(40/h) Las mieszany, przykryty 15 centymeteową warstwą śniegu, którego ciągle przybywa. Nie jest przesadnie zimno i spaceruje się dość przyjemnie. Wybrałem się do lasu, w poszukiwaniu ucha bzowego, potrzebnego mi do obiadu. Misja zakończona pełnym sukcesem, pierwsze 3 miejscówki w pełni zaspokoiły zapotrzebowanie, pozostałych już nie sprawdzałem, niech będą dla innych. Po drodze, sprawdziłem miejsca na płomiennice oraz boczniaki, niestetyvtubjuz tak dobrze nie było. Jeden boczniak w bardzo kiepskim stanie został na pniu, płomiennic nie było wcale. Mimo wszystko jestem zadowolony, w lesie naprawdę........ pięknie, przez chmury prubuje przebijać słońce, do tego padający śnieg, super. Ucha już na patelni, a po takiej porcji tlenu, przyjemnością coś zjem 😜 Pozdrawiam 🍄🇦🇹
(30/h) Patrząc co dzieje się za oknem, sezon grzybowy uważam za zamknięty. Wczorajszy rekonesans w lesie przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wynik to prawie 2,5 kg podgrzybków. W tym trafiły się też 2 koźlarki, 5 prawdziwków i kilka maślaków. Wszystko w postaci.... głęboko mrożonej. Udało mi się zidentyfikować jednego robaczywego osobnika. Gdyby nie dzisiejsze opady śniegu, grzyby zbieralibyśmy jeszcze przed Wigilią.
(0/h) Sezon w tym roku przedziwny - właściwie do późnej jesieni bardzo suchy, z niewielkim zróżnicowaniem gatunkowym i średnio obfitymi zbiorami które dało się pozbierać szczególnie w samej końcówce ↓↓↓↓↓
2023.11.27 14:35
... szerzej o tym grzybobraniu ...
Chodząc po lasach przez większą część roku chodziło mi po głowie powiedzenie - "z pustego i Salomon nie naleje", i aż do późnego października byłoby to doskonałe motto gdyby nie końcówka która nadrobiła tak że "upadki i wzloty" są dużo lepsze. Zaczeło się bardzo wcześnie, bo już w maju - pierwszymi wyspacerowanymi koźlarzami. Było też trochę smardzy ale raczej pojedyncze, robaczywe sztuki. Lato nie rozpieściło, mój łódzki wschodni ominęło kilka burz (bądź pojawiły się w formie mżawki) które jesienią okazały się kluczowe - niektóre lasy zwyczajnie wyschły i grzybnia nie zdążyła się odbudować. Nie było w tym roko w ogóle koźlarzy grabowych które rok temu wyciągałem na pęczki, zero borowików usiatkowanych, bardzo niewiele kurek które również w dobrych latach można było wiadrami wynosić, wczesne muchomory czerwieniejące zastrajkowały. Właściwy sezon pierwszym letnim wysypem rozpoczęły koźlarze topolowe w połowie sierpnia, przy upale zbliżającym się do 30 stopni rosły jak szalone i niestety były wyjątkowo podatne na robaczywienie - ciężki był to zbiór, ale każda zdrowa sztuka cieszyła niesamowicie. W tym czasie zaczęły też ruszać zajączki, prawdziwki, koźlarze babka, koźlarze czerwone oraz pierwsze większe ilości kurek. Drugi, jesienny wysyp zaczął się w drugim tygodniu września, ruszyły masowo zajączki, muchomory czerwieniejące, koźlarze babka, druga fala prawdziwków, był to też okres największego pojawu (ale nie wysypu) koźlarza czerwonego. Ta fala trwała dwa tygodnie i dość gwałtownie się zatrzymała z powodu suszy, zaczął się kolejny okres przejściowy - większość grzybów to byly kanie, bardzo robaczywe rydze, pojedyncze, zagubione borowikowate. W połowie października, w przededniu trzeciego wysypu, dały jeszcze o sobie znać ostatnie większe ilości koźlarzy i prawdziwków. Ruszyło natomiast pod sam koniec października - potężny wysyp kań którym posłużyła w końcu wilgotna pogoda, pierwsze fajne ilości opieńki, pieprzników trąbkowych i co najważniejsze - podgrzybki w dużych ilościach. W tym roku szalały aż do śniegów nie odpuszczając z młodymi owocnikami, choć najbardziej wysuszone lasy i tak miały ich w tym roku niedosyt. Przed samymi mrozami w krótkie okienko pogodowe wstrzeliły się kolejne opieńki i spore ilości gąski, gdyby nie śnieg byłoby ich jeszcze więcej.
Nie sposób mi nie wspomnieć chociaż kilkoma zdaniami o grzybobraniach w podróży, były wyjątkowo udane. Jako grzybiarz nizinny w Górach Połabskich czułem się trochę jak dziecko w sklepie z zabawkami, jak to ktoś ładnie powiedział "miejsce gdzie borowiki mają szansę się zestarzeć". I tak pierwszy wypad zakończył się zbiorem prawdziwów, koźlarzy, objętych w Polsce ochroną borowców dętych i innych ciekawych gatunków, podczas drugiego znalazłem przepiękne koźlarze pomarańczowożółte (w tym jedną grupkę albinosów😁) i jeszcze trochę borowików szlachetnych. Na Pomorzu natomiast nie wstrzeliłem się w wysyp ale cel został osiągnięty - złotoborowiki wysmukłe :) Lasy przepiękne, a wisienką na torcie był gatunek nie występujący w moich okolicach - duży borowik sosnowy.
Jak pisałem we wstępie, sezon przedziwny. Zdecydowanie był to rok kani której można było nazbierać wszędzie, niektóre moje miejscówki owocowały 7 (!) razy w ciągu roku właściwie aż do mrozów co zdarza się nieczęsto. Bardzo udane były zbiory podgrzybków, maślaków pstrych, w mniejszym stopniu koźlarzy babka, koźlarzy topolowych. Poniżej średniej krawce, prawdziwki, zajączki, opieńki, maślaki, rydze. Bardzo słabo (lub w ogóle) wypadły lejkowce dęte, kolczaki, koźlarze grabowe, usiatki, ceglastopore, kurki, piaskowce, niemki. Na zły sezon złożyły się przede wszystkim pogoda i duże zarobaczywienie grzybów aż do późnej jesieni, a ponadto kilka z moich koźlarzowych miejscówek zostało wycięte bądź zagrodzone 😔Mimo wszystko dało się nazbierać i jak wspominałem, gdyby nie śniegi sezon by dalej trwał 😁 Ja swój kończę, nie przepadam za żadnym z grzybów zimowych i wolę je zostawić innym amatorom (szczególnie leśnym). Do zobaczenia na wiosennych smardzowatych 👋