(5/h) Niestety, grzybobranie czas kończyć. 150 km w kołach, nie wiadomo ile kilometrów w nogach i zbiór żaden. 3 godziny w lesie i we dwoje zebraliśmy garść kurek (20?) i kilkanaście zielonek. Najdroższe grzyby w tym sezonie. Wierzyć się nie chce, że gdzieś tam są maślaki i podgrzybki. Czy zauważyliście kochani grzybiarze, że bez grzybowej adrenaliny człowiek znacznie szybciej się męczy? Pogoda wspaniała, skąd te grzyby wiedzą, że to już listopad i nie wypada dłużej wychylać się z ziemi? A zatem do następnego sezonu!
(10/h) Wziąłem w pracy dzień wolnego i w drogę. Moja droga wiodła z Lipusza przez Tuszkowy, Szklaną Hutę do Kalisza Kaszubskiego. Liczyłem na zielonki zwłaszcza, że tydzień temu byłem w Wygoninie koło Starej Kiszewy i sporo naciąłem tych późnojesiennych grzybów. Niestety. Napotkani autochtoni twierdzili że u nich były większe przymrozki. No cóż. Na trasie przemarszu sporo podstarzałych opieniek, gąski siwe w dużej ilości ale wszystkie robaczywe. Bez wyjątku 100%. Kilka zielonek i kurek, kilka kań i podgrzybków brunatnych. Na koniec, na pożegnanie duży, wspaniały i zdrowy rydz. W pociagu wracając spotkałem grzybiarzy z okolic Dziemian. W koszykach mieli gównie sarniaki (krowie mordy) i po kilka zielonek. Czyżby koniec sezonu???
(30/h) 200 szt/h Opieńki, sporo młodych, małych, jeszcze nierozwiniętych i dowolna ilość większych dopiero co rozwiniętych. Dodatkowo 4 podgrzybki (w tym dwa młode), kilkanaście kurek, jeden młody maślak pomarańczowy. W lesie mokro i ciepło (15 C) sporo wykluwających się opieńków, szkoda, że po zmianie czasu to już tylko niedziele mi zostały...
(20/h) 3,5 godziny intensywnego czesania lasu w kilku różnych miejscach. Efekt - ok. 1,5 kg kurek, niektóre bardzo duże bo uchowały się we mchach, 2 prawdziwki w tym jeden już nie nadający się do wzięcia, kilka bardzo przechodzonych podgrzybków no i przede wszystkim zielonki - 3 spore koszyki. Były i duże i małe - 8 słoiczków w occie, 5 porcji na duże zupy i dwie patelnie smażonych jak rydze na maśle. Wypad z Gdyni udany, w tym tygodniu jedziemy ponownie bo rosną a nawet jakby nie, to kilka godzin w lesie iglastym ładuje akumulatory. Pozdrawiam szalonych grzybiarzy, sama się do nich zaliczam. Nie rezygnujcie jeszcze.
(200/h) Niedzielny wypad do lasu. Z początku tylko resztki starych opieńków, ale w niewielkim młodniku wyrosłym na porębie trafiliśmy młodziutkie (jeszcze nie otwarte) opieńki, duże, masywne z grubymi trzonami -ilość nieograniczona. Poza tym parę starych podgrzybków (nie liczę robaczywych), kilka maślaków pomarańczowych, garść kurek i dwa piaskowce modrzaki... Sporo malutkich opieńków więc jak nie będzie mrozów to jeszcze za tydzień...
(20/h) Rankiem szyby w samochodzie zmrożone, szron na trawach ale niezmordowani grzybiarze wyruszyli na łów. W lesie około 10,30 i efekt jak na te porę roku nienajgorszy: 1 prawdziwek nie pierwszej młodości (jak jego znalazca), kilkanaście nieco sfatygowanych podgrzybków, około 1 kg kurek i miska zielonek - na oko jakieś 2 kg. Fakt że były ciężkawe bo zmrożone ale to nie zaszkodziło ich jakości. Nawet robale nie zdążyły ich zagospodarować. No to może jeszcze nie taki zupełny koniec z wyprawami do lasu? A jak smakuje kawa z termosu na łonie natury -największa frajda. Jeśli pogoda sie utrzyma to za tydzień napiszę czy w lesie jeszcze coś jest. A grzybiarzy mało!!!
(20/h) Grzybów mniej i to koniec wypadów na ten rok. Koźlarze, jeden sfatygowany borowik, rydz i trochę ładnych dużych kurek. podgrzybki wszystkie robaczywe - zostały w lesie. Generalnie w tym roku było mniej grzybów niż rok temu.