(90/h) 1000 szt/h - Pojechałem w miejsce, gdzie co roku zbieram opieńki. Takiego wysypu jeszcze w życiu nie widziałem (a od ok. 45 lat zbieram grzyby). Naciąłem w mig 2 wiaderka, resztę zostawiłem. Potem okazało się, że tylko to jedne miejsce tak obrodziło, bo kontrolnie rozejrzałem się również po innych miejscówkach, a tam nie było nic.
(0/h) Wybieram się jutro na rydze, ale czy będą to nie wiem gdyż w tym tygodniu mieliśmy ostre przymrozki. Ostatnio byłem w ubiegłaą sobotę i znalazłem 10 prawdziwków, 4 kozaki czerwone i około 20 jasnych leśnych kozaków, a ponadto dość dużo podgrzybków ( ale bardzo dużo i to nawet malteńkich bło robaczywych ), itrochę malutkich rydzy. Jednak nie o grzybach chciałem, bo po wpisach widzę że duch grzybowy w narodzie po ostatnich kiepskich zbiorach podupada. Głowy do góry. Jeśli sprawdzą się prognozy pogody o nadchodzącym ociepleniu, to moim zdaniem jeszcze będziemy zbierać, a nie ma nic lepszego jak znajdywanie pięknych okazów w opadłych liściach ( jeszcze nie opadły w tym roku). Pamiętam czasy, że jeszcze 13 grudnia ( chyba w 2005 lub 2006 roku) znalazłem 8 pięknych borowików. Chciałbym jednak odnieść się do wpisów kilku grzybiarzy z innych regionów dotyczących wycinki drzew i ogromnej dewastacji lasów. Ja również już od dłuższego czasu zauważam, że ta gospodarka leśna nie ma nic wspólnego z gospodarka, tylko mamy do czyninia z totalną dewastacją. Najdziwniejsze jednak w tym wszystkim jest to, że nadleśnictwa mają pieniądze na wykonastwo dróg leśnych łączących różne miejscowości z drogami głównymi. Są to drogi utwardzone, szerokie można powiedzieć, że prawie asfaltowe. Po drogach tych jeżdżą ciężkim sprzętem leśnym obciążonym dodatkowo wożonymi klocami. Ale oni mogą, bo oni nie niszczą nawieżchni wielkimi pojazdami. Natomiast zwykły śmiertelnik nie może małym samochodem wjechać, gdyż może zniszczyć nawieżchnię. Zgadzam się, że te zakazy wjazdu do lasu powinny obowiązywać od poniedziałku do soboty włącznie ze względu na ich pracę w lesie i wynikającego z tego niebezpieczeństwa. Ale że w niedzielę nie można wjechać to jakaś paranoja. Ja widzę coś zgoła innego. Otóż w Bieszczadach na każdej takiej drodze są również postawione znaki zakazu, ale wzdłóż nich ( choćby łączącej Smolnik z Wolą Michową dosłownie co 50 metrów są postawione ambony dla chyba dewizowców i aby im nie pr