szerzej:
Witajcie. A taki miałem sprytny plan zakończyć długi sierpniowy weekend z "hukiem", owszem huk był ale troszeczkę inny niż zamierzony. A było to tak. Wstałem rano, przejrzałem radary pogodowe - opady owszem około 0,1 - 0,2 l/m2 - spoczko pomyślałem, mżaweczka na zwilżenie czoła się przyda, ubrałem krótkie spodenki i krótka koszulkę i w las. Pierwsza godzinka spoczko - mżaweczka, zaniepokoił mnie narastający szum, który przyniósł dosyć obfity deszcz, ale to jeszcze nie było to, po około 0,5 h przyszło oberwanie chmury włącznie ze wszelką sygnalizacją świetlną i dźwiękową, i tak jeszcze 2 razy. Deszczu spadło tyle ile pewnie przez całe dotychczasowe lato. Po tej pierwsze ulewie nie było na mnie ani jednej suchej nitki, a jak już przemokłem to nie było sensu zawracać i kolejne ulewy przyjąłem na klatę. Niestety w takich warunkach nie dało się pofocić (telefon wytrzymał do końca, tylko nie było czym przecierać oczka). A grzybki, no cóż grzybki były, tylko tak jakby w strugasz deszczu niewidoczne, przeważnie trafiały mi się rozłożyste kapelusze, do których kucając gdzieniegdzie dało się zauważyć młodzież - podejrzewam, że pewnie też ich było dużo. Podsumowując, trochę szkoda że wodny armagedon zepsuł ostatnie buszowanie długiego weekendu sierpniowego, ale suma sumarum niech leje. Żeby było lepiej musi najpierw być gorzej. Tak więc na przestrzeni około 2 tygodni przewiduję kolejny wysyp (no bo przecież muszę zamknąć licznik czerwonej setki). Pozdrawiam.
szerzej:
... w drodze powrotnej z nadbużańskich piasków podjąłem szybką męską decyzję i zrobiłem skok w bok na państwowe hektary. Pogoda tez się diametralnie odmieniła, chmurki się rozmyły, wyszło słoneczko i zrobiła się niemiłosierna "parówa", przy czym po około max 1 h gdy już cała wilgoć odparowała znów się zrobił żar tropików. Ale wróćmy do grzybów. Na dębowych hektarach pustka, kilka pokrajanych szlachetnych trzonów, na dróżce oddzielającej hektary dębowe od hektarów świerkowych 4 szlachcice kupą, no a w samych świerkach spotkałem szczęście. Otóż przedmiotowe średnie świerki gdzieniegdzie poprzerastane są starą osiką, a pod każdą z tych osik czekało na mnie coś fajnego czerwonego. Tak że tego, zaczerwieniłem się i do niedzieli musi mi wystarczyć. Pozdrawiam.
szerzej:
Witajcie. Obudziły mnie o 4:00 odgłosy burzy, błyszczało i huczało aż miło. O 6:00 powtórka z rozrywki, przejrzałem skanery pogodowe i tak około 6:30 miało się wyklarować - i tak też się stało, tak więc za jakieś 20 minut byłem już na nadbużańskich piaskach. Jakie to wspaniałe uczucie jak pod butami chlupie i ciecze na czoło. A w lesie cisza i spokój, zero biegających i wydzierających się ludzi, słychać tylko było miły rytmiczny uspokajający szum opadających z drzew kropli wody oraz z dala na przemian raz krzyk żurawi a raz pohukiwanie puszczyka. Do pełni szczęścia brakowało tylko grzybów. Co prawda gołąbków wszelkiej maści i rozmiarów bez liku, ale nie po to tu przyjechałem. W sumie trafiłem kilka gniazd kurek, szlachcica, modrzaka i 4 amerykany. Czy warto było? warto, chociażby dlatego by zobaczyć spływające woda piaski. A że stosunkowo szybko ogarnąłem piaski i była jeszcze w miarę młoda godzina, w drodze powrotnej.... cdn.
szerzej:
Witajcie. 15 sierpnia i nie mogło być inaczej niż w kolorze czerwonym, co prawda w ubiegły weekend było ich więcej, aczkolwiek i tak jest fajnie, zwłaszcza że udało się ustrzelić kilka perełek. Natomiast borowikom tak jakby ktoś tlen odciął, pozostały niedobitki z poprzedniego weekendu a urosły tylko 2 świerzaki i oba tak jakby w piasku w kretowisku, tak że musiałem paluszkiem głęboko pogmerać aby je podważyć. A propos głębokości to był też inny ciekawy borowik (szczegóły w dopisku). Gdyby nie te piekielnie suche powietrze (tak palące to nawet w lipcu nie było) to grzybków byłoby w bród, czerwone widać, że mają ochotę rosnąć ale jak tu rosnąć w taki żar. A jutro planuję wyprawę na nadbużańskie piaski, może amerykańce, może szlachta a może i sosnowe? Pozdrawiam.
szerzej:
Wczoraj późno wróciłem z pracy i zastanawiałem się gdzie jechać na spacer po lesie. W końcu zdecydowałam się pojechać do okolic Szydłowca z nadzieją przede wszystkim na zbiór kurek bo co niektórzy grzybiarze niedawno uzbierali tam po niepełne dwa kosze ich. Niestety na początku trafiłem na mlody las gdzie pełno było kani, czubajek czerwieniejących, gołąbków i trafił się jeden lozlarz czerwony a i ldalej las byl poniszczony przez drwali i zarośnięty jeżynami. Dopiero dalej w połowie drogi w stronę Lipowych Pól las był trochę podobny do tego bliżej Kostomłotów i po brzegi lasu zaczęły się pojawiać kurki, koźlarze babka i koźlarze czerwone a i prawdziwki robaczywe w mniejszym i większym stopniu. Ogolnie nie było tak źle ale bardziej już mi się podobał las od Tumlina.. Oprócz tych wymienionych wyżej grzybów zauważyłem ponurnik aksamitny, rycerzyk czerwonozłoty, muchomor twardawy, gołąbki różnego rodzaju Na koniec pomyliłem się dwa tazy i z z pośpiechu wsiadłem do pociągow w przeciwnym kierunku, cóż jak pech to na całego. W tych okolicach niby trochę więcej grzybów niż w okolicach Warszawy ale też część grzybów robaczywa miedzyinnymi prawdziwki i koźlarze babka.