(10/h) Znalezione (wygrzebane) około 30 kurek, jednego wielkiego podgrzybka (trochę zjedzonego przez robaczki). I 4 krawce (wielkie i bez robaczka a ogonek wielkości małej piąstki). W lesie strasznie sucho ale muchomorki wybijać się zaczynają. Ciekawe co będzie po dzisiejszych deszczach?
(50/h) Jak wybieralem sie w sobote ok. 13 do lasu to sasiad popukal sie w glowe i otwierajac piwko powiedzial ze w taka susze nic nie znajde, mimo to wsiadlem na rower i pojechalem w las. Na starej miejscowce przywitaly mnie dwa mlode koźlarki. Pokrecilem sie ale nic wiecej nie bylo. Zmienilem kiwrunek w strone s-8 i poszedlem w zryty przez dziki mlodnik, po ok 20 metrach 5 pieknych podgrzybków. Zataczalem coraz wieksze kregi i 2 torby zapelnily sie w godzine. podgrzybki rosly tylko w zakamarkach zrytej sciulki. Jak wrocilem to sasiadowi o malo piwko (chyba 3) z rak nie wylecialo.;) Pozdrawiam
(0/h) Las jodłowy i mieszany. Sporo sromotników i olszówek ale z jadalnych to jedynie 5 zamieszkałych podgrzybków. Sucho niemiłosiernie ale spacer udany bo przecież do lasu nie chodzi się tylko dla grzybów. No i jeszcze jedno - miejcie chociaż trochę litości dla środowiska, nie zostawiajcie w lasach ton śmieci!!! Mniejsza o papiery ale plastikowe i szklane butelki, folie różnego rodzaju, zużyte opony, odpady budowlane, puszki po farbach.... Tego dziadostwa jest pełno na każdym kroku w każdym lesie.
(20/h) Piękny ciepły niedzielny poranek zmusił mnie na wyprawę do lasu w poszukiwaniu grzybów. Była to moja 4 wyprawa w tym roku i po poprzednich (siepień) nie za bardzo wierzyłem że cos się uda zebrać. W lesie niestety bardzo sucho. Przez pół godziny chodzenia nie znalazłem żadnego jadalnego grzyba jedynie 3 muchomory czerwone. Nagle w jednym miejscu znalazłem 10 podgrzybków i jedna kurkę i ochota powróciła. Po 2 godzinach zbierania uzbieraliśmy z mamą małe wiadereczko więc wyprawę uwazam za udaną. Pójda na suszenie bo zapasy sprzed 2 lat się skończyły. generalnie 1/4 grzybów robaczywa. Zbyt sucho w lesie. małych brak. Jakby popadało przynajmniej 1 dzień to myślę że by się pojawiło więcej. Za tydzień pojade znowu zobaczyć.
(5/h) No tak, sytuacja ma się następująco. Grzyby rosną tylko w miejscach, które przechowują wilgoć, czyli we mchach, trawach, jagodzinach. Nie bardzo dziś się za jadalnymi rozglądałam, nie doszłam do pieńków łuszczakowych, więc bilans słabiutki, ale chyba oddający rzeczywistość tego lasu. 4 borowiki, z których zostały 3,3 duże garście pieprznika trąbkowego, muchomor rdzawobrązowy, muchomor czerwieniejący, 2 drobnołuszczaki jelenie. I już:-) Na dwie godziny chodzenia, niedużo bardzo. Ale! Znalazłam cały pieniek obrośnięty kruchaweczką namakającą, kilka zasłonaków i kilka strzępiaków, jeszcze jednego Pluteusa, nieznanego mi bliżej na razie, gołąbka nieczęstego, kilkanaście grzybówek, a najważniejsze, że znalazłam jednego pięknego nadrzewnego, z którego się bardzo ucieszyłam:-) Wstawiam jego zdjęcie. Kto wie? Roto, siedź cicho:-) Pozdrawiam leśne ludki.
(5/h) Na normalnym lesie bezgrzybie bo i sucho jak pieprz. Tknęło mnie żeby wejść na bardziej wilgotne, lekko bagienne tereny i tylko dzięki temu udało się coś zebrać. 5 młodych kozaków czerwonych, 12 szarych kozaków w różnym wieku, w tym prawdopodobnie 2 koźlarze białawe (spotkane pierwszy raz w życiu) i jeden przypadkowy młody gołąbek zielonawy.
(30/h) Lasek miejski, ponownie. Byłam zebrać "wynalazki", ale przy okazji natknęłam się na pieniek dębowy z łuszczakiem. Spory. Bateryjka mi wysiadła w aparacie, więc słabe zdjęcie z domu. Nie chce mi się już jeść grzybów, zamrażarka pełna, więc suszę, bo na susz z innych grzybów przestałam już w tym sezonie liczyć. Poza kilkoma wilgotniejszymi, zacienionymi miejscami, w które w "normalną" jesień nie wejdzie się bez wysokich kaloszy, susza, piach, kurz, żółta trawa. Zielenią się tylko rowy małej melioracji. Jutro do prawdziwego lasu jadę. Dam, znać. Pozdrawiam leśne ludki.
(10/h) Grzyby wyzbierane, albo robaczywe (leża poodcinane kapelusze) - maślaki. Innych grzybów jadalnych nie ma. Niemniej jednak zebrałem miseczkę. Podejrzewam, że ze względu na ciepłą noc. W piatek rano pójdą cwaniaki handlarze w swoje miejsca i nie będzie już nic.
(15/h) Lasek miejski. Masakra, jak zaśmiecony. To już praca dla brygady, nie dla jednego człowieka, żeby to uprzątnąć, ale, oczywiście, jak się skończy ten lichy sezon, przejadę się tam z workami, żeby choć wokół ścieżek pouprzątać. Swoją drogą, to skoro przy szlabanie do lasu wywalają wory z odpadami, to tym chyba się nadleśnictwo Kolumna (nazwę po imieniu) powinno zająć. Po skręceniu w prawdziwy kawałek lasu, w bok od tego śmieciowiska, znalazłam piękny pieniek łuszczaków. Gar zupy na 3 rodziny ugotowałam:-) Pozdrawiam leśne ludki:-)