(15/h) Trzy godziny błądzenia po lesie sosnowo-dębowym, padał deszcz. Same podgrzybki plus jeden prawdziwek i jakubek. Tam, gdzie gęste krzewy jagodowe tam i grzyby a tam, gdzie sam czysty mech tam nic.
(0/h) Szybki wypad po kilku dniach opadów i...... dziesiątki muchomorów, kilka zmurszałych maślaków oraz nastu strzelców czychających na swą okazję by po małoowocnym dniu zalać robaka wspominając jakie to kiedyś Hubertusy bywały.
(40/h) Las w przewadze sosnowy, runo różnicowane: mech, jagodziny, paprocie. podgrzybki - większość przemarznięta sprzed kilku dni, ale sporo też młodych i świeżutkich. 1 prawdziwek. Jeżeli będzie ciepło w najbliższe dni to w weekend może być niezłą frajda :)
(1/h) Las mieszany sosnowo brzezinowy. W lesie mokro widać gromadnie muchomory czerwone. Udało się trafić dwa podgrzybki oraz na osłodę jednego borowika. Wszystkie zdrowe w połowie tygodnia przy obecnych warunkach można liczyć na większy wysyp grzybków patrząc po ilościach przeróżnych niejadalnych świeżych grzybków.
(0/h) W lesie mokro ale niestety grzybów brak myślałem że po ostatnich ciepłych nocach coś będzie niestety zawiodłem się odwiedziłem swoje stare miejsca gdzie zawsze rosły prawdziwki i podgrzybki niestety ale tylko zrobiłem sobie spacer po lesie z prognoz wynika że najbliższe noce nie będą dość ciepłe więc wątpię żeby jeszcze w tym roku były grzyby
(0/h) W lesie co prawda mokro, ale miejscówki są tak przetrzepane, niczym dywany na święta. Oczywiście, pełne wiaderko do domu bym przyniósł, ale puszek... Co się dzieje w tych lasach... wycinka za wycinką. Kilka dobrych miejsc już nie ma w moim planie grzybobraniu...
(40/h) Pogoda w kratkę ale efekty są, same podgrzybki rosną pojedyńczo 4 godzinki w lesie, myślę że to jeszcze nie koniec sezonu jeszcze jeden wyskok do lasu w tygodniu pozdrawiam wszystkich grzybiarzy
(25/h) No. Połowa października, leje jak z cebra, w lesie cisza i spokój, zero robaków i pajęczyn z ulubieniem ładujących się na nos i czoło, a więc najlepsza pora, by z różnych zakamarów wypełzły różne straszydła i upiory... o, pardon, to nie o tym, nie gadamy o polityce, tylko o grzybach:-) znaczy najwyższy czas na aktywność Rycerzy Późnej Jesieni. Zaglądałem tutaj przez cały sezon i nie powiem, żebym rozpaczał, uczucie znane jako Schadenfreude jest całkiem przyjemne, brało się ono stąd, że na amen uwięziły mnie życiowe obowiązki i o lesie mogłem całkiem zapomnieć. Nawet działka poszła w odstawkę, a teraz to pewnie polne myszy rozebrały na części pierwsze przyczepę stanowiącą moje tymczasowe lokum. Mniejsza z tym. W każdym razie przeczekałem wszystkie wpisy o tragicznej suszy i równie tragicznym bezgrzybiu, pomny faktu, że grzyb być musi; jak nie taki, to inny, co najwyżej nie da się wynosić z lasu wiadrami. Olałem puszysty śniegu tren, a jak popadało drugi dzień, a temperatura wyraźnie się podniosła, wyrwałem w końcu życiu godzinkę i zameldowałem się w lesie. To była, niestety, dosłownie godzinka, czyli obiegnięcie kurcgalopem kilku miejscówek (bardzo tego galopow nie lubię) i tyle. Ale podgrzybki były, owszem, choć w ilościach mało hurtowych. A teraz ciekawe: to nie były czarne łebki! To były podgrzybki zwane przeze mnie na własny użytek „letnimi” albo „piaskowymi”, tyle, że prawdopodobnie z uwagi na powolny wzrost i suszę z masą mięśniową:-) zbitą i zwartą, niczym u boksera wagi piórkowej. Charakterystyczne przebarwienia od spodu kapelusza i na trzonie, tudzież popękana skóra świadczyły wyraźnie o tym, że pochodzą jeszcze sprzed ataku zimy, który przetrwały w doskonałej kondycji, w większości nietknięte żwaczkami różnych nieprzyjemnych zwierzątek. Wniosek jest taki, że mapa występowania grzybów swoją drogą, a w lesie trzeba bywać i już. A teraz najważniejsze: kilka było młodziutkich, jędrnych, świeżych. Czujecie to? Jeszcze może być fajnie...:-) Jak to już tutaj ktoś napisał, przyroda najwyraźniej jest nieco spóźniona w tym roku. I tymi słowami otuchy do Koleżanek i Kolegów z Późnojesiennej Koalicji kończę doniesienie.
(35/h) Zgodnie z prognozami wilgotno i ciepło, więc ruszyło się i to porządnie :) Dzisiejszy wypad w deszczu owocny był przede wszystkim w borowiki szlachetne i usiatkowane (od młodych owocników, po średnie, aż do wielkich, ślicznych okazów - wszystkie zdrowe). Sporo również podgrzybka brunatnego, od pojedynczych młodych egzemplarzy, aż do zaskakujących gromad (na zdjęciu widoczna rodzinka 14 sztuk połączonych razem). A to wszystko w lasach sosnowych o podłożu mchowo-jagodzinowym. Poza tym przy leśnych drogach sporo maślaków zwyczajnych (zdrowych!), kilka kani i gąsówek fioletowawych. Cały czas leje i aktualnie (godz. 22:40) jest 12 st. Jutro startujemy skoro świt, bo ostatniego borowika znaleźliśmy dzisiaj już całkiem po ciemku, więc na pewno duuużo jeszcze w lesie dla nas zostało :) Darz grzyb!!! I gnajcie kochani do lasu, póki deszczowa pogoda sprzyja :)
(20/h) Coś się ruszyło. Głównie młode podgrzybki, murzynki. Prawie wszystkie zdrowe. Nie jest to wysyp, ale raz po raz grzybek się trafia i jest nadzieja, że to początek ostatniego wysypu w tym roku. Poza podgrzybkami pojedynczo opieńki, koźlarze, prawdziwki, jakubki, rydze i kanie. W lesie oczywiście bardzo mokro jak to podczas deszczu. Łącznie ok 60 grzybów na osobę w 4 godziny. Nie jest źle a jest szansa, że będzie nawet lepiej.
(40/h) We właściwym lesie sosnowo-dębowym nie ma co liczyć na grzyby. Poniedziałkowy śnieg wytworzył w prawdzie wilgoć co widać naocznie i czuć w powietrzu ale grzybnia nie wydaje na razie licznych w tych okolicach podgrzybków. W sosnowych zagajnikach spotkać można natomiast sporo maślaków :) lepszy rydz niż nic aż chciałoby się powiedzieć. Kanie po przymrozku niestety padły: (