szerzej:
Czytam wpisy niektórych użytkowników portalu, którzy wręcz chcą rezygnować z wyjazdu do lasu z powodu robactwa:- O. Od kilku lat spędzam na łonie natury, głównie w lesie, między 400 a 600 godzin rocznie, a nie jestem drwalem:- D i nie wyobrażam sobie, że miałbym nie pojechać do lasu tylko dlatego, że w lesie jest robactwo... Prosta zasada, jeżeli z czymś nie da się wygrać, trzeba nauczyć się z tym żyć. Z komarami sprawa jest prosta, wcześniej używałem Off-a, od tamtego roku używam Muggi, smaruję odsłonięte miejsca i pryskam ubranie. Mugga dłużej działa i wystarcza na całe grzybobranie, na wycieczkach, przy upale spływa z potem i trzeba "dopryskać";-). Mugga załatwia też sprawę kleszczy, których po jej użyciu stwierdzam na sobie dużo mniej, najważniejsze żeby po powrocie dokładnie się obejrzeć. Jeżdżę od dziecka na grzyby i miałem tylko kilka wbitych kleszczy w tym jeden "napompowany", ale jak byłem dzieckiem i jeszcze nie wiedziałem co to kleszcze... Przyszedłem rano do babci i pokazałem jaki mi duży pieprzyk urósł:- D. Na koniec największy "upierdliwiec" - strzyżak. Wchodzą wszędzie i nie przeszkadza im żadna chemia, więc cierpliwie je ściągam ze skóry z ubrań już przestałem. Od wielu lat praktykuję Jogę, która uczy między innymi wyciszenia i koncentracji, przy strzyżakach to się przydaje, kiedy ręce są zajęte zdejmowaniem ich ze skóry, ja mogę się skupić na szukaniu grzybów i czerpaniu przyjemności ze spaceru po lesie:- D. Miałem napisać jeszcze o goryczaku, ale sam też nie lubię czytać za długich wpisów, więc następnym razem...