Dzisiaj z innej strony. Dalej słabiutko. W lesie z wierzchu sucho ale pod spodem mokro. Sześć godzin chodzenia by obejść wszystkie miejscówki a wynik mizerny. Mnóstwo różnokolorowych
gołąbków, małe
kanie, pojedyncze
maślaki, mnóstwo
muchomorów cytrynowych i sporo sromotników, jedną
pieczarka na drodze. To tyle z tych niezbieranych.
Z tych zabranych
siedzunie cały czas rosną. Pojawiły się większe
kurki, zebrane około 0,5 kg. Jedne i drugie nieliczone do statystyki. Poza tym 3
podgrzybki brunatne i 11 prawych, trzy zebrane każdy w innym lesie, pozostałe rosły w większej gromadzie ale dwa odpadły bo już były zarezerwowane dla robaczków. Co dziwne w lesie w którym nigdy nic nie było. Trafił się jeszcze jeden spory
ceglak. Więc na tyle godzin i osób nie było jak podzielić zbioru by wyszedł choć 1/h. Jeszcze trzeba czekać. Ale dzień bardzo udany. Ulubione kozy zebrane, świeże powietrze nigdy w nadmiarze, brak pseudogrzybiarzy. Boli tylko odkrywanie kolejnych wycinek 😭