(1/h) To nie miało być grzybobranie, bo u nas grzybów jeszcze nie ma (prawie codziennie spaceruje po lesie). Znalazłem przypadkiem jednego koźlarza babke przy drodze. Ładny wyrósł, tylko zjadły go robaki w większości. Ale jako ciekawostka, coś się w świętokrzyskim pojawia :)
(10/h) Pogoda tak się zmienia, że grzyby same nie wiedzą co mają robić. Pokazały się kozaki, muchomory (także czerwieniejące), gołąbki, maślaki ziarniste i o dziwo maślaki pstre. Borowik nie doczekał się na zapalonych grzybiarzy i skończył jako obiad dla robali. W lesie mokro chyba w nocy polało czekamy co koniec wiosny przyniesie.
szerzej: Jest progres, po czterech "pustych" wyjazdach udało się wreszcie zobaczyć jakiekolwiek grzyby, najwięcej blaszkowych, ale trafił się jeden "rurkowiec" - maślak. To pierwszy mój jadalny grzyb w tym sezonie, czego nie można powiedzieć o maślaku... dla niego, to nie ja byłem pierwszy. Po rozkrojeniu wyglądał jak sklep Ikea, w dniu otwarcia po "lockdown-ie":- P. W młodnikach brzozowych zatrzęsienie kleszczy, kilkaset metrów takim zagajniczkiem i kilkanaście sztuk na butach i spodniach, jakiekolwiek "zejście" w wysoką trawę, kończy się kilkoma sztukami na ubraniu... a mówili: #zostańwdomu;-D
(1/h) Sezon na rurkowe rozpoczęty koźlarzem czerwonym pod osikami, znaleziony przez małżonkę. Napotkany grzybiarz miał dwa koźlarzebabki. Zebrałem też żółciaka widzianego pierwszy raz 10 dni temu. Tyle w 3 osoby za 2,5 godziny.
2020.6.7 13:47
szerzej: Zajrzałem na wszystkie znane mi miejsca na czerwone, po drodze również do lasu grabowego i mieszanego i nic, chociaż warunki sprzyjają. To niezapomniane grzybobranie z jednego powodu- zapatrzony na brzozę obrośniętą białoporkami omal nie nadepnąłem na malutką sarenkę.