 4 godz zebraliśmy ok 8 kg zdrowych, małych i średnich grzybków. W porównaniu do wyprawy w ostatnią środę (zebrano wówczas ponad 10 kg) wyraźnie widać, że brakuje już tych mikroskopijnych - wniosek: nowe już nie rosną, więc pewnie wysyp zakończy się niebawem. Wiele z nich było mocno ukrytych wśród mchu i igliwia. Było też już nieco więcej spleśniałych i robaczywych niż w środę, choć "odrzut" oceniam tylko na góra 2-3%.
szerzej:
Doniesienia o masowym wylęgu grzybów w okolicach Nowego Tomyśla spowodowały u nas (u mnie i dwójki moich wspaniałych młodych sąsiadów) opuszczenie znajomych okolic i "drang nach Westen". Suche fakty: 197 sztuk podgrzybka brunatnego (małego, młodego, zdrowego, twardego), 1 sztuka szmaciaka (nieduża), 9 sztuk maślaka (brunatnego i piaskowego, zdrowego), 3 sztuki podgrzybka zajączka (bez skazy, duże sztuki). To tylko u mnie - u moich towarzyszy liczbowo podobnie. Przejechane: 123 km tam + 123,2 km z powrotem (kawa i hot-dogi na stacji benzynowej). Ilość igliwia w kaloszach - bezcenna. Ilość zachwytów niemych i werbalnych nad lasem i grzybami - niepoliczalna. Przyznaję się także (bez bicia), że wyjazd był czysto zapasowy. Bita powiedziałabym nawet, że był konsumpcyjny do bólu. Niech usprawiedliwi mnie fakt, że u nas grzybów w tym roku - jak wiadomo - nie było wcale. Dopóki nie dadzą mi nowej komórki wraz z rozpoczęciem nowego okresu abonamentowego u mojego operatora telefonicznego - nie będzie też niestety lepszych zdjęć (za co przepraszam). A na koniec dobra rada: gdyby nie wyjazd o godzinie 7 rano, grzybów przywieźlibyśmy śladowo, bo ilość samochodów na parkingach i ludzkości z wiaderkami w lesie zbliżona do tej pod marketami.
szerzej:
Kilkugodzinny spacer po lesie, było sporo ludzi, "NA Mchu-jaDALI ", ale grzybów nie zbierali. Ogólnie susza i zero grzybów. Jednak jak znalazło sie miejscówkę to po 150-200 podgrzybków na przestrzeni 500m2. Koziarki i Krawce sporadycznie w brzezinkach, gdzie nie gdzie skupiska maślaków. Wypad dzięki kilku miejscówkom udany.
szerzej:
Mekka wielkopolskich (i nie tylko) grzybiarzy - Puszcza Notecka - i jej stolica Miały w tym roku totalnie rozczarowały. Gdyby nie maślaki - w większości robaczywe, ale dało się znaleźć garść zdrowych - wracałbym z pustą torbą. W pociągu spotkałem jednak grzybiarzy z pełnymi koszami i torbami - z ich relacji wynika że trzeba po prostu trafić na miejsce. Kto miał szczęście ten nakosił.
szerzej:
W lesie sucho, ludzi mnóstwo, ale grzybów też. Każdy wychodził z pełnym koszem. Ogólnie uciecha zbierać, bo jest to zbieranie, a nie szukanie.
szerzej:
W taki ranek jak dzisiaj nie zajrzeć do lasu to byłby po prostu grzech. To tak jak by " nie kochać w taką noc" - to też grzech. Poranek - jak na jesień rozpieszczającą nas jak dotychczas cieplutki bo z temp. 12 st. Zachmurzone po całości niebo, zasnute solidną mgłą, która swą wilgocią poznaczyła nawet drogi i chodniki. Po prostu raj dla grzybów i zbieraczy. Zresztą dla nas grzybozakręceńców każda pogoda dobra, ale ta to już taki rarytasik. Las wybrany taki sobie pierwszy lepszy z brzegu- lasek właściwie, ale było w nim to co kocham. Różnorodność. Tak wszystkiego po troszeczku. A przede wszystkim brzózki, trawy, młode sosenki i takie lepiej wyrośnięte. Czasu w nim spędzonego za wiele nie było. Coś ponad godzinka. Ale w tym terenie musiałam się dopiero naszukać. Tak one sobie jak na dłoni nie rosły. Następny pożytek z takie wyprawy to to, że i różnorodność o wiele większa, a nie tylko podgrzybki i podgrzybki. Trawy powitały mnie pięknymi dwoma borowikami. Łebki prześwitywały między źdźbłami cudownie. W brzózkach natomiast dało się poszukać przepiękne okazy młodych nie skażonych robactwem 5 koźlarzy. W międzyczasie do koszyka wpadło 7 maślaków. Tutaj muszę dodać, że nie pamiętam roku tak skąpego w rzeczone maślaki. Zawsze zbierałam je całymi koszami. Czasami bywało, ze w ogóle po nie się nie schylałam. W tym roku nazbierać na moich terenach maślaków to nie lada sztuka. Na końcu leśnej przygody podreptałam w sosny. Tam sucho i suchuteńko. Ale pomimo tego udało mi się wyszperać 7 dorodnych podgrzybków. I tak z dnia na dzień można zepsuć całą portalową statystykę spadając z 200 na 21 na godzinę. Ale jak dla mnie sam pobyt, samo główkowanie gdzie by jeszcze zajrzeć- to sama przyjemność. I znowu był las, i znowu mogłam podziwiać uroki jesiennego lasu, i znowu "obłowiłam" się w grzybki, i znowu w domku pachnie grzybowym aromatem. Serdecznie Wszystkich pozdrawiam życząc cudownych leśnych wrażeń, a najlepiej pełnych różnorodnych koszy :)))))))))))))
szerzej:
W końcu są, ale się cieszę. Jeszcze małe i średnie tylko.
szerzej:
No i tak od dobrego miesiąca raczę się pobytami w moich ukochanych, a co ważne wreszcie grzybnych lasach. Tak sobie jeżdżę i podbieram miodek z barci niedźwiadka. A miodku - tego grzybowego- jest, a jest. O której to godzinie by się do lasu nie weszło to te leśne skrzatki a to poukrywane, a to bezczelnie na widoku czekają na grzybiarzy. Tych ostatnich w lasach przybywa w postępie geometrycznym. Samochody rezerwują miejsca na parkingach chyba już od świtu. Parkingi pękają w szwach, a i tak z lasu wychodzi się z pełnymi koszami. Ale od początku. Ranki przepojone nocną wilgocią, cudownie chłodnawe i obdarzone przepięknym słońcem, które nie zawsze pomaga w zbieractwie. Po postawieniu stopy na pokrytym opadłymi żółtymi listeczkami i beżowym igliwiu mchu, potrzeba troszkę czasu aby nacieszyć się na początku cudownym widokiem lasu i jesiennym chłodnym powietrzem. Następna sprawa, to w którą uderzamy stronę? Bo gdzie by nie spojrzeć, tam las zaprasza. Drzewa- sosna a to wysokie i dorodne, z mchem u swych stóp kuszą widokiem. Ale z drugiej strony i te średniaczki nieco gęściej posadowione też cudownie zapraszają. I tak na początku, to zawsze jestem troszkę tu, a troszkę tam. Powoli zaczynam wyszukiwać tego po co - i nie tylko- do lasu pojechałam. A grzybki rosną sobie wszędzie. Trudno mi powiedzieć jakie warunki im odpowiadają. A to maleńka góreczka z igliwiem okazuje się przepięknym podgrzybkiem, a to z mchu ledwie, ledwie widoczne czarne łebki do nas wychylają. A to gdzieś w małym dołeczku, przy pniu, na leśnym dukcie- widoczne z daleka, a to w stertach gałązek. Widać pomimo braku opadów nocne i poranne rosy z wilgotnością 100% w zupełności im wystarczają. I dobrze. Opadów u nas było jak na lekarstwo, ale las odwdzięczył się za ten długi okres grzybowej posuchy tak wspaniałym wysypem. I to wysypem tak po całości rejonu. Rosną, rosną i myślę, że jeszcze nie jedno tak udane grzybobranie nam zapewnią. W lasach nie tylko oko cieszą podgrzybki. Pełno olszówki, lisówki, muchomorów, gołąbków. Ilości przywożone są ogromne. A to jeszcze czeka w domku na odrobinę cierpliwości przy obróbce. Czego najbardziej nie lubię- kroić te cudowne okazy. Najchętniej każdy swój zbiór rozsypałabym na dywanie, by móc i w domu poczuć się jak w lesie. Ponieważ grzyby rosną całymi rodzinkami, to kilometrów w ciągu całego pobytu malutko, bo tylko 4. Na samym końcu chciałabym przeprosić za długą ciszę z mej strony i brak aktywności, ale muszę dzielić swój czas między lasy i szpital, gdzie jesień jak na razie spędza moja lepsza połóweczka. Wszystkich bardzo serdecznie pozdrawiam z grzybnych- w co nie wierzyłam, że nastąpi nizinnych terenów. Życzę Wam Wszystkim kochani podobnych leśnych doznań i grzybowych obfitości- :))))))))))))))))
szerzej:
Wspaniała pogoda, świeże powietrze i na dodatek grzyby. Wszystkie grzyby młode i zdrowe, Zal opuszczać las