szerzej:
Po przyjeździe na przepiękne Pomorze Zachodnie musieliśmy oczywiście sprawdzić co w leśnej ściółce piszczy. Niestety rozmowa ze znajomymi nie pozwalała na optymizm. Ale nic to. W niedzielne popołudnie wsiedliśmy na rowery i udaliśmy się na zwiad. Co w leśnej ściółce piszczy? Bardziej adekwatnym określeniem byłoby co w leśnej ściółce trzeszczy :) Sucho i jak tak dalej pójdzie to leśnicy gotowi ogłosić zakaz wstępu do lasu. Jak wspomniałem nie znaleźliśmy śladu grzyba, nawet trującego. Ten brak zrekompensowała do pewnego stopnia borówka bagienna. Rośnie jej dość dużo a i ma tą zaletę, że można ją zbierać na stojąco. Spotkałem również dość dużo żurawiny no ale ta to musi jeszcze poczekać na zbiór. Można powiedzieć jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma :)
Serdecznie pozdrawiam Admina i Leśne Bractwo
szerzej:
Relacje o napotkanych żmijach to bajki z mchu i paproci. Przemierzając tutejsze lasy przez 13 lat napotkałem 4 żmije, w tym jedną zatłuczoną kijem, wszystkie, wszystkie grubości mojego kciuka (jak poniżej na zdjęciu w doniesieniach). Taka żmija nie będzie leżeć na trasie grzybiarza, bo choć głucha jak pień, to doskonale wyczuwa z odległości kilku metrów drgania podłoża wywołane krokami dorosłego człowieka i usuwa się na bok. Zdarza się, że bywa inaczej, owszem, jak kilka lat temu, kiedy popoligonowe lasy przeczesywane były przez saperów. Wypłoszone ze swoich kryjówek żmije leżały w przecinkach leśnych, wyprostowane do połowy z oczyma dookoła głowy, przestraszone, nie mające zamiaru zejść ci z drogi, gotowe do obrony. Ale była to wyjątkowa sytuacja. Pożytek zaś z podobnych legend miejskich czy witoldowych bajań jest taki, że odstraszają i zniechęcają one niektórych amatorów grzybów. Przez co i śmieci w lasach mniej.