(2/h) 1 mały siedzuń i boczniaki łyżkowate. W lesie mokro. Mokra ściółka i ziemia, a grzybków nawet niejadalnych jak na lekarstwo. Mam nadzieję że to cisza przed wrześniową burzą.
(0/h) Po 9 dniach od ostatnich solidnych opadów pojechałem sprawdzić dwie poprzednie i jedną nową miejscówkę. Podobnie jak ostatnio, tak i tym razem grzybów 0. Chyba jednak nie ma znaczenia ile dni po deszczu się jedzie na grzyby - czy 2 czy 10. Efekty takie same. A ściółka o dziwo dość wilgotna po ostatnich upałach. Nie mam pojęcia czemu to nie rośnie. Chyba trzeba czekać do września.
(30/h) Witam Wszystkich cieplutko. Miało grzmieć i padać, i w wielu regionach prócz grzmotów i deszcz łaskawie popadał z wysoka. U mnie - w moich regionach- nie powiem- grzmiało i błyskało długo i wytrwale, ale deszcz jak już popadał, to w drodze na ziemię wysychał, zostawiając po sobie prawie suchutkie ulice. Lasy są i w nich przebywam. Pięknie, powietrze z rana cudowne- a po za tym- ściółka, ścieżynki, mchy, wszelaka niższego wzrostu roślinność suchuteńka, przybita suszami. Dzisiaj las taki bardziej zbity, zacieniony, a bo i upały. W tych lasach można popodziwiać grzyby. Co by to nie było,......
... szerzej o tym grzybobraniu ...
to zawsze coś to tu to tam urośnie. Jak już zobaczę na poboczu grzybki, czy gołąbka, czy też jakiegoś grupowego czernidłaka, to zawsze jest nadzieja na coś z tych do zjedzenia. Dzisiaj wcześnie skoro świt lasy odwiedziłam, gdy jeszcze śpią komary, ptactwo powolutku się budzi. Słoneczko swym blaskiem jeszcze w posiadanie zachłanne całego nieba nie objęło. Powietrze przyjemne, wiejący wiaterek dodatkowo spacerkowi dodawał splendoru. Mam tu- jak i w wielu innych lasach - swoje miejsca na grzybki. Czasami się bardziej wysilę i coś nowego wypatrzyć się udaje. Nie powiem, że dzisiaj to moje pierwsze były. Nazbierałam ich dotąd bardzo bardzo wiele- z dzisiejszymi grubo ponad setkę. Dzisiaj na początku wypatrzyłam maluchy- czyli patyk grubawy zakończony niewielkim balonem. Tak zgadza się mówię tu o kaniach. Ponieważ stwierdziłam, że nawet maluch rodzą się faszerowane- cięłam wszystkie- oczywiście te bez jeszcze farszu. Do domu udało mi się donieść 44 sztuki, troszkę kurek. Spacer pełen satysfakcji, ale też i przerażenia- boję się pomyśleć co z grzybami u mnie będzie dalej. Upały, brak opadów, tragedia................ Tak sama się zastanawiam jaką siłą musiały te kanie się wykazać, skąd wodą się posiliły, że w ogóle wyrosły i to w takiej ilości. Serdecznie i cieplutko wszystkich Was pozdrawiam :)