szerzej:
A teraz czas obejrzeć meczyk😜
szerzej:
Grzybów nie ma 😕 Ale dzisiaj nie liczyłem za bardzo na nie i postanowiłem zwiedzić nowe tereny. Chciałem zobaczyć stare buki o których kiedyś wspomniała mi Szprycha. Żeby do nich dotrzeć trzeba przejść jakieś 3 kilometry. Szedłem głównie leśną drogą od czasu do czasu wchodząc do ciekawszych fragmentów lasu. Nie było ich zbyt wiele. Większa część lasu porośnięta trawą albo jakieś gęste młodniki. Jak już dotarłem do buków to okazało się, że ktoś mnie uprzedził. Niestety drwale nie mają wolnej soboty. Trochę się tam poszwędałem zdegustowany i wróciłem z powrotem. A prawdziwka znalazłem zaraz na początku, niedaleko drogi. Jak na razie nie widać początku jesiennego wysypu. Ale trzeba być czujnym. Wydaje mi się, że tak koło 10 września może, się coś zacznie. Do usłyszenia 🙂
szerzej:
Miałem nadzieję trafić też borowika szatańskiego, ale w tym roku jest bardzo słabo z nimi. Ogólnie jestem zadowolony, po pierwszej godzinie myślałem, że w ogóle nic nie znajdę, ale po pierwszym "borowiku depilatusie" już byłem zadowolony, a potem było tylko lepiej😀. Najładniej prezentowały się młode koźlarze brudkowane i wypasione koźlarze topolowe. najgorzej stare i skapcaniałe B. krzeniasty i piaskowiec. Liczę jeszcze przed nadejściem jesieni na jakieś rzadkie okazy, a może we wrześniu zobaczymy. Do usłyszenia🤗
szerzej:
Jesteśmy codziennie, co najmniej 2 godziny w breńskich lasach. Codziennie constans - dycha na godzinę to uczciwe podsumowanie, choć gdyby przyjąć nowy przelicznik - czyli cztery kurki na sztukę, to powinienem wpisać 50 ? a może więcej. Gorzej jest ich tzw. "zabraniem", bo rosną właściwie na pionowych, skalnych zboczach poprzeplatanych korzeniami drzew. Linki alpinistycznej, bloczków i karabinków nie mamy w ekwipunku ( jeszcze ) a bez tego nie ma szans na sosik kurkowy. Bo wejść na czworakach na kurkową miejscówkę to pryszcz. Problem zaczyna się wtedy, kiedy trzeba je zebrać. Musisz trzymać się dwoma rękami młodych drzewek, trzeciej ręki nie masz, a jeszcze wypadałoby zejść / sturlać się / spaść / zjechać ( niepotrzebne skreślić ) na dół bez uszczerbku dla ciała;). Tak więc kurki ze zdjęć uwiecznione zoomem, a nie w kontakcie bezpośrednim. Tyle o grzybach, teraz czas na las..... a ten w breńskich dolinach - w stanie absolutnie idealnym..... wilgotny, pachnący, bez grama suszy. Wilgotne szlaki, szumiące strumienie w ogóle upał nie doskwiera, momentami, bliżej potoków - wręcz chłodno. Paskud latających brak, jakieś niedobitki leniwych strzyżaków, nie uprzykrzających wędrówki. Ludzi w lesie spotkaliśmy dwoje;) za dwie godziny, plus nasza trójca z obergównym;) tropicielem Rubikiem. Czyli święty spokój, idylla i rozkosz zamknięta w głębokiej dolinie. 15 minut od domu :)
szerzej:
Witam wszystkich po dłuższej nieobecności 🙂 Upał nie upał - do lasu ciągnie. Po powrocie z wakacji w końcu udało się wyskoczyć na krótki rekonesans. Ale zanim napiszę o dzisiejszym wypadzie trochę o wakacjach. Byłem pierwszy raz w życiu na Mierzei Wiślanej. Zaskoczyły mnie lasy jakie tam zastałem. W dużej części były to mieszane lasy z bukiem, sosną i bardzo wysokimi świerkami. Na wschód od Krynicy Morskiej przeważały już lasy sosnowe. Lasy wyglądały ciekawie ale jednak nie wybrałem się na grzybobranie. Niestety było tam bardzo sucho i pełno komarów. Mój grzybowy nos podpowiadał mi, że grzybów nie ma i w końcu odpuściłem. Znalazłem za to jakieś grzybki przy wejściu na plażę. Pokażę je w dopiskach. Dzisiaj nie spodziewałem się zbyt ciekawych zbiorów. W lesie pojedyncze osobniki różnych gatunków. Na początku miałem tylko dwa ceglasie i kawałek prawdziwka. Znalazłem stadko młodych kolczaków i postanowiłem je wziąć. Owocniki młode i ładne także może w smaku nie będą złe. Może zrobię też nalewkę. Ceglasiom upały nie przeszkadzają chociaż jak na ten las to raczej skromne zbiory. Mimo wszystko sprawiły mi sporą radość. Na koniec jeszcze jedna dobra wiadomość. Komray już nie gryzą. Chyba, że jeszcze spały jak chodziłem 😀 Do usłyszenia.