(6/h) Jak co tydzień wyprawa do lasu z nadzieją na grzyby. W dwie godziny uzbieraliśmy 12 szt świeżych, pięknych kani. Innych grzybów brak. Będzie ciepło, ale czy zimne noce pozwolą na wzrost grzybów...?
(30/h) Przed odwiedzeniem grobów postanowiliśmy wybrać się na mały rekonesans po lesie. Pogoda dopisywała, humory też, więc tuż po 8 pognaliśmy na nasze miejscówki :) Ku mojemu zaskoczeniu zaczęły pojawiać się świeże grzyby - kozaki, podgrzybki, kilka sztuk gąski nagiej i oczywiście wysyp opieńki miodowej. Co najlepsze, wszystkie grzybki na grubaśnych nóżkach :) Do wyników przyjęłam całą "kupkę" opieńki jako 1 szt :)
(2/h) Witam wybralismy się samochodem do lasu z rodzina do mlodego mlidnika i 10 km od Olawy miejscowosc Dobrzyn a tam niespodzianka cale mnostwo opieniek dwie osoby na zbierały wieksza polowe wiadra 10 litrowego i znaleziono jednego podgrzybka i ani jednego innego grzyba. Normalnie susza w głębi lasu.
(20/h) Pojechałam by zakończyć ten skromny sezon grzybowy najpierw Kobyla Góra ale gdy po godzinie znalazł się jeden podgrzybek zmieniłam rejon i pojechałam w znane mi lasy do Międzyborza. Dosłownie kilka sztuk młodych, reszta to podgrzybki kilkudniowe. O dziwo mało lokatorów chyba tylko trzy zostały w lesie. No cóż chyba w czwartek znów podjadę 🤔
(0/h) To już raczej koniec nierozpoczętego sezonu grzybowego. Świebodzice totalne bezgrzybie jeszcze takiego roku nie pamiętam. Totalne zero prawdziwków, podgrzybków, zajączków itp. itd.. Uszka świąteczne ocaliły opieńki, ale z nimi też szału w okolicy nie był. Tydzień temu pojawiły się gdzieniegdzie trujaki co dało nadzieję na grzybki jadalne, ale nic z tego. Dzisiejszy spacer po miejscówkach i kolejne zero zaliczone. Jest ciepło, ale sucho i do tego listopad, więc nadziei już nie ma i sezon uważam w swoim wypadku za zakończony. Pozdrawiam
(30/h) W 3 godziny w dwie osoby około 140 zielonek, 10 Siwek i 30 podgrzybków w tym tylko dwa młode. Ogólnie słabiutko. Ale jak na pożegnanie sezonu to nie ma tragedii.
(2/h) Mimo zimna i braku deszczu wycieczka do lasu opłacała się. Jedyny taki i kilka podgrzybków. Może to nie koniec sezonu? Oto rarytas wypadu do lasu po pracy
(0/h) Już niema złudzeń grzybów nie było i nie będzie, susza w sierpniu i wrześniu zrobiła swoje, październikowe deszcze już w niczym nie pomogły. Dzisiejszy bilans spaceru po lesie 2 h ( różne lasy) WIELKIE 0 grzybów! Nawet niejadalnych grzybów w lesie brak. Sezon najgorszy chyba w całej mojej "karierze" grzybowej. Jednym słowem Dolny Śląsk bez grzybów w tym sezonie a ja kończę z 0 dorobkiem grzybowym! jak nigdy! Oby sezon 2016 był lepszy! Podsumowując do lasu można się tylko wybrać aby się dotlenić bo grzybów w lesie nie znajdziemy!
(30/h) Co tu dużo mówić ? D... y nie urywa ale zawsze to coś, trzeba się nachodzić, las nie ogródek ale jak wejdzie się w dobre miejsce to można jeszcze coś znaleźć, albo takie co nie zostały znalezione w weekend albo całkiem świeże. Mowa oczywiście o podgrzybkach. Wybrałem się dzisiaj do lasu bo (no właśnie nie wiem czy to jeszcze nadzieja czy upór maniaka) wierzyłem że coś znajdę ale nie myślałem że będzie to aż taki dobry zbiór. Las przywitał mnie pięknym widokiem (zdjęcie). Na początek kilka podsuszonych zajączków ale po chwili pokazały się ciemnobrązowe łebki (tylko niektóre naruszone przez ślimaki), ładne, dorodne około 15 cm średnicy. Po lesie biegałem około dwóch godzin i nie spotkałem ani jednego grzybiarza... dziwne. Choć po drodze siedziało dwóch rumcajsów i mieli pełne skrzynki młodych ciemnych podgrzybków, czy z lokatorami ? Nie wiem. Chciałem pozdrowić BERI-emu za naprowadzenie mnie ten właśnie las, przy okazji znalazłem kilka obiecujących miejscówek - w przyszłym roku odwiedzę je na pewno. Jeżeli natomiast stan pogody utrzyma się do następnego tygodnia to nie wykluczam że pojadę jeszcze raz do lasu. Może będzie to tylko spacer... kto wie... ? Chciałbym podziękować wszystkim odwiedzającym nasze lasy za pozostawienie po sobie porządku a tym co śmiecą z całego serca życzę aby w przyszłym roku nawet muchomora nie znaleźli, puszki niech sobie zbierają... Ogólnie sezon można zaliczyć do niezbyt udanych (jeżeli mowa o Dolnym Śląsku) ale nie za zakończony. W lesie jest sucho ale ściółka dość wilgotna, poranny chłodek i mgły mogą dostatecznie zaopatrzyć runo w wodę. Może najlepsze dopiero przed nami... Las niejednokrotnie już mnie zaskoczył. Pozdrawiam wszystkich grzybomaniaków. Wytrwałym życzę udanych zbiorów.
(0/h) DARZ GRZYB!;) Dzisiaj (zapowiadane wczoraj), subiektywne podsumowanie sezonu grzybowego na Wzgórzach Twardogórskich w miesiącach maj-październik 2015 roku. Jak ten czas leci! Od sezonu do sezonu, od jego początku do końca. I tak co roku. Dopiero wracały bociany, a tu już liście spadają, czas zmieniony na zimowy i coraz krótsze dni. Jakby nie spojrzeć całościowo, sezon jeden z najgorszych w mojej grzybowej karierze. Dołączył do „wielkiej dwójki” najsłabszych sezonów, tj. 2003 i 2009. Przyczyna jest oczywista. Przewlekła i przeciągająca się susza, której największy „amok” przypadł na miesiąc sierpień. Objawił się on 3-tygodniową falą upałów, dokuczliwych, wycieńczających i zabijających słabsze osobniki flory i fauny. Kiedy rozpoczynałem sezon w połowie maja, susza rozpędzała się już na dobre. Jednak byłem pełen optymizmu. Przecież nie jeden maj był bezgrzybny i suchy. Myślałem – pogoda za jakiś czas zmieni się i wszystko wróci do normy. W czerwcu susza kontynuowała swój pochód, zapasy wody w glebie z poprzednich lat, były wykorzystywane przez lasy, dzięki czemu, skutków suszy prawie jeszcze nie było widać. Oczywiście o jakichkolwiek grzybach można było jedynie pomarzyć. Zaczęły się jagody, terminowo, miejscami bardzo obficie. Pachnące, zdrowe i przepyszne.;) Lipiec, jak to lipiec, zmienny, nieprzewidywalny, raz upalny, innym razem chłodny. Czasem nawałnice (19 lipca), a za chwilę fale upałów. Z opadami było jeszcze nie najgorzej, jednak upały natychmiast wysysały to, co napadało. Jagód dużo, grzybów zero. Tylko kilka kurek na pierwszą i jedyną w lecie jajecznicę. Sierpień „dogadał” się z diabłami, które postanowiły przewietrzyć swoje smoliste kotły. Rozlały żar, aż podeszwy kapci się paliły.;) W dzień prawie 40 stopni w głębokim cieniu, w nocy 30 stopni. Nie można spać, nie można sobie miejsca znaleźć. Za to można było się wściec. Dosłownie;-) Lasy wyschnięte na wiór, wiele drzew, krzewów, jagodników, żywcem upieczone. Strach do lasu wejść.; ( Początek września i nerwówka. Przejdą deszcze, czy nie. Jak przejdą, to gdzie i ile. Apokaliptyczne wizje, narzekania, napięcie. W końcu piękny i wydajny opadowo front, ale... na północy kraju. Tam już skaczą, że za 2 tygodnie rozpoczną się grzybowe żniwa. A na Dolnym Śląsku (i nie tylko), wyże, wyże i wyże. Opady bardzo symboliczne i mizerne. Jednak wystarczające na „pełzający” wysyp. Po połowie miesiąca, spektakl kani po skrajach lasu i właściwie tylko kani. Innych grzybów brak. Dla otarcia łez jakiś koźlarz topolowy i maślak. Pod koniec września, najlepszy zbiór sezonu, podgrzybki, prawdziwki, kanie, siedzunie, maślaki. Wybiegane kilometry, szczęście i dobra znajomość terenu to podstawa sukcesu. Olbrzymie połacie lasów bez grzybów, nawet tych niejadalnych i trujących. Tymczasem na północy kraju, sezon wielolecia. Relacje grzybiarzy, połączone ze zdjęciami, do oglądania i czytania tylko dla tych, o mocnych sercach i nerwach. Północ ma „problem”, czy zebrać 15 czy 20 kg prawdziwków w 3 godziny. Wybierać tylko młode, czy większe też. Za to Dolny Śląsk i większa reszta „cieszy” się z sitaków i całuje po nóżce każdego podgrzybka. Do połowy października, ciągnie się ten sezon, którego tak naprawdę nie było. 14 października, zaczynają się, z małymi przerwami, pierwsze deszcze. Jest dosyć chłodno/zimno. „Małyszowski” błysk w oku i nadzieja, pojawiają się u niektórych. U mnie też. Jednak 24 października, sprowadza mnie do parteru. Grzybowy bunt na całego. Zero.;- ( Teraz „nadciąga” co najmniej kilkudniowe babie lato, które będzie łechtać i podsycać wyobraźnię. Ja już jednak straciłem nadzieję na grzyby w tym sezonie i dlatego go zakończyłem. Kolejny sezon zaliczony, cenne doświadczenie zwiększone, poznanie trochę nowych terenów, setki zdjęć, podpatrywania przyrody i radości ponad wszystko. Do tego poznanie kilku pasjonatów i leśnych, pozytywnych wariatów.;)) Kończąc, życzę wszystkim po prostu wszystkiego normalnego - zdrowia, pogody, poukładania wszelkich spraw. Do maja 2016 roku!;-)