(15/h) Dwie godzinki... piękna pogoda... cudowny spacer i przy okazji parę grzybkow. Niestety to już końcówka. Jest dość sucho, a opadle liście mocno utrudniają wypatrzenie zdobyczy.
(30/h) Cudowny wypad do lasu w sobotnie popołudnie. Pogoda wymarzona. Jesienne słońce i wysoka jak na tę porę temperatura sprawiły, że nawet niezbyt duży zbiór grzybów nie miał wpływu na wspaniały nastrój. Grzybów mniej jak tydzień temu, ale za to same młode, zdrowe podgrzybki, idealne na niedzielny sos do obiadu. Dwie godziny spokoju i wyciszenia w kontakcie z naturą po całotygodniowej ganianinie - bezcenne.
(20/h) Pierwsze 20 min i ok 30 szt podgrzybka w jednym miejscu. Potem 1,5 h i zero. Na koniec poletko kani ok 20 szt w 15 min. I jak tu podawać ilości? Pochodzić warto. Jak się trafi to nie jest źle.
(50/h) Bardzo miły spacer. Piękna pogoda i miła niespodzianka. Prawie pełny koszyk młodych, zdrowych podgrzybków i ponad setka gąsek siwych. Kilkanaście maślaków na patelnie też się znalazło. Trzeba zrobić trochę kilometrów, ale o to chodzi. Pozdrawiam
(20/h) Gdyby nie maślaki, byłoby marnie. podgrzybki rosną albo samotnie, albo w niewielkich grupach po kilkanaście sztuk - trzeba się sporo nachodzić, żeby coś znaleźć. Gąski właściwie tylko siwe. Trafił się też stary wyrośnięty prawdziwek i ukryty pod gałęziami wielki kozak, jakimś cudem ocalałe po ostatnim przymrozku. W trawach były też rydze, dorodne. Ogólnie grzybów bardzo mało.
(60/h) Najlepszy wyjazd w tym sezonie (grzybów na godzinę), trafiłem na wysyp płachetki, której, z tego co widziałem ludzie nie zbierali, ale skopać lub podeptać, tego nie odpuścili. Mimo to udało się zebrać prawie 5 kg, całkiem inaczej ma się sprawa z podgrzybkami, rosną sporadycznie, po kilka sztuk, jednak w jednym miejscu znalazłem ściętą nóżkę podgrzybka (dużego), więc jak zawsze postawiłem na niej koszyk (punkt orientacyjny) i zacząłem krążyć. Krok za krokiem, niczym saper, wycinałem kolejne podgrzybki, zataczając coraz większe koła, aż wreszcie koniec, nic więcej, jednak wynik 58 sztuk, bardzo zadowalający. I po raz kolejny sprawdziła się zasada, że trzeba "poprawiać" po "biegaczach", którzy tylko patrzą, żeby zawsze być z przodu, przed innymi. Raport: 128 płachetek, 98 podgrzybków brunatnych, 1 złotopory, 5 kani i 4 prawdziwki, ale te stare i zostały w lesie. W sobotę "poprawiny";-D
(20/h) Kolejna wyprawa na grzyby - z nadziejami na udane zbiory, w końcu koniec sezonu coraz bliżej. Już sama pogoda nas zaskoczyła: ujemna temperatura, rosa, i para z ust - nie były dobrym prognostykiem. Za grzybami trzeba było się tradycyjnie nachodzić, niestety było ich dość mało, wydaje mi się, że więcej tych niedzielnych niż nowo wyrośnięte. Moim zdaniem niska temperatura w nocy - to pierwsza oznaka końca sezonu - dla mnie to był już ostatni wyjazd w tym roku na grzyby. Do następnego sezonu!
(6/h) Jeśli nie spadnie trochę wody z nieba, to będzie po grzybach!. Tydzień temu byłem i grzyby były, sądząc po dzisiejszych suchych butach na 5 godzin spaceru i tylko 47 podgrzybków ( takich nie zebranych tydzień temu) to nie ma co nastawiać się, że pełnia księżyca, że ciepło, że będą grzyby! Nie nie będzie, bo nie ma wilgoci w lesie! Musi być też mokro - a nie ma! Jest Sucho.
(1/h) Spędzaliśmy z Żoną naszą pierwszą rocznicę ślubu w Kazimierzu Dolnym. Było cudownie, ale trzeba było wracać do domu. Nie mogłem sobie odmówić aby w drodze do Wrocławiu nie zahaczyć o lasy. No przecież to na wschodzie Polski grzyby się pojawiają a w tym tragicznym roku, z punktu widzenia grzybiarza z zachodniej części kraju, to każdy powód do wejścia do lasu, gdzie potencjalnie jest jakaś szansa na zapełnienie koszyka jest dobry. Tuż przed wyjazdem, na kazimierskim targu przyjrzałem się dość sporej ilości rydzów, ślicznych podgrzybków, młodziutkich opieniek a nawet maślaki były oferowane. Pomimo temperatury w okolicach zera, moja wiara w sukces po drodze narastała. Pierwszy przystanek, w okolicach Tarłowa okazał się całkowitym niewypałem. W dużych ilościach lisówki, niestety nic poza tym w pięknym sosnowym lesie pokrytym mchem. Udaliśmy się zatem dalej do osławionego Stąporkowa. Brak jakichkolwiek samochodów nie zapowiadał sukcesu. Jednak w ten piękny dzień (opadły mgły, temperatura przekroczyła 10 stopni) żal było nie spróbować. Lasy cudowne, ale prawdziwkowe. A kto widział prawdziwki o tej porze roku... Ale zaczęło się nieźle. Po 3 minutach podgrzybek. Jak się okazało jedyny. Po kilkudziesięciu minutach bezowocnego spaceru uznaliśmy, że nie ma sensu kontynuować i wyjechaliśmy ze Stąporkowa. Zmieniliśmy województwo na łódzkie i jeszcze raz spróbowaliśmy...