szerzej:
Ranek ze słońcem, wysoką temperaturą- co w moim przypadku nie należy do najskrytszych marzeń pogodowych. Poranek i las. Od jego progu mogłam oczy cieszyć purchawkami, maślankami - choć niektóre jej kępy nie należały do pierwszej młodości. Deszcz popadał, lub wręcz pozalewał teren prawie całej Polski. Prawie, a bo u mnie w moich okolicach o nim ani nie słyszano- a jak widziano, to jedynie w prognozach meteo. Jeszcze tydzień wstecz w lasach było cudownie - mokro. I nawet nie badałam ściółki jak to ona głęboko jest nim nasączona, po to po prostu aby humoru sobie nie psuć. Równo tydzień temu znalazłam w brzózkach pierwszego tej wiosny koźlarza- duży i zdrowy. I tak chodząc po lasach przyglądałam się pojawom nowych blaszkowców to tu to tam- najwięcej oczywiście było ich w zagajnikach. Z dnia na dzień lasy stawały się coraz bardziej wysuszone. Dróżki z piachem, suchuteńkim, mech dziwnie powykręcany, roślinki coraz mniej z radością listeczki w górę wyciągały. Wysokie ostatnio temperatury zmieniły lasy. Sucho, suchuteńko. Miałam obawy, czy tegoroczne grzybki w ogóle się pojawią, a jeśli tak - to jak długo będę musiała na nie czekać. Wszystko zmieniło się wczoraj i dzisiaj. Wczoraj w zagajniku znalazłam maślaka i maślaka ziarnistego. Do tego pod piękną sosną urósł sobie piękny podgrzybek zajączek. Szczęście ze znalezisk- tym bardziej pierwszego bądź co bądź podgrzybka niesamowita. Dzisiaj natomiast skierowałam swe kroki ku dębom, bukom, dużej sośnie. Spacer w takim a nie innym otoczeniu z uwagi na gęste zadrzewienie i cudowny cień, choć gdyby tak lekki zefirek powiał, to już zupełnie byłoby cudownie. Pierwszym co mnie na ścieżce powitało to był padalec. Powolnie mnie omijał, a więc i uwiecznić się mi go udało. Ze zwierzyny pełzającej zobaczyłam sporego zaskrońca, ale ten dość szybki był, i nim się obejrzałam umknął w krzaczory. Powoli krążyłam ścieżkami i na przełaj po lesie szukając w nim czegoś ciekawego. Na jednej z dorodnych sosen - jest- coś pięknego dla oka- czernidłak gromadny- stado kilkuset sztuk, pięknym dywanem pokrywające podnóże sosny. Cudny widok. Podobne napotkałam w ubiegłym roku, tyle, że znacznie większe stado i bardziej rozwinięte. Krążąc między sosnami i dębami w trawie znalazłam tego upragnionego pierwszego w tym roku borowika usiatkowanego. Radość co niemiara. trzon, co prawda lekko posiatkowany był już, ale i to nie zmniejszyło mojej radości na jego widok. Rósł sobie dosłownie z kępą starych zaschłych liści na kapeluszu. Górka z listkami i tyle. Dzisiaj również zaobserwowałam purchawki- stadnie i solo, maślankę czernidłaki w kępach. Spacer jak to zwykle u mnie bywa cudowny. I do tego borowik. Rewelacja. Serdecznie pozdrawiam i tak troszkę tego deszczu co wszędzie, a nie u mnie popadało zazdroszczę. Wy zbieracie koszami- choć na dnie, a ja po solistach jadę, ale dobre i to. Serdeczności :))))))))))