szerzej:
Ten sam las, te same miejsca, ta sama droga i... grzybki te same. Obok siniaków trafiły się dwa żółtopore. W jedno miejsce miałem nie iść bo to środek lasu i nic tam nie było ostatnio a i deszczu tez w ogóle nie spadło a to miejsce okazało się najlepszym. Pojawiły się muchomory a to dobry znak ni i jeden usiatkowany, ale cały zaczerwiony.
szerzej:
Witajcie
Dzisiejsze wyjście nie było planowane, tak naprawdę to dopiero w niedziele planowałem z kolegą rozpocząć sezon od wyjazdu w góry do Czech.
Na szczęście szczęśliwy splot zdarzeń sprawił że już dzisiaj po 15:00 zawitaliśmy w lesie. Za nim jeszcze udało się dojechać pod las to po drodze była podwózka miejscowego autostopowicza. Od razu wypatrzył koszyk w aucie i już podczas drogi zrobiło się optymistycznie - pozdrawiam.
No ale do rzeczy.
W lesie jesteśmy o 15:00 w koło spokój i bez „szaleńczych” tłumów które pamiętam jeszcze z kulminacji jesiennego sezonu. Spokojnie sprawdzaliśmy pobliskie miejscówki i już pojawiły się jakieś pojedyncze sztuki, następnie ruszyliśmy w lasy liściaste (z przewagą buk, dąb) tu już zrobiło się chwilami lekkie szaleństwo jak w szczycie sezonu:-). Z grzybów to praktycznie same borowiki usiatkowane, koledze udało się znaleźć jeszcze kozaki. Gdy już nie co nazbieraliśmy grzybów postanowiliśmy odwiedzić stanowiska w iglastej części lasu. Tam niestety nic się nie dzieje, a przy najmniej my nic nie dostrzegliśmy. Sprawdzić trzeba było bo sumienie nie dało by spokoju, a nóż jakiś grzyb tam został:-). Powróciliśmy więc na liściaste stanowiska i dalej nie mogliśmy się nadziwić ile tych borowików powyskakiwało. Ściółka niestety sucha i widać to po liczbie grzybów z lokatorami, ślimaki też swoje podjadają.
Pozytywnie zaskoczeni i zadowoleni zakończyliśmy grzybobranie chwile po 17, brakło miejsca w koszyku a nie nastawialiśmy się nawet że dno zakryjemy. Po ostatecznej selekcji można spokojnie napisać że około 30-35 na godzinę chociaż grzybów było więcej.
W tym roku wyjątkowo szybko rozpoczynam to może i ponownie będzie wyjątkowo pozytywny sezon…. Czas pokaże.
Do usłyszenia i udanych grzybobrań dla Was.
Ps. muszę przetestować nowe funkcjonalności przygotowane przez Admina, zmiany chyba na PLUS.
szerzej:
Darz Grzyb!;-) 30 maja 2018 roku. Wycieczka zwiadowcza do Bukowiny Sycowskiej. Kolejny raz potwierdza się moje przypuszczenie, że żadne mapy sum opadów w pełni nie odzwierciedlają sytuacji na sto procent w realu. Na Wzgórzach Twardogórskich porządnie padało w nocy z wtorku na środę, czego na mapach za bardzo nie widać. Jakże się cieszę, że bukowińska, spragniona i wysuszona ziemia otrzymała zbawienną porcję opadów. Plan wycieczki obejmował, m. in. sprawdzenie kilku dobrych miejscówek grzybowych, które w tym dniu były kompletnie bezgrzybne. Gdy wysiadam na stacji w Bukowinie, przenoszę się jakby do innego świata. Zgiełk, wrzask, miejski pęd gdzieś uciekają w siną dal. Zamiast wątpliwych atrakcji mieszczańskich, otrzymuję śpiew ptaków, szum drzew, zapach pól i łąk oraz kojące widoki. I smrodek z pobliskiej chlewni.;)) Tak od ponad 30 lat. Ile razy Bukowina nauczyła mnie rozwagi, szacunku i pokory? Czasem burzą pogoniła, czasem upałem wychłostała. Nieraz zimnem zaskoczyła lub gęstą mgłą spowiła. Ale też grzybami i jagodami obficie obdarowała, a teraz – kiedy stałem się Treehunterem pełną gębą, odkrywa przede mną najpiękniejsze okazy drzew, jakie cudem zdołały się tu zachować. I nie byłoby może w tym wszystkim czegoś specjalnego czy niesamowitego, gdyby nie to, że nie potrafię spojrzeć na Bukowinę obiektywnie. Że to jedna z tysięcy podobnych wsi na terenie naszego kraju. Jak każda – z sołtysem, mieszkańcami, polami, domami i lasami. Nie potrafię przyjechać tu o tak po prostu. Na kolejną wycieczkę. Każdy przyjazd do Bukowiny to święto, ezoteryczno-duchowa uczta i poczucie jedności z przyrodą, którą człowiek co raz bardziej niszczy i zaśmieca. Chociaż uwielbiam chodzić po wszelkich lasach – od Borów Dolnośląskich po Kotlinę Kłodzką. Od Puszczy Rzepińskiej do Mazur. To jednak moje korzenie są tu. W Bukowinie. I gdybym stanął przed wyborem spędzenia ostatnich dni w dowolnym miejscu, wybrałbym Bukowinę. Bukowina jest jak najpiękniejsza baśń, której nigdy do końca nie odkryjesz, ale przez całe życie będziesz odkrywać. Jakiś czas temu mój znajomy przejeżdżał przez Bukowinę i napisał do mnie, że „to całkiem miła i ładna wioska”. Bukowina rzuca czar stopniowo, latami. Wiele ludzi nigdy go nie doświadczyło. I nie doświadczy. Tylko otwarcie duszy i emocji na piękno Bukowiny i jej magiczne „to coś”, otworzy drzwi do nieskończoności jej oblicza. Bukowina to dla mnie natchnienie i podróż pomiędzy snem a jawą. Miejsce medytacji, wyciszenia i osiągnięcia wewnętrznego spokoju. Podczas mojej ostatniej w maju wycieczki, Bukowina nie dała mi grzybów przez suchotę ostatnich tygodni. Ale za to otrzymałem dzban wrażeń, beczkę duchowego natchnienia i hektolitry piękna, wylewającego się z każdej strony lasów. Szedłem po dywanie bukowych liści z zeszłego roku. Czy czułem się jak król? Absolutnie nie. Jestem skromnym człowiekiem, który z dystansem i pokorą podchodzi do samego siebie. Chociaż nie jestem królem (i bardzo dobrze bo to niewdzięczna funkcja);)), miałem królewskie widoki i monumentalną, duchową aurę lasu wokół. Przechodziłem przez królewski dwór przyrody, gdzie strażnikami były mrówki a rycerzami drzewa. Bukowina wlała we mnie natchnienie, które będzie się stopniowo wylewać wraz z kolejnymi relacjami z bukowińskich wycieczek. Serdeczności!;-)
szerzej:
Prawie ta sama droga i te same miejsca co tydzień temu. Poszedłem jeszcze troszkę dalej, ale tam nic nie rosło. 4,5 godziny w tej spiekocie w lesie. Ręce wysmarowane olejkiem do opalania, taki test na strzyżaki, na razie nie jest żle. Na kleszcze tylko coś z permetryną np preparat HAPPS na pchły i kleszcze. Tak teraz robię ze spodniami (końcówka filmu), bo gdy były włożone w skarpetki to kleszcz spadając lądował mi w bucie. A koszulkę (90% bawełna i 10 elastan) kupiłem XXL a ta się okazała o wiele mniejsza, ale za to idealnie przylega do ciała, dobra na strzyżaki, bo wiadomo kleszcze z drzew nie spadają. Kleszcz na górę powyżej pasa powędruje z dołu pospodniach albo po ręce gdy zbieramy grzybki.
szerzej:
W lesie sucho tak że aż pod nogami gałęzie strzelają. Jedyne co spotkałem to 2 kępy trujaków takich żółtawych, które popularnie nazywa się syfami. Jak nie spadnie deszcz to cienko będzie....
szerzej:
https://www. youtube. com/watch?v=mm1KYs27FEs&feature=youtu. be
szerzej:
Darz Grzyb 2018!;)) Piątek, 4. maja 2018 roku. Uroczyście – pośród borów, zagajników, pól, łąk, oczek wodnych, młodników, starodrzewia, licznych leśnych dróg i w towarzystwie wszechobecnej Królowej Życia – najpiękniejszej z Leśnych Dam – Pani Wiosny, rozpocząłem Tour De Las & Grzyb 2018. To mój 31. regularny sezon grzybowy odkąd połknąłem sosnę i zjadłem surowego prawdziwka (tak niektórzy powiadają).;)) Czwarto-majowy pochód przez Lasy Wzgórz Twardogórskich nie przyniósł mi wprawdzie zbioru pierwszych prawdziwków, ale za to znalazłem całkiem spore stanowisko żółciaka siarkowego. Jak co roku na początku sezonu, stawiam sobie pytania: Jak ukształtuje się ten sezon? Czy opady będą wystarczające? Czy będzie pierwszy, lipcowy lub sierpniowy wysyp grzybów? Wreszcie – czy na jesieni będzie co najmniej tak dobrze, jak w zeszłym roku? Myśli się kotłują, las napędza tajemnicę a dusza pragnie fruwać od boru do boru.;)) To wszystko przed nami. Śledzenie sum opadów, rozkładu temperatur, czytanie relacji z leśnych wypraw grzybiarzy z naszego, jak i innych województw. Wreszcie – osobiste wypady i rekonesanse, podnoszące poziom endorfin do wartości przekraczających dopuszczalne normy. Pasja lasu i grzybobrania już dawno wyłamała u mnie granice zdrowego rozsądku i jest mi z tym niezmiernie przyjemnie.;)) Sytuacja grzybowa na początku tego sezonu na Wzgórzach Twardogórskich jest słaba. Od kilku miesięcy tereny te borykają się z niedoborem opadów według norm trzydziestoletnich. Praktycznie bezśnieżna zima (poza półtoratygodniowym incydentem marcowym) i bardzo ciepły, w przewadze suchy kwiecień nie dają podstaw do pobudzenia grzybowego świata. Poza stanowiskiem żółciaka i bardzo nielicznych stanowisk czernidłaków błyszczących, można podziwiać wyłącznie huby na drzewach. W lasach jest mocno sucho i to w zasadzie wszystko tłumaczy brak perspektyw na majowe ceglasie, usiatki, koźlarze lub kurki. Ale spokojnie. Nie nakręcajmy się negatywnie na początku maja. Przed nami wiele miesięcy i wszystko może się zdarzyć. I mam nadzieję, że się zdarzy – na grzybowy plus oczywiście. Kwiecień – najcieplejszych w historii pomiarów i jednak w przewadze suchy zrobił dwie rzeczy. Obniżył poziom wody. To po pierwsze. Po drugie – spowodował wręcz niebywałą eksplozję wiosny. Wegetacja jest na moje oko – około 2-3 tygodnie do przodu. W zeszłym roku o tej porze, bukowińskie dęby były jeszcze łyse. Teraz większość z nich ma już liście. Życzę wszystkim wspaniałego sezonu grzybowego! Na jego początek nagrałem cztery filmiki. Pierwszy – ukazujący magię wiosennych terenów Wzgórz Twardogórskich z wybitną muzyką Petera Gundry. Na drugim filmiku opowiadam o żółciakach siarkowych i rozpoczętym Tour De Las & Grzyb 2018. Trzeci filmik to wiosenna odsłona oczka wodnego – oazy wyciszenia i spokoju w leśnych gęstwinach. Czwarty filmik to namiastka ptasich koncertów, które mają miejsce w majowym lesie. Link do filmików: https://drive. google. com/drive/folders/1wueASLtiu4XqOEp1aNmAX4t_gx4RPdUp Wersja brutto inaugurującego wpisu jest u mnie na blogu. Serdeczności, Darz Grzyb!;-)