szerzej:
Ktoś napisał że w powiecie przysuskim nie ma grzybów. Mimo to jak co roku przyjechaliśmy ze Śląska 200 km i przez 6 godzin chodziliśmy po lesie. Warto było. podgrzybków jest mnóstwo. Prawdziwki giganty niestety przynajmniej w połowie z lokatorami. Chyba pojedziemy jeszcze raz w najbliższą sobotę.
szerzej:
W lesie mokro, ciepło. Grzyby jeszcze będą rosły bo warunki świetne.
szerzej:
Dzisiaj czas tylko na 2-godzinne, poranne grzybobranie, więc powrót na najbliższą, warszawską, podgrzybkową miejscówkę. Szybko okazało się, że moje eldorado w ciągu 3 dni zmieniło się niemalże w pustynię - po 45 minutach miałem w koszyku 4 podgrzybkowe niedobitki. Dopiero wejście głębiej w las i zmiana lasu na nieco młodszy, z pięknym dywanem z mchu, niemalże nieskalany innymi gatunkami drzew i rodzajami poszycia, pozwolił wyciągnąć średnią do przyzwoitego poziomu. Dodatkowym bonusem był spacer po tym niemalże bajkowym lesie. Czysta przyjemność.
szerzej:
Znudzony nieco monokulturą podgrzybkową, bardziej z ciekawości niż potrzeby zbiorów (wszak wszystkie słoiki na marynatę i słoje na susz stoją już pełne), postanowiłem sprawdzić co tam słychać w moich krzaczorach. Urwałem się z pracy i o 14 stawiłem w lesie. Oparłem się pokusie zajrzenia w las sosnowy na winklu i ruszyłem w las liściasty.
Pierwsze odczucie takie, że zaraz dostanę oczopląsu. Oczy w ostatnich tygodniach skalibrowane na szukanie brązowych łebków wśród zielonego mchu, bądź beżowego igliwia, nie nadążały przetwarzać natłoku informacji płynących z brązowo-żółto-czerwonej mozaiki opadłych liści. Dopiero po dłuższej chwili z tej całej pstrokatości zaczęły wyłaniać się.... kanie. Znowu kanie! Nie wiem, który to już w tym roku wysyp przyszłych grzybowych schaboszczaków, ale ponownie w mojej miejscówce natrafiłem na ilości nie do zebrania. Ale że "darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda" itd., to zacząłem je kosić. W ciągu +/- 0,5 godziny zapełniłem kosz przy okazji rozglądając się czy gdzieś nie uśmiechnie się do mnie kapelusz w bardziej pożądanym - brązowym - kolorze. Niestety, klucząc wśród kań, obecności takowych nie stwierdziłem, wracając w stronę samochodu również nie. Po godzinie miałem czubaty kosz kań i przeświadczenie, że w moim liściastym lesie sezon na rurkowce niestety się zakończył. W tej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem była zmiana lasu na sosnowy i sprawdzenie czy i z tej strony Warszawy sypnęło podgrzybkiem. Wysypałem kanie do bagażnika i ruszyłem w kierunku iglastej części lasu.
Najpierw kawałek obiecującego, średniego wiekiem lasu sosnowego z poszyciem z mchu - pusto. Wysoki las sosnowy z poszyciem głównie z borowiny - pusto. Wysoki las sosnowy przerośnięty świerkami - pusto. Myślę sobie: aż niewiarygodne, biorąc pod uwagę ilości podgrzybków zbierane ostatnimi tygodniami. Dopiero w młodszych zagajnikach trafiłem na kilka dyżurnych podgrzybków - w większości starszych, nadających się tylko do suszenia. Zmierzając w kierunku kolejnego zagajnika przeszedłem przez kawałek luźnego, zamszonego, wysokiego lasu sosnowego, ku mojemu zdziwieniu, znajdując 2 podgrzybki. W docelowym zagajniku podgrzybków nie stwierdziłem, więc wróciłem do miejsca, gdzie trafiłem na grzybki. Tutaj, zupełnie niespodziewanie, sytuacja ulega obrotowi o 180 stopni. Podchodzę pod pagórek, na szczycie 2 podgrzybki. Schodzę na stok północno-wschodni, 3 kolejne. Kawałek dalej następny i jeszcze jeden. I kolejny między leżącymi gałęziami. Idę wzdłuż zbocza co chwila znajdując kolejne grzyby. Nawrót, 3-4 metry w dół i trawersem w drugą stronę - to samo, co kilka metrów kolejne brązowe kapelusze wyglądają z mchu. A więc jednak są. Przechodzę na drugi pagórek, teraz stok południowo-zachodni, tam następne podgrzybki trafiają do mojego kosza. Nie są to młode słoikowce, raczej średnie wiekiem, lekko podsuszone i nieco smagnięte chyba niską temperaturą, ale są, a to najważniejsze. Niestety wybija 17 i muszę się zbierać. Żałuję, że nie mam już czasu na dalsze kręcenie się po tym podgrzybkowym zakątku. Mimo to, wracam do auta z uśmiechem na ustach.
Tym razem nie robiłem zdjęć w lesie, więc zdjęcie z efektu grzybobrania z lekkim przymrużeniem oka.
Pozdrawiam wszystkich grzybowo-zakręconych. Darz Grzyb!
szerzej:
Najpierw trafialy się pojedyncze podgrzybki ale naszlem później na kawałek lasu z swierkiem o podłożu trochę traw trochę mchu z borowkami i jagodzinami. Wynik mógłby być lepszy gdybym wiedział że pociąg na który się wybieralem stał na stacji 40 minut i gdybym wcześniej trafił na te miejsce.
szerzej:
Temperatura coraz niższa, grzybów coraz mniej, grzybiarzy na miejscówce coraz więcej. Kiepski trend...
szerzej:
Mokro zimno i chyba juz czas powoli konczyc sezon.😁
szerzej:
Tym razem zabrałam babcię-chodziłyśmy 2,5 h i uzbierałyśmy 300 grzybów.
230 podrzybkow, 22 sitaki, 25 maślaków, 13 sarniaków, 8 złotych podgrzybków, 1 zajączek, 1 rydz i 1 kania 😊
Od 12 zaczęło mocno padać, więc uciekłyśmy z lasu
szerzej:
Czas grzybobrania 7:00 do 11:00.