Po ostatniej marnozji miałem odwiesić koszyk na kołek na dobre 2 tygodnie, ale wytrzymałem całe 8 dni!😂- co robić, jak las mnie wzywa bezwstydnie, kusi zapachami, nęci obrazami, obiecuje fungowe uniesienia i prawdziwkowe spełnienie! Zresztą to jak w każdym dobrym i starym małżeństwie- nie ma co chować urazy za długo i pielęgnować focha, nic tym nie ugrasz, a tylko pogorszysz sytuację, najlepiej odciąć grubą kreską i zacząć znów rozmawiać normalnie, kupić kwiaty, przytulić, otworzyć dobre wino wieczorem- już najstarsi z Rady Plemienia zawsze powiadali:Seks na zgodę smakuje 2 razy lepiej!🥳
I tak wiedziony tą słuszną i starą maksymą, skoro świt przed robotą, dałem się pochłonąć na 2 h znowu bez reszty zielonej gęstwinie. Od ostatniego buszingu zdecydowanie przybyło różnych surojadek,
muchomorów,
gołąbków, psiunów etc., ale w temacie Prawusowych Dożynek nadal raczej bez zmian- niby znalazłem ze 30-40 szlachciców, ale co z tego, skoro najmniej 90% to tradycyjne sita od korzenia po czubek kapelutka albo wiekowe rozmoknięte kapcie- w koszu ostało się może ze trzech farciarzy, którzy jakimś cudem uniknęli czerwiowej szarańczy! Toż to jakiś istny ślimorowo-robalowy armagedon, jakiś cholerny grzybowy Ribbentrop-Mołotow nad osamotnionymi
prawusami!!! (m. in. trzej mocarni jegomoście ze zdjęcia głównego podzielili ten smutny los...)
Klnąc pod nosem niemiłosiernie i nie mogąc nic poradzić na ten parchaty układ, przeczesywałem dalej miejscówki i podobnie jak ostatnio, dodatkowo napotkałem: kilkanaście namokniętych kapci
podgrzybka, kilka zrobaczywiałych
zajączków, kilka młodych
ceglasi, kilkanaście zaczerwionych
maślaków modrzewiowych, parę garści wyrośnietych kur i 2 ogromniaste
siedzunie sosnowe (nie zbieram i nie zbierałem nigdy, w sumie nie wiem dlaczego- podobno smaczny grzyb?). Z nowości to pojawiły się pojedyńcze moje ulubione, zaraz po borowikach i czerwonołepkach, mochowiki (
maślaki pstre), ale tylko przypadkowe, no i całe polany kołpaka-
płachetki (też nie zbieram, a podobno pychota w occie)- generalnie grzybobranie uratowała 1 rodzinka
piaskowca modrzaka pod starymi bukami i tak na zupkę, dzięki ich uprzejmości, akurat w koszyku było!
Wiem, że to ostatnio wyświechtane mocno słowo, ale trza czekać... Najwyraźniej organizatorzy przełożyli znowu Wielki Maraton na kolejny tydzień albo nawet 2 tygodnie, ale zapewniają na każdym kroku, że na pewno się odbędzie, i tego się trzymam i tą nadzieją żyję!!!🥳