szerzej:
jest wyczuwalna. Drzewa ustrojnone w barwy, jakby chciały dać się zapamiętać na długie zimowe wieczory. I choć wiadomo, że niedługo staną się nagie, na wiosnę znów wybuchną zielenią, wtapiając się w odwieczny rytm, który jedynie człowiek jest w stanie zakłócić. Człowiek, który potrafi również stanąć i patrzeć, chłonąc te widoki, podziwiając wschód słońca, przebarwiajacy mgły na różowo. Tajemnicze poswiaty, myszołów siedzący na znaku drogowym czy sarny na polach - to wszystko jest osiągalne jeśli tylko chcemy. I choćbym nie wiem jak zwalala winę na koszyk w kolorze okratkowym, muszę się pogodzić z tym, że sezon powoli ma się ku końcowi. Dziwny ten sezon, ani zły ani dobry, dla mnie jednak ciekawy 🤗, bo znalazłam grzyby, za którymi ganiałam, choć znalezione, nadal dla mnie mityczne czarki i parę innych, których nie szukałam ale same się ukazały 😉. No i trąbki ( pieprzniki trąbkowe), które pokochałam... Czy z wzajemnością 🤔. I tak sobie myślę, że trzeba łapać kazdą chwilę, cieszyć się słońcem, mglami, lasem, grzybami i tym, czym każdy chce 😊. Koszyka ( a nawet kilku 😉) nie chowam, bo w planach jeszcze wyjazdy na podgrzybki, ale teraz bardziej kontemplować będę 😊I choć jesienna melancholia się do mnie przyczepiła, wyjazd udany był 😊- las boski, brak strzyzaków i komarów i tylko jeden kleszcz że mną się w podróż wybrał - w porę jednak tę wycieczkę mu przerwałam 😉. Miłego wieczoru 😊
szerzej:
😡🤬 i strzały z każdej strony... Jak nie tną, to strzelają... 🤬. Trudno prognozować, czy będzie wysyp - bo byłaby to przepowiednia 😉, a nie rzetelna prognoza. Warunki ku temu są, a jak będzie, się okaże 🤔. Bardzo dużo grzybów robaczywych, wstępna selekcja od razu w lesie. Jeszcze trochę odpadło w domu. Do tego ślimaki. Czyli w sumie tak, jak wszędzie... Około godziny 9, pobudziły się komary 😠 i te drugie, latające mendy- strzyżaki 🤮. Komarów chmary, ale tych drugich umiarkowane ilości 😅. Nie było źle. A jak będzie dalej? Pożyjemy, zobaczymy.............,....,..................................................................
Coś się zaczynało dziać... Latała jak nawiedzona, mamrocząc coś pod nosem. Szukała jakiegoś nożyka z napisem. Po co jej to? Gadała do siebie, że bierze biały, bo jakaś klątwa koszyka w kolorze okratkowym... Coś bredziła, że niegrzybny, że pechowy... Zaraz, to o mnie takie głupoty gada... Ściągnęła mnie z miejscówki, na której mnie nie dosięga ta miaucząca bestia ( wiecie jak sierść trudno ze splotów wyjąć?!), postawiła obok jakiegoś białego dziada i powiedziała, że daje mi szansę... Mnie, któremu niedawno gadała: aleś ty piękny, aleś ty zaje..., cudny 😌. A teraz, że niegrzybny... Kto baby zrozumie... Wiedźma się w niej obudziła, bo w świętokrzyskie chce pędzić... Chyba na Łysą Górę, tam jej miejsce 😆. Rano wsadziła do bagażnika, obok tego czegoś białego... Zimno mi było, ale przetrwałem. I wiecie co? Zostawiła w tym bagażniku, a wzięła tego białego... A niech tam... Średnia przyjemność z nią po lesie chodzić.. Mruczy coś, śpiewa o jakichś truskawkach słodkich w lecie, grzybom dziękuje. Dziwna jakaś... Nazbierała trochę, ale tylko trochę... Bo mnie do lasu nie wzięła... Taka obraza. Biały też się niespecjalnie spisał 🤣. Ale do domu zabrała mnie z powrotem, pod krzakiem nie zostawiła 😱. No to musi mnie przecież lubić. Jeszcze się odgrażała, że jak następnym razem pełny nie będę, to mnie na legowisko dla sierściucha przerobi 🤪. To pisałem ja - koszyk w kolorze okratkowym 😊