szerzej:
No cóż, nie jest to grzybny las, tylko gdzieniegdzie można coś znaleźć. Miejscami rosną piękne buczyny, niestety puste, i na wiosnę, i w lecie i na jesień. Raz jedyny znalazłem usiatka. Generalnie w lesie grzybów nie widać, poza tymi 6 kozakami grabowymi może były ze dwa gołąbki modrożółte i pojedyncze muchomory plamiste, może jeden wiosenny lub jadowity. Ale, jak już wcześniej pisałem, i tak kozaczki wyskoczyły z miesiąc wcześniej niż zwykle. Ponieważ do wzięcia były trzy młodsze, zostały sobie wszystkie w lesie, na razie wystarczy sama przyjemność znalezienia czegokolwiek.
szerzej:
W końcu i ja się doczekałem!!!!!!!!😆
szerzej:
Wyjście do lasu na spacerek, choć nie ukrywam że miałem nadzieje na grzybki. Pod koniec chodzenia po miejscówkach ot to pojawiły się pomarańczowe grzybki, chyba kurki, oby czekam na opinie bo sosik byłby rewelacyjny.
szerzej:
Dotychczas, w czerwcu, nawet nie zaglądałem na forum. Sezon zaczynał się najwcześniej w lipcu, pod warunkiem odpowiedniej pogody i celowanymi wypadami, z różnym skutkiem. W tym roku wszystko jest wcześniej i w ogrodzie i w lesie. Co prawda to była zwykła wycieczka w góry, ale jak tu nie zaglądnąć co jakiś czas, w jakieś obiecujące miejsce. Generalnie prawie nie ma grzybów, poza tym jednym miejscem, gdzie wyskoczyła cała ceglasiowa rodzinka - kilkanaście sztuk, częściowo uwieczniona na zdjęciach. To informacja dla tych, co zbierają ceglasie - rosną. Ja nie zbieram, więc kto wie, może ktoś je znajdzie i rozpozna... Wpisuję 5 na godzinę, gdyż w innych miejscach nic nie widziałem i taka ilość wydaje mi się odpowiednia.
szerzej:
Nareszcie! Udało mi się znaleźć czas i wyrwać na te dwie szalone godzinki do lasu. Rasputin pokazał nową miejscówkę, gdzie udało mi się zebrać garść pieprzników ametystowych, oprócz tego jest tam moc małych, żółtych pinezek, które mam nadzieję zamienią się w "krokwioki":D Nakręcony tym, że w ogóle kurki są chciałem zobaczyć czy w innej części Brennej, gdzie w zeszłym roku je zbierałem też przypadkiem się nie wychyliły. Szybka zmiana lokalizacji ale niestety... Leśnica chyba nie jest jeszcze gotowa na ten sort grzyba. Udało mi się za to znaleźć dwa ceglastopore i dwa usiatkowane. Pojawiło się całkiem sporo jak mniemam grubotrzonowych. Spotkałem również kilka plamistych przyjaciół (jedna dama ewidentnie przy nadziei);) Wszystko wszystkim ale to co było najpiękniejszego w tym wypadzie to rześkość powietrza w poburzowym lesie! W końcu jest czym dychać. Jakby nadal tak padało jak pada aktualnie to może być ciekawie (^_^)
szerzej:
Po rozkrojeniu około 10 grzybów, przestałem je już później zrywać i zostawiłem w lesie większość, wziąłem tylko te najmłodsze. Te brązowe usiatki chyba są zdrowsze. Pozdrawiam😊
szerzej:
Mój Stasiu dzisiaj jechał do klienta i zaproponował mi dwie godzinki w lesie zawiezie i odbierze;-) Super, ale trochę mało czasu, więc w szybkim tempie w upale i burzy, która cały czas krążyła nad lasem i rześkim niewielkim deszczu pobiegałam trochę za grzybami. Na początku do koszyka wpadły moje ulubione kozaki czerwone-10 sztuk, które już rosną w różnych miejscach (sporo maluchów) potem niezawodne ceglaki na stałej miejscówce i... 2 borowiki usiatkowane w bukach piękne, ale niestety robaczywe: ( Pozdrawiam :)
szerzej:
... no to żeśmy w końcu Bohuna usiekli. Albo usiatkowali. Znaczy usiatki trafiły do siatki. Wykorzystując dyspensę poobiednią wybrałem Brenną i jej lasy na południowych stokach, dość przesuszone buczyny pod Czuplem. Ciepło jak w piekarniku, dobrze że dyżurna koszulka na zmianę czekała w plecaku. Zaczęło się niewinnie, kilka kurek, kilka ceglasi, jakieś psiary, muchomory, śmierdziele sromotnikowe. Przekrój towarzystwa jak pod koniec czerwca, a nie pierwszego. Najpierw nos, a potem oko Tazokowe wypatrzyło w pewnym momencie obcięte trzonki - nogi po usiatkach. To dla mnie jakbym zobaczył na bezludnej wyspie odcisk stopy na piasku, tak więc tylko kwestią czasu było znalezienie tego pierwszego. Nie kazał na siebie długo czekać, choć jego anemiczna cera i albinotyczny wygląd kwalifikowały go bliżej pieczarki niż borowika. Za to moje przyrządy celownicze w moment przestroiły się na kolor śmietankowy i to był klucz do sukcesu. Poleciało już z górki, drugi, trzeci, siódmy... w sumie po zawarciu układu z żarłocznymi robaczkami - bilans to - kilkanaście spękanych od gorąca usiatków. Jeszcze tylko w delikatesach w Spalonej, trzeba mi było upolować śmietanę "trzydziestkę ". Że ciężkostrawna kolacja ?? Nic to, za to jaka smaczna!!. Pozdrawiam wszystkich Tazok
szerzej:
Witam serdecznie, korzystając z okazji chciałem uprzejmie prosić o pomoc w zidentyfikowaniu grzyba widocznego na załączonym zdjęciu - gąbka mocno żółta, nie sinieje po przekrojeniu. Patrzyąc z góry na kapelusz przypomina troche zajączka. Z góry bardzo dziekuje.
szerzej:
Od kilkunastu dni szykowałem się do rozpoczęcia sezonu 2018. Kilka razy odkładałem na później z różnych przyczyn. Aż w końcu dopiąłem swego. Brenna, bo tam postanowiłem sobie że zacznę. Miejsce gdzie dwa lata temu Tazok wtajemniczał mnie w sztukę wypatrywania ceglasi. ( Dzięki Maćku. Nauka nie poszła w las.) Przygotowanie w pełni profesjonalne. Solidne buty, płaszcz p/d, scyzoryk nie byle jaki, coś na komary (nie było potrzebne) i najważniejsze - koszyk. Prezent od Iwonki. Jestem z niego dumny jak paw. Wyjazd wczesnym rankiem. Coś koło 10,00 jestem na miejscu. Piękna pogoda. Koszyk w rękę - i nagle: jak coś nie pizgnie. Jak coś nie dupnie. Burza nagle nie wiadomo skąd. Dobrze że miałem ze sobą płaszcz p/d. Spojrzałem do góry na czarną chmurę i sobie pomyślałem: teraz to ja ciebie olewam i poszedłem w las. Piękny las, wysoookie drzewa, bystry strumień, cud natury. Burza jak nagle się zaczęła, tak i nagle się skończyła. Jeszcze chwilę pomruczała i odeszła w siną dal. Trochę miałem kłopotów z utrzymaniem równowagi na stromych zboczach, ale tylko na początku. Ceglasie znalazłem głównie w pobliżu strumienia, tam gdzie było najwilgotniej. Ilość może nie jest imponująca, ale nie oto mi chodziło. Cel miałem jasno postawiony, i go zrealizowałem. Łącznie 18 ceglasi, minus 2. Na pewno część z nich urodą nie grzeszy, ale mnie ucieszył każdy znaleziony. Jutro przyjeżdżają wnuki, więc dostaną je na obiad. Za karę. Kończę i życzę wszystkim tyle radości, albo i więcej co ja miałem dzisiaj.
szerzej:
W rezultacie za dużo nie zwiedziłem i nie dotarłem w miejsce, które chciałem sprawdzić. Wcześniej przed kurkami pobuszowałem trochę w krainie usiatków😍, trafiło się 12 pięknych okazów😍. Dzień jak widać był niezwykle udany. Gdyby nie koszmarne chmary much, które atakowały nieustannie, było by wręcz idealnie, a tak nie mogłem nawet czyścić zrywanych kurek i robić lepszych zdjęć. Trochę fotek jednak napstrykałem😊. Chyba w końcu mam swoje miejsce na usiatki i kurki. Pozdrawiam!!
szerzej:
Moje zawieszenie trwało krócej niż myślałem. Ale co tu robić jak budzisz się o wpół do piątej i nie chce ci się spać. Tak więc o szóstej byłem już w lesie. A po kilku minutach miałem już swojego pierwszego prawdziwka. Później trafiły się jeszcze 3 i na zakończenie 3 ceglaki z tego 2 całkiem spore. Prawdziwki, za wyjątkiem jednego największego, w większości robaczywe. A co do kleszczy to tym razem zabezpieczyłem się trochę bardziej m. in. przez dwie gumki 😉 Oczywiście - recepturki ściągające nogawki od spodni na butach. Sporo też psikałem się po butach i spodniach. W sumie patent okazał się dobry bo w domu namierzyłem tylko jednego i co najważniejsze jeszcze nie wczepionego. Także sezon trwa 😊
szerzej:
... Te ostatnie (ponure ponuraki) masowo pojawiły się wzdłuż torów tramwajowych przy ulicy. Wszystkich odczuwających deficyt metali ciężkich zapraszam na degustacje 😉. Poza tym oprócz bliżej nierozpoznanych psiaków trafiła się żagiew oraz kilka podgrzybków złotawych
szerzej:
Pisałam raport z wczoraj o zawieszeniu grzybobrania z powodu suszy, bo strach i żal do lasu wchodzić a tu nagle burza i deszcz :) W poniedziałek chodziłam tylko po drogach i ścieżkach Szukałam zieleni i tylko tam gdzie było trochę trawy, mchu i paproci rosły ceglasie (15 sztuk) duże i małe, trochę objedzone i wysuszone, ale w nie najgorszej kondycji i co najważniejsze bez robali. Odwiedziłam też rowy porośnięte młodymi dębami i trafiły się 4 kozaki dębowe. Teraz już nie pada, ale burza krąży nad Gliwicami :) Pozdrawiam i życzę lasom i całej przyrodzie dużo, dużo deszczu!
szerzej:
Na koniec udało się znaleźć jednego usiatka w miejscu oddalonym o jakieś 300 metrów od tego, w którym rosła cała reszta więc może jak jest wilgotno i jest wysyp to grzyby rosną też w innych częściach lasu, takie mam przynajmniej nadzieje😊. Darz grzyb!!
szerzej:
Pomimo suszy, maj ciągle gra w duszy, a grzyby póki co, jeszcze są:-) Na ostatnich oparach wody już "jadą", plantacja ku upadkowi się chyli, afrykańskie upały w natarciu, grzyby na wymarciu - taka najbiższa przyszłość się jawi;-) Słoneczny żar nie tylko grzybom zaszkodzi, nie tylko grzybom da popalić :) I znowu w niebo spoglądać będę, czekając, aż Matka Natura lasy deszczem ożywi, tym samym do boju wzywając:D Póki co, radość we mnnie ogromna, że z roszkoszą mlaskając, delektować się dziś będę, "porządny" sos z kurek zjadając:- P 😋😁
szerzej:
Na wstępie, znowu jedyne co mogę zrobić to przeprosić, że nie mam czasu by Wam odpisać, głupio mi, ale wracam do domu, i padam jak mucha: ( moje doniesienie chyba też jest jedynie by pokazać, że żyję, bo dziś w końcu cały happy, jechałem do pracy bo dostałem zlecenie na pustynię Siedlecką, zaraz mapa w ruch, widzę że dookoła las, więc co może pomyśleć taki człek jak ja... wreszcie jadę do lasu w pracy☺☺☺ o 9:30 wszedłem w las, dreptałem 3 i pół godziny, zaglądając w każdy brzozowy zagajnik, pod każdego dęba, w las sosnowy, i co? Totalne zero😢😭 idąc tak, zastanawiałem się czy może już wyszedłem z wprawy? Wciąż czytam, że każdy z Was znajduje, a to usiatki, a to ceglasie, a to kozaczki, a ja jedyne co znalazłem to 2 niezidentyfikowane obiekty, i plantację soku brzozowego... Już był moment że sobie myślę, jest☺ z daleka widząc mówię sobie, ale fajny, ale duży, troszkę zjedzony bo tylko pół kapelusza, leciałem jak głupi, a to już taka brązowa skórka od banana, tak ułożona, coś myślę, że chyba mój sezon to jakoś nie bardzo chyba się zacznie :) lasy przepiękne, tylko grzybiarz chyba coś nie tak :) No nic, pozdrawiam Was wszystkich ciepło, i kładę się spać żeby znów do roboty wstać☺ gratuluję wszystkim zbiorów☺ przepraszam że nie mogę odpisać każdemu z osobna: ( ale śledzę Wasze wyczyny☺
szerzej:
Oprócz tego znalazłem pierwszego kozaczka pomarańczowego😍 i pierwszego małego zajączka😍. Tyle się nachodziłem za usiatkami, wiedziałem, że są gdzieś w Jaworznie i wreszcie jest. Dodatkowo dzisiaj miałem jechać do Tarnowskich Gór szukać usiatków Grażki, ale pomyślałem, że mam mało poszlak, żeby przeprowadzić dochodzenie a tu miałem wrażenie, że depczę im po piętach. W jednym miejscu najpierw kozak i zajączek, po drodze wypatrzyłem muchomory żółte i czerwonawe, były też gołąbki, ale trujące. Potem następne miejsce i kilka małych kurek, potem znowu zmiana miejsca i długo długo nic, no po drodze parę majówek. Zaczynało się już robić późno byłem potwornie zchodzony, po drodze cały czas prosiłem o tego jednego jedynego usiatka i po 4 godz. mówiąc do siebie podejmuję ostatni trud i wchodzę w te zarośla i nagle jest😍 😍 😍, to była prawdziwa eksplozja radości, podziękowałem i nagle widzę starego kolosa obok, po chwil młodzieniaszka😁, potem jeszcze 3 pojedyncze sztuki i na sam koniec dwa obok siebie przepiękne. Nie będę już przygnębiony niemożnością znalezienia usiatka. A teraz tańczyć pić i śpiewać😁
szerzej:
Wczoraj się to zdarzyło, wczoraj późnym, a nawet bardzo późnym popołudniem, bo dopiero o 16.30 do lasu zawitałam. Nie mogłam od rana wytrzymać, nosiło mnie, wierciło, spokoju nie dawało. Rozdrażniona, że bez kija do mnie nie podchodź, czekałam momentu kiedy do lasu wyrwę, wcześniej z przyczyn technicznych nie dało rady. Jak już zawitałam, to i przywitana tym razem odpowiednio zostałam. Zaraz po przekroczeniu mojego leśnego sanktuarium, dwa usiatki drogę mi zastąpiły... do tanga zapraszając;-) Oj będzie, będzie zabawa - pisnęłam z radości - będzie się działo, i tylko dnia może być mało! Zatem... pooszłam w tango!;-) Osrtry i dynamiczny "taniec"to był;-) Pohulałam z usiatkami, że hej! Z jednymi na piaszczystych ścieżkach, z drugimi w jagodzinach, z innymi w krzaczkach. Dwa razy odbijany był - w obroty para szlachetnych i ceglaś mnie wzięli. Przy usiatkowanych mięczaki to były, te pierwsze, jak za "ogon" chwyciłam, z mety poczułam, że z prawdziwymi macho do czynienia mam;-) Figury i elementy chyba wszystkie: wygięcia, przegięcia, obroty, plątanina nóg, poniewieranie po piachu, emocje, pożądanie i ekscytacja;-) Przez dwie godziny z małym haczykiem, oczadzona, po lesie wirowałam:-) Niestety przyszedł czas by zakończyć ten ognisty taniec leśny, do domu trzeba było wracać. Teraz już wiem, dlaczego przez pół dnia taki niepokój mną targał.... usiatki do tanga usilnie mnie wzywały!;-))) 😀
szerzej:
Piszę tą relację z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony radość ze znalezionych grzybów a szczególnie ceglastoporych bo na nich mi bardzo zależało. Może nie są bardzo piękne - marzyły mi się takie grubasy na czerwonych nogach ale jednak cieszą. Prawdziwek ze zdjęcia w większej części robaczywy. Radość psują te cholerne kleszcze, których w tym roku jest wyjątkowa ilość. Nie ma wyjścia po którym nie znalazłbym na sobie kilka sztuk. Nie pomaga Muga ani w sprayu ani w sztyfcie. I dlatego zastanawiam się czy dla tych kilku grzybów warto ryzykować zdrowie. Poza tym w lesie sucho tak jak przed ostatnimi opadami. A podobno idą upały. Może tak zrobić sobie przerwę ?
szerzej:
Krótko, żeby nie zanudzać... Wypad do lasu na chwilkę i grzyby tylko w dwóch poniedziałkowych miejscówkach czyli skraj lasu bukowego i moja magiczna topolowa polanka :) W miejscu typowo prawdziwkowym pierwszy muchomor chyba plamisty lekko uszkodzony, więc trochę musiałam go ustawić do zdjęcia. W załączonym kolażu cudownej urody kozaki czerwone, ale już z ładnymi kapeluszami, żeby Emil spał spokojnie;-)
szerzej:
Nie daję za wygraną i sprawdzam kolejne miejscówki w okolicach Zabrza. Tym razem padło na hałdę na wylocie z Zabrza do Paniówek, między parkingiem leśnym, a Kłodnicą. Hałda sama w sobie kilkanaście lat po rekultywacji wygląda prawie naturalnie, jedynie często widoczny łupek i nasadzenia ozdobnych krzewów (krzewuszka, forsycja i jaśmin) świadczą o jej przemysłowej przeszłości. Jest to znane miejsce obfitujące w kozaki różnych kolorów, ale niestety nie teraz. Z grzybów w dużych ilościach były tylko gołąbki, jedne bladoróżowe, drugie jasno-popielate. Mógłbym ich nazbierać ponad 100 sztuk na godzinę, ale nie o to mi chodziło. Zostały mi wrażenia estetyczne w postaci kwitnących krzewuszek i jaśminów, jednej sarny i całokształtu. Wstąpiłem jeszcze na swoją starą borowikową miejscówkę obok, która około 10 lat temu została zniszczona po przerzedzeniu drzew, ale też nie znalazłem nic, ani w starszej dąbrowie, ani w młodych buczynach. Z tego wynika, że w Zabrzu nie jest dobrze. Ale zostało mi jeszcze kilka miejsc do sprawdzenia.
szerzej:
Pewnie mi nie uwierzycie ale dzisiaj nie miałem w planach grzybobrania. Zaczęło się prozaicznie ale jakże pięknie - przystanek przy lesie w drodze do klienta. A ponieważ moje oczy nawet w mieście rozglądają się za grzybami to nagle dostrzegły coś czerwonego w trawie. Schyliłem się a tam 2 piękne kozaki czerwone. Obok następne 2 mniejsze i jeszcze 2 malutkie. No to co był robić. Za kilka godzin już byłem w moim dyżurnym lasku, gdzie spodziewałem się powiększyć swój zbiór czerwonych. Ale to jeszcze nie ich pora w tym miejscu. Natomiast nieźle wysypały maślaki ziarniste. A na zakończenie trafiła się dziwna z wyglądu, wysuszona ale zdrowa babka 😉 Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Początek maja rozpieścił nas na maksa, ceglasie pięknie wystartowały. Potem spadło więcej niż trochę deszczu i nadzieja na grzybki wzrosła o 100%;-) A teraz jest jak jest, czyli:las znowu robi się bardzo suchy, noce są za zimne i trzeba się dużo, dużo nachodzić i mieć sporo szczęścia, żeby nie wrócić z pustym koszem. Wczoraj w końcu znalazłam czas, żeby spokojnie i powoli obejść wszystkie miejscówki, naładować akumulatory i nacieszyć się leśną przyrodą. Było cudownie tylko ja i las:- D Jeśli chodzi o grzyby to standard kozaki czerwone w miejscach, gdzie ostatnio zostawiłam maluchy (ładnie urosły) plus kolejne cztery i ceglasie duże i małe na skraju lasu w mchu i trawie. Wszystkie grzyby w rozmiarze odpowiednim do konsumpcji, więc dzisiaj pierwsza w tym sezonie zapiekanka z parmezanem:- D
szerzej:
Po nieprzespanej nocy, owładnięta niepohamowaną ideą grzyboświrowania, jak z procy do lasu wystrzeliłam. Zapały moje nieco studziła świadomość ostatnich kilku zimnych nocy, liczyłam się z tym, że różnie może to być. Z drugiej strony Dzidkowy prawdziwek podsysał ułańską fantazję o koszyku pełnym owych. Dotarłam na miejsce, otworzyły się wrota lasu..., a tu nikt w kapeluszu mnie nie wita! Co jest?! A Ceglasie gdzie?! Te, byłam pewna, że stać na warcie będą, grzybowe herkulesy to przecież, na nie zawsze można liczyć :) Nie poddałam się tak łatwo - niemożliwe, musi coś być - uparcie myślałam. Idę więc sobie, i idę, bo wiadomo, że na prawdziwka się uwaliłam, zatem kręcę się i kręcę tam, gdzie wiem, że regularnie co roku rosną. I tak dalej idę sobie, lekkie powiewu wiatru, jak buziaczki od Matki Natury, aż tu nagle... Jest!! Dzień dobry, heląął, to ja... Grażka,... gdzieś ty się schował pod tym krzaczkiem, myślałeś, że cię nie znajdę, jakiś ty piękny, czekaj, zdjęcie ci zrobię do albumu leśnych emocji, dopiero potem w koszyku ułożę, a sam tu jesteś? czy rodzeństwo masz - tak do usiatka, bo właśnie on to był, mówiłam :) Wy też tak macie, że z grzybami rozmawiacie?, czy to tylko ze mną coś nie tak...., zresztą nieważne:-) Okazało się, że jedynakiem nie był, niedaleko, pod innym krzaczkiem braciszek młodszy stał, a jeszcze troszkę dalej, pod liśćmi, najmniejszy z familii się chował :) Po kilkuminutowej sesji zdjęciowej ruszyłam na dalsze poszukiwania, pewna już, że coś tam w lesie rośnie. I nie myliłam się. Niespełna piętnaście minut minęło..... Łoł, ten koleś wygląda imponująco! Co za typ! A co za karnacja! Naprawdę powalający widok ( to ten grubasek z wcześniej umieszczonego zdjęcia). Obok niego dwa mniejsze się wdzieczą. Niestety jeden z nich nie do koszyka się nadawał, tym bardziej do konsumpcji. Tę uskuteczniały już robaczki. Nastepny obiekt moich zachwytów prawie po sam kapelusz w piachu się zakopał. Tam też dwa kolejne usiatki dorwałam. Byłoby ich z pewnością więcej, gdyby mi moją oazę leśnicy w spokoju zostawili. Teraz czas na ceglaste i kurki przyszedł. Te pierwsze w odwrocie, rozczarowaly mnie, te drugie jakoś tam się mnożą, można powiedzieć - obleci. Ceglasie obżarte, ślimaki nie próżnują. Corpus delicti trafiłam, sama noga, mord na prostej drodze się odbył;-) Na szczęście w kurniku nie doszło do tego;-) Kureczki mój koszyk zapełniły. I tak to mniej więcej pierwsze moje w tym roku z prawdziwego zdarzenia grzybobranie wyglądało:-) Do domu późno wróciłam. W drodze powrotnej na pola rzepaku odbiłam, podglądać jelenie jak biopaliwo tankują;-)
szerzej:
Od piątku do niedzieli, byliśmy w górskich lasach 5 razy. I niżej, w dolinach, i wyżej - na Łazku i Małej Cisowej. Wszędzie "constans". Piątka max szóstka na godzinę. Startu do grażkowego usiatka nie mamy, choć czeskie radio "Cas" hlasilo: houby jsou již v moravských lesích. Objavili sa tak i pravaky a i zrnitohloubikove houby. Co mniej więcej oznacza, że prawdziwki idą do nas, a ceglasie, no to sami wiecie, już w ramach Schengen przekroczyły dawno bez paszportu granice. Ale takiej kumulacji boskich widoków przygotowanych przez Matkę Naturę, nie zaznaliśmy dawno, zwłaszcza przez jeden tylko weekend. Tak więc głowa zaprzątnięta była oglądaniem i uwiecznianiem bajecznej przyrody, to i nie miała specjalnie czasu na wypatrywanie ceglasi. Czy w naszych górach warto nakręcić kolejny odcinek National Geo Wild lub Animal Planet?. Zobaczcie wpis na beskidzkiejsalamandrze, którego adres podam w pierwszym dopisku. I odpowiedzcie sobie sami na to ważkie pytanie. Póki co, na "wabia" załączam wieczorne foto ( z niedzieli ) wodospadu w dolinie Wilczego Potoku. Taką cudną mamy w Śląskich Beskidach "naszą" "Kanadę pachnącą żywicą "
szerzej:
Witam wszystkich ☺ Dziś udało mi się wyskoczyć na rekonesans do Dąbrówki, razem z Bożeną, Dzidkiem, i Młodym Werterem :) samo spotkanie po takim czasie, to już była przyjemność☺ pojechaliśmy sprawdzić miejsca, które zimą znaleźliśmy z Maćkiem, cóż... Po jakimś czasie po prostu będzie trzeba je znowu sprawdzić, bo pomimo ostatnich deszczy, ani kozaczków, ani borowików nie znaleźliśmy... W niektórych miejscach wilgoć była odpowiednia, a już na bardziej piaszczystych terenach tak, choćby tej wilgoci jeszcze było brak. Ale pozostaje nadzieja, że jeśli teraz znowu przyjdą ciepłe noce, to i może zainteresuje to nasze grzybki i wystawią łebki by zajrzeć co się dzieje☺ jedyne znalezione grzybki to te na zdjęciach, choć nie wiem co to są, te z dużego zdjęcia :) także dziękuję mojej ekipie, że zechciała ze mną pojechać, i mam nadzieję że niedługo znowu uda się gdzieś wyskoczyć☺ póki co, od jutra znowu praca i pozostanie mi w pośpiechu czytać Wasze relacje☺ a tak poza tematem, to fajnie byłoby coś znowu zorganizować, jeśli chodzi o jakieś spotkanie w gronie grzyboświrków☺ może gdyby udało się coś zorganizować i ustalić datę odpowiednio wcześnie, to byłaby szansa jakieś wolne załatwić :) A póki co pozdrawiam wszystkich i udanych zbiorów życzę☺
szerzej:
Mogłem sobie pozwolić tylko na poranną wizytę w lasku kontrolnym, z nadziejami na znalezienie pierwszych kozaków czerwonych. Ale niestety pusto, tylko parę "fikuśnych" grzybków, ten żółty to chyba trzęsak, a ten drugi to nawet nie wiem. Lasek jeszcze nie został wycięty, dziki i sarny w nim buszują. Za to na moim ogródku wyrosły zupełnie nowe grzyby, są na dolnych zdjęciach. Czy ktoś wie, co to? Pozdrawiam i gratuluję Waszych majowych sukcesów.
szerzej:
Ja tam dzisiaj krótko, bo i krótki, popołudniowy spacer w lasach, niedaleko Bytomia był. Poza tym jeden taki z Gliwic taką tu rewolucję zrobił, że ja jeszcze "odetkać" się nie mogę, palce w nerwoskurczu, pisać nie chcą, głowa pusta jak lej po bombie, a po niej Dzidkowe prawdziwki skaczą;-DD 😁😁 Jak ja dzisiaj spać będę!? 😁😁
szerzej:
Dzisiaj dzień pełen niespodzianek. Po ostatnich sygnałach, że ceglastopore w odwrocie zdecydowałem się po raz trzeci sprawdzić swoje jedyne miejsce na te grzyby. Po 10 minutach od wejścia do lasu przeżyłem szok. Spotkałem dwa śliczne, młode prawdziwki. Długo im się przyglądałem czy to nie aby usiatkowane ale mam 99 % pewności, że to jednak Boletus Edulis. Po zrobieniu zdjęć zorientowałem się, że nie zabrałem ze sobą ani kosza ani żadnej ekotorby. Musiał wystarczyć mały rowerowy plecak w którym miałem wodę i dokumenty. Po kilkunastu minutach trafiłem na ceglasia. Po takim wejściu smoka poszedłem na dalsze poszukiwania. Ale pomimo tego, że odwiedziłem wiele miejscówek, które wspaniale spisały się w 2017 roku mój wynik się nie poprawił. Tak sobie myślę, że las powiedział mi - dobra masz te 3 za cierpliwość, możesz poszpanować na internecie ale nic więcej, żeby Ci sodówka nie odbiła, i żebyś mi tu nie przyjeżdżał co drugi dzień;-)
Ale ja miałem ochotę jeszcze na coś więcej. Pojechałem więc w inną część Gliwic poszukać kozaków. Zapowiadało się obiecująco bo spotkałem w wielu miejscach stada gołąbków i innych blaszkowców. Ale kozaków nie było. Trafiły się natomiast młode maślaki ziarniste i o dziwo podgrzybek zajączek. Spotykałem je tam wcześniej ale żeby w maju ??? W lesie sporo wilgoci, także czuję że kozaki, i maślaki w większej ilości to kwestia kilku najbliższych dni. Pozdrowienia i do usłyszenia:-)
szerzej:
Na jednym zdjęciu widać też uszaczka, który spędzał czas w towarzystwie majówek😃 Czerwony gęstoporek cynobrowy, robił z daleka nadzieję, że to może czarka, ale to nie o tej porze roku, tzn takiego normalnego, bo teraz nie jest normalny😁. Poza tym grzyb, który trochę przypomina mleczaja rudego, ale to coś innego, no i dużo innych, może jakieś pieniążki i grzybówki, ja nie znaju.. a tak naprawdę to liczyłem, że może trafię na jakiegoś pierwszego maślaczka, albo kozaczka, ale nie dla psa kiełbas😁. Pozdrawiam!!
szerzej:
Dzisiaj nastawiałam się na borowiki ceglastopore, wzięłam koszyk, kupiłam drożdżówkę i kierunek las. Poczatki bardzo dobre w dwóch miejscach po 3 czerwone maluchy, potem jeszcze 2 i... 3 sarny, 2 zające;-) Super! Już zacierałam ręce na ceglasie i może usiatki, ale niestety zero. Obeszłam prawie wszystkie miejscówki i znalazłam 2 ceglasiowe giganty, ale w takim stanie, że strach było je ruszać. Las mokry, zielony, cudowny... Pozdrawiam :) P. S. Kto narozrabiał, że nie ma dopisków...:- D
szerzej:
Na początku muszę wytłumaczyć moją nieobecność na portalu ale zanim pójdę już na ciężarówki, to zgodziłem się do lipca jeszcze porobić trochę na turystyce, no a sezon na jazdę, że tak powiem w pełni... także jedynie w wolnej chwili na szybko wskakuję na neta, żeby pooglądać co tam u Was☺ szczerze to zazdroszczę Wam wszystkim, bo już macie pierwsze okazy na koncie :) czasami mobilizowałem się, żeby po pracy odpisać chociaż, ale często i gęsto po prostu padałem jak mucha, i tak dzień w dzień, dziś wolne więc na początek parę spraw które musiałem załatwić i prosto do lasu pojechałem z myślą, że i mi się uda jakiegoś ceglasia znaleźć, albo kozaczka, ale niestety nie udało mi się, zanim deszcz mnie dorwał sprawdziłem kilka miejsc, ale bezskutecznie. Ale jeszcze myślę, że wszystko przede mną :) kiedyś i mi się może uda☺ najważniejsze że spacer udany i ten spokój w lesie :) także za jakiś czas pewnie znowu się odezwę☺ sam nie wiem kiedy, bo jutro już do pracy i dalej ogień :) pozdrawiam wszystkich i udanych zbiorów życzę ☺
szerzej:
Jest, nareszcie jest:- D kozak Czerwony pod topolami najpiękniejszy, bo pierwszy w tym sezonie. Chciałam zamieścić tylko jego fotkę, ale trafiły się zamszowe, takie" tazokowe" ceglasie, rosnące w zielonym mchu, więc jeden z nich załapał się do kolażu:-) Dzisiaj zaczęło się pięknie... dwa czerwone kozaczki i 4 ceglasie. Potem było coraz gorzej i nie o grzyby tu chodzi... W moich kochanych bukach trwa wycinka: (Piękne, zdrowe drzewa znikają a te, które jeszcze rosną są zakropkowane na zielono: (W czwartek jeszcze rosły, dzisiaj już ich nie ma: (( (
szerzej:
Co ma ucho wspólnego z grzybami...
bo gdyby nie ból ucha, to... nie uciekłabym z pracy. Po wizycie lekarskiej dwie opcje - powrót do miasta 8 km do apteki, czy 2 km w drugą stronę do domu i 12 km do lasu. Gdybym wybrała pierwszą opcję... ale wybrałam drugą. W lesie, co ja tam będę sie rozpisywać, przecież wiecie... cudnie. Na powitanie 1 ceglaś, zaraz obok dwa i jeszcze dwa, z których jeden już na marach. I minęła moja "godzinka". A zdjęcie specjalnie z datą, bo raporty WhatsAppowe szły na bieżąco i znalazł się zazdrośnik posądzający o zdjęcia ubiegłoroczne. P. S. Ucho się nasłuchało - i siedzi teraz cicho.
szerzej:
Jak na totalny brak czasu, to nawet udała mi się wycieczka. Wstałem skoro świt, bo oczywiście po południu zajęcia z rodziną i tym sposobem mój normalny budzik zastał mnie już w lesie. Wiele sobie nie obiecywałem, bo mój las humorzasty i rzadko robi z siebie eldorado. Na początek jakiś niewyrośnięty twardziak na pieńku z wcinającym go ślimalem. Zaraz potem przeczesałem starobukową miejscówkę i NIC, oprócz maślanek i różnych innych "cudaków". Tak sobie szedłem od miejscówki do miejscówki, w żadnej niczego nie znajdując. Moje najlepsze leśnicy przetrzebili, wycinając 1/3 drzewek, zostawili po sobie ścinki i jak ich nie sprzątną, to eksploracja stanie się hardkorowa. Poza tym obawiam się, jak na to zareagują moje boleciaczki? Ale co tam, las i tak jest piękny, a środek "zimnych ogrodników" całkiem upalny, więc chłonąłem to wszystkimi zmysłami. Od czasu do czasu spotykałem zwierzaki, ale były płochliwe i nie chciały mi pozować. Dopiero pewna rusałka żałobnik ładnie mi się wystawiła, choć płocha była i musiałem ją potraktować zoomem. Od niej już miałem dwa kroki do super miejscówki, ale zamiast prawdziwków i rzadko pokazujących się tu ceglasi, znalazłem trzy klasyczne zestawy drwala, to znaczy Żubr w puszce i Mocny Fajrant w plastiku. Drwale albo inni leśnicy sadzili sosenki, a może zabezpieczali je przed zwierzyną i oczywiście siebie też zabezpieczyli przed wysychaniem gardła. Wreszcie doszedłem do strumienia Świbska Woda, w którym jeszcze niedawno pewien młody gość o imieniu Werter usiłował pływać. Tym razem jednak wody całkiem mało, ledwo się sączył strumyk między zielskami i zwalonymi gałęziami. A mimo to życie w nim zauważyłem, oprócz żółtych irysów na brzegu, w wodzie obczaiłem seksujące sobie bez krępacji błotniarki. To już mógłby być koniec mojego nieudanego grzybobrania, już w myślach sobie układałem tekst mojego jęcząco-płaczącego doniesienia, ale przecież jak to, ja odpuszczę?! Została mi jedna miejscówka, w której do tej pory znalazłem tylko jednego ceglasia, więc czeszę ją krok po kroku i oczywiście nic. Ale nagle zauważyłem dziwnie ułożony śluz ślimaków, kółko z pustym okrągłym środkiem. Zajrzałem w środek i widzę sam spód nogi całkiem sporego ceglasia, skubane zeżarły go w 99 procentach! Ale to oznacza, że nie jestem nieudacznikiem, tylko po prostu miałem pecha, jak to trzynastego. Gdybym tu był np. ósmego, to znalazłbym tego pięknego ceglasia i odtrąbiłbym sukces. Ale i tak jestem zadowolony, czasem wystarczy, że przeczytam Wasze doniesienia i wtedy jest mi dobrze, jakbym to ja znalazł te majowe boletuski. Pozdrowienia!
szerzej:
Mówią, że trzynastego to pechowy dzień.... Dla mnie jak widać nie za bardzo... a może dlatego, że to nie był piątek ?;-))
Obudziwszy się dziś rano, pomyślałam sobie - trochę w las polecę, kąty obejrzę, wyhulam się i wrócę z nowiną jakąś i zdobyczą. O ile pierwsze trzy rzeczy łatwe do zrealizowania, liczyłam się z tym, że z dwoma ostatnimi mogą być kłopoty. Jednak wiara w siebie i pewność w moje tajne relacje z grzybami dodawały mi animuszu. Poza tym przecież znam mój las jak własną kieszeń, wiem pod którym drzewem rośnie ceglaś, w którym miejscu trafię kurki, a gdzie szukać usiatków. Wiedza ta jednak jest mało przydatna, gdy w lesie susza panuje. Ale jeżeli chociaż nawet niewiele deszczu spadnie... i na to mam sposób - idę tam gdzie jest najciemniej, gdzie dużo liści opadłych leży, gdzie trawy rosną... idę do królestwa cienia, bo tam wilgoć się czai. Tak było właśnie dzisiaj... I co? Z nowiną i zdobyczą wracam;-) 9 ceglasi, 3 usiatki i kurki, które sporo podrosły od zeszłego tygodnia, a i nowe dołączyły do nich. Kurnika nie spustoszyłam, otwarłam tylko drzwi, zajrzałam, kury policzyłam i wyszłam, przykazując, żeby się dalej niosły, bo za parę dni z koszykiem przyjdę;-) Ceglasie i usiatki starczą na pierwszy w tym roku sosik... mmmm:-)) Trzynastego wszystko zdarzyć się może....😉😀
szerzej:
Ilość 50 trafiła do plecak, a szacuję że na robaczywych mogło odpaść jakieś 150 to było naprawdę ćwiczenie z cięcia. Generalnie wzrok latał mi po ściółce i oceniałem do których w ogóle podchodzę, rosły po 5-10-15 obok siebie w odstępach co 3 metry, przy czym trafiały się i większe skupiska, ale te największe gromadki z reguły były już totalnie stare. Także wiem gdzie za rok iść na majówki. Potem bieg dalszy po drodze podbiegam do żółciaka pstry pstryk, lecim dalej bo... bo żagwie widać ze 100 metrów, zdjęcie nie oddaje ich ogromu. Miały chyba po 40 cm średnicy. Biegnąc widziałem boczniaki topolowe, pstryk, pstryk stare już i lecim dalej, w rowie majaczyły chyba łuskwiaki w liczbie dużej, a może maślanka, nie podbiegałem, czernidłaki atakowały i rzucały się tu i ówdzie w oczy, ale trzeba biec dalej, na koniec jakieś dzwonkówki. Trening był intensywny, tak można biegać POZDRAWIAM!
szerzej:
Niedzielny spacer zaplanowaliśmy do doliny Leśnicy. Niespiesznie, przy pogodzie wybornej na górską wycieczkę poszliśmy sobie doliną w stronę Smerekowca. Jasne, że w głąb lasu ciągnęła nas jedna taka - ceglasiowa miejscówka, nie przeczę. Po ostatnim, majowym, borowikowym kalejdoskopie – Pani mego serca za punkt honoru postawiła sobie wysznupanie ( jak to u Sznupoków bywa ) kolejnych ceglasi. Kolorowy maj, kolorowy las, szansa na kolorowe borowiki, taka z gatunku stuprocentowych. Nie kazały na siebie długo czekać, są, rosną i te najmniejsze „groszki”, i te grube „bałwanki”;) z rubinowymi brzuchami, i te całkiem spore. Czy dużo ? – to kwestia punktu widzenia, dwadzieścia kilka sztuk. Co w maju chyba kwalifikuje się jako „dużo”, do tego radość nie do opisania. Ale największe emocje okazały się być przed nami. Tradycyjnie, w połowie spaceru mamy czas na piknik. Dzis w menu: herbata i jogurtowe ciasto z rabarbarem. Siadamy na ławeczce w dolinie, słuchamy lasu, rozmawiamy szeptem, żeby nie spłoszyć jego mieszkańców. Nagle trachhh….. coś spadło z nieba. Nie pierwszy raz coś koło nas spadło, przyzwyczajeni do takich dźwięków lasu kalkulujemy więc co spadło: gałąź ? szyszka, strącona przez wiewiórkę ? I wtedy, kątem oka dostrzegamy na pobliskiej polanie ogromnego czarnego bociana, pobłyskującego metaliczną czernią, czarny jak smoła, z czerwonym wielkim dziobem wypatruje czegoś w strumieniu. Podchodzimy cicho oboje, ale wystarczyły dwa nasze nieostrożne kroki. Usłyszał, bez słowa klekotu podniósł się zaskakująco lekko, jak na dwumetrowego olbrzyma, zatoczył koło nad polaną i złapał komin ciepłego powietrza. Jak szybowiec znikał i pojawiał się nad bukami a my staliśmy zauroczeni. Obiektywem „do focenia grzybów” uwieczniłem władcę smerekowieckiej doliny. I całe popołudnie wspominaliśmy ten fantastyczny obraz, ten beskidzki cud natury. Bóg, gdy stwarzał Beskidy, musiał mieć wyjątkowo dobry dzień w tych sześciu dniach stwarzania. Pozdrawiamy Sznupok & Tazok
szerzej:
Jestem nareszcie jestem, czuję się jakby minęły wieki🙂🙂. Jestem w jakiejś internetowej czarnej dziurze, od trzech dni nie nie mam ani stacjonarnego, ani internetu w komórce, a teraz pożyczyłem przenośny od znajomej i wreszcie mogę zobaczyć co dzieje się na forum i dodać swoje doniesienie😀😀 hura!!! hura!!!😀
Znalazłem swoje pierwsze grzyby rurkowe w tym roku i radość była wielka jak zobaczyłem majestatycznego ceglaka. Nie były to małe okazy, wręcz przeciwnie rosły tam już chyba od jakichś 10-ciu dni. Znalazłem cztery sztuki, wszystkie już w podeszłym wieku. Takich małych bąbelków jak Bazylia czy Tazok nie namierzyłem. Trafiły się też dwie stare majówki, bardzo ładne pieńki porośnięte maślanką wiązkową i różowymi kuleczkami, czernidłaki gromadne, błyszczące i pospolite, łuskowce jelenie, chyba jakieś dzwonkówki i jeszcze kilka innych majówkopodobnych blaszkowców, nie mam z sobą atlasu bo jestem teraz na emigracji internetowej😢. Radości z pierwszego ceglaka chyba nic nie przebije. Rósł w miejscu nasłonecznionym, w lesie miejscami wydawało się w miarę wilgotno i parno, w innych miejscach znowu sucho jak pieprz. Widziałem jakby białą grzybnię przerastającą ziemię w niektórych miejscach, nie wiem czy to naprawdę grzybnia, ale tak to wyglądało. Buki jak zawsze są niestety bardziej suche niż inne miejsca. 12 maj to chyba najwcześniej znalezione grzyby rurkowe, odkąd się nad tym zastanawiam. Dwa lata temu znalazłem rodzinkę kozaków "babki"😀 15.05 a jak było wcześniej to nigdy tego nie analizowałem. Lasy bukowe w tych są przepiękne, było tak cicho i spokojnie, w lesie nikogo i tylko śpiew ptaków tudzież brzęczenie owadów. Jedna straszna rzecz, to Ci... leśnicy zniszczyli całkowicie moją najbardziej prawdziwkodajną miejscówkę, do ciężkiej... czyż nie mogli dać spokoju chociaż jeszcze jeden rok, normalnie ledwo odkryłem to miejsce to totalne zniszczenie nastąpiło. Nie macie pojęcia jak się cieszę, że wreszcie mogłem napisać o grzybach POZDRAWIAM WAS WSZYSTKICH😀
szerzej:
Trzeba kuć żelazo, póki gorące. Dzisiaj mogę już to napisać, to nie była przechadzka zwiadowcza. To było prawdziwe, pierwsze grzybobranie. Koszyk w pracy, nożyk w pracy. Kolacja ze świeżych ceglasi. Dwunastego maja. Bezbłędny dzień. Więcej na beskidzkiejsalamandrze. Link w pierwszym tazokowym dopisku.
szerzej:
Podbudowany doniesieniami tzw bandy śląskiej" wybrałem się na rekonesans w swoje miejsca. To mój debiut w tym roku. Oczywiście żartowałem z bandy śląskiej chociaż nie wiem czy Ziobro nie powinien podjąć decyzji w stosunku do tylu doniesień. Żartuję. Mam inne pytanie dla grzybiarzy z rejonu Gliwic, a dotyczące grzybów. Mam 68 lat i grzyby nie są dla mnie tajemnicą. Zbieram masę gatunków którzy niedzielni grzybiarze kopią. Nie raz dawałem im masę grzybów, bo mam ich w sezonie w nadmiarze. Zastanawiam się, czy nie wprowadzić jakąś licencję, i egzamin tak jak mamy w PZW ( rozterka czy ryby czy grzyby) dla grzybiarzy.
szerzej:
.... wprawdzie jeszcze nie na pełnym rozruchu, ale ziarenka piasku zaczynają powolutku drgać;-) Na szybki popołudniowy wypad do lasu zmusili mnie oczywiście nie kto inny jak Tazok z Bazylią:-) Pozytywna zazdrość ciągnęła mnie w moje miejsce niemiłosiernie, oprzeć się jej nie dało rady. Przecież ja też nie gęś i swojego ceglasia muszę mieć;-) Drzwi lasu przekroczyłam, serce mi bije, oczy biegają:-) A tu pusto, sucho i gorąco. Ponad pół godziny minęło, gdy stanęłam jak wryta... osłupiałam i oczom nie wierzyłam..... Usiatek!!😁😅 Eksplozja radości, szczęścia i spełnienia! dobrze, że spektaklu tego nikt nie widział.... śrubka wariata się odkręciła:- D Emocje uspokojone, sesja fotograficzna zaliczona, wyluzowana ruszam dalej zostawiając mojego małego przyjaciela na miejscu. Niestety zwiadowca samotnik to był. Piętnastominutowa przerwa, druga część widowiska. Tym razem na cześć przydróżkowego, pięknego, małego ceglasia:-) Czy będą kolejne odsłony przedstawienia za dni parę, czy spektakl zejdzie z afisza... wszystko zależy od dostawy wody, bo tej w dalszym ciągu jest mało :)
szerzej:
Mój pierwszy w życiu bytomski mini ceglaś 😀, a żółciak gigant i boczniaki to już z Rept Śląskich. Obiadu nie będzie, ceglaś za mały, żółciak za stary, a boczniaczki zbyt urocze by zrywać. Jutro polowania na żółciaki ciąg dalszy, tym razem w Świerklańcu...
Pozdrawiam grzybową brać 🙂
szerzej:
Król Borowik ceglasty szedł lasem postukując swym jedynym obcasem. Z małą korektą mistrza Brzechwy :) Jeszcze raz dziękuję za ciepłe przyjęcie ostatniego raportu. Motywacja więc była, a skutki dzisiejszego zwiadu są na prawdę świetne. Fotkę wybrałem taką " średnią breńską " i zapewniam, że na beskidzkąsalamandrę warto zajrzeć. Chyba, że nie chcecie nakręcić się pozytywnie. Powodzenia w Waszych zagajnikach - Tazok
szerzej:
Tak moi drodzy ulubione grzybki Tazoka i nie tylko pokazują się już w róznych częściach lasu przy dróżkach i w zagajnikach. Ja swoje znalazłam w bukach. Rosną pojedyńczo, ale jestem pewna, że pod liśćmi i w ściółce dużo się dzieje i za kilka dni będą już widoczne ceglasiowe rodzinki :))) Dzisiaj znalazłam 6 takich przystojniaków jak na załączonej fotce... Mój eksperyment jak szybko rosną ceglasie niestety zakończyłam bo ślimaki zostawiły mi tylko kawałek nogi;-) Pozdrawiam i obiecuję, że następna relacja dopiero jak znajdę jakies inne gatunki... może kozaki czerwone:- P
szerzej:
Tradycji stało się zadość i pierwszymi rurkowcami, które udało mi się znaleźć są znowu maślaki. Trafiły się tylko dwa ale całkiem duże także na jajecznicę starczy. O lesie nie chce mi się pisać bo ktoś może uznać, że znowu marudzę. W każdym bądź razie gorąco, wilgotno, z komarami i powietrzem mdłym od zapachu akacji. Ale i tak było pięknie 😊 Pozdrowienia i do usłyszenia 🙂
szerzej:
Bo robota nie zając, poczeka, i nie ucieknie. Trzeba korzystać uroków miejsca, w którym się mieszka i pracuje. Czasem też uciec się do fortelu. Tak więc telefon: … czy jeśli zamiast o dziewiątej będę u Pana ( klienta ) po jedenastej ??? Nic nie szkodzi, i tak jestem w firmie – pada odpowiedź – taka – jakiej sobie wymarzyłem. Yesss! Szybka kalkulacja - co jest po drodze do Istebnej ? No też się głupio zastanawiam. Ustrońska dolina ciszy z ulicą Grzybową - ma się rozumieć. Dwie godzinki to w sam raz. Z wielką ekscytacją ale i z pewną dozą niepewności, zaciągam hamulec ręczny na parkingu w dolinie, powtarzam sobie: jak był ceglaś w Brennej to może i w Ustroniu też się powoli pokazują. Buty przebrane, aparat wzięty, butelka z wodą pełna. Nie mam tylko utensyliów grzybiarskich, przesądny jestem, nie wziąłem – żeby nie zapeszyć - jakby co „zbiory” wpadną do oka obiektywu. Zupełnie inną drogą, niż w trakcie wycieczki z @arturo idę w stronę Orłowej mijając cudne, kryształowe źródełka tej przebogatej w wodę doliny. Po kwadransie jestem na skraju bajkowego, wiosennego lasu, nadal jeszcze mimo rannego słońca pachnącego wilgocią i grzybami. Zaraz, zaraz … ktoś powiedział grzybami ??? Sensor trybu „szukaj” uaktywnił się automatycznie, a promienie słoneczne wspomagały poszukiwania. Póki co nic…, im dalej od strumienia, tym bardziej sucho. Nie, w tył zwrot w takim igliwiu nie ma szans, ale we mchu i paprociach ? Co by nie miało być. Przecież to nie tylko dom dla Żwirków i Muchomorków …? No i mam Cię kawalerze! I drugi, i następne. Tym razem jak widać na foto - mój chłopiec z plakatu – urodziwy jak modelka Victoria’s Secret. Kolorowe borowiki wszystkie, jak jeden mąż, zostały w lesie, bo malce są jeszcze. We mchu i w jagodach, niech się pisze wiosenna bajka …baju baju, niech rosną sobie w maju, w ceglasiowym raju. Jak mawiał sprawozdawca radiowy: „Szkoda, że Państwo tego nie widzą „ Ślę serdeczności wszystkim Wam – i oby jak najszybciej – życzę takich widoków. Tazok
szerzej:
Sobotniego ceglaczka zostawiłam w bukach i dzisiaj po pracy pojechałam sprawdzić jak się ma;-) I ma się bardzo dobrze, trochę przytył i zmężniał już nie żłobek a przedszkole-zostawiłam (taki mój eksperyment jak szybko rosną grzyby:- P) Podczas spaceru znalazłam też drugiego zamszowego przystojniaka-gimnazjum... trochę poobgryzany, ale ok :) Też zostawiłam, bo co ja zrobię z jednym grzybem;-) Liczyłam na kozaki czerwone, ale jeszcze nie ma... może po deszczu się pojawią. Podsumowując, nie wiem po co brałam koszyk...:- D
szerzej:
Spacerując sobie tu i ówdzie po lasach, dróżkach i łączkach lubuskiego nie trafiłem, na jakieś spektakularne znaleziska. W lesie miejscami było całkiem wilgotno, ale coś bezgrzybnie. Nie to co u mnie: susza, śmieci, zanieczyszczone powietrze, a grzyby rosną w najlepsze?? Jak to jest😀? Udało się jedynie trafić bardzo malownicze żółciaki siarkowe, niestety nie dałem rady zrobić z nich nic, popsuły się w drodze. A smród w koszu był nieziemski po wyrzuceniu. Trzeba zrobić skubane zaraz po zbiorze, a szkoda bo były soczyste i miękkie. Znalazły się też małe kępki (chyba) łuskwiaka zmiennego i maślanki wiązkowej, oprócz nich bardzo podobne do majówki dzwonkówki trujące i coś małego przy drodze, nie wiem co😀. Teraz widzę, że trzeba iść na polowanie na grubego grzyba😀😀, bo już się pojawiły. Darz grzyb!. Do usłyszenia!
szerzej:
..... w planach w ogóle nie miało być grzybobrania, miała być albo sesja foto w potoku Leśnica w poszukiwaniu głowaczy, lub lepienie bałwana - tak tak - na Beskidzie w Szczyrku czynny jest eksperymentalny, majówkowy wyciąg na prawdziwym, trzymanym w zamrażarce :) śniegu. Jednak pełne strumienie wody po ulewach z czwartku skasowały plan "A", a plan "be" szybciutko zmienił się w "ce" jak ceglaś. Coś mnie podkusiło zerknąć w omszałe kamienie na starej borowikowej miejscówce, zerkałem dobre pół godziny potem następny kwadrans przecierałem oczy ze zdumienia. U nas szóstego maja nigdy, absolutnie nigdy przedtem nie pojawiły się ceglasie, tym bardziej nas to cieszy, bo Sznuplandia zawsze - jeśli chodzi o termin grzybobrań - jest w ogonie, i na szarym końcu. U nas bałwany, u Was prawdziwki lub smardze. Tym razem kwietniowe lato i majówkowe ulewy wydały na świat borowika. Bazylii żółta koszulka lidera, a nam zabawa w gonienie króliczka zwanego ceglasiem, przyniosła trykot dla upartego "górala". Przynajmniej w śląskim. Wiem, wiem, brzydal jest, do tego ogryzek i kurdupel, ale wszystkim Wam życzymy takiego miłego spotkania z ceglasiowym Quasimodo. Pozdrowienia S&T
szerzej:
Rozmajony las, pełny życia i barwy, pełny wiosennych melodii. Sikorki plotkują, drozdy śpiewają, w towarzyskich bójkach biorą udział sroki i kukułki, właściwie kukuły :) Maj panoszy się wszędzie, w koronach brzóz, dębów, sosen, seledynowymi szyszkami obsypuje świerki, w liście drzew i krzewów wlewa swe natchnienie, skacze po źdźbłach trawy i zielonych mchach. Idąc przez taki las, z ogromną radością czerpałam zachętę do polowania na ceglasie. Niestety, na razie nic z tego. Może ich jeszcze tu nie ma, a może już są, ale dla mnie jeszcze niewidoczne, może wiercą się już pod zeschłymi liśćmi czy głęboko w mchu i lada dzień wystawią swoje piękne główki. Tak czy siak, będę na nie cierpliwie czekać :) No ale kurki to też nie byle co:-))
szerzej:
Nie nie wcale nie jest tak pięknie, jest drastycznie sucho, dzisiejsze " grzybobranie " było z przymrużeniem oka. Np wczoraj 6 km w dwie osoby po pogorii 4 i nic, brak maślaków brak kozaków, nieliczne smardze wyschły, pokurczyły się no i zrobaczywiały.
To jak bardzo niemożliwy był prawdziwek... Nasz rodzinny rekord to 15 maja... W naprawdę deszczowym burzowym i gorącym roku... Ale że w taką suszę. Ku pokrzepieniu serc wszystkich grzybiarzy, nie traćcie wiary i bądźcie wytrwali. Dla niedowiarków w tle dzisiejszo-jutrzejsze wydanie e-gazety.
szerzej:
Pobiegałam dzisiaj trochę po ceglasiowych miejscówkach. Tempo było, bo czasu mało tylko 2 godziny: ( Po czwartkowym deszczu ani śladu, las bardzo, bardzo suchy. Już myślałam, że znowu napiszę o smardzach w ogródku sasiada;-) ale jednak nie... Na skraju lasu bukowego w miejscu, gdzie 15.05. 17 roku znalazłam swoje pierwsze ceglasie rósł sobie taki samotny przystojniak:- D. Sezon na grzyby rurkowe uważam za otwarty i wszystkim grzybiarzom i miłośnikom lasu życzę pełnych koszy i serdecznie pozdrawiam :)
szerzej:
Z zazdrością czytam Wasze doniesienia, ja w ostatnim okresie nie mam czasu na leśne wycieczki. Anita z litości kazała mi po pracy pojechać do lasu, więc musiałem. I tak musiałem, bo cała rodzina czeka na syrop i nalewkę z młodych pędów sosny. A co przy okazji zobaczyłem, to uwieczniłem na fotach, oprócz zwierząt, które tym razem okazały się zupełnie niechętne do pozowania. Zające, bażant i kruki bezczelnie uciekły mi sprzed obiektywu. Za to zostałem zupełnie zaskoczony przez inne zwierzę, homo silvanus, którego wprawdzie nie widziałem, ale który sprzątnął wszystkie moje śmieci zostawione na przedwiośniu na skraju lasu. Z takim trudem je zbierałem, usypałem hałdę na cztery duże worki, potem tłukłem się autem dwa kilometry polną drogą, żeby to zabrać, a tu czysto! Skubany nawet jednej małej buteleczki mi nie zostawił, co widać na jednym ze zdjęć. A więc hałda śmieci na skraju lasu w końcu kogoś poruszyła... Niestety, po pozyskaniu surowca na przetwory leśne musiałem wracać, bo już nade mną wisiała jak widmo, wizyta u dentysty. Jeszcze wracając, już w mieście, odkryłem pierwsze żółciaki siarkowe na przydrożnym drzewie. Nie zrobiłem fotki, bo nie ma tam gdzie postawić auta, ale przecież nie uciekną, zrobię w środę. Pozdrawiam!