szerzej:
Żółciak namierzony wczoraj na wiekowym dębie w lasach lublinieckich..... coś pięknego, zdjęcie ani w 1/10 nie oddaje rzeczywistego widoku. Oprócz żółciaka nawet przysłowiowego psiaka nie było dane mi zobaczyć. Koszyk napełniony został papierówkami i klapsami ze starego sadu na obrzeżach lasu. O zmierzchu - wstyd przyznać - leśny film porno na łące pod lasem oglądałam... sarny bez żadnego skrępowania na moich oczach miłość uprawiały! 😱😳 Niecodzienny to obraz przyznacie :) Dwa dni w lesie, obydwa różne, obydwa radosne dla mnie :)
szerzej:
Ps. Jajecznicy mam już bo dziurki w nosie.:-)))
szerzej:
W okolicach Częstochowy kozackie hordy nie odpuszczają. Krwawy Jarema musiał zawezwać mnie na pomoc😀. Gdy dojechałem na miejsce, Jarema wyciął już wiele kozackich łbów, nie oszczędził nawet kilku szlachciców, którzy w ferworze walki trafili pod szablę. Widziałem po błysku w oku i na ostrzu szabli, że to jeszcze nie koniec, razem ramię w ramię rzuciliśmy się w dzikie ostępy w pogoń, za niedobitkami kozaków, których jednak ostało się więcej niż na początku myślałem. Na koniec Krwawy Jarema, ukrywający się pod pseudonimem "Emil" powiedział, że sprawdziłem się w bojach i, gdy tylko będę chciał mogę przyjechać na sicz kozacką i znowu pouganiać się z szabelką za tymi łysymi łbami😀😀. Dzięki Emilu za zaproszenie😀. Ps.. jako że rycerstwo w tych czasach miało kiepskie telefony, mało zdjęć i zdjęcie koszyka z domu bo fajna różnorodność musiała zostać uwieczniona, na koniec nawiedziła mnie jeszcze plaga braku internetu, dlatego wojaże opisane z opóźnieniem.
szerzej:
Mam cichą nadzieję, że to końcówka tropików – kombinacyjnego konglomeratu sauny z piekarnikiem. Nie jestem pączkiem - donut’em, żeby na własne życzenie smażyć się na rumiany kolor. Przypominam tym z góry, specom od ogrzewania, że 49 równoleżnik to klimat UMIARKOWANY!!!! Beskidy to nie są lasy w Amazonii, 36 to właściwa temperatura pod pachą albo dla Beduina czy Zulusa ale nie dla Tazoka. Nie trawię takiej spiekoty i już. Wolę sobie odmrozić uszy niż usmażyć się jak frytka. Dzisiejsze popołudnie, od 17.00 przy idealnej aurze ( mniej niż 20 stopniach) chyba zakończyło mój strajk grzybowo-portalowy w kwestii na nim obecności. Klasyk Admin – Marek napisał 20 lat temu ( swoją drogą poczytajcie historyczne doniesienia z lat 90-tych ) jak poznać że w lesie są grzyby?? Receptę jak znaleźć odpowiedz na to pytanie dają dwie szkoły [otwocka i falenicka :)]. Pierwsza poleca obserwację grzybiarzy, a ściśle rzecz biorąc samochodów zaparkowanych na parkingach leśnych i drogach wjazdowych - jeśli są... to są i grzyby. Druga szkoła mówi, że grzyby są wtedy, gdy okoliczna ludność sprzedaje je na poboczach dróg. W Beskidach to nie działa, bo ani lokalesi nie handlują ceglasiami, ani na parkingach nie ma grzybowozów. Tak więc wniosek powinien być jeden. Bezgrzybie. Tymczasem moim skromnym zdaniem okazuje się, że jest i trzecia szkoła „beskidzka” – szkoła na wariackich papierach – szkoła bez zasad. Bo tak: incydenty grzybowe w tazokowym życiorysie - przez ostatnie dwa tygodnie, a i owszem były – w przerwach na wymianę lamp w słonecznym solarium – urywałem się na 2-3 godziny. Za każdym razem wypady do breńskich dolin były całkiem przyzwoite od strony tak estetycznej jak i ilościowej. Żółty kwadracik – czyli 15 – 20 szt to constans jeśli chodzi o stan posiadania górskich lasów na zielonym Śląsku na przełomie końca lipca i w sierpniu. Rosną ceglasie, kolczaki, kurki wszystkich gatunków – te wielkie jak spodki, rosną zgryzione chrobokami podgrzybki. Nie są to hurtowe ilości, ale takie dające satysfakcję z grzybobrań. I satysfakcję z aury, bo w końcu jest przyjemny chłód i podeszczowa wilgoć, w końcu chodzenie po górskim lesie to przyjemność a nie katorga. Nie rosną prawie wcale prawdziwki, one trzymają ze mną sztamę, strajkując w taką spiekotę. Jedyny bonus od skwarnego lata to brak ludzi w lesie, co w moim stanie ducha uważam za wielką nagrodę od natury. Przesyłam w załączeniu fotkę uroczego ceglasia z kropelką deszczówki na kapeluszu, pozdrawiam wszystkich życząc ochłody i pełnych koszyków. Tazok
szerzej:
Hej poszukuję miejsca z kozakami czerwonymi, lub kozakami pomarańczowożółtymi, oczywiście kozak dębowy również mile widziany. Szukałem w miejscach na obrzeżach lasu, miejscach podmokłych, przy strumieniach, tam gdzie osiki, oraz tam gdzie brzozy, w trawach z osikami i brzozami, tam gdzie kilka lat temu były kozaki czerwone i NIC. Może ktoś ma jakieś propozycje gdzie szukać:-).... Gdy nastąpiła irytacja z powodu braku kozaków, poszedłem w las dębowy i tam usiatki, ale statystyka mówi że 98% robaczywe. Zdjęcie z tamą zrobioną przez bobry, po bokach lasek wg mnie kozakowy, zresztą spotkałem tam Panią z kozakami pomarańczowożółtymi, więc muszą być, a w necie widziałem zdjęcia z czerwonymi. Pozdrawiam!
szerzej:
Postanowiłem dzisiaj odwiedzić las. W założeniu miałem spacer, ale w głowie mi sie marzyło, że wrócę koszem pełnym grzybów. Popołudniowa aura nie sprzyjała. Było parno, gorąco i duszno. Wyrwałem się z domu zaledwie na 1,5 h więc odwiedziłem swoje miejsca bardzo szybko, żeby sprawdzić czy w ogóle coś rośnie. Niestety bardzo się zawiodłem, komary i inne owady skutecznie dały popalić. Mimo tych wszystkich przeciwności po raz kolejny dało się dostrzec piękno natury. Nawet kilka sarenek obserwowało jak chodzę poirytowany i odganiam owady z nadzieją, że znajdę jakiegoś grzyba. Poza ogromem purchawek niestety nic nie znalazłem. Wierzę, że w ciągu kilku dni popada i wreszcie bedzie można się wybrać na prawdziwe grzybobranie. Pozdrawiam
szerzej:
OGŁOSZENIE. Zamienię miejscówkę z kozakami, na miejscówkę z kolczakami. Tylko poważne oferty kierować na xxxxx:-)
szerzej:
Dzisiaj po tygodniowej nieobecności w górach, lekki wypad do Glinki i spacer z dylematem- co oszczędzać bardziej, lewe kolano czy prawą stopę ? No i z tego powodu żadne tam wertepy, tylko spokojnie, po dróżkach i ścieżkach. Efekt w tej misce:-) Jest tam 10 ceglastych, raczej mniejsze, i tak gdzieś po 30 Kolczaków i kurek. Kolczaków byłoby więcej, ale niektórzy "grzybiarze" maja nieodpartą potrzebę skopania nieznanych im grzybów. Tylko dlaczego jak już "taki" pokonał większość kolczakowego stanowiska, zostawia litościwie kilka sztuk? Może też go nogi bolały;-))
Natomiast prawdziwków nima. Napotkałam 4 maluchy, całkowicie podziurawione. A poza tym bardzo dużo wszelakich innych grzybów, i bardzo, bardzo miła temperatura - takie prawie 20:-))
szerzej:
Kozactwo się panoszy po lesie, spokojnym ludziom spać nie daje, dziewki zaczepia, żadnej nie przepuści. Żeby coś z tym zrobić, wyruszyłem z krucjatą aby do porządku doprowadzić, za łby wziąć i swawole ukrócić. Sam jeden przeciw sotni kozackiej, jak pułkownik Wołodyjowski pod Wiedniem. Łby czarne ciołem, jak tylko który się wychylił. Tych co stawiali opór, na pal. Starzyków tylko oszczędziłem. Ci ręce do góry wznosili wołając - Pane, za szto to, za szto. A ja na to: Za Zbaraż!, za Bar!. Gdyby Jarema żył to pewnie by mnie jakim tytułem szlacheckim obdarzył. A Kmicic i Oleńki nie odmówił. Wróciłem w do domu w glorii i chwale. Zbaraż uratowany, tylko Bar - ek padł.
szerzej:
Cudny, długi spacer po lesie w temperaturze 26 stopni, 18 km w nogach i ceglaki tylko w jednym miejscu... Gdzie?... Tam gdzie zawsze na skraju lasu bukowego :) Duże, średnie i małe w liściach, mchu i trawie. Przecierałam oczy ze zdumienia, że w taką suszę tyle ich rośnie na tak małej powierzchni, ale ceglasie to mocarze i dają radę;-) W innych miejscówkach totalne pustki, nie licząc kilku gołąbków i goryczaków. Malutki siedzuń sosnowy nadal rośnie, jeśli nic go nie zje to w piątek będzie smaczna kolacja;-) Pozdrawiam :)
szerzej:
Bo moja sparring partnerka mnie opuściła:- (, ale wróci:-), za dziesięć dni:- (, pozostawiając za sobą pustą lodówkę i barek obficie zaopatrzony. A tym samym z dylematem, co zrobić. Opróżnić barek, czy zapełnić lodówkę. To tak jak: co było pierwsze - jajo czy kura. Zanim rozstrzygnę ten problem, to sobie "strzele" - jeden ceglaś na lewą nóżkę, a drugi na prawą. ( Do lustra):-). Chyba że ktoś się dołączy.:-)
szerzej:
Nie byłam w lesie ponad 2 tygodnie ale jak wolne to trzeba sprawdzić. Deszczu dawno nie było ale w tym lesie warstwa liści utrzymuje wilgoć i rosną!!! W lesie pusto. Pomyślałam, że po niedzieli nic nie znajdę a tu taka miła niespodzianka!!! Zbieram te grzybki od lat, a właściwie nie znam fachowej nazwy. Tatuś kiedyś uczył, chyba 7 lat miałam, że to
szerzej:
Tak jak Mirek niżej napisał, dziś wybraliśmy się w Mirka lasy :) tzn. Mirek był uprzejmy pokazać mi gdzie to od X... dziestu lat uskutecznia grzybobrania i wędrówki☺ szczerze można powiedzieć, że zna tam chyba każdy zagajnik, polany, i te duże lasy... To fakt, dziś przeszło się chyba ładnych parę km, skłamał bym, jak bym powiedział że nie odczułem tego w nogach😀 ale tych wszystkich miejsc które odwiedziliśmy, nie jestem w stanie zliczyć, a każde wyjątkowe, do tego Mirek to super przewodnik po tych lasach, bo opowiadał o każdym z nich, gdzie zbierać, gdzie warto zajrzeć, szliśmy przez Góry, doliny, rowy, i wszędzie ciekawie😀 szczególnie w jednym rowie między dwoma gęstymi młodnikami, jak słyszeliśmy tętent czegoś zbliżającego się☺ na szczęście to coś nie przywitało nas oko w oko🤗 być może to był miły zwierz, a może nie koniecznie, He he, w końcu to my wkroczyliśmy na teren tego jegomościa☺ góry są super, nie tylko z nazwy, jest co się wspinać :) ale najlepszą miejscówką okazała się "wyborowa", prawe które tam były, były też wyborówe, są na fotkach :) mimo, że musiały zostać na miejscu, to sprawiły wiele radości :) jestem pewien, że gdyby tak popadało porządnie kilka dni temu, to dziś mielibyśmy tam eldorado☺🍄🍄🍄 przeszliśmy dziś dwa województwa, ogrom lasu, pięknego lasu, także dziękuję Ci Mirku za konkretną przechadzkę, może kiedyś zechcesz mnie zabrać i pokazać jeszcze drugą część, bo jest jeszcze wiele do zobaczenia w tych stronach :) pewnie przy takich wędrówkach bym odzyskał lepszą kondycję ☺ na zdjęciu Mirka widać pięknie duże zarodniki ceglasi he he :) Oki kończę, także pozdrawiam wszystkich😎
szerzej:
Tym razem postanowiliśmy z Arturem wspólnie pograsować, wymieniając się doświadczeniami. Miałem nadzieję, że jeszcze coś się pokaże z rozpędu zeszłotygodniowego, ale nie wyszło dobrze. Dzięki bardziej przyjaznej pogodzie niż w sobotę, mogliśmy odwiedzić rekordową ilość miejscówek, jednak nie przełożyło się to na grzyby. Tylko w jednej (tzw. "Wyborowej") znaleźliśmy ok. 10 prawusów, jednak były to okazy mocno wyrośnięte i podziurawione, chociaż tydzień temu ich tam nie widziałem, więc nie takie stare. Poza tym widzieliśmy po drodze ze trzy podgrzybki, trochę muchomorów i tyle. Niestety potwierdziła się moja obserwacja, że świbskie lasy są dopasowane do moich wymagań: kuszą obfitością dopiero jesienią, kiedy nie mam tyle roboty na ogródku. Z tego nie był chyba zadowolony arturo, którego nie dość, że przegoniłem po sporym obszarze, to jeszcze wyszedł z pustym koszem. Namawiałem go na borowiki z wkładką mięsną, ale chyba jest wegetarianinem?
szerzej:
Wczoraj moje dzieci wyjechały i mam 4 tygodnie luzu... do przyjazdu córki z rodziną :) Zamieniam wyprawy na wszelkie place zabaw w 30 stopniowym upale i wstawanie skoro świt na spokojne, długie spacery po lesie! Wiem, że prognozy pogody są okrutne i będzie bardzo, bardzo ciepło, ale jednak w moich bukach jest trochę chłodniej niż w piaskownicy gdzie nie ma drzew i jest taka lampa, że można wykorkować na zawał;-) Ok koniec tego marudzenia... wczoraj po zawiezieniu pierwszej partii na lotnisko pojechałam sprawdzić co piszczy w wysuszonej na wiór ściółce i jedynie ceglasie jeszcze dają radę :) Rosną na skraju lasu i wychodzą też młode maluchy (zdjęcie). Kozaki czerwone trochę wysuszone i wyblakłe od słońca, ale bez robali też trzymają się dzielnie i rosną :) Prawdziwki tylko duże w stanie agonalnym rozsiewają zarodniki, zobaczymy co będzie dalej:P -Pozdrawiam i życzę wszystkim a szczególnie lasom ochłodzenia i dużo, dużo deszczu:- D
szerzej:
W lesie sucho jak pieron. Robaczywki nie liczone do statystyk. Na czas TdP zawieszam nożyk na kołku 🍄🔪❌ 🚴🚵🚵 🚵.
szerzej:
To ilość grzybów które zebrałyśmy, oczywiście ja to połowę mniej niż Grażka a Ona dwa razy więcej niż ja+ -. Ale ilość grzybów to dla mnie rzecz drugorzędna najważniejszy to mile spędzony dzień z fajną dziewczyną. A lasy PIĘKNE!!! zawsze piękne tylko bardzo suche. Pozdrawiam wszystkich co czytają doniesienia. Dzięki Grażynko!!
szerzej:
Oj działo się działo, już dawno oko moje takich rzeczy nie widziało. Grabowych zatrzęsienie, do kosza tylko młode 83 sztuki powędrowały, ciemne, jasne, małe, średnie i duże, cienkie i grube - wybierać, przebierać i grymasić do woli można było. Do szlachetnych i usiatków fochów już nie strzelałam, te wszystkie w koszach lądowały byle tylko robali nie posiadały. O dziwo szlachetne - 54 sztuki- w większości "czyste" nogi i jasne umysły miały. Usiatkowane - 86 sztuk- pół na pół, jedne w całości, inne tylko w trzonach hodowlę protein uprawiały. W jednym miejscu na usiatkowy oddział geriatryczny trafiłam, 22 osobniki naliczyłam, żal było patrzeć jak niektóre już plackiem na glebie leżały, a żuczki widać było z radością w nich biesiadowały. Szczęście też ogromne i mnie spotkało, bo otóż pierwszy raz w życiu kociaki (kolczaki) znalazłam. Wiecie jak się cieszyłam... prawie jak głupi gwoździem, obchodząc je w koło na czworaka "kociaki, kociaki! " krzyczałam. No niech by to kto widział - świr- niechybnie by o mnie powiedział:-) Fajnie po lesie dziś się chodziło, zero komarów, zero strzyzaków, jedynie pajęczyn dużo. Gdybym muchą była, ze sto razy zjedzona przez pająka bym była. Niejednokrotnie zaplątana w pajęczą sieć dzielnie walczyłam by z niej się uwolnić i nie dać się porwać jakiemuś tam "urlichowi von jungingenowi";-) No i te parszywce kleszcze, im goręcej tym ich więcej. Ale co tam "tylko" 6 sztuk tych wredzioli w porównaniu do ponad 200 sztuk grzybów... co nie?:D
szerzej:
Po różnych wojażach przyszedł czas na własne kąty. Oczekiwania były spore po doniesieniach Bazylii i Mi_1. Na dzisiejszą wyprawę Tour de Gliwice wybrałem się z Arturo. Zwiedziliśmy trzy różne miejsca wokół Gliwic z całkiem różnymi lasami. Rezultaty w tych miejscach też były różne. W pierwszym kilka kurek i jeden kozak. W drugim spotkaliśmy wysyp kozaka grabowego, który przykrył nam dno w koszach. Były też prawdziwki ale w takim stanie, że zostawały na miejscu. Na drugiej miejscówce spotkaliśmy coś co mnie bardzo ucieszyło bo podgrzybka pasożytniczego na tęgoskórze i coś podobnego do siedzunia jodłowego tyle że pod sosną. Arturo nawet stwierdził, że to nie pachnie jak siedzuń. Może koledzy nas wspomogą w identyfikacji ? Na trzeciej miejscówce trafiły się ceglaki i prawdziwki. Niestety te drugie nie do wzięcia. No i jeszcze jedno znalezisko. Zimą z Arturo znaleźliśmy część żeńskiej garderoby. Tym razem jakiemuś panu było za gorąco. Nam też już było gorąco i zakończyliśmy nasze poszukiwania. Podsumowując nie było aż tak źle natomiast susza sprawia, że na razie chyba trzeba sobie zrobić przerwę albo szukać wilgotnych lasów. Do usłyszenia 🙂