Żeby nikt nie pomyślał, że umiem zbierać grzyby tylko rano, lub śmieje się z tych, którzy (z latarką) rozpoczynają grzybobranie o 17.45;-), ale oni mieszkają bardziej na zachodzie, więc dzień też mają dłuższy. Wyspany (zaraz po pracy) wszedłem o 14.30 do lasu. Zero konkurencji, a ślady po porannej "walce" też mizerne, więc zadowolony wraz z kolegą zaczęliśmy "przetrząsać" las w poszukiwaniu grzybków. Las już dosyć suchy, ale gdzieniegdzie pokazywały się (również młode) pojedyncze lub po kilka
ceglaki, oraz pojedyncze
prawdziwki. Im dalej w las, tym słabiej, jednak udało się zakryć dno "koszyczka". Wracając pomału w stronę samochodu, kolega trochę szybciej, bo poszedł drogą, poszedłem sprawdzić kurkową miejscówkę, pilnowaną ostatnio przez żabę. Po drodze trafiłem na piękne (jak na zdjęciach), młode,
kozaki czerwone. W sumie 21 szt, jeden większy, a reszta "słoikowa". Z bananem na ustach, ponieważ jak kolega Tazok, również nie mam kozakowych miejscówek, dlatego taka ilość w jednym miejscu, to duże szczęście, ruszyłem dalej w stronę "kurkówki". I tutaj również niespodzianka, całe stada
Kurek, chociaż bardziej to kur, więc nie niepokojony przez nikogo, przystąpiłem do cięcia. Wyszło z tego blisko 2 kg, po drodze znalazłem jeszcze kilkanaście
ceglaków i niedługo (1,5 godziny później) po koledze dotarłem do auta. Poza
kozakami, znalazłem 14
prawdziwków, 60
ceglaków, 10
podgrzybków brunatnych, 4
maślaki, 2
zajączki i 2
rydze. Z
Kurek zrobiłem wielki garnek, "
Kurek w sosie śmietanowo-serowym", które moja żona uwielbia (mimo, że nie lubi
Kurek) i zadowolony oraz najedzony, idę spać. Dobranoc.